Czytelnia |
JACEK ŚWIĘCKI
1 1 Na początku «było» Słowo,
a Słowo «było» u Boga,
i Bogiem «było» Słowo.
2 Oto Ono «było» na początku u
Boga.
3 Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało, co się stało.
4 W Nim «było» życie,
a życie «było» światłością ludzi,
5 a światłość w ciemności świeci
i ciemność jej nie ogarnęła.
9 Oto «była» światłość prawdziwa,
która oświeca każdego człowieka.
Przychodząc na świat.
10 Oto na świecie «było» [Słowo],
a świat stał się przez Nie,
lecz świat Go nie poznał.
11 Przyszło do swojej [własności],
a swoi Go nie przyjęli.
12 Tym jednak, którzy Je przyjęli,
dało moc,aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w imię Jego –
13 którzy ani z krwi,
ani z żądzy ciała,
ani z woli męża,
ale z Boga się narodzili.14 Jako że Słowo stało się ciałem [tj. zostało człowiekiem]
i zamieszkało [dosł. rozbiło namiot] wśród nas.
I oglądaliśmy Jego chwałę,
chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,
pełen łaski i prawdy.
16 Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali
– łaskę w zamian za łaskę.
17 Podczas gdy Prawo zostało dane przez Mojżesza,
łaska i prawda
przyszły przez Jezusa Chrystusa.
18 Boga nikt nigdy nie widział –
Jednorodzony Bóg [Syn],
który jest w łonie Ojca,
On to dokładnie [Go] wyjaśnił.
Zwróćmy uwagę na niesłychanie finezyjną strukturę Hymnu, która kontrastuje z bardzo prostym janowym słownictwem i niewyszukaną składnią. Według zasad retoryki hebrajskiej sens tekstu nie tkwi w bogactwie słownictwa, ani w precyzji składni, ale w zależnościach strukturalnych pomiędzy poszczególnymi fragmentami tekstu. Podziwiajmy zatem nieprzebrane bogactwo Prologu ukryte w zaskakujących symetriach (to chyba piękniejsze niż tabela Medelejewa czy też fizyka cząstek elementarnych!) i centrach trzech struktur koncentrycznych.
Hymn składa się z trzech części tworzących strukturę koncentryczną najwyższego poziomu. Każda z części hymnu też składa się z trzech części tworzących podobne struktury koncentryczne średniego poziomu. Wreszcie najmniejsze części też tworzą struktury, ale nie wszędzie już koncentryczne (jest to poziom najniższy). Poszczególne wiersze hymnu odkrywamy szukając powtarzających się słów – jest to oczywiście łatwiejsze w oryginale niż w tłumaczeniu (jeśli ktoś potrafi czytać oryginał, który zamieszczam dla informacji po komentarzu)!
Interpretacja struktury koncentrycznej zaczyna się od środka (wiersze 12-14a). Tak więc centralnym przekazem Hymnu o Słowie jest wezwanie, aby stać się dzieckiem Bożym narodzonym z samego Boga. Zaś w samym centrum środka (jest to jakby kwintesencja Hymnu) znajduje się tajemniczy dla nas zwrot „ani z krwi, ani z ciała”. Cóż, janowa Ewangelia została ostatecznie spisana po grecku, ale jest pomyślana po hebrajsku. Różnego rodzaju hebraizmów doliczono się w pismach św. Jana grubo ponad tysiąc, a to nam niestety lektury nie ułatwia. Musimy zatem wiedzieć, że dla Hebrajczyków zwrot „ciało i krew” oznacza naturę ludzką taką jaka obecnie jest (nazwijmy ją umownie w stanie adamicznym) – por. także Mt 16,17 i 1Kor 15,50 gdzie ten sam zwrot jest użyty. Tak więc, aby zostać dzieckiem Bożym trzeba opuścić dotychczasową ludzką naturę i przybrać zupełnie nową naturę Bożą.
Ja tę prawdę odkryłem już dawno temu – miałem wtedy 20 lat – gdy zrządzeniem Opatrzności dostałem od znajomego księdza grecki Nowy Testament i przeczytałem Prolog w oryginale. To odkrycie doprowadziło mnie do wiary dojrzałej i do ostatecznego porzucenia wiary dziecinnej. Dotąd wierzyłem, że celem życia chrześcijańskiego jest uniknięcie piekła i wejście do nieba (ewentualnie po niezbyt długim pobycie w czyśćcu). Aby tam wejść, trzeba było zebrać odpowiednią ilość punktów za przestrzeganie przykazań i unikać punktów karnych za grzeszenie. I to było wszystko. Oczywiście w pewnym wieku zorientowałem się, że jest to wielka dziecinada, i że Kościół traktuje swoich wiernych jak rozbrykanych przedszkolaków, których trzeba nieustannie dyscyplinować za pomocą bata i marchewki (piekła i nieba). Toteż właściwie już w to wszystko nie wierzyłem, ale jeszcze co nieco praktykowałem, trochę dla sportu (życie bez przeszkód byłoby mało interesujące!), trochę dla świętego spokoju (nie chciałem wywoływać „wojny domowej” z powodu odmowy odstania jednej niedzielnej godziny w kościele), wreszcie trochę z powodu tzw. „zakładu Pascala” (jak to za PRLu powiedział pewien partyjny żyd: jak Bóg nie istnieje – to Bogu dzięki, ale jak istnieje, to niech nas ręka Boska broni!).
