Fascynujące zaproszenie. Msza święta krok po kroku

WOJCIECH JĘDRZEJEWSKI OP

II. TAJEMNICA GRZECHU

„Gdzież jest, o śmierci, twój oścień?”

 

 



Wersję książkową Fascynującego zaproszenia można zamówić na stronie wydawnictwa „Więź”

Są dwa rodzaje śmierci: fizyczna oraz duchowa. Tę drugą „zawdzięczamy” grzechowi.

Fizycznie człowiek umiera od narodzin, tyle że do pewnego momentu jest to umieranie dzieciństwa na korzyść dorosłego, a potem z górki: od dorosłości do starości. Doświadczenie śmierci „ciała” jest czymś, co depcze nam po piętach niemalże na każdym kroku. Nie tylko przez własne kryzysy zdrowotne albo odejścia bliskich czy dalekich ludzi, ale także poprzez przemijanie rzeczy. Czego byśmy się nie tknęli, to topnieje to w rękach. Przemijalność rzeczy jest przypowieścią o naszym własnym odchodzeniu z tego świata.

Śmierć duchowa dopada nas wtedy, gdy pozwalamy, by nasze wnętrze: to, co Biblia nazywa sercem (korzeń i źródło całej wewnętrznej prawdy osoby), było rozdarte przez grzech. Co to konkretnie znaczy? Jeśli wydaję siebie samego moim namiętnościom: np. chorobliwej ambicji, wściekłości, nienawiści, cynizmowi, pożądliwości, kłamstwu itd., to wtedy mój duch zostaje rozerwany na dziesiątki części. Rozszarpane wnętrzności duchowe. W takiej sytuacji prawdziwe życie, czyli zdolność do odpowiedzenia miłością na miłość Boga, musi ze mnie uciekać, gasnąć.

Gdy obie śmierci zbiegną się w człowieku, to jego przeprowadzka z tego świata jest rozpaczliwa. Cały bowiem majątek, który nagromadził, rozmieniając na drobne swe serce, znika: nie ma już władzy, pieniędzy, sukcesów, zdobytych ludzi, ciał. Jest bankrutem. Sama śmierć fizyczna, bez tej spowodowanej grzechem śmierci duchowej, może być uciążliwa, ale nie musi budzić rozpaczy. Albowiem w tajemnicy mojej osoby, mojego serca, kwitnie życie, które opiera się na odpowiedzi miłości danej Bogu. On, wieczne Życie, woła mnie. Gdy idę za tym głosem, skupiając całą swą duchową moc na owej odpowiedzi, wówczas rodzi się we mnie coraz pełniejsze, prawdziwsze życie. Śmierć fizyczna zostaje odtragizowana, uwolniona od cienia rozpaczy. Odchodzę bowiem z tego świata na Bożej fali, która porwała mnie i mną zawładnęła.

Aby ratować nas od duchowej agonii, Zbawiciel nie zawaha się przed zadaniem nam bólu, nie cofnie swej ręki, aby nas zranić. Wszystko jednak po to, abyśmy doznali uleczenia.

Wojciech Jędrzejewski OP

 

 

© 1996–2004 www.mateusz.pl