www.mateusz.pl/mt/js

JACEK ŚWIĘCKI

Dziesięć Przykazań

 

 

Przykazania Boże to dla współczesnego Europejczyka niewygodny temat. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że potrzebna jest niewątpliwie jakaś norma moralna regulująca stosunki międzyludzkie, aby działania jednych nie wchodziły systematycznie w kolizję z działaniami innych, w wyniku czego wszyscy moglibyśmy się nawzajem pozabijać.

Niemniej odczuwamy coraz silniejsze wątpliwości, czy rzeczywiście całe prawo moralne da się sprowadzić do jedynie dziesięciu punktów oraz czy mają one tak uniwersalną wymowę, jaka jest im przypisana w cywilizacjach wywodzących się z judeo-chrześcijańskiego dziedzictwa. Obecny świat staje się powoli coraz bardziej przemieszany, a procesy globalizacji wywołują coraz częściej sytuacje, gdzie muszą ze sobą współpracować i dogadywać się ludzie wyznający różnego rodzaju religie i światopoglądy, które to z kolei wpajają w swoich adeptów bardzo różne przekonania moralne. Do tego dochodzi jeszcze współczesna mentalność konsumencka, w myśl której wielu z nas czuje się uprawnionymi do swobodnego wyboru przekonań, tym samym degradując je do roli „towaru”.

W tych okolicznościach bardzo niechętnie godzimy się na podporządkowanie się jakimkolwiek przykazaniom i przepisom, jeśli ich jedynym uzasadnieniem miałoby być: bo tak mówi Słowo Boże, bo tak mówi Kościół, bo tak postępowali nasi przodkowie itp. itd. Szukamy racjonalnego powodu, dla którego normy postępowania ogłoszone ponad trzydzieści wieków temu na pustyni synajskiej zbiegłym niewolnikom miałaby obowiązywać dalej oraz uzasadnienia, dla którego mieliby się im w jakimś stopniu podporządkować także ateiści, agnostycy i wyznawcy religii niewywodzących się z pnia judeo-chrześcijańskiego. Od czasu „Imperatywu kategorycznego” Kanta [koniec XVIII w.] staramy się znaleźć lepsze i bardziej uniwersalne sformułowania, które można by w pełni uzasadnić odwołując się wyłącznie do rozumu, bez uciekania się do ponadracjonalnego Objawienia.

Efektem podobnych wątpliwości jest także i to, że w wielu krajach europejskich katolickie dzieci w ogóle nie uczy się Dekalogu. Oficjalnie dlatego, że zawiera on sformułowania jakoby ponad możliwości przeciętnego dziecka; najczęściej używanym argumentem jest to, że wytłumaczenie przykazania „nie cudzołóż” jest zawsze arcykłopotliwe 1. Nieoficjalnie zaś dlatego, aby nie wpędzić dziecka w skrupuły i nie ograniczać jego wolności. Czasem wreszcie podaje się argument, że skoro, według św. Pawła, Chrystus wyprowadził nas z „niewoli Prawa” (por. Gal 5,18) i ważna jest jedynie wiara, to należy uczyć dzieci przede wszystkim prawd wiary, a nie arbitralnych zasad moralnych.

Co do mnie, jestem głęboko przekonany, że takie podejście do przykazań Bożych wynika z oderwania ich od oryginalnego kontekstu historycznego, który niesie nam Tradycja zarówno żydowska, jak i chrześcijańska. Gdy czytamy je w katechizmie lub w książeczce do nabożeństwa umykają nam okoliczności, w jakich były one ogłaszane i ludzie, do których były ono początkowo skierowane. A nawet gdy czytamy o nich na kartach Pisma św., to nie zawsze wychwytujemy subtelności językowe i narracyjne, które mają kapitalny wpływ na to, jak powinniśmy je rozumieć i stosować. To, co wygląda na pierwszy rzut oka jako niepodlegający dyskusji arbitralny nakaz Boży jest, właśnie poprzez ów zapomniany kontekst, szczegółowo uzasadnione i osadzone w najgłębszych oczekiwaniach i tęsknotach człowieka.

Czym jest dla Żydów Prawo

Aby to wszystko pokazać, warto będzie zagłębić się najpierw w to, co o Dekalogu mówi nam tradycja żydowska, z której wyrasta w naturalny sposób cała tradycja chrześcijańska.

Najpierw zauważmy, że już sam przekład hebrajskiego terminu „Tora” jako „Prawo” jest mało adekwatny. Duch Prawa biblijnego niewiele ma wspólnego z duchem prawa rzymskiego, które to normalizuje ogólnie przyjęte w społeczeństwie zasady postępowania. Tora niczego nie normalizuje w życiu Hebrajczyków, ale stwarza ich jako nowy lud, wybrany naród Izraela. W pięćdziesiąt dni po wyjściu z niewoli egipskiej hebrajscy zbiegowie są wciąż jeszcze tylko mniej lub bardziej przypadkową zbieraniną co rusz buntującą się przeciw swoim przywódcom, w dodatku niezdolną do stawienia czoła wyzwaniom życia na pustyni. Tym bardziej niezdolną, aby objąć w posiadanie krainę Kanaan, ziemię obiecaną przez Boga ich trzem wielkim przodkom: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. W tej właśnie sytuacji Bóg zawiera z nimi Przymierze dając im Instrukcję w drodze do Ziemi Obiecanej, która czyni z nich zupełnie nowy naród, który nigdy dotąd nie zaistniał w całych dotychczasowych dziejach ludzkości. Drogowskaz, który nie tylko prowadzi do celu, ale także przygotowuje do objęcia go w posiadanie.