Odkrycie tajemnicy, że w życiu chrześcijańskim nie chodzi o to, aby wygrać bilet do „krainy wiecznych łowów”, ale aby stać się kimś podobnym do samego Boga wstrząsnęła mną tak głęboko, że przez kilka tygodni nie mogłem dosłownie dojść do siebie. Była to radosna wieść, która wzbudzała mój entuzjazm i równocześnie napełniała niedowierzaniem. Wewnętrznie byłem jednak pewny, że to jest najgłębsza prawda o mnie. Byłem też pewien, że Bóg mnie kocha, skoro chce dla mnie aż tak wielkiego dobra, przekraczającego wszelkie ludzkie marzenia i ambicje. I że jest moim Ojcem, skoro chce, abym był do Niego podobny (któryż ojciec o tym nie marzy?).
Bardzo szybko potem przekonałem się, że gdy czytam cokolwiek z Pisma św. zaczynam to rozumieć i spontanicznie zaczynam o tym opowiadać na prawo i lewo, a moi rozmówcy są tym zdumieni! Poza tym nagle zacząłem też, równie nagle co niezrozumiale, rozumieć po co są sakramenty i czemu Kościół ma takie, a nie inne wymagania. Bardzo szybko też odkryłem, że moje poprzednie pojmowanie wiary jako „gry o niebo” wynikało z nieporozumienia, ponieważ niebo, piekło i czyściec rozumiałem jako miejsca, w których można się znaleźć, a nie jako docelowe stany egzystencjalne. Wtedy też po raz pierwszy powiedziałem Bogu: „Niech mi się stanie według Słowa Twego! „.
Lecz w jaki sposób możemy stać się dziećmi Bożymi? Hymn odpowiada: przez wiarę w Imię Boże (wiersz 12b). Wiersz ten jest ponadto symetryczny do wyrażenia „ani z woli męża”, co wskazuje, że na pewno nie stajemy się dziećmi Bożymi poprzez wysiłek woli czy to własnej, czy też naszego otoczenia (por. też Jer 17,5-9).
A cóż to znaczy wierzyć w Imię? Czy znaczy to to samo, co wierzyć w Boga? Znów mamy tu do czynienia z semityzmem, który trzeba wyjaśnić. Otóż „wierzyć w Imię Boże”, to dla Hebrajczyka być pewnym, że Bóg jest taki, jak głosi to Jego Imię i w związku z tym podejmować w życiu śmiałe decyzje opierając się na tej właśnie prawdzie.
A co głosi Imię Boga? Do tej pory toczy się dyskusja w kręgach akademickich, co właściwie znaczy imię Jahwe (w hebrajskim piśmie spółgłoskowym YHWH) objawione Mojżeszowi na pustyni (Wj 3,14). Bóg tłumaczy to Mojżeszowi opisowo „ehye asher ehye”, co tłumaczy się tradycyjnie jako „Jestem, który jestem”. Niestety nie jest to tłumaczenie do końca zrozumiałe i nie oddaje w pełni semantyki hebrajskiego czasownika „haya” (z którego wywodzi się owo „ehye” – 1 os. lp formy prostej aspektu niedokonanego). Czasownik ten nie oznacza bowiem „być” (hebrajski obywa się bez tego czasownika prawie zupełnie i tylko czasem używa nieodmiennego przyimka „yesh” czyli „jest”, „znajduje się”), ale „stać się”, „zostać”, „pozostawać w jakimś stanie”. A zatem Pan Bóg przedstawił się Mojżeszowi jako „Staję się, który się staję”? To byłoby już nie tylko mało zrozumiałe, ale w dodatku sprzeczne z naszą wiarą, która wie, że Bóg jest niezmienny (por Ps 102,28).
