Okaż mi, Panie, miłosierdzie swoje
Nie mogłem zawrzeć sakramentalnego związku małżeńskiego z obecną żoną,
ponieważ uprzednio zawarłem taki związek z inną kobietą, która jeszcze żyje...
Z pierwszą żoną przeprowadziłem, za obopólną zgodą, rozwód cywilny i zawarłem
ślub cywilny z obecną, z którą żyję około trzydziestu lat w zgodzie, wierności i
miłości.
Pierwszą żonę zabezpieczyłem finansowo, odpisując jej gospodarstwo rolne, z
którego dotychczas żyje.
Uważam, że podejmowane przez osoby rozwiedzione starania o unieważnienie
małżeństwa sakramentalnego jeśli było ono zawarte uczciwie, są zwykłym oszustwem.
Można oszukać kapłanów, ale nie Boga, i wówczas popełnia się większy grzech, niż
jeśli się żyje w małżeństwie niesakramentalnym. Dlatego nigdy nie podejmowałem
prób rozwiązania pierwszego małżeństwa przez wprowadzenie w błąd zwierzchności
kościelnej.
Niemniej jednak nie ujawnialiśmy charakteru naszego związku i nikt prócz
najbliższej rodziny i księdza z parafii, który nawiedził nasz dom po kolędzie, nie
zna prawdy. Uczyniliśmy to, aby nie szerzyć zgorszenia. Żyjąc w grzechu, nigdy nie
wątpiłem w prawdy Kościoła rzymskokatolickiego i świętej wiary. Nie miałem
śmiałości próbować przystępować do sakramentów świętych, ale popierałem w
pełni prawo istnienia w Polsce Kościoła rzymskokatolickiego i gotów byłem do jego
obrony oraz do obrony swobody jego działania, zwłaszcza w okresie prześladowań przez
władze komunistyczne. Zawsze czułem się grzesznym, ale katolikiem. Kilka razy byli u
mnie Świadkowie Jehowy namawiający do podjęcia z nimi dyskusji. Zawsze jednak im
odmawiałem, oświadczając, że podejmę z nimi dyskusję, jeśli przedstawią pisemne
zezwolenie mojej parafii rzymskokatolickiej na rozmowy z parafianami, czego oczywiście
nie przedstawili, bo nie mogli.
Uważam, że człowiek żyjący z małżeństwie niesakramentalnym, do tego
rozwiedziony, nie powinien przystępować do sakramentów świętych (żyje w grzechu),ale
ma obowiązek uczęszczać na Mszę świętą i modlić się, bo może sobie wybłagać
łaskę Bożą. Natomiast nie ma przeszkód, aby został ojcem chrzestnym, jeżeli sam
jest ochrzczony i nie ma niechętnego stosunku do Kościoła rzymskokatolickiego. Musi
jednak być człowiekiem uczciwym i dawać gwarancję, że w żaden sposób nie będzie
wpływał na chrześniaka, aby zaniechał lub zaniedbywał obowiązki względem Boga i
Kościoła. Uważam również, że Sakrament Chrztu jest ważny, jeśli nawet oboje
rodzice chrzestni żyli w grzechu albo jeśli ich wcale nie było, a nawet jeżeli go
udzielała osoba grzeszna.
Znałem pewnego lekarza, który odbierając dziecko, a nie miał pewności, czy
przeżyje ono parę godzin, ochrzcił je bezpośrednio po urodzeniu. Myślę, że taki
chrzest był ważny i miły Bogu.
W młodości uczono mnie, że ważnego chrztu może udzielić nie tylko kapłan, ale
każdy katolik (jeżeli ważne okoliczności tego wymagają), posługując się formułą:
"Ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego", i polewając
głowę wodą, co uczynił ów lekarz. Poza tym może być chrzest krwi i pragnienia, ale
to już zależy od okoliczności i intencji człowieka dotychczas nie ochrzczonego...
Są przypadki, w których małżeństwo niesakramentalne zachowuje wstrzemięźliwość
seksualną, nie rozbijając jednak rodziny i kochając się nadal miłością czystą.
W tym położeniu jestem ja. Od około trzech lat nie współżyję z moją
niesakramentalną żoną, początkowo ze względu na stan zdrowia, ale dziś, gdyby nawet
stan ten się poprawił, nie powróciłbym do współżycia. Natomiast nie rozbiłem
rodziny niesakramentalnej i nadal żyjemy w zgodzie i kochamy się miłością czystą.
Niestety, moja żona i córka są niewierzące i dlatego modlę się codziennie, i
często przyjmuję Komunię świętą w intencji ich nawrócenia.
Po konsultacji z księdzem przystąpiłem do spowiedzi z całego życia. Otrzymałem
rozgrzeszenie i przyjąłem Komunię świętą. Od tej pory prowadzę życie katolika,
przystępując w każde święto do Komunii świętej, modlę się, zachowuję posty i
spowiadam w miarę potrzeby, a zawsze przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą.
Sądzę, że stanowisko Kościoła w sprawie nierozerwalności ważnie zawartego
małżeństwa sakramentalnego jest słuszne. Jeżeli jednak faktycznie doszło do zerwania
takiego związku, zwłaszcza za obopólną zgodą i w wyniku rozwodu cywilnego, a zawarte
zostało małżeństwo cywilne z innym partnerem, niesakramentalni małżonkowie nie
muszą całkowicie zrywać z Kościołem i wiarą. Powinni wypełniać te obowiązki
religijne, które mogą, czyli uczęszczać do kościoła, zachowywać posty, modlić się
codziennie, a zwłaszcza wychowywać dzieci w wierze katolickiej. Może dożyją takiej
chwili, kiedy będą mogli zawrzeć małżeństwo w Kościele, zwłaszcza jeśli umrze
jedno z byłych małżonków. Przy zachowaniu tych warunków zrywanie małżeństwa
niesakramentalnego nie wydaje się konieczne, ponieważ łączyłoby się to z krzywdą
drugiej osoby. W przypadku, gdy tylko jedno z małżonków jest wierzące, wówczas swoim
zachowaniem powinno wpływać na drugiego, aby uznał istnienie Boga i stał się
członkiem Kościoła rzymskokatolickiego.
(ankieta 19)
|