Takie właśnie rozumienie Prawa można bezpośrednio wyprowadzić ze źródłosłowu Tory. Tradycja żydowska stwierdza, że termin ten może wywodzić się od dwóch czasowników: harah o znaczeniu „począć dziecko, zajść w ciąże”, lub też jarah, to znaczy „napinać i wypuszczać” (np. strzałę z łuku).

Pierwszy z nich wskazuje na Torę jako na moc poczynającą i rodzącą Izraela, zaś drugi upodobnia Torę do łuku, z którego wystrzelony Izrael osiąga swój cel, to znaczy Ziemię Obiecaną.

Tak więc w przekonaniu Izraelity przestrzeganie Prawa nie jest ceną, jaką trzeba płacić za Bożą przychylność (na zasadzie przysłowia: jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie), ale jest wyrazem Bożego miłosierdzia, które niezasługującym na to potomkom Abrahama daje wypełnienie obietnicy:

Uczynię z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. (Rdz 12,2)

Rolę Tory jako Słowa Przymierza znakomicie wyrażają słowa psalmu:

W swoim ucisku wołali do Pana, a On ich uwolnił od trwogi.

Posłał swe słowo, aby ich uleczyć i wyrwać z zagłady ich życie. (Ps 107,19-20)

Prawo wolności

Niezwykły komentarz odnajdujemy także w Talmudzie (Pirqe Avoth 6,2):

Rabbi Jozue ben Lewi mówi: Tablice Prawa były dziełem Boga, a pismo było pismem Boga wyrytym na tablicach (por. Wj 32,16). Nie czytaj jednak charuth [wyryty], ale czytaj cheruth [wolność]. Bo nie może być synem wolności nikt inny, jak tylko ten, kto zajmuje się Torą. A ktokolwiek staje się uczniem Tory, ten będzie wyniesiony jak napisano: „Od Podarku do Dziedzictwa Bożego, od Dziedzictwa aż do Wzniesień” (Lb 21,19).

Tekst ten wymaga kilku wyjaśnień.

Otóż pierwotna wersja Biblii hebrajskiej była napisana wyłącznie za pomocą spółgłosek, zaś samogłoski zostały wprowadzone stopniowo dopiero poczynając od II w po Chr. Gdy powstawał komentarz Rabbiego Jozuego słowo charuth było zapisane za pomocą czterech hebrajskich spółgłosek CH-R-W-TH i można je było przeczytać także jako cheruth. Tym samym uczony komentator dostrzega skrytą w świętym tekście prawdę o Prawie, które prowadzi do wolności i wyrywa ze wszelkiej niewoli. Jeśli taką interpretację odbieramy jako „naciąganą”, niech nam wystarczy fakt, że św. Jakub Apostoł potwierdza to z całą mocą w swoim liście:

Kto zaś pilnie rozważa doskonałe Prawo, Prawo wolności, i wytrwa w nim, ten nie jest słuchaczem skłonnym do zapominania, ale wykonawcą dzieła; wypełniając je, otrzyma błogosławieństwo (Jk 1,25)

I o tym właśnie błogosławieństwie mówi dalsza część komentarza rabbi Jozuego. Cytowany przez niego fragment z księgi Liczb odnosi się do wędrówki Izraelitów przez pustynię i opisuje jej kolejne etapy. W zwykłym tłumaczeniu czytamy: z Mattany do Nachaliel, a z Nachaliel do Bamot (Lb 21,19). Dla nas to nic niemówiące nazwy topograficzne, ale w hebrajskim znaczą one właśnie: podarek, dziedzictwo Boże, wzniesienia. Wsłuchując się w Prawo i wypełniając je nie tylko posuwamy się coraz bliżej Ziemi Obiecanej, ale stajemy się także coraz bardziej obdarowani i wyniesieni. Coraz bardziej wolni i obdarzający swoją wolnością innych.

Gdy Bóg ogłasza na Synaju swoje Dziesięć Słów, wstrząśnięte zostają niebo i ziemia, bo wraz z nastaniem Izraela cała ludzkość, a nawet całe stworzenie zostają definitywnie przemienione: odtąd już nic nie będzie wyglądało tak jak przedtem. Nic nieznaczący koczownicy o niewolniczej mentalności stają się królestwem kapłanów i ludem świętym (Wj 19,6), który ma odtąd wskazywać ludom całej ziemi drogę od niewoli grzechu do wolności dzieci Bożych. Podobne zjawisko ognia i wstrząsów będzie towarzyszyć Zesłaniu Ducha Świętego, gdy tworzy się Nowy Izrael – czyli Kościół.

Prawo noahiczne, Dekalog, Tora

Owszem, Dekalog znaczy (po grecku) dosłownie „dziesięć słów”, a nie „dziesięć przykazań”. W tradycji żydowskiej tym pierwszym słowem nie jest przykazanie zakazujące bałwochwalstwa, ale to właśnie, co dla nas jest dziś wstępem do Dekalogu: Ja jestem Jahwe, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.(Wj 20,2). Bez takiego wstępu wszystkie pozostałe przykazania nie miałyby najmniejszego sensu. Jeśli bowiem ktoś osobiście nie przeżył wyprowadzenia z domu niewoli i nie zaufał Temu, kto go stamtąd ocalił, nie ma czego dalej słuchać. To, co następuje potem to jedynie konsekwencja przylgnięcia do tego Pierwszego Słowa: jeśli rzeczywiście wierzysz Temu, kto cię wyprowadził z niewoli, to zapewne posłuchasz Go ponownie, gdy teraz zechce ci On dać nowe wskazówki, aby wprowadzić cię do Ziemi Obiecanej. Bo jeśli nie wierzysz Mu i nie ufasz, to widocznie wolisz siedzieć dalej w swoim Egipcie, Ziemia Obiecana cię w gruncie rzeczy nie interesuje i wtedy Tora jest dla ciebie co najwyżej jakąś tam niezobowiązującą „ciekawostką”, której nie potraktujesz na serio.

