Ufamy nieskończonej dobroci Boga
Z wielką radością i pełni nadziei odpowiadamy, wspólnie i zgodnie, na przesłaną
ankietę.
Parą niesakramentalną jesteśmy od dziewięciu lat, mamy dwoje dzieci, nigdy nie
zerwaliśmy z wiarą ani też z Kościołem katolickim z powodu naszej sytuacji. Istnieje
przeszkoda do wstąpienia w związek sakramentalny - mąż połączył się już raz takim
związkiem; sprawa o unieważnienie zawartego małżeństwa jest w toku - w sądzie II
instancji.
Jesteśmy małżeństwem bardzo szczęśliwym, mamy ładne i zdrowe dzieci. Wychowanie
ich w wierze katolickiej to teraz główny nasz cel. Zdajemy sobie sprawę, że
zawierając samowolnie nasze małżeństwo skomplikowaliśmy sobie życie, wystąpiliśmy
przeciwko prawu Bożemu, ale nie czujemy się odtrąceni przez Kościół i pozostajemy
ufni nieskończonej dobroci Boga. Niemniej przynależność naszą do Kościoła
określamy jako niepełną i niepewną. Odczuwamy bojaźń i lęk wobec sytuacji
właściwie nie do rozwiązania. Kładzie się to dużym ciężarem na naszych sumieniach.
W świetle prawa kanonicznego oraz zasad wiary, brak dostępu do Sakramentów Pokuty i
Eucharystii uważamy za logiczny i w pełni uzasadniony, jakże jednak byłoby wspaniale
móc oczyścić duszę raz do roku na Wielkanoc. Jak trudno pojąć to naszym
dorastającym dzieciom, że rodzice ich nie mają pełnych praw w Kościele. Ograniczenia
natomiast dla wymienionych par w pełnieniu funkcji kościelnych uważamy za absurd i
delikatną dyskryminację. Zakładając oczywiście przy tym, że problem dotyczy par
utrzymujących więź z Kościołem katolickim, co powinno być znane parafiom z notatek
prowadzonych podczas kolęd. Ta sprawa, wydaje się, ma szansę jakiegoś skorygowania,
zwłaszcza że jak uczy życie, brak jest jednomyślności w tym względzie.
Ostatni, trzeci punkt, rozważyliśmy również ze stanowiska par wierzących i
praktykujących. Wiele takich par niesakramentalnych powstało na skutek porzucenia przez
jednego ze współmałżonków, przy czym strona porzucona nie miała na to żadnego lub
niewielki wpływ. Strona porzucająca współmałżonka samowolnie dopuściła się
zerwania przysięgi na wierność i dozgonność małżeńską złożonej wobec Boga.
Ponadto skazała osobę porzuconą, wbrew jej woli, na spędzenie samotnie reszty życia,
jakże często w bardzo młodym wieku. Dlaczego Kościół traktuje tych dwoje ludzi
jednakowo? Bóg rozsądzi to sprawiedliwie. Wydaje się nam, że nadszedł czas
postanowienia czegoś w tej sprawie na ziemi; aby było postanowione i w niebie.
Obejmujące coraz szersze kręgi zjawisko par niesakramentalnych musi spowodować zmianę
prawa kanonicznego i traktowanie tych par indywidualnie. Przerażająca liczba rozwodów
świadczy, niestety, o niedojrzałości młodego społeczeństwa i braku
odpowiedzialności przed i po zawarciu Sakramentu Małżeństwa. Wydaje się nam, że
Kościół mógłby stanąć w obronie właśnie tych małżonków porzuconych (ofiar) i w
drodze procesu kościelnego zwolnić ich z przysięgi na wierność i dozgonność
małżeńską, umożliwiając im ponowne przystąpienie do Sakramentu Małżeństwa.
Kościół niejednakowo traktuje grzech cudzołóstwa, a co za tym idzie, przebaczenia w
Sakramencie Pokuty. Rozgrzesza samotnych, choć niepoprawnych hulaków. Pary
niesakramentalne, religijne, które przykładnie wiodą swe życie, odbierają to jako
pewnego rodzaju niesprawiedliwość. Chcielibyśmy jako wierzący być inaczej traktowani
przez Kościół, nie na równi z żyjącymi w rozwiązłości ateistami.
Na ręce Czcigodnego Księdza Proboszcza dla całego zespołu przesyłamy życzenia
wielu łask Bożych; oby rozpoczęte dzieło przyniosło owoce łaski dla nas wszystkich
już na najbliższym Synodzie, o co gorąco będzie się modlić "Anonimowa
Para".
(ankieta 55) |