|
FERDINAND KRENZER 2. Jak wygląda sprawa rozwodu |
Kościół katolicki uważa dopełnione małżeństwo wśród chrześcijan za nierozerwalne. Czasem mówi się jednak o tym, że papież "udzielił rozwodu" jakiemuś małżeństwu. Chodzi tu wówczas o "deklarację nieważności". Pod względem rzeczowym jest to coś zupełnie innego aniżeli rozwód (również i państwo odróżnia rozwód od anulowania małżeństwa). W takim przypadku stwierdza się mianowicie na drodze procesowej, że nie doszło do zawiązania się ważnego małżeństwa. Proces taki, który zazwyczaj trwa długo, ponieważ domniemanie prawne przemawia zawsze za ważnością małżeństwa, nieważność zaś musi być w pełni udowodniona przez małżonków, przeprowadza się niezależnie od materialnych środków stron zainteresowanych, aczkolwiek często twierdzi się coś całkiem przeciwnego. Powstaje pytanie, kiedy mogłoby jakieś małżeństwo być nieważne w tym właśnie sensie. Wchodzą tu w grę zasadniczo trzy powody: |
W a d l i w y a k t w o l i - Małżeństwo nie dochodzi do skutku wówczas, gdy brak jest prawdziwej woli jego zawarcia, na przykład gdy zastosowano ciężki przymus powodujący bojaźń lub też gdy świadomie wykluczono przed zawarciem małżeństwa jedną z istotnych jego cech. Zgodnie z tym nieważne jest tak zwane małżeństwo na próbę, ponieważ nie uwzględniono tu trwałości małżeństwa. Również nieważne byłoby małżeństwo, przy którym świadomie odrzucono by jedność małżeńską. I wreszcie dotyczy to takiego przypadku, gdy podczas całego trwania małżeństwa wyklucza się zasadniczo chęć posiadania dziecka. Oczywiście należałoby wziąć pod uwagę także przyczyny psychologiczne, które w pewnych okolicznościach uniemożliwiają prawdziwie dojrzałą i swobodną decyzję zawarcia małżeństwa, na przykład gdy ludzie pobierają się w bardzo młodym wieku lub decydują się na małżeństwo pozostając pod psychicznym naciskiem. |
I s t n i e j ą c e p r z e s z k o d y m a ł ż e ń s k i e - Jeżeli w czasie zawierania małżeństwa istniała jakaś przeszkoda małżeńska zrywająca, wówczas nie może dojść do skutku ważne małżeństwo. Jak wiadomo, aby móc wejść z ważny związek małżeński, trzeba osiągnąć pewien wiek; nie można być blisko spokrewnionym, trzeba działać swobodnie i w sposób nieprzymuszony, nie można być już związanym innym małżeństwem itd. |
N i e d o p e ł n i e n i e f o r m y z a w a r c i a m a ł ż e ń s t w a - Jeżeli katolik nie zawiera małżeństwa wobec właściwego kapłana i dwóch świadków, jest ono nieważne z punktu widzenia prawa kościelnego; chyba że uzyskano dyspensę od katolickiej formy zawarcia małżeństwa. Oczywiście, małżeństwa wśród niekatolików nie są zobowiązane do tej formy. Dlatego są ważne, nawet jeśli zawarto je jedynie przed urzędnikiem stanu cywilnego. |
Jak się ma jednak sprawa z rozwodem? Na zarzut żydowskich uczonych w Piśmie, że przecież Mojżesz zezwolił na wystawienie "listu rozwodowego" Jezus odpowiedział: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było" (Mt 19, 8 nn). Zatem rozwód jako taki ma źródło w "zatwardziałości serc" ludzi i sprzeciwia się planowi Bożemu co do ludzkiej miłości. Rozpad małżeństwa dokonuje się wbrew woli Bożej i wypływa z ludzkiej małości i winy. Chrystusowi chodzi jednak o to, aby ludzkiej miłości nadać trwałość i wielkość. Bóg chce, aby nasza miłość była wielka, trwała również w trudnościach, podobna do Jego miłości do nas (por. J 