Czy to jednak oznacza, że Dekalog nie jest „uniwersalny” i że stosuje się wyłącznie do żydów i chrześcijan? Tradycja żydowska jest tu bardzo ostrożna. Owszem, prawo Boże powinno obowiązywać i naród wybrany i pogan, z tym, że pogan nie obowiązuje całość Tory, a jedynie prawa, które według żydowskiej tradycji Bóg dał Noemu po potopie (tzw. prawo noahiczne). Co prawda w Piśmie św. ich nie odnajdujemy, ale tradycja żydowska jest przekonana o ich istnieniu i wymienia następujących siedem przykazań:

– zakaz bałwochwalstwa

– zakaz bluźnierstwa

– zakaz morderstwa

– zakaz cudzołóstwa

– zakaz kradzieży

– nakaz ustanawiania sędziów i okazywania im szacunku

– zakaz odcinania członków ciała żywym ludziom i zwierzętom

Widzimy tu duże zbieżności z Dekalogiem, niemniej dostrzegamy też charakterystyczne różnice. W szczególności pogan nie obowiązuje przestrzeganie jednego dnia spoczynku w tygodniu i wstrzymywanie się od pożądliwości. Jest to wynik realistycznej oceny możliwości pogan, których życiowe cele nie są związane z Bożymi obietnicami.

Tora to jednak nie tylko Dekalog, ale też wiele innych przykazań zapisanych w Pięcioksięgu. Jest ich w sumie aż 613: 365 zakazów i 248 nakazów. Zakazów jest tyle, ile dni w roku, co ma przypominać, że Prawo powinno zawsze obowiązywać. A nakazów jest tyle, ile starożytna anatomia wymieniała części ciała, aby przypomnieć, że Prawo należy spełniać „całym sobą”, z pełnym zaangażowaniem.

Dekalog jest jednak szczególnie wyróżniony, ponieważ to od niego właśnie rozpoczęła się Tora. A zatem Dekalog jest początkiem, czyli „głową” Tory 2. I tak jak głowa rekapituluje w sobie, według ówczesnych przekonań, właściwości całego ciała, tak też Dekalog zawiera w sobie całe Prawo 3. Pozostałe przykazania są już tylko rozwinięciem Dekalogu i jego adaptacją do konkretnych warunków, w jakich żyją bezpośredni adresaci przekazu Tory.

Struktura Dekalogu: dwie tablice

Przyjrzyjmy się dokładnie układowi, w jakim Dekalog został wypowiedziany. Musimy tu sprecyzować, że w Piśmie św. zachowały się dwie wersje Dziecięciu Przykazań: jedna, wcześniejsza (Wj 20,1-17) i druga, późniejsza (Pwt 5,6-21). Najpierw przypatrzmy się wersji wcześniejszej.

Tradycyjna egzegeza dzieli przykazania na dwie tablice: te, które odnoszą się do Boga oraz te, które odnoszą się do bliźniego. I rzeczywiście na tym podziale zasadza się cała struktura Dekalogu. Tradycja katolicka zamieszcza po stronie Boga trzy pierwsze przykazania, zaś po stronie człowieka aż siedem, wprowadzając tym samym sporą asymetrię. Tradycja żydowska jest jednak znacznie bardziej świadoma sposobu, w jaki starożytni Semici układali ważne teksty i gdzie symetryczna odpowiedniość poszczególnych fragmentów odgrywała kluczową rolę w ich interpretacji. Idąc za jej wskazaniami możemy podzielić Dekalog na pięć słów odnoszących się do Boga i pięć słów odnoszących się do człowieka 4 w następujący sposób:

CO DO BOGA CO DO CZŁOWIEKA
1. Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. 6. Nie będziesz zabijał.
2. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! 5 Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań. 7. Nie będziesz cudzołożył.
3. Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy. 8. Nie będziesz kradł.
4. Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram. W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty. 9. Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek.
5. Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie. 10. Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego.

W takim układzie nie byłoby może nic specjalnie ciekawego, gdyby nie fakt ścisłej odpowiedniości zestawionych ze sobą przykazań odnoszących się do Boga i do człowieka. Symetrie te nie rzucają się w oczy i w pierwszej chwili wyglądają na sztuczne. Co może mieć wspólnego fakt, że Bóg wyprowadził Izraela z Egiptu z zakazem zabijania? I co może mieć dzień szabatu do krzywoprzysięstwa?

Zanim jednak zaprzeczymy, że tego rodzaju zestawienia mają jakikolwiek sens, dajmy się zaskoczyć Słowu Bożemu, które jest żywe [...], skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek. (Hbr 4,12-13)

Symetrie pomiędzy dwoma tablicami Dekalogu są niezwykle subtelne. Zestawione ze sobą przykazania wyjaśniają się nawzajem: każde przykazanie odnoszące się do Boga podaje uzasadnienie, dlaczego należy stosować się do równoległego przykazania odnoszącego się do człowieka; natomiast każde przykazanie odnoszące się do człowieka mówi, czym jest w istocie złamanie równoległego przykazania odnoszącego się do Boga.

