W Jego ranach |
WPROWADZENIA DO KONTEMPLACJI EWANGELICZNYCH
Abraham zabrawszy drwa do spalenia ofiary włożył je na syna swego Izaaka, wziął do ręki ogień i nóż, po czym obaj się oddalili. Izaak odezwał się do swego ojca Abrahama: Ojcze mój! A gdy ten rzekł: Oto jestem, mój synu — zapytał: Oto ogień i drwa, a gdzież jest jagnię na całopalenie? Abraham odpowiedział: Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój. I szli obydwaj dalej. A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg wskazał, Abraham zbudował tam ołtarz, ułożył na nim drwa i związawszy syna swego Izaaka położył go na tych drwach na ołtarzu. Potem Abraham sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego syna.
Ale wtedy Anioł Jahwe zawołał do niego z nieba i rzekł: Abrahamie, Abrahamie! A on rzekł: Oto jestem. Anioł powiedział mu: Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna.
Abraham, obejrzawszy się poza siebie, spostrzegł barana uwikłanego rogami w zaroślach. Poszedł więc, wziął barana i złożył w ofierze całopalnej zamiast swego syna. I dał Abraham miejscu temu nazwę Jahwe widzi. Stąd to mówi się dzisiaj: Na wzgórzu Jahwe się ukazuje.
Po czym Anioł Jahwe przemówił głośno z nieba do Abrahama po raz drugi: Przysięgam na siebie, wyrocznia Jahwe, że ponieważ uczyniłeś to, iż nie oszczędziłeś syna twego jedynego, będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza; potomkowie twoi zdobędą warownie swych nieprzyjaciół. Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia na wzór twego potomstwa, dlatego że usłuchałeś mego rozkazu (Rdz 22, 6–18).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie ołtarz, a na nim drzewo i związanego Izaaka. Dostrzeżmy także dramatyczny gest Abrahama, który bierze do ręki nóż i zamierza zabić syna. Wsłuchajmy się w słowa wysłańca Bożego, które zatrzymują rękę Patriarchy: Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna. Dalej kontemplujmy barana palącego się na ołtarzu zamiast Izaaka.
Prośba o owoc kontemplacji: Prośmy o wewnętrzne przekonanie wiary, iż w najtrudniejszej sytuacji Bóg ma dla nas wyjście. Prośmy także o wewnętrzne odczucie, iż ostatecznym celem każdego Bożego działania jest nasze szczęście. Tylko głębokie przekonanie wiary, iż w woli Bożej zawiera się nasze dobro, może sprawić, że staje się ona przedmiotem naszych pragnień i tęsknot.
Abraham wkłada na ramiona syna drzewo do spalenia ofiary, a sam bierze nóż i ogień. Izaak niosący drzewo, na którym ma zostać spalony, przypomina nam Jezusa, który niesie swój krzyż, na którym sam zostanie powieszony. Zasadnicza różnica między nimi polega jednak na tym, iż Jezus był świadom, że umrze na drzewie krzyża i dobrowolnie przyjął tę ofiarę. Izaak idzie zaś w całkowitej nieświadomości czując się bezpiecznie u boku swojego ojca. Z jego dziecięcej nieświadomości i z zaufania, jakim chłopiec darzył ojca, wywiązuje się pomiędzy nimi serdeczny dialog. Ukazuje on ich wzajemne zaufanie i serdeczność.
Ojcze mój! — zwraca się Izaak do Abrahama. Te serdeczne słowa Izaaka skierowane do ojca przywołują nam na pamięć modlitwę Jezusa w czasie męki. Jezus również będzie wołał do swojego Ojca. To właśnie swojemu Ojcu tuż przed swoją śmiercią powierzy umiłowanych uczniów: Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata (J 17, 24). Tuż przed męką w Ogrójcu Jezus będzie wołał do Ojca i będzie błagał Go o ratunek: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie (Łk 22, 42). Umierając zaś na krzyżu będzie również wzywał Ojca: będzie prosił Go o przebaczenie dla swoich winowajców: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34), a tuż śmiercią powierzy się ostatecznie w Jego ręce: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego (Łk 23, 46).
Ojcze mój! (...) Oto ogień i drwa, a gdzież jest jagnię na całopalenie? — pyta Izaak swojego ojca Abrahama. Odpowiedź Patriarchy może budzić nasz wielki podziw: Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój. W odpowiedzi danej synowi z jednej strony przebija całe zaufanie Abrahama do Jahwe, z drugiej zaś delikatność i czułość ojcowskiej miłości wobec syna. Ta sama bolesna rzeczywistość, która w pytaniu syna wywołuje niepokój i wewnętrzne rozdarcie, w odpowiedzi Abrahama tchnie wewnętrznym pokojem, harmonią i jednością. Odpowiedź ta odsłania, iż w czasie tej ciężkiej próby Abraham w jakiś tajemniczy sposób umie łączyć sprawy ludzkie ze sprawami Boskimi: naturalną ojcowską miłość do syna z synowskim oddaniem się i powierzeniem się swojemu Bogu Jahwe.
Sam Jezus doświadczył również wewnętrznej sprzeczności pomiędzy swoim naturalnym ludzkim pragnieniem życia (Jezus umierając był młodym człowiekiem — miał jedynie 33 lata), a wolą swojego Ojca, aby oddać życie na ofiarę za wielu. W doświadczeniu tej wewnętrznej sprzeczności Jezus modli się do swojego Ojca: Ojcze, (...) nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie! (Łk 22, 42). Jezus zdaje się na Ojca jak Abraham zdał się na Jahwe.
W obecnej kontemplacji przywołajmy nasze sytuacje wewnętrznego rozdarcia, sytuacje konfliktowe, w których doświadczamy sprzeczności pomiędzy naszymi ludzkimi pragnieniami i potrzebami a wiernością Bogu i Jego woli. Zauważmy, że sprzeczności te, podobnie jak u Izaaka, budziły nasz niepokój, poczucie jakiegoś wewnętrznego rozdwojenia, smutek, gniew na siebie i na innych. Pytajmy siebie, co robiliśmy w takich sytuacjach? Jakie były nasze pierwsze reakcje? Jakie podejmowaliśmy postanowienia? Czy nasze reakcje i decyzje były choć trochę podobne do reakcji i decyzji Abrahama i Jezusa?
Prośmy, abyśmy w naszych sytuacjach konfliktowych, w pozornych sprzecznościach pomiędzy tym, co ludzkie i Boskie, nie poddawali się zniechęceniu, smutkowi czy wręcz rozpaczy, ale szukali odpowiedzi poprzez zawierzenie Bogu. Prośmy o wewnętrzne przekonanie wiary, iż z każdej najtrudniejszej sytuacji Bóg mocen jest znaleźć dla nas wyjście.
I choć istnieje ludzka sprzeczność pomiędzy obietnicą związaną z Izaakiem a rozkazem Jahwe, to jednak Abraham z żelazną konsekwencją wykonuje wszystkie czynności, aby złożyć syna w ofierze: buduje ołtarz, układa drewno, wiąże syna, kładzie go na ołtarzu i wreszcie sięga po nóż. Nie są to gesty teatralne. Abraham nie udaje. Chce być posłusznym do końca. Abraham z jednej strony otrzymuje obietnicę, iż w Izaaku stanie się wielkim narodem, z drugiej strony zaś otrzymuje polecenie złożenia syna w ofierze. Pełnienie woli Bożej wymaga wiary, zaufania w Boże działanie, wiary, że jest ono spójne. Bóg nie działa chaotycznie, przypadkowo. Nie odwołuje też nigdy raz danej obietnicy. Nie przeczy sobie samemu w swoim działaniu, nawet jeżeli takie są zewnętrzne pozory.
W tym właśnie momencie, kiedy Abraham był już gotów oddać Bogu syna — nie wątpiąc jednak w spełnienie obietnicy — przychodzi ocalenie. Jest to stały sposób zachowania się Boga. Taka jest Jego pedagogika wobec człowieka, który powierzył się Jemu bez reszty.
