R O Z D Z I A Ł V I I WERBALIZACJA STANÓW WEWNĘTRZNYCH |
|
W procesie przebaczenia i pojednania ludzi żyjących w głębokim poczuciu krzywdy konieczna jest zwykle pomoc osób, które mogłyby dzielić z nimi ciężar doznanej krzywdy. Pomoc ta powinna być dostosowana do sytuacji, wieku, głębi skrzywdzenia oraz innych ważnych okoliczności. Miejscem takiej pomocy może być dobrze prowadzone kierownictwo duchowe. W trudniejszych przypadkach konieczna bywa także psychoterapia. Osoba towarzysząca zranionemu powinna odznaczać się nie tylko życzliwością i chęcią udzielenia pomocy, ale również odpowiednią kompetencją, dzięki której będzie w stanie udzielić wsparcia tak duchowego, jak i emocjonalnego. W głębokich i przewlekłych zranieniach konieczna okazuje się niekiedy systematyczna terapia. Psychoterapia nie powinna jednak wykluczać pomocy kierownika duchowego. Dla osób wierzących pomoc kierownika duchowego okazuje się często nie mniej ważna niż pomoc terapeuty. Pomiędzy obu "instancjami" pomagającymi osobie zranionej, psychoterapią i kierownictwem duchowym, konieczne jest ścisłe współdziałanie. Terapeuta powinien dobrze rozumieć i wspierać pracę kierownika duchowego, a kierownik w ten sam sposób powinien traktować pracę terapeuty. Takie wzajemne współdziałanie zakłada jednak wyznawanie wspólnego systemu wartości. Osoba zraniona, zgłaszając się po pomoc, zwykle nie potrzebuje zbytnich zachęt do wypowiedzenia swoich bolesnych odczuć i doświadczeń. Zdarza się jednak, iż, przytłoczona wielością przeżyć, nie wie, od czego zacząć. Kierownik duchowy lub inna osoba pomagająca może wówczas - poprzez odpowiednio dobrane pytania i uwagi - pomóc jej zwerbalizować doświadczenie zranienia. Pierwszym darem, jaki towarzyszący może ofiarować osobie zranionej w procesie jej uzdrowienia wewnętrznego, jest słuchanie. Jest ono potrzebne szczególnie wówczas, gdy osoba ta nie miała sposobności wypowiadania "na bieżąco" bolesnych doświadczeń i przez długi okres żyła w wewnętrznej izolacji i zamknięciu. Kierownik i terapeuta powinni okazać się bardzo hojni w uważnym i cierpliwym słuchaniu. Oprócz słuchania konieczna jest także postawa rozumienia i współczucia. Jeżeli nawet osoba skrzywdzona sama popełniła wiele błędów, których może w pełni jeszcze nie dostrzega, to towarzyszący nie powinien pospiesznie zwracać jej na nie uwagi. Osoba, której towarzyszy, powinna najpierw czuć się przyjęta, zrozumiana i zaakceptowana w swoim skrzywdzeniu i bólu. Zadaniem osoby towarzyszącej jest dyskretne czuwanie nad obiektywizmem rozeznania sytuacji osoby zranionej. Kierownik duchowy powinien jednak zachować się w sposób bezstronny. Nie jest bowiem jego rolą opowiadanie się po jednej stronie przeciwko drugiej, na przykład po stronie skrzywdzonego przeciw osobie krzywdzącej. Powinien raczej pozostawić wysiłek obiektywizacji osobistej sytuacji zranienia samemu penitentowi. Osoba towarzysząca, tak kierownik, jak i terapeuta, w procesie uzdrowienia pełni przede wszystkim rolę świadka. Przyjmuje zranionego w sposób bezwarunkowy, z całą życzliwością i dobrocią, wraz z wszystkimi jego lękami, z nieufnością i poczuciem winy. W postawie świadka, w jego słowach, sposobie reagowania, człowiek zraniony powinien odkryć życzliwą akceptację, miłość i szacunek. To właśnie przesłanie szacunku i życzliwości jest dla osoby skrzywdzonej obietnicą, iż ona również może przyjąć i zaakceptować samą siebie w podobny sposób. Jednym z ważnych celów pomocy jest doprowadzenie człowieka zranionego do pełnej akceptacji całego swojego życia. Uzdrowienie domaga się akceptacji własnego życia takim, jakie ono jest w danej chwili. Dokonuje się to między innymi poprzez oddramatyzowanie własnego problemu. Zanim nastąpi pełne uzdrowienie wewnętrzne, osoba zraniona musi żyć z własnym doświadczeniem, nie dramatyzując zbytnio swojej sytuacji. Wypowiedzenie swoich ran przed świadkiem jest także przygotowaniem do wypowiedzenia ich przed Bogiem jako