Pierwsza para: Bóg wyzwoliciel i morderstwo

Dlaczego właściwie zabijam? Czy nie dlatego, że inny człowiek przeszkadza mi do tego stopnia, że chcę się go pozbyć? Ale w czym mi przeszkadza? Czy nie w mojej aspiracji do życia w pełni wolnego, do rozwoju, do osiągania celów, które sprawiałyby mi satysfakcję?

Ale jeśli tylko jest prawdą, że Bóg jest moim wyzwolicielem, jeśli jest w stanie wyprowadzić mnie z każdej niewoli, to morderstwo jest zupełnie niepotrzebne. Owszem Mojżesz, który chciał wyzwolić swoich zniewolonych braci i zabił Egipcjanina (por. Wj 2,11-15) osiągnął skutek zupełnie przeciwny do zamierzonego. Morderstwo jest zatem grzechem, czyli „chybieniem celu” jak na to wskazuje hebrajska etymologia tego słowa (hebr. chet’ od chata’ – chybić celu).

Równocześnie jeśli nie chcę przyjąć Boga jako mojego miłosiernego wyzwoliciela, to nieuchronnie będę Go miał za jakiegoś tyrana, którego prędzej czy później zapragnę się pozbyć. Idąc za pomysłem Nitsche, dojdę do wniosku, że Bóg musi umrzeć, abym ja mógł żyć, bo z Bogiem moje życie jest w niemożliwy sposób spętane przykazaniami i należnymi rytuałami. Ale wtedy właśnie runie także całe moje człowieczeństwo, które chciałem ocalić wypowiadając Bogu posłuszeństwo.

Druga para: Bałwochwalstwo i cudzołóstwo

Dlaczego współżyję z kimś, kto nie jest moim współmałżonkiem? Gdy naprawdę głęboko zastanawiam się nad tym pytaniem, nasuwa się jedna właściwie odpowiedź: bo chcę być nasycony w mojej potrzebie miłości, chcę za wszelką cenę przeżywać intymną więź z inną osobą, bo takiej więzi potrzebuję i cierpię z powodu jej braku. Nawet gdy już mam współmałżonka, to mogę wyraźnie odczuwać, że więź z nim (czy też nią) już mnie nie zaspokaja, a dłuższe trwanie takiego stanu to istna męka.

Niestety na ogół nie wiem, że wybierając kolejne miłostki łudzę się co do natury mojej potrzeby miłości. Jest ona tak ogromna, że absolutnie żaden człowiek nie jest jej w stanie zaspokoić, a jedynie Bóg. Człowiek może jedynie chwilowo zaspokoić mój głód intymnej więzi, ale potem nieuchronnie przyjdzie wyczerpanie, znudzenie i rozczarowanie. Tylko Bóg, który zawsze okazuje bezwarunkową wierność w swoim Przymierzu, jest w stanie zaspokoić mój głód miłości. Może także objawić się w ludzkiej miłości, o ile ta miłość jest obrazem Jego Przymierza.

Jakże aktualnie brzmi dzisiaj słowo Proroka:

A wy się pytacie: Dlaczegóż to tak? Dlatego że Pan był świadkiem pomiędzy tobą a żoną twojej młodości, którą przeniewierczo opuściłeś. Ona była twoją towarzyszką i żoną twojego przymierza.(Ml 2,14)

Cudzołóstwo to dziurawe sito, poprzez które przecieka autentyczna miłość. A do prawdziwej miłości człowiek jest zdolny tylko wtedy, gdy zakorzeni ją w miłości, jaką żywi sam Bóg do swojego narodu wybranego.

Jeśli zaś nie łączy mnie z Bogiem ta właśnie więź miłości, jaka wyraża się w Przymierzu, jakie Bóg zawarł ze mną włączając mnie w swój naród wybrany, to nieuchronnie zaczynam szukać sobie obcych bóstw. Co prawda dziś już nie oddaję czci Zeusowi, Asztarte czy też Światowidowi, ale pochylam się głęboko przed współczesnymi bóstwami pieniądza, władzy, seksu i kariery. Taką właśnie zdradę Boga Pismo św. nazywa po prostu cudzołóstwem:

Od dawna bowiem złamałaś swoje jarzmo, zerwałaś swoje więzy. Powiedziałaś sobie: Nie będę służyć! Na każdym więc wysokim pagórku i pod każdym zielonym drzewem pokładałaś się jako nierządnica. (Jr 2,20) 6

Cudzołożnicy, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? Jeżeli więc ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga. A może utrzymujecie, że na próżno Pismo mówi: Zazdrośnie pożąda On ducha, którego w nas utwierdził? (Jk 4,4-5)

A może też być tak, że czynię sobie z Boga jakiegoś pogańskiego bożka zamieniając tym samym w perfidny sposób autentyczną więź Przymierza, jaka mnie z Nim łączy, w rodzaj neo-pogańskiego kultu. Podobnie jak Izraelici wołali do złotego cielca: Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej. (Wj 32,8b) tak samo można dziś łatwo wziąć za Boga ojczyznę, wolność obyczajową, czy też sprawiedliwość społeczną. Ale gdy tylko „uwalniam się” od więzów Przymierza, natychmiast wpadam w alienujące i wyniszczające intymne więzi z demonicznymi cudzymi bogami.