Przypomina mi się tutaj rekolekcyjne doświadczenie pewnego bardzo młodego człowieka, niemal jeszcze chłopca. Miał wiele neurotycznych niepokojów i lęków, które męczyły go od samego dzieciństwa. Analizując swoją historię życia łatwo odkrył ich źródła. Ale chociaż był świadom genezy swoich lęków, nie umiał sobie z nimi radzić. Lęki te dopadały go niekiedy jak sępy odbierając mu radość, odwagę i chęć do życia. Często czuł się zagubiony, bezradny i bezbronny. Pewnego wieczoru podczas rekolekcji, po udaniu się na spoczynek ogarnął go jeden z tych neurotycznych lęków, z powodu których spędzał niekiedy bezsenne noce. Tego wieczoru, uzbrojony w różne informacje i metody walki z lękiem, postanowił zmagać się z nim konsekwentnie. Nie chciał mu się poddać. Wstał z łóżka, zaczął jeszcze raz czytać rekolekcyjną broszurę o lęku, żeby sobie uświadomić raz jeszcze, że są to tylko jego własne subiektywne i neurotyczne odczucia. Niewiele to pomagało. Nie mógł się uspokoić. Dalej sięgnął po reguły o rozeznawaniu duchowym św. Ignacego Loyoli, by pełniej uświadomić sobie, że jego lęk nie pochodzi od Pana Boga i to nie On dręczy go nim. Ale i ta duchowa wiedza o lęku nie uspokoiła go wcale.
Zaczął usilnie się modlić przez dłuższy czas. Wreszcie zmęczony swoją walką i modlitwą, rozczarowany swoimi nowymi umiejętnościami zmagania się z lękiem, zrezygnował i spontanicznie powiedział do Boga: Jeżeli mam się tak męczyć całą noc, niech tak będzie. Nie jest to pierwszy raz. I w tym właśnie momencie lęk go opuścił. Poczuł się nagle, jakby cudownie, uwolniony od zmory lęku. Czuł, że zwyciężył — nie on sam, ale Bóg w nim. Aby podziękować za to doświadczenie, ubrał się i w środku nocy poszedł do kaplicy, by odprawić Drogę Krzyżową. Po powrocie do pokoju, jak wyznał, zasnął jak kamień. Z pewnością nie należy tego doświadczenia interpretować zbyt łatwo, jako całkowitego i pełnego pokonania całej postawy lękowej. Było to pojedyncze zwycięstwo. Lęk opanuje go jeszcze nie raz. Nie była to wygrana wojna, ale jedynie mała bitwa. W odczuciu tego młodego człowieka był to jednak moment decydujący. To jedno przeżycie odebrał jako wielką obietnicę, iż może wygrywać nie tylko drobne bitwy, ale całe wojny. Stwierdził: Lęk nie musi mną rządzić.
Przywołajmy w tej modlitwie kilka momentów bardzo krytycznych, w których doświadczyliśmy własnej bezradności i ludzkiej niemocy, momentów, które domagały się od nas bezwarunkowego powierzenia się Bogu. Zauważmy sprzeczność istniejącą pomiędzy pragnieniem powierzenia Bogu naszego życia, a oporem wynikającym z lęku i obawy o siebie, z naszej małoduszności, egoizmu, z niewiary, z przywiązania do rzeczy, do ludzi. Jakie były nasze decyzje serca w tych trudnych i decydujących chwilach? Co w nas zwyciężało? Czy w naszych wyborach serca byliśmy podobni choć trochę do Abrahama, do Jezusa czy do tego młodego człowieka, o którym wspominaliśmy?
Wezwanie skierowane do Abrahama — złożenie syna w ofierze — wpisuje się w cały kontekst kulturowy i religijny czasów, w których żył Patriarcha. Narody Palestyny owych czasów, składały na ofiarę bogom swoje dzieci. Interpretacja tej próby w naszym kontekście kulturowym i religijnym jest nieporozumieniem. Zgorszenie wielu humanistów i innych obrońców człowieka tą próbą zesłaną przez Boga na Abrahama, jest nie tylko wyrazem braku rozumienia kulturowych uwarunkowań ludzkich zachowań, ale także wyrazem pewnej obłudy. Bóg jest dawcą życia ludzkiego, Panem tego życia i ma prawo zażądać go od człowieka.
Wezwania Boże, choć są zawsze wpisane w kontekst kulturowy, w którym człowiek żyje, to jednocześnie go przekraczają. Bóg koryguje i poprawia człowieka. Bóg pogłębia i rozwija pojmowanie ofiary przez człowieka. Wszelkie zewnętrzne ofiary są tylko pomocą, symbolem ofiary serca — skruchy serca. Moją ofiarą, Boże, duch skruszony, nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym (Ps 51, 19).
W szczytowym momencie próby, podobnie jak na jej początku, Jahwe wzywa Patriarchę po imieniu. Tym razem wzywa dwukrotnie: Abrahamie, Abrahamie! Wzywa więc mocniej. Wyraźniej odwołuje się do ich wzajemnej przyjaźni. W każdym swoim działaniu Bóg odwołuje się do intymnej więzi, jaka łączy Go z człowiekiem. Czyni to zarówno wtedy, kiedy człowieka poddaje próbie i zabiera mu pocieszenie duchowe i odczuwalną miłość, (por. ĆD, 322) jak również wówczas, kiedy go ocala, pociesza, podnosi i zbawia. Bóg zawsze działa z miłości.
Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! — mówi Anioł w imieniu Jahwe. Zabicie Izaaka byłoby złem. Męka i śmierć Jezusa sama w sobie jest złem. Nasze smutki, strapienia, choroby, cierpienia i śmierć same w sobie są złem. Bóg nie ma upodobania w złu. Bóg go nie pragnie. Zło, cierpienie i śmierć jest tak samo dramatem Boga jak i dramatem człowieka. Ten dramat człowieka Bóg–Człowiek wziął na siebie: On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści (Iz 53, 4).
Ale to zło samo w sobie może być wykorzystane przez Boga jako miejsce spotkania, jako szczególna okazja do zbudowania jeszcze głębszej więzi zaufania i miłości. To, co jest samo w sobie złe, może stać się miejscem oczyszczenia człowieka. Jeżeli Bóg dopuszcza zło na nas, to w tym celu, abyśmy poznali, kim On jest dla nas i na czym polega nasz związek z Nim.
W obecnej kontemplacji przywołajmy raz jeszcze w naszej wyobraźni tę dramatyczną chwilę, w której Abraham posłuszny Jahwe pragnie złożyć na ofiarę Izaaka. Zauważmy determinację Patriarchy. Jest ona bowiem znakiem i zapowiedzią determinacji Boga–Ojca i wyrazem Jego nieskończonej miłości do człowieka–grzesznika: On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? (Rz 8, 32).
Prośmy w tej kontemplacji o mądrość Abrahama, o mądrość Jezusa, która pozwoli nam przeczuć sens trudnych doświadczeń życiowych: tych, w których sami uczestniczymy, jak również i tych, które dosięgają osób nam bliskich. Prośmy, abyśmy nie usprawiedliwiali Boga w jakiś tani sposób z powodu cierpienia, śmierci i zła, jakie istnieją na świecie. Tanie tłumaczenie Boga spłaszcza zarówno obraz Boga, jak też samą ludzką rzeczywistość. Prośmy także, byśmy nie ulegali równie niebezpiecznej pokusie oskarżania Boga i czynienia Go osobiście i bezpośrednio odpowiedzialnym za każde zło istniejące na świecie. Każde zło, które ostatecznie zawsze pozostanie dla nas jakąś tajemnicą, wiąże się z ludzkim grzechem: grzechem pierworodnym oraz z naszym grzechem osobistym.
Abraham, obejrzawszy się poza siebie, spostrzegł barana uwikłanego rogami w zaroślach. Poszedł więc, wziął barana i złożył w ofierze całopalnej zamiast swego syna.
Izaak ocalał. Ojcowie Kościoła widzieli w ocaleniu Izaaka proroctwo odnoszące się do każdego człowieka. Każdy z nas ocalał tylko dlatego, że Jezus Chrystus, Baranek Boży, oddał się za nas w całopalnej ofierze na krzyżu. Zagubiona owca, baranek uwikłany w zaroślach, z jednej strony symbolizuje grzesznika uwikłanego w grzechu, ale z drugiej strony jest także obrazem Boga–Człowieka, który sam dobrowolnie uwikłał się w ludzką nieprawość biorąc na siebie jej tragiczne skutki. Poprzez Wcielenie dokonuje się utożsamienie grzesznika z Jezusem. Syn Boży stając się człowiekiem staje się pierwszym grzesznikiem, nie poprzez grzechy osobiste, ale poprzez skutki wszystkich naszych grzechów, które spadły na Niego: On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas (Iz 53, 5).
I dał Abraham miejscu temu nazwę Jahwe widzi. Stąd to mówi się dzisiaj: Na wzgórzu Jahwe się ukazuje. Miejsce ofiarowania Izaaka, podobnie jak miejsce ukrzyżowania Jezusa, dzięki interwencji Boga, staje się jednocześnie miejscem ocalenia życia, miejscem zmartwychwstania.