Ojcem, który otacza zranionych szczególną miłością i troską. Odkrycie Boga działającego w ludzkich ranach pozwala rozmawiać o nich szczerze i otwarcie. Nadzieję na uzdrowienie wewnętrzne otrzymuje się nie tyle w relacji z człowiekiem, ile raczej w relacji z Bogiem. To sam Bóg daje człowiekowi zranionemu wewnętrzną siłę do pracy nad własnym uzdrowieniem. W procesie uzdrowienia wewnętrznego osób wierzących kierownik duchowy odgrywa szczególną rolę. Poprzez swoją postawę bezinteresowności, wolności emocjonalnej oraz modlitwy wstawienniczej dzieli się ze zranionym doświadczeniem własnego pojednania z Bogiem, z bliźnimi i sobą samym. Kierownik pełni wówczas rolę duchowego ojca, który z jednej strony przyjmuje postawę słuchania, życzliwej akceptacji i współczucia, z drugiej zaś - postawę realizmu i ojcowskiego wsparcia. Powinien być w jakimś sensie ojcem i matką. "Bóg bowiem jest równocześnie ojcem i matką, miłosierdziem i prawdą, mocą i czułością. (...) Czułość Boga nigdy nie jest słabością, ponieważ zawsze idzie w parze z Jego mocą. (...) Trzeba, żeby w taki czy inny sposób ojcostwo i macierzyństwo Boga było współobecne w jednej osobie przewodnika duchowego" (André Louf). |
Wejście w proces uzdrowienia głębokich zranień wyniesionych z dzieciństwa i okresu dojrzewania budzi zwykle bardzo gwałtowne uczucia: lęk, żal, poczucie krzywdy, zniechęcenie, bezradność, gniew, pragnienie zemsty. Kiedy zostają one "wywołane", rozlewają się nieraz na całą osobowość skrzywdzonego. Jak obfite wody wylanej rzeki zalewają całe okolice, podobnie intensywne uczucia wpływają nieraz na wszystkie reakcje, odruchy i działania osoby zranionej. Werbalizowanie tych uczuć pomaga je "skanalizować", ująć, przezwyciężyć. Nabierają one wówczas konkretnego kształtu, przybierają pewną formę - stają się jaśniejsze. Dzięki werbalizowaniu swoich emocji osoba skrzywdzona może podchodzić do nich bardziej racjonalnie, bezstronnie, a przez to także bardziej dojrzale i prawdziwie. Towarzyszący powinien pomóc osobie skrzywdzonej dostrzegać wszystkie jej uczucia, także te, których ona jeszcze nie dostrzega, a które mogą mieć duży wpływ na całe jej zachowanie i postawę. Niekiedy powinien dyskretnie naprowadzić ją na odkrywanie "drugiej strony medalu" jej osobistej sytuacji, to jest na jej własną odpowiedzialność za siebie i swoje postępowanie. Osoba doświadczająca głębokiego skrzywdzenia powinna mieć świadomość, iż jej uczucia gniewu, oburzenia czy wręcz nienawiści są sygnałem, iż sama - jeżeli nie podejmie odpowiedzialności za swoje życie - może przemienić się z czasem z ofiary w krzywdziciela. Osoba zraniona powinna czuwać, by w relacji z ludźmi nie kierować się jedynie własnymi uczuciami. Powinna też przezwyciężać koncentrację na własnych emocjach i kierowanie się jedynie nimi. Proces uzdrowienia wewnętrznego może być budowany tylko na prawdzie. Dlatego też osoba skrzywdzona nie może zaprzeczać temu, co odczuwa w świecie własnych uczuć. Powinna wchodzić we wszystkie doświadczenia uczuciowe: zarówno te łatwe i przyjemne, jak i te przykre i bolesne. Powinna więc dostrzegać własny lęk, niepokój, odczucie krzywdy, poczucie własnej niższości, zazdrość i inne negatywne uczucia, które zdają się jej zagrażać i odbierać radość życia. Powinna też dostrzegać i przyjmować wszystkie te odczucia, które są dla niej przyjemne i miłe: uczucia pokoju, satysfakcji, radości, poczucie własnej godności, dumy itp. Powinna umieć cieszyć się tym, co jest dla niej po ludzku satysfakcjonujące. Osoba skrzywdzona "wchodzi" w swoje doświadczenia uczuciowe nie po to, aby dać się im pochłonąć, ale by móc - w wolności - "wznieść się" ponad nie, aby nad nimi zapanować. Jej uczucia nie powinny zdominować jej sposobu myślenia, zachowania, wyborów, działania. Powinna ona też stopniowo uczyć się trwać z wolnością w tych stanach uczuciowych, które są jej "zadane" w danej chwili; z jednej strony w bólu, w buncie, w lęku, w zagrożeniu, w gniewie, w smutku, w odczuciu zranienia; z drugiej zaś w pragnieniu przebaczenia, w chęci pojednania, w fascynacji miłością, w pocieszeniu, w odczuciu przyjemności, w upodobaniu, w odczuciu własnej godności itp. Wchodzimy we wszystkie te nasze odczucia, by móc je głębiej odczytywać, rozeznawać, dokonywać wyboru pomiędzy nimi, i w końcu pójść tylko za tymi, które są owocem działania w nas Ducha Bożego, a przekraczać i opanowywać zaś te, które są przejawem naszych namiętności i działania ducha złego w nas. Trwanie w rzeczywistości emocjonalnej, którą przeżywamy, uczy nas prawdziwej wolności wewnętrznej. Tylko bowiem dzięki wolności możemy uczynić z naszego świata uczuć (zarówno pozytywnych, jak i negatywnych) miejsce spotkania z Bogiem, z bliźnimi oraz miejsce osobistego rozwoju. To dzięki naszej wolności wszystkie nasze odczucia (przyjemne i nieprzyjemne) stają się naszą siłą. Jednym z ważnych warunków uzdrowienia wewnętrznego jest odczytanie w prawdzie własnej sytuacji, jak też sytuacji osoby, przez którą czujemy się zranieni. Obiektywne spojrzenie na całe swoje życie powinno pomóc osobie skrzywdzonej dostrzec nie tylko samo skrzywdzenie, ale także własną odpowiedzialność za siebie i swoich bliskich. Odruchowe przerzucanie całej winy za swoje "poczucie nieszczęścia" na krzywdziciela, szczególnie wówczas, gdy osoba skrzywdzona jest już dorosła, może być po prostu ucieczką od odpowiedzialności za siebie. Uzdrowienie wewnętrzne dokonuje się z jednej strony poprzez przebaczenie i pojednanie, z drugiej zaś poprzez podejmowanie coraz pełniejszej odpowiedzialności za własne życie - takie, jakie ono jest w danej chwili. |
Rodzi się pytanie, czy osoba skrzywdzona może pozwolić sobie na zamknięcie się w sobie i nie rozmawiać otwarcie i szczerze o własnym skrzywdzeniu i wszystkich uczuciach, które jej towarzyszą - tak negatywnych, jak i pozytywnych. Z pewnością, tak. Taki może być po prostu jej wybór. Wiele osób rzeczywiście dokonuje takiego wyboru: zamyka się w sobie z własnym skrzywdzeniem oraz z tym wszystkim, co z niego wypływa. Ale jak każdy ludzki wybór, tak i ten ma swoje konsekwencje. Nie rozpoznane, nie wypowiedziane i nie leczone poczucie skrzywdzenia wciąż w człowieku się rozrasta, powodując, iż stan obolałości wewnętrznej staje się coraz głębszy. Postawy lęku, rozżalenia, smutku i gniewu, które już teraz dają o sobie znać, w miarę upływu czasu pogłębiają się i utrwalają sprawiając, iż życie staje się coraz większym ciężarem dla siebie samego i dla innych. Człowiek, który jest ciężarem dla siebie, staje się zwykle także ciężarem dla innych, szczególnie dla tych, przez których jest kochany i których sam także pragnie kochać. Jeżeli człowiek nie pracuje świadomie nad sobą i swoim skrzywdzeniem, to w miarę upływu lat jego poczucie rozżalenia powiększa się i daje o sobie znać we wszystkich jego relacjach: z Bogiem, z bliźnimi, ze sobą samym i ze światem. Do pracy nad własnym poczuciem skrzywdzenia trzeba zachęcać przede wszystkim ludzi młodych. O wiele łatwiej jest uleczyć w sobie poczucie krzywdy w okresie młodości, niż zająć się nim po dziesiątkach lat. Bardzo trudno jest zrozumieć i zgodzić się na utrwalone w ciągu długich lat życia poczucie skrzywdzenia, żalu, pretensje do ludzi, popadanie w zniechęcenie, niezadowolenie z siebie czy nawet stany depresji. O wiele łatwiej jest natomiast zaakceptować te stany w momencie wchodzenia w życie dorosłe. Człowiek bowiem w tym okresie ma jeszcze wiele sił i energii życiowej, by z odwagą podejmować wszystkie swoje problemy emocjonalne. Każde nasze poczucie skrzywdzenia powinniśmy traktować z najwyższą odpowiedzialnością, jeżeli nie chcemy w przyszłości krzywdzić innych w taki sposób, w jaki sami zostaliśmy w przeszłości skrzywdzeni. To, czego o sobie nie poznamy i nie przyjmiemy dzisiaj, jutro możemy przerzucać na tych, którzy nas kochają i których sami pragniemy kochać.
|
|
początek strony (c) 1996-1999 Mateusz |