Trzecia para: Imię Boże i kradzież

Dlaczego kradnę? Dlaczego przywłaszczam sobie to, co do mnie nie należy? Otóż dlatego, że jest mi to potrzebne, aby istnieć, bez tego czuję się jakby pomniejszony i mało warty. I zauważam, że potrzebnych rzeczy nie wystarczy dla wszystkich i tylko ten jest w życiu wygrany, kto pierwszy zdoła je wyrwać bliźniemu.

Tymczasem przykazanie o Bożym Imieniu wskazuje na zupełnie inną prawdę. Imię Jahwe ukazuje Boga jako naszego Stwórcę, który troszczy się nieustannie o swoje stworzenia 7; natomiast imię Emmanuel [hebr. Bóg z nami] wskazuje na bliskość Boga wobec każdego z nas, na Tego który nie tyle „jest”, ale „jest przy mnie”. A zatem wcale nie muszę kraść, bo skoro Bóg żywi ptaki i odziewa lilie, to czy tym bardziej nie da mi tego wszystkiego, czego rzeczywiście potrzebuję (por. Mt 6,26-34)? Oczywiście nie mogę tu popaść w naiwność i twierdzić, że wszystko powinno przychodzić w życiu samo i bez wysiłku, skoro ptaki też pracowicie zbierają ziarenka a lilie wytrwale ciągną ożywcze soki z gleby. Mnie też Bóg dał odpowiednie wyposażenie („talenty”), które – o ile będzie odpowiednio wykorzystane – może mnie wzbogacić nawet bardziej, niż to sobie jestem w stanie dziś wyobrazić. Ale jeszcze ważniejsze jest uświadomienie sobie tego, że moje życie wcale nie zależy od tego co mam (por. Łk 12,15), ale od mojej synowskiej więzi z Ojcem w niebie, która każe mi czcić Jego Imię.

Równocześnie muszę sobie uświadomić, że jeśli posługuję się imieniem Bożym po to, aby uzyskać z tego powodu jakąś korzyść osobistą, to dopuszczam się kradzieży Świętego Imienia Boga, przywłaszczam sobie niegodziwie całą Bożą chwałę Dobrego Stwórcy do niegodziwych celów. Nie chodzi w tym przykazaniu jedynie o to, aby wymawiać Boże Imię bez szacunku, jaki każdy syn winien jest Ojcu, ale o to, aby nie posługiwać się nim jak narzędziem, nie podporządkowywać Boga realizacji swoich zamiarów. Zauważmy, że w Imię Boże tyle razy mordowano, zniewalano, kłamano i upadlano, że stało się ono znienawidzone u tak wielu ludzi. I po co to wszystko? Po to, aby zyskać parę błyskotek i grzechotek, które nie dają życia i które bardzo prędko brzydną człowiekowi pozbawionego prawdziwych dóbr duchowych.

Czwarta para: Odpoczynek i fałszywe świadectwo

Dlaczego zmieniam rzeczywisty stan rzeczy oskarżając mojego bliźniego niezgodnie z prawdą? Czynię to dlatego, ponieważ nie mogę znieść rzeczywistości takiej, jaka jest. A to z kolei dlatego, ponieważ nie zgadza się ona z moim wyidealizowanym obrazem samego siebie. Tak więc usiłuję przekonać samego siebie, że jeśli ja wypadam w otaczającym mnie świecie poniżej moich wyobrażeń o sobie samym, to z pewnością jest to czyjaś wina. Akceptacja zaś mojej winy, słabości lub ograniczenia stanowi dla mnie tak nieznośny ból, że nie potrafię z nim żyć na dłużej i po jakimś czasie nieuchronnie uciekam w konfabulację, której ofiarą pada mój bliźni.

Skłonność do składania fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu jest być może najbardziej krzyczącą konsekwencją grzechu Prarodziców. Widok wzajemnej nagości przeraził ich tak, że musieli kryć się z tym przed sobą i przed Bogiem nie potrafiąc powstrzymać się przed spontanicznym zrzucaniem winy na siebie: „to ona to zrobiła, a nie ja...”, „to wąż, którego sam Boże stworzyłeś i dopuściłeś do ogrodu...”. Upadły człowiek nie dopuszcza do siebie myśli, że utracił swoją pierwotną doskonałość i stoczył się aż tak nisko, dlatego przypisuje swoje niepowodzenia i braki dosłownie komukolwiek. Całe jego życie polega odtąd na graniu wyrafinowanej i bardzo wyczerpującej psychicznie grze pozorów, na zakładaniu kolejnych masek.

Tymczasem Bóg w przykazaniu o szabacie wskazuje, że to wszystko jest niepotrzebne. Człowiek aż tak wiele się trudzi, aby upewnić się w przekonaniu o własnej wielkości i zupełnie nie zauważa, że jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą; jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie. (Ps 127,1). Bóg mówi: „Człowieku, ty się tak nie szarp! Nie myśl sobie, że coś osiągniesz beze Mnie, a tym bardziej przeciwko Mnie! Wymyślasz sobie coraz to nowe przyczyny swoich niepowodzeń i oskarżasz o nie bliźnich na prawo i lewo, a nie wiesz że tylko Ja mogę ciebie udoskonalić stwarzając ciebie do końca, o ile tylko Mi na to pozwolisz”.

