R O Z D Z I A Ł V I I I UCZUCIA TOWARZYSZĄCE SKRZYWDZENIU |
|
"Ciąg" silnych uczuć ujawniający się w procesie wewnętrznego uzdrowienia, chociaż może wydać się jednym wielkim chaosem, ma jednak określoną dynamikę, pewien "porządek" i chronologię. Najczęściej "pierwszym" uczuciem, które dominuje w osobie głębiej zranionej, jest obawa i lęk. Krzywda budzi lęk. Doświadczana w sposób dotkliwy przez długi czas, odruchowo rodzi w człowieku reakcje, postawy i zachowania lękowe. Przeżyte skrzywdzenie tworzy swoistą urazę do tej formy cierpienia, której skrzywdzony wcześniej dotkliwie doświadczył. Lęk przed cierpieniem może przybierać różne formy: obawy przed powrotem do przeszłości, przed upokorzeniem, przed złą opinią ze strony innych, przed przyszłością itp. Niektórym towarzyszy również obawa, by nie okazać się niewdzięcznym wobec osób, którym wiele zawdzięczają, na przykład wobec rodziców. Lęk o siebie związany jest zwykle z lękiem przed bliźnimi. Osoby skrzywdzone nieraz tak mocno utożsamiają się ze swoim lękiem, iż nie są nawet w stanie uświadomić go sobie. Własne reakcje i zachowania lękowe odbierają jako "najbardziej słuszne i racjonalne", ponieważ te reakcje i zachowania bronią je przed kolejnym cierpieniem. Osoby skrzywdzone nie uświadamiają sobie wówczas, iż ich poczucie skrzywdzenia jest nieustannie utwierdzane i powiększane przez zbytnią wrażliwość na krzywdę, co sprawia, iż mogą one dopatrywać się jej tam, gdzie jej nie ma. Lęk człowieka skrzywdzonego przed cierpieniem jest jego więzieniem. Zamyka go w sobie, izolując od świata i od ludzi. W ten sposób osoba skrzywdzona ogranicza swoje życie. Jeżeli lęk przed cierpieniem przekracza granice ludzkiej wytrzymałości, może wręcz stawać się przyczyną samobójstwa. Ludzie nieraz odbierają sobie życie, obawiając się kolejnej fali skrzywdzenia i związanego z nim cierpienia. Pierwszym istotnym krokiem do wyzwolenia się z krzywdy jest dostrzeżenie swojego lęku i rozeznanie sposobu, w jaki wpływa on na codzienne ludzkie życie: na sposób widzenia świata, na obraz Boga, na stosunek do bliźnich, na codzienne wybory i decyzje. Lęk jest pewną formą iluzji; zamykając bowiem człowieka w ciasnym kręgu jego własnych spraw i izolując go od ludzi, daje mu jednocześnie pewne pozorne odczucie bezpieczeństwa. W więzieniu człowiek może rzeczywiście czuć się bezpiecznie. Ceną jednak takiego bezpieczeństwa jest całkowita życiowa "wegetacja". Aby móc przekroczyć poczucie krzywdy, konieczne jest nabranie dystansu do lęku. Skrzywdzony nie powinien jednak chcieć od razu pokonać wszystkich swoich lęków. Powinien im najpierw uważnie się przyglądać, rozeznawać je, aby z czasem zdystansować się do nich. Lęk doznawany po krzywdzie należy traktować jako bardzo naturalną reakