|
8. Zawierzyć Chrystusowi. |
1. "SAMOTNIA MIRIAM" 2. "SAMOTNIA MIRIAM" 3. Wyznania "Świętej grzesznicy" |
Czas płynął, a ja dalej nie mogłam iść do spowiedzi. Moja udręka wewnętrzna trwała nadal. Zaczęłam się coraz więcej modlić. Modliłam się zawsze rano i wieczorem, a nawet w ciągu dnia. Przedtem wiele razy opuszczałam pacierz. Przypadkowo w kiosku kościoła Św. Anny kupiłam książeczkę Tajemnica szczęścia. Jest to piętnaście modlitw objawionych w XIV wieku przez Pana Jezusa św. Brygidzie, w kościele Św. Pawła Apostoła w Rzymie. Odmawiając każdego dnia przez cały rok te piętnaście modlitw wraz z Ojcze nasz... i Zdrowaś Maryjo... uczcimy w ten sposób wszystkie ciosy, jakie otrzymał Pan Jezus podczas bolesnej męki (tych ciosów było pięć tysięcy czterysta osiemdziesiąt). Pan Jezus dodał potem św. Brygidzie, iż ktokolwiek odmówi te modlitwy w ciągu roku, otrzyma wspaniałe obietnice, które są wymienione w dwudziestu jeden punktach. Jedna z nich zapewniała łaskę zbawienia największemu nawet grzesznikowi. Odmawiałam te modlitwy przez rok. Zajmowały mi dwadzieścia minut w ciągu dnia. Drugim momentem, który przybliżył mnie do Boga, była śmierć mojej matki, która zmarła w 1985 roku w wieku osiemdziesięciu lat. Kiedy odwiedziłam mamę ostatni raz na trzy miesiące przed śmiercią, powiedziała mi, że od dłuższego czasu odmawia cały różaniec, czyli trzy jego części. Mama dużo się modliła, odmawiała też codziennie koronkę do Miłosierdzia Bożego. Wierzę również, iż mama wymodliła zdrowie mojej młodszej siostry, która - jako pięcioletnie dziecko - bardzo się poparzyła. Wiele lat z przerwami była w szpitalu, trzy razy przeszła śmierć kliniczną, pięćdziesiąt cztery operacje razem z różnymi mniejszymi zabiegami. Pomimo słabego zdrowia i małej renty siostra wychowuje od urodzenia córkę brata, która jest największą radością jej życia. Obecnie mieszka na wsi i ciężko pracuje. Po śmierci matki, gdy wyjechałam z mężem na urlop na Mazury, postanowiłam odmawiać codziennie cały różaniec i koronkę do Miłosierdzia Bożego. Przed urlopem przeczytałam książeczkę Prawdziwy sekret różańca świętego - św. Ludwika Marii Grignione de Montfort. Zrobiła ona na mnie wielkie wrażenie. [...] Przez ostatnie lata czytałam dużo książek religijnych Im więcej myślałam nad swoją sytuacją, przybywało mi ciągle różnych problemów. Nie mogłam się nimi podzielić z księdzem, bo nie miałam z nim kontaktu. Szukałam więc odpowiedzi na różne pytania w książkach i czasopismach religijnych. Zapisałam się do MI (Milicji Niepokalanej) oraz Rodziny Różańcowej w Częstochowie. Od dłuższego czasu staram się pomagać biednym. Zawsze pomagałam swoim rodzicom, a kiedy zmarli, najwięcej pomagam chorej siostrze oraz bratu, który ma czworo dzieci. Staram się też pamiętać o upominkach dla wszystkich z okazji świąt. Jestem nauczycielką. Spotykam się nieraz z bardzo trudnymi warunkami w rodzinach. Od roku systematycznie, co miesiąc, pomagam pewnej samotnej matce-rencistce, która wychowuje dwóch synów. Jednemu z nich, mojemu byłemu uczniowi, opłacam obiady w średniej szkole. Czasem moja pomoc materialna jest jednorazowa. Z okazji świąt Bożego Narodzenia bardzo lubię robić bliskim znajomym "gwiazdkę". Poza najbliższą rodziną "gwiazdki" otrzymują zawsze wszystkie moje babcie. Zwyczaj ten przekazała mi moja mama, która zawsze przed świętami starała się dać coś biednemu. Moja sytuacja materialna jest lepsza niż mojej mamy kiedyś, więc prezentów robię sporo. Przed ostatnimi świętami było ich dwadzieścia. Pieniądze odkładam ze swojej pensji. Stwierdziłam, że jest prawdą powiedzenie: "Kto biednemu daje, temu nigdy nie zabraknie. Do moich praktyk religijnych należy jeszcze częsty udział - od trzech lat - we Mszy świętej w dni powszednie. Każdą Mszę ofiarowuję Bogu w innej intencji. W ubiegłym roku zebrałam ich sto dziewięćdziesiąt dziewięć. Od dwóch lat postanowiłam pościć o chlebie i wodzie w poniedziałki i piątki. Post z poniedziałku ofiarowuję za dusze czyśćcowe. W ubiegłym roku tych intencji zebrałam sześćdziesiąt. Post nie sprawia mi