Szabat bowiem nie na próżno został ustanowiony jako pamiątka dzieła stworzenia. Odpoczynek ma przypominać Izraelitom, że dzieło stworzenia trwa, a praca człowieka musi mu być podporządkowana. Człowiek musi w tym dniu przestać działać, aby mógł dostrzec stwórcze dzieła Boga i w ten sposób nabrać nadziei na przyszłość. Jest to taki dzień, w którym Bóg może działać w niczym nieskrępowany sposób i poprawiać wykrzywione przez grzech dzieła człowieka. A także stwarzać człowieka na nowo według swego pierwotnego zamiaru, który tylko na chwilę pokrzyżował grzech Adama.

Równocześnie zwróćmy uwagę na to, że naruszenie dnia szabatu jest fałszywym świadectwem złożonym przez człowieka przeciw Bogu. Jeśli człowiek decyduje się w tym dniu na pracę, to zaświadcza, że Bóg niczego już w zasadzie nie stwarza. Co najwyżej może uznać, że Bóg już wszystko stworzył, co miał, a cała reszta zależy odtąd wyłącznie od pracy człowieka. Jaki sens miałby zatem odpoczynek, skoro jest to niepotrzebna strata cennego czasu? Tym samym niewolę samego siebie w kieracie codziennych obowiązków żywiąc odwieczne iluzje, że uda mi się wybudować jakąś kolejną wieżę Babel potwierdzającą moje poczucie wielkości. Ale wyniki takiego postępowania są zawsze takie same:

Biada temu, co miasto na krwi przelanej buduje, a gród umacnia nieprawością! Czyż nie jest to wolą Pana Zastępów, że ludy dla ognia pracują i darmo się trudzą narody? (Ha 2,12-13)

Owocem pracy wbrew Bogu, przeciw Bogu i tak jakby Boga nie było, są zawsze gruzy i pomieszanie języków.

Piąta para: Rodzina i pożądliwości

Dlaczego pragnę posiadać osoby lub rzeczy, które przynależą do mojego bliźniego? Otóż przede wszystkim dlatego, że sprawiają one mojemu bliźniemu satysfakcję, której ja jestem obecnie pozbawiony. Jeśli mój bliźni ma wspaniałą żonę, z którą pożycie układa mu się, jak sądzę, pomyślnie, a ja akurat przeżywam problemy małżeńskie, to czy nie zaczynam sobie natychmiast wyobrażać, że gdybym to ja był małżonkiem kogoś równie urodziwego i zaradnego, to z pewnością byłbym dziś „absolutnie szczęśliwy”?

Albo gdy widzę zadowoloną minę sąsiada, który zajeżdża nowiuteńkim BMW na swoje podwórko, a ja akurat mam nieustające problemy ze swoim „gruchotem”...

Satysfakcja bliźniego może mi dopiec, gdy akurat przeżywam jakieś niepowodzenie i gdy zaczynam myśleć, że ja mam przecież równie wielkie prawo do szczęścia co i on – wobec tego jakim prawem jemu ma być lepiej niż mnie? Nierówny rozkład powodzenia i niepowodzenia wśród ludzi głęboko mnie oburza i powoduje, że zaczynam przypisywać je warunkom zewnętrznym: środowisku ludzkiemu i stanowi posiadania.

Tymczasem zazdrość jest zupełnie niepotrzebna w świetle przykazania o szacunku, które winniśmy okazywać rodzicom. Otóż pozornie jest to przykazanie, które nie odnosi się do Boga, jednak głębsza analiza dowodzi czegoś innego. Poprzez rodziców Bóg obdarowuje członka narodu wybranego nie tylko życiem, ale także dziedzictwem w Ziemi Obiecanej. Jeśli tylko wierzę w dobroć mojego Ojca w niebie, to chętnie uznam, że to, co On mi daje (rodziców, ziemię, dobra materialne, wykształcenie, żonę/męża) jest akurat dla mnie najwłaściwsze i najlepsze. Okazując szacunek rodzicom zgadzam się na to, kim jestem i jestem za to Bogu wdzięczny.

Izraelita, który gardzi rodzicami, gardzi także swoim dziedzictwem pośród braci – i tym samym gardzi także samym Bogiem, który dał mu ów dział. Zazdrość okazywana bliźniemu jest właśnie symptomem postawy, która nie chce otrzymać z ręki Boga tych właśnie dóbr, jakie otrzymuje i wyobraża sobie, że tylko dział bliźniego przyniósłby mu pełnię satysfakcji. To tak jakby powiedzieć: gdybym urodził się w innym czasie, gdybyś dał mi Panie lepszych rodziców, to wtedy miałbyś we mnie wiernego sługę, ale tak jak jest, to ja się z Tobą nie bawię... A może nawet więcej: Tobie to dobrze, bo jesteś wszechmogący i szczęśliwy, a mnie to dajesz byle co... Tak że zaczynamy nawet zazdrościć nie tylko bliźniemu, ale i samemu Bogu.

W ten sposób odrzucając swoje własne obdarowanie (choćby nawet wydawałoby mi się ono skromne i niepozorne) i zazdroszcząc bliźniemu odrzucam swoją własną tożsamość i przekreślam swoje autentyczne powołanie, łudząc się, że w ogródku sąsiada trawa jest zawsze bardziej zielona niż w moim. W rezultacie przestaję żyć swoim własnym życiem, nie chwytam szans jakie Bóg mi daje „tu i teraz” i pogrążam się w wyniszczających iluzjach.