3, 16; 15, 13). Małżeństwo w judaizmie ukształtował patriarchalizm. Ojciec narzeczonej i małżonek mieli wyłącznie wszystkie prawa. Zdrada małżeńska męża nie była nieprawością wobec żony. Jednak zawsze naruszała sferę praw innego mężczyzny. Dopiero na tle stosunków żydowskich zrozumieć można wielkość moralnych wymagań Jezusa: "Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo (Łk 16, 18; por. Mt 19, 3-9; Mk 10, 2-12 i in.). W ten sposób Jezus występuje w obronie godności kobiety. Ponad ludzkimi przepisami odwołuje się On do pierwotnych zamierzeń Boga i ogłasza je "nie rozwadniając". Opierając się na Ewangelii, Kościół ma zatem rację, gdy głosi nierozerwalność małżeństwa. Nie można tutaj nic zmienić. Gdy dzisiaj również i katoliccy teologowie dyskutują zagadnienie ponownego małżeństwa osób rozwiedzionych, nie podaje się przez to w wątpliwość faktu, iż rozwiązanie małżeństwa sprzeciwia się woli Chrystusa. Chodzi jednak o pytanie: co Kościół może uczynić, gdy jakieś małżeństwo się nie uda - może nawet bez osobistej winy? Czy konieczność kroczenia zupełnie samemu przez życie - czasem po kilku już latach małżeństwa - nie wykracza poza granice możliwości wielu ludzi? Czy u Chrystusa nierozerwalność znaczy, że małżeństwa rozdzielić w ogóle nie można, czy też znaczy "jedynie", że rozdzielić się go nie powinno? Wydaje się przecież, że już u Pawła i Mateusza istnieją pewne klauzule dotyczące wyjątków (por. Kor 7, 12-15; Mt 5, 32). Z drugiej zaś strony: czy każdy wyjątek nie osłabia z konieczności stałości małżeństwa w ogóle? Ujmując rzecz całościowo: czy rozwód nie spowoduje więcej cierpień niż te, które sprawia tragizm nieudanych małżeństw? Czy możliwość prawnego rozdzielenia nie pozbawi małżonków właśnie w kryzysowych sytuacjach tej podpory, której wówczas tak usilnie potrzebują? Często małżeństwo mogłoby całkiem dobrze trwać dalej, gdyby jedna ze stron z góry nie brała pod uwagę tej możliwości: to będzie zależało, ostatecznie można się przecież także rozwieść. Jakże często w małżeństwie układa się później znowu dobrze, gdy w ogóle nie brało się uprzednio pod uwagę tej możliwości. Kościół stawia sobie te pytania bardzo poważnie. Bez wątpienia musi on bronić wymagania postawionego przez Chrystusa, nastając "w porę i nie w porę" (2 Tm 4, 2). Gdy jednak jakieś małżeństwo jest od dawna i ostatecznie rozbite, czy nie wolno mu wówczas przynajmniej tolerować rozważnej, nowej wspólnoty życia, nawet gdyby osłabione zostało przez to owo wymaganie chrześcijańskie: Czy nie wolno mu również i tych ludzi ponownie dopuścić do sakramentów, których przecież tak bardzo potrzebują, skoro nowy związek w ciągu dłuższego czasu sprawdził się pod każdym względem? Teologia dzisiejsza rozważa wszystkie te problemy, aby nie zawieść właśnie tych, którym być może życie spłatało figla. Teologia wie, że nie jest w stanie sprostać w sposób dostateczny wszystkim sytuacjom. Również i ci ludzie niechaj wiedzą, że nie są wypisani z Kościoła. Albowiem Bóg nie opuszcza nikogo, kto się doń zwraca. Również w bardzo skomplikowanej sytuacji życiowej możliwa jest droga wiary. W każdym przypadku należałoby dążyć do rozmowy z kapłanem na temat swojej osobistej sytuacji. (Taka jest nasza wiara, Éditions du Dialogue. Société d'Éditions Internationales, Paris 1981, s. 326 -328) |
|
początek strony (c) 1996-1998 Mateusz |