Trudność można rozwiązać tylko z pomocą współczesnej lingwistyki (por. Wielka Encyklpedia Biblijna wydana w serii prymasowskiej, hasło Jahwe). Otóż hebrajski czasownik ma specjalną formę, która nie istnieje w językach europejskich, tzw. formę sprawczą (hebr. hiph’il). Jeśli formą prostą jest „jeść”, pisać”, „stać się”, to formą sprawczą jest „kazać jeść”, „kazać pisać”, „kazać stać się” (czyli sprawiać istnienie). Któż może jednak powiedzieć o sobie „każę stać się” jak nie tylko sam Bóg – Stwórca nieba i ziemi? W gramatyce hebrajskiej forma sprawcza dla „hayah” oficjalnie nie istnieje (chyba już domyślacie się, dlaczego...), ale gdyby istniała, brzmiałaby „ahye”. A „ahye asher ahye” – w hebrajskim piśmie spółgłoskowym zapisuje się zatem takimi samymi literami jak „ehye asher ehye”.
Jest to dość skomplikowany zwrot, który trzeba by było opisowo tłumaczyć jako „Sprawiam istnienie tego, czemu (roz)każę stać się”. Ale w kontekście historii Wyjścia z niewoli egipskiej wszystko to staje się zupełnie zrozumiałe, a nawet poruszające. Mojżesz pyta, jakie jest Jego Imię, bo chce mieć pewność, że Bóg jego przodków jest Bogiem potężniejszym od wszystkich bogów egipskich. I dowiaduje się, że jego Bóg jest JEDYNYM Bogiem zdolnym powoływać do istnienia i że to On swym nieodwołalnym dekretem stwarza z bandy niewolników i koczowników nowy, wybrany przez Siebie naród, niepodobny do żadnych innych narodów ziemi!
Prolog nawiązuje do Imienia Bożego w wierszu 3: „Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało”. To brzmi dla europejskich uszu bardzo nieporządnie (niektórzy powiedzieliby nawet, że bełkotliwie), bo języki europejskie nie znają formy sprawczej. Ale dla Żydów jest to po prostu wyjaśnienie sensu świętego Imienia Jahwe. Jest to formuła, która tłumaczy Imię Boże w nawiązaniu do innego jeszcze wyjaśnienia zawartego u Proroków: Ja jestem Jahwe, i nie ma innego. Poza Mną nie ma Boga [...] beze Mnie nie ma niczego. Ja jestem Jahwe, i nie ma innego. Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę. Ja, Jahwe, czynię to wszystko. (Iz 45,5-7)
A zatem wierzyć w Imię Boże, to być pewnym, że moje obecne wnętrze niewolnika grzechu i koczownika nie mogącego sobie odnaleźć trwałego miejsca na ziemi, zostanie całkowicie przemienione i przebóstwione. Trzeba też, abym ufnie pozwolił Bogu, aby dokończył dzieło stwarzania mnie przerwane przez bunt grzechu pierworodnego.
Ale w jaki sposób Bóg czyni z nas istoty podobne do siebie? Odpowiedź znajduje się w symetrycznych wierszach okalających centralną część hymnu. Trzeba nam przyjąć Słowo, które od początku było u Boga, ale które zostało człowiekiem (taki jest sens hebrajskiego zwrotu haya basar które po grecku brzmi jednak sarx egeneto – „stało się ciałem”) i rozbiło swój namiot (Spotkania!) wśród nas (albo „w nas”) – jak to jest napisane w oryginale. Trzeba pozwolić Jezusowi z Nazaretu wejść w nasze wnętrze i zgodzić się na upodobnienie się do Niego. To On ma odtąd stać się przewodnim tematem naszego życia religijnego, a nie spełnianie przykazań (wskazuje na to wiersz 17 centralny dla 3ciej części Hymnu).
Zauważmy, że Wcielenie Słowa jest dla św. Jana środkiem naszego własnego przebóstwienia. Nie jest tak, że Wcielenie nastąpiło dlatego, aby Syn złożył przebłagalną ofiarę krzyżową rozgniewanemu na ludzkość Ojcu! Zupełnie nie tak: Prolog objawia nam, że nawet grzech pierworodny nie był dla Boga przeszkodą, aby doprowadzić Swój plan stworzenia człowieka aż do końca. Nawet krzyż nie był dla niego za wysoką ceną, aby wykorzenić z nas zwyrodnienia nabyte w związku z pierworodnym nieposłuszeństwem i uczynić nas podobnymi do siebie! Wbrew temu, co moglibyśmy przypuszczać, to nie wiersz o Słowie, co przyoblekło się w człowieka jest w centrum Hymnu, ale właśnie nasze dziecięctwo Boże. Bóg bowiem nie zwykł stawiać siebie pośrodku w świetle reflektorów i nie domaga się od nas bezwzględnie, abyśmy natychmiast oddali Mu cześć. Wręcz na odwrót: kiedy się objawia, pokazuje nam najpierw swój dar i prosi, abyśmy go przyjęli. Dopiero potem z radością przyjmuje nasze uwielbienie i dziękczynienie.