Struktura pierwszej tablicy

Dekalog zawiera strukturalne zależności nie tylko pomiędzy słowami pierwszej i drugiej tablicy, ale także pomiędzy słowami należącymi do tej samej tablicy. Możemy je nieco lepiej prześledzić w wersji zapisanej w księdze Powtórzonego Prawa.

Przyjrzyjmy się najpierw pierwszej tablicy:

Jam jest Pan, Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli.

Nie będziesz miał bogów innych oprócz Mnie.

Nie uczynisz sobie posągu ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko albo na ziemi nisko, lub w wodzie poniżej ziemi. Nie będziesz oddawał im pokłonu ani służył.

Bo Ja jestem Pan, Bóg twój, Bóg zazdrosny, karzący nieprawość ojców w trzecim i w czwartym pokoleniu – tych, którzy Mnie nienawidzą, a który okazuje łaskę w tysiącznym pokoleniu tym, którzy Mnie miłują i strzegą moich przykazań.

Nie będziesz brał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, bo nie dozwoli Pan, by pozostał bezkarny ten, kto bierze Jego imię do czczych rzeczy.

Będziesz zważał na szabat, aby go święcić, jak ci nakazał Pan, Bóg twój. Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką twą pracę, lecz w siódmym dniu jest szabat Pana, Boga twego.

Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służąca, ani twój wół, ani twój osioł, ani żadne twoje zwierzę, ani obcy, który przebywa w twoich bramach; aby wypoczął twój niewolnik i twoja niewolnica, jak i ty.

Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadził cię stamtąd Pan, Bóg twój, ręką mocną i wyciągniętym ramieniem: przeto ci nakazał Pan, Bóg twój, strzec dnia szabatu.

Czcij swego ojca i swoją matkę, jak ci nakazał Pan, Bóg twój, abyś długo żył i aby ci się dobrze powodziło na ziemi, którą ci daje Pan, Bóg twój.

Mamy tu do czynienia ze strukturą koncentryczną, której centralnym elementem jest przykazanie o Imieniu Bożym. Cześć Bożego Imienia jest zdecydowanie najważniejszym z przykazań odnoszących się do Boga i wszystkie inne są mu jakby podporządkowane. Imię wyraża bowiem samą naturę Boga: to mianowicie, że jest On Stwarzającą Miłością, która chce swą Obecnością uszczęśliwić wszystkie swoje stworzenia. W tym Imieniu każdy człowiek odnajduje swoje spełnienie, dlatego też owocność jego życia zależy od tego, na ile ufnie powierzy się Bogu w miłości i da Mu się stworzyć aż do końca.

Przykazanie o czci należnej rodzicom jest symetryczne do słowa o Bogu wyzwolicielu: Bóg wyprowadza mnie z Egiptu, domu niewoli, aby dać mi dział w Ziemi Obiecanej. To On sam jest moim Ojcem i moją Matką (por. Iz 49,15), ale udziela mi się najpierw za pośrednictwem moich ziemskich rodziców.

Przykazanie o szabacie jest symetryczne do przykazania o zakazie czci obcych bóstw. Zwróćmy uwagę na to, że są to najdłuższe przykazania Dekalogu i że składają się z aż trzech części: wprowadzenia, rozwinięcia i uzasadnienia. Tak więc podczas gdy kult pogańskich bóstw wymaga nieustannej pracy nad sporządzaniem coraz to nowych wizerunków, kult Boga prawdziwego domaga się – paradoksalnie – zaprzestania wszelkiej aktywności, kontemplacji dzieła stworzenia. Obce bóstwa wciąż niewolą swoich wyznawców w coraz to cięższych wysiłkach, aby osiągnąć wciąż oddalające się wybawienie, a tymczasem Bóg Prawdziwy daje swojemu ludowi wytchnienie wyzwalające od trudnej codzienności od zaraz. Daje mu już teraz przedsmak dóbr, którymi chce go obdarować i przygotowuje go stopniowo do korzystania z nich.

Z całości pierwszej tablicy wyłania się obraz Boga, który wyzwala, troszczy się o człowieka i czyni go, poprzez stwórczą moc swojego Imienia, godnym dóbr, które zamierza mu powierzyć.

Struktura drugiej tablicy

W przykazaniach drugiej tablicy brak jest struktury koncentrycznej analogicznej do pierwszej tablicy. Św. Augustyn pierwszy zwrócił uwagę na fakt, że pierwsze przykazania odnoszące się do bliźniego dotyczą złych czynów, zaś następne dotyczą złych intencji, z których rodzą się owe złe czyny. Aby to uwidocznić należy zatem rozbić przykazanie zakazujące pożądliwości dóbr bliźniego na przykazanie dotyczące pożądania żony i przykazanie dotyczące pożądliwości innych dóbr materialnych 8.

CZYN INTENCJA
Nie będziesz zabijał. Jako świadek nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa.
Nie będziesz cudzołożył. Nie będziesz pożądał żony swojego bliźniego.
Nie będziesz kradł. Nie będziesz pragnął domu swojego bliźniego ani jego pola, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do twojego bliźniego.

Pożądliwość materialnych dóbr bliźniego prowadzi nieuchronnie do kradzieży.

Pożądanie żony bliźniego prowadzi nieuchronnie do cudzołóstwa.

Natomiast fałszywe świadectwo przeciw bliźniemu w sądzie prowadzi nieuchronnie do jego kaźni.