większych trudności. Każdego dnia odmawiam cały różaniec, nowennę do Miłosierdzia Bożego w różnych intencjach, koronkę do Miłosierdzia Bożego - przepraszając Boga za grzechy moje, męża i rodziny, koronkę do Ran Chrystusa - za umierających grzeszników oraz drugą o ratunek życia dla nie narodzonych. Codziennie też dziękuję Bogu za wszystkie łaski. Kiedy mam na to czas? Otóż wstaję wcześnie rano i odmawiam część modlitw, między innymi: codzienne ofiarowanie, modlitwę do Ducha Świętego oraz nowennę do Miłosierdzia Bożego. Gdy idę na Mszę świętą - odmawiam jedną część różańca. Pozostałe części różańca i koronki odmawiam w drodze do pracy, w tramwaju, w drodze po zakupy, w drodze do babć, na spacerze. Gdy wracam do domu po różnych zajęciach w ciągu dnia - prawie wszystkie modlitwy mam już odmówione. Czasem na wieczór pozostaje mi już tylko jedna koronka lub część różańca. |
To, co napisałam o sobie, nie oznacza, że nic innego nie robię poza pracą i modlitwą. Mam dużo różnych zajęć, którym poświęcam sporo czasu. Lubię nastrojową muzykę, przyrodę, zwierzęta; lubię spacery po lesie, po górach. Przepadam za zbieraniem grzybów w jesieni. Potem je suszę, marynuję, a największą przyjemność zostawiam na koniec, kiedy 90% tych zbiorów rozdaję swoim bliskim. Tak jest od wielu lat. Od wczesnej wiosny do późnej jesieni, poza pracą w szkole, spędzam czas na działce, która daje mi dużo radości. Zapraszam tam znajomych i dzielę się z nimi tym, co mi urośnie. Z perspektywy czasu, gdy spoglądam wstecz na swoje życie, wiem, że bardzo zmieniłam się przez te ostatnie lata. Moje życie wewnętrzne jest coraz bogatsze, ciągle szukam czegoś nowego i wiem, że będę szukać nadal, aby być bliżej Boga, pomimo iż w dalszym ciągu nie mogę iść do spowiedzi. Widocznie Bóg mnie zmusza do tego, abym obok Niego nie przechodziła obojętnie, tylko starała się Go kochać coraz bardziej. Kiedyś, kiedy mogłam spowiadać się i przyjmować Komunię świętą, robiłam to czasem z przyzwyczajenia, bez głębszych przeżyć. Teraz; kiedy bardzo pragnę, jest to dla mnie niedostępne. Widocznie moje pragnienie jest jeszcze za słabe. Mam nadzieję i wierzę w to, że Bóg mnie nie opuści, tylko prowadzi okrężną, trudną drogą do siebie. Sądzę, że wytrwam do końca. Bóg przy moich wszystkich udrękach wewnętrznych daje mi tę łaskę, iż żadna modlitwa mnie nie męczy ani nie nudzi. Często nawet sprawia mi zadowolenie. Jeśli zdarzyło mi się, że nie odmówiłam danego dnia wszystkich modlitw, to tylko dlatego, że nie byłam w stanie, bo pracowałam. Przeżycia inspirują człowieka do różnych wielkich czynów. Widocznie ta kuracja wstrząsowa, jaką była moja "spowiedź" opisana na początku, zaczęła wyzwalać ukrytą we mnie energię, o której nawet nie wiedziałam, że istnieje. To, co robię dla innych, niech będzie moją skromną spłatą długu wdzięczności dla Boga i Matki Bożej za wszystko, co w życiu otrzymałam. A moje udręki - może kiedyś zamienią się w radość. Taką mam nadzieję i będę o to prosić Boga do końca mojego życia. Może ktoś mi zadać pytanie - dlaczego dalej jestem ze swoim mężem? Wystarczy, abym odeszła od niego, a cały mój problem będzie rozwiązany. Jest to dla mnie trudna decyzja. Gdybym w życiu kierowała się tylko rozumem - sądzę, iż dawno zrobiłabym ten krok. Ponieważ nasze małżeństwo należy do udanych, więc przez te wszystkie wspólne lata bardzo przywiązaliśmy się do siebie. Kiedy pobieraliśmy się - mąż prosił mnie kilka razy, abym go nie zostawiła, gdybym z czasem doszła do wniosku, iż nie spełnił moich oczekiwań. Rozstanie się byłoby dla niego wielką tragedią, tym bardziej że mocno przeżył odejście pierwszej żony. Wiem na pewno, że gdybym odeszła od męża, miałabym wielkie poczucie krzywdy wyrządzonej człowiekowi, który kochając mnie stara się, aby mi było z nim dobrze. Sprawa druga, to niełatwy problem zdobycia oddzielnego mieszkania. W swoich codziennych modlitwach polecając Bogu siebie, proszę również o łaskę zbawienia dla niego. ("Królowa Apostołów", czerwiec 1991, nr 6, s. 22-23) |
|
początek strony (c) 1996-1998 Mateusz |