Gdy już wiemy, co jest w Prologu najważniejsze, przyjrzyjmy się jeszcze częściom otaczającym centralną część Hymnu.
Wiersze 1-3 mówią o transcendencji Słowa, które odwiecznie przebywa u Boga. Zgodnie z zasadami hebrajskiej gramatyki można tu śmiało wyeliminować czasownik być i tłumaczyć: „Na początku – Słowo, a Słowo – u Boga i Bogiem – Słowo” itd. Po polsku tak można powiedzieć, ale na pewno nie po grecku! Natomiast wiersze 10-11 mówią o immanencji Słowa w świecie. Nie ma tu jeszcze mowy o Wcieleniu (jak w wierszu 14), jest to raczej nawiązanie do mądrościowych ksiąg Starego Testamentu o stwórczym Słowie, które przebywa wśród swego ludu w formie Prawa (mojżeszowego).
W centrum pierwszej części znajduje się wspaniały passus o życiu Bożym, które raz przyjęte staje się naszym światłem, którego nie mogą pokonać żadne ciemności. To jest jakby najkrótsza synteza misterium paschalnego, zarówno chrystusowego, jak i naszego własnego.
W trzeciej części Hymnu podczęści skrajne są symetryczne, ponieważ w pierwszej z nich Ojciec otacza Syna chwałą, a w ostatniej Syn wskazuje na Ojca. W środku znajdujemy radykalną myśl, że Prawo wiodące do Chrystusa (por. Gal. 3,23-25) musi zostać całkowicie zastąpione samym Chrystusem. Nasze uświęcenie nie wynika bowiem z wypełniania przykazań, ale z upodobnienia się do Syna Bożego przez Nowe Stworzenie, którego dokonuje w nas Bóg; przykazania wskazują nam tylko drogę do upodobnienia, są wychowacą prowadzącym nas do Chrystusa.
A na końcu przyjrzyjmy się jeszcze oryginałowi: na pewno rozpoznacie tam chociaż dwa słowa ΦΩΣ (ϕωσ) i ΖΩΗ(ζωη), które tak wielu z was nosi na krzyżu oazowym. Światło i Życie – symetryczne w janowym hymnie do Łaski i Prawdy: ΧΑΡΙΣ(χαρισ) i ΑΛΗΘΕΙΑ(αληθεια).
Jacek Święcki
1 1 Εν αρχη ην ο λογοσ
και ο λογοσ ην προσ τον θεον
και θεοσ ην ο λογοσ
2 ουτοσ ην εν αρχη προσ τον θεον
3 παντα δι αυτου εγενετο
και χωρισ αυτου εγενετο ουδε εν ο γεγονεν
4 εν αυτω ζωη ην
και η ζωη ην το ϕωσ των ανθρωπων
5 και το ϕωσ εν τη σκοτια ϕαινει
και η σκοτια αυτο ου κατελαβεν
9 ην το ϕωσ το αληθινον
ο ϕωτιζει παντα ανθρωπον
ερχομενον εισ τον κοσμον
10 εν τω κοσμω ην
και ο κοσμοσ δι’ αυτου εγενετο
και ο κοσμοσ αυτον ουκ εγνω
11 εισ τα ιδια ηλθεν
και οι ιδιοι αυτον ου παρελαβον
12 οσοι δε ελαβον αυτον
εδωκεν αυτοισ εξουσιαντεκνα θεου γενεσθαι
τοισ πιστευουσιν εισ το ονομα αυτου
13 οι ουκ εξ αιματων
ουδε εκ θεληματοσ σαρκοσ
ουδε εκ θεληματοσ ανδροσ
αλλ’ εκ θεου εγεννηθησαν14 και ο λογοσ σαρξ εγενετο
και εσκηνωσεν εν ημιν
και εθεασαμεθα την δοξαν αυτου
δοξαν ωσ μονογενουσ παρα πατροσ
πληρησ χαριτοσ και αληθειασ
16 οτι εκ του πληρωματοσ αυτου ημεισ παντεσ ελαβομεν
και χαριν αντι χαριτοσ
17 οτι ο νομοσ δια μωυσεωσ εδοθη
η χαρισ και η αληθεια
δια ιησου χριστου εγενετο
18 θεον ουδεισ εωρακεν πωποτε
μονογενησ θεοσ [υιοσ]
ο ων εισ τον κολπον του πατροσ
εκεινοσ εξηγησατο
na początek strony © 1996–2004 Mateusz |