Należy przy tym zwrócić uwagę, że fałszywe pomawianie bliźniego nie jest w gruncie rzeczy niczym innym, jak tworzeniem argumentacji za tym, że jego istnienie jest w gruncie rzeczy szkodliwe. Tak więc pozbawienia go życia (w takim czy innym wymiarze) staje się powoli nieubłaganą koniecznością.

Z całości drugiej tablicy wyłania się obraz Boga, który doskonale wie, „co jest w człowieku” (por. J 2,25), przenika go i zna wszystkie jego motywacje, ułomności, słabości. Ale właśnie dlatego komunikuje je człowiekowi obiecując mu (w symetrycznych słowach pierwszej tablicy) swoją wszechpotężną pomoc.

„Sprawiedliwy z wiary żyć będzie”

Medytując słowa i strukturę Dekalogu dochodzimy nieodparcie do dość oczywistego wniosku: tych przykazań nie może zachować ktoś, kogo nie interesuje Ziemia Obiecana, kto nie ufa Bogu, ma za nic Jego obietnice i nie doświadczył Jego wyzwolicielskiej mocy w swoim życiu. Owszem, nawet jeśli Dziesięć Przykazań wydadzą się nam zupełnie racjonalne i nie potrzebują jakichkolwiek nadprzyrodzonych uzasadnień, prędzej czy później okaże się, że życie zmusi nas do dokonania wyborów przeciw któremuś z nich, ponieważ staną one naprzeciw naszym przemożnym dążeniom – takim jak wolność, intymne więzi, bogactwo, sława, zdrowie. I jeśli wtedy właśnie nie przeciwstawimy naszym pożądliwościom naszej wiary w Boga Przymierza i naszej postawy bezgranicznego, bezwarunkowego zawierzenia, które jest owocem uprzedniego spotkania z Miłosiernym Wyzwolicielem, to łamanie przykazań stanie się w zasadzie nieuchronne.

Przy braku takiej właśnie wiary Dekalog zawsze będzie dla nas jakąś „kłodą”, jaką Bóg rzuca nam pod nogi przeszkadzając nam tak żyć, jakbyśmy mieli na to ochotę. Owszem, być może zdobędziemy się od czasu do czasu na jakiś nadzwyczajny wysiłek i być może będziemy się nawet szczycić dokładnym wypełnianiem przykazań na podobieństwo faryzeuszy. Ale koniec końcem, przy byle okazji, wybuchniemy na naszego Ojca w niebie gniewem przypominającym oburzenie starszego brata syna marnotrawnego z przypowieści:

Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. (Łk 15,29)

Bo samo wykonywanie przykazań nie daje zbawienia, nie daje radości, nie daje pokoju. To wszystko daje dopiero wiara, która przyjmuje przykazania Boże z wdzięcznością i ufnością i która potrafi przeczuć za surowo brzmiącymi zakazami i nakazami zatroskany głos Ojca prowadzącego swoje dzieci z domu niewoli do Domu w niebie.

Przykazania chronią nas przed nieszczęściem utraty Bożych obietnic, prowadzą do tych obietnic, ale same jeszcze nie są realizacjami obietnic. To dopiero przynosi nam sam Chrystus: Albowiem ile tylko obietnic Bożych, wszystkie są „tak” w Nim (2Kor 1,20).

Nasze przylgnięcie do przykazań Bożych jest zatem zawsze dziełem Ducha Świętego, który daje nam łaskę wiary.

Jacek Święcki

 

1 Polskie dzieci często rozumieją, że grzechem jest np. spanie w łóżku, które normalnie należy do kogo innego. Natomiast dla francuskich dzieci słowo „adultère”, nigdy nie używane na codzień, sprawia wrażenie uczonego i groźnego terminu; to powoduje fantazjowanie, co szóste przykazanie może znaczyć i wymyślanie sobie najrozmaitszych grzechów na ten temat.
2 Hebrajskie słowo „r’osz” czyli głowa oznacza często początek.
3 W podobny sposób św. Paweł tłumaczy, że Chrystus jest Głową Ciała – Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. (Kol 1,18). W Chrystusie zostało zrekapitulowane zbawienie całej odnowionej ludzkości, której zaczynem jest Kościół.
4 W wielu kościołach na Warmii, a także w Wilnie, można jednak zobaczyć podobizny tablic Prawa zachowujących symetrię 5 – 5. Wskazuje to mniejszościową tradycję katolicką, zgodną z tradycją żydowską.
5 Tradycja wschodnia, idąc za Filonem z Aleksandrii, rozbija przykazanie o bałwochwalstwie na część odnoszącą się do zakazu kultu obcych bogów oraz na część dotyczącą zakazu sporządzania obrazów i rzeźb. Podobny układ Dekalogu przyjęli także protestanci, chcąc podkreślić zakaz oddawania czci jakimkolwiek obrazom, nawet w przypadku Chrystusa, aniołów i świętych. Podział ten jednak nie znajduje żadnego uzasadnienia z punktu widzenia zasad hebrajskiej retoryki biblijnej.
6 W starożytności wysokie pagórki i okazałe drzewa były częstymi miejscami pogańskich kultów.
7 Dokładną analizę Imienia Jahwe przeprowadziłem w Hymnie o Słowie
8 W ten sposób otrzymujemy katolicki układ Dekalogu, gdzie pierwsze słowo staje się wstępem, a dziesiąte słowo jest rozdzielone na dwa odrębne przykazania, zgodnie z wersją zapisaną w księdze Powtórzonego Prawa.

 

 

 

© 1996–2007 www.mateusz.pl/mt/ko