Katolicka Nauka Społeczna |
||
16. Wielka wiosna papieża Jana
Lata sześćdziesiąte zostały Kościół w chwili, kiedy na Stolicy Piotrowej zasiadał papież Jan XXIII. Ten niezwykle energiczny człowiek rozpoczął swój krótki, bo trwający zaledwie cztery i pół roku pontyfikat w wieku 76 lat. Kiedy w czerwca 1963 roku Chrystus wezwał go do siebie, Kościół w pewnym sensie był tak różny od tego, który zastał, jak dwie pory roku, choć przecież był to ten sam chrystusowy Kościół. Jak się wydaje głównym celem poczynań papieża Jana było poprawienie zewnętrznego wyglądu Kościoła, tak aby postronni mogli z łatwością zobaczyć w nim światło i nadzieję, czyli żywą Ewangelię, a nie jakieś historyczne odpryski. Papież i nie tylko on był jednak świadom, że nawet wtedy, gdybyśmy chcieli uratować tylko pierwsze wrażenie ludzi stojących z zewnątrz, to sama zmiana zewnętrznych tynków nie wystarczy. Trzeba pomyśleć o fundamentach, wrócić do korzeni, do Pisma świętego i czytelnej Liturgii, do prawdziwie apostolskiej gorliwości, którą przygasiły niedawne wojny światowe, konflikt atomowy czy inne tragedie tamtych czasów. Ale warto pamiętać, że lata sześćdziesiąte przyniosły także wiele pozytywnych zmian i wiele nowych nadziei. W Afryce kolejne narody wyzwalały się spod panowania kolonialnego; bardziej zamożne kraje wypowiedziały wojnę bezrobociu nawet za cenę inflacji i poczęły pilniej troszczyć się o zdrowie i wykształcenie swoich obywateli; uniwersytety kilkakrotnie zwiększyły liczbę swoich studentów, którzy pochodzili teraz nawet z najuboższych rodzin, i nagle stały się ośrodkami prawdziwej rewolucji kulturalnej. Nawet kraje bloku komunistycznego otwarły się nieco na świat, starając się zrobić wrażenie rzeczywiście zamożnych i szczęśliwych. Jan XXIII widział i doceniał te zmiany. W przeciągu dwu lat ogłosił dwie ważne encykliki, które były odpowiedzią na wyzwania czasu. Opublikowana w roku 1961 Mater et magistra została nazwana encykliką sprawiedliwości rozdzielczej, natomiast Pacem in terris z roku 1963 "katolicką kartą praw człowieka". O ile Mater et magistra roztacza przed nami najpierw szeroką perspektywę historyczno-społeczną, a potem przechodzi do pouczeń moralnych, o tyle w Pacem in terrris kierunek jest odwrotny, to znaczy analizy ogólne następują na końcu. Być może właśnie to zadecydowało o powodzeniu tej encykliki. Bez wątpienia Jan XXIII chciał pokazać w Pacem in terris, że Karta Praw Człowieka ogłoszona zaraz po wojnie przez Organizację Narodów Zjednoczonych nie tylko nie stoi w sprzeczności z Ewangelią, ale w niej ma swoje źródło. Często zapomina się, że doktryna praw człowieka kształtowała się w środowisku teologów jeszcze na długo przed Rewolucją Francuską, a jednym z architektów oenzetowskiej Karty Praw Człowieka był wybitny katolicki filozof Jaques Maritain. Papież wyliczał te prawa w dziewięciu rozbudowanych punktach, wychodząc od prawa do życia, prawa do rozwoju w godnych warunkach materialnych, prawa do zaspokojenia potrzeb moralnych i kulturalnych, prawa do wolności sumienia i wyznania, do wolności gospodarczej, wolności stowarzyszeń, wolności emigracji i imigracji, a wreszcie prawa do porządku prawnego i do ochrony swoich praw. Papież nie był naiwny i w dalszych rozdziałach przypominał, jak trudno zrealizować w pełni te ludzkie uprawnienia. Słuszne żądania ludzi można odróżnić do niewłaściwych jak ziarno od plew, jednak zrealizowanie ich i to w skali społecznej nie jest łatwe. Dlatego też Jan XXIII w kolejnych rozdziałach encykliki podał zasady etyczne na jakich powinny być zbudowane relacje między obywatelami i władzą, relacje międzypaństwowe i wreszcie te relacje, które decydują o ładzie ogólnoświatowym. Jednym słowem, ta skierowana jak czytamy "do wszystkich ludzi dobrej woli" encyklika była godna swojego tytułu: O światowy pokój w prawdzie, sprawiedliwości, miłości i wolności. Dla nas chyba najciekawsze będą wskazania pastoralne zamykające encyklikę. W czasach profesjonalizmu i specjalizacji Papież przypomniał katolikom w pierwszym rzędzie o tym, że "nie wystarczy, aby nasi synowie byli oświeceni niebieskim światłem wiary i rozpaleni entuzjazmem", lecz potrzeba, żeby mieli naukowe kompetencje oraz wiedzę praktyczną i techniczną i żeby od wewnątrz zmieniali porządek polityczny, ekonomiczny i inny żeby, mówiąc inaczej, nie stali z założonymi rękami na obrzeżach kultury, ale stali się jej bijącym sercem. "Rozpalone głowy nigdy nie były konstruktywne" przypominał papież cytując słowa Piusa XII "Zbawienie i sprawiedliwość nie polega na niszczeniu przestarzałych systemów, ale na dobrze zaplanowanym działaniu na rzecz rozwoju". Stąd też Papież kładł wielki nacisk na integralne wychowanie integralne, czyli takie, w którym zdobywanie wiedzy religijnej nie ustaje z chwilą przyjęcia pierwszej Komunii świętej, ale towarzyszy człowiekowi przez całe życie. Wreszcie w konkluzji Papież przypomniał, że współpraca katolików z niechrześcijanami i niewierzącymi może zrodzić wiele dobra. Że nie tylko trzeba tam rozróżniać ludzkie błędy od samych błądzących, ale także trzeba dziękować Chrystusowi za swoje apostolskie powołanie. Do nadziei, którymi świat żył w latach sześćdziesiątych, encyklika Pacem in terris wniosła wiele nowych świateł. To prawda, że lata sześćdziesiąte w swoim poszukiwaniu pełniejszego autentyzmu, a więc prawdy, skłoniły wielu do opuszczenia Kościoła czy stanu duchownego, prawdą jest jednak także, że zaowocowały odnową liturgiczną, biblijną i teologiczną, zaowocowały ogromną dojrzałością katolików świeckich, a także niezliczonymi ruchami i stowarzyszeniami religijnymi, które dzisiaj możemy spotkać prawie w każdej parafii.
początek strony |