Jahwe widzi wszystko. Wszystko w naszym życiu dzieje się pod czułym, widzącym okiem Boga. Poprzez trudności i ludzkie słabości On sam nas prowadzi do życia. Poprzez krzyż i śmierć prowadzi nas do zmartwychwstania. Wyrażenie Jahwe widzi jest innym nazwaniem Bożej Opatrzności. Doświadczenie próby pozwala zawsze jednocześnie doświadczyć Bożego wejrzenia, doświadczyć Bożej Opatrzności.
Na wzgórzu Jahwe się ukazuje. Pan ukazuje się — objawia się człowiekowi w tym miejscu, w którym człowiek przyjmie najtrudniejszą Jego wolę i zaufa jej bez reszty. Wola Boża jest zawsze miejscem objawiania się Boga człowiekowi; wola Boża jest miejscem spełnienia się obietnicy danej człowiekowi przez Boga.
Góra Moria, na której Abraham wypełnił wolę Jahwe, jak również góra Golgota, na której Jezus wypełnił wolę swojego Ojca stają się górami obietnicy. Do Abrahama Jahwe mówi: Przysięgam na siebie, wyrocznia Jahwe, że ponieważ uczyniłeś to, iż nie oszczędziłeś syna twego jedynego, będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie... Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia na wzór twego potomstwa, dlatego, że usłuchałeś mego rozkazu. Sam Bóg gwarantuje spełnienie się tej obietnicy. Bóg życiem swojego Jednorodzonego Syna gwarantuje, że spełni się to, co obiecuje. A ponieważ człowiek i tak Bogu nie uwierzył, Bóg–Człowiek oddał życie dla uwiarygodnienia swojej obietnicy. Jezus Chrystus, Jego śmierć i Zmartwychwstanie, jest spełnieniem przysięgi Boga Jahwe danej Abrahamowi i jego potomstwu.
Jezus na górze Golgocie również otrzymuje obietnicę: Po udrękach swej duszy, ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu. (...) Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz, za to, że Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców (Iz 53, 11–12).
Ale Jezus Chrystus, który otrzymuje obietnicę, jednocześnie ją spełnia. Tajemnica Zmartwychwstania, Wniebowstąpienia, Zesłania Ducha Świętego, tajemnica Kościoła jest spełnieniem obietnicy Boga danej człowiekowi. Obietnica dana Abrahamowi jest tą samą obietnicą, którą Jahwe powtórzy później Izaakowi oraz jego synowi Jakubowi. Jest to ta sama obietnica, którą otrzyma także król Dawid, Salomon, wszyscy prorocy. Tę samą obietnicę otrzyma Maryia, Apostołowie. Tę samą obietnicę otrzymuje dziś każdy z nas. Jezus Chrystus nie tylko otrzymuje obietnicę, ale On sam ją ostatecznie spełnia. On sam staje się obietnicą. To jednocześnie w Abrahamie i w Jezusie Chrystusie Bóg błogosławi każdemu człowiekowi. W Abrahamie i w Jezusie Chrystusie wszystkie ludy ziemi życzą sobie szczęścia.
Prośmy w tej kontemplacji o wewnętrzne odczucie, iż każda Boża obietnica i każde Jego działanie ma na celu ostatecznie szczęście człowieka. Tylko głębokie przekonanie wiary, iż w każdej woli Bożej ukrywa się nasze szczęście, może sprawić, że staje się ona przedmiotem naszych pragnień i tęsknot. Święci, ludzie do końca oddani Bogu, są szczęśliwi już na ziemi. Dawali temu nieraz świadectwo właśnie w momentach największych prób i doświadczeń wewnętrznych, podobnych do próby Abrahama i Jezusa. Cierpienie związane z wyrzekaniem się siebie i własnej woli nie czyniło ich nieszczęśliwymi. Prośmy o wewnętrzne poznanie prawdy ewangelicznego paradoksu, że Jezusowe jarzmo jest słodkie, a Jego brzemię lekkie (por. Mt 11, 30).
P O P R Z E D N I | N A S T Ę P N Y |
II. OFIARA ABRAHAMA, IZAAKA I JEZUSA | IV. OSTATNIA WIECZERZA |
na początek strony © 1996–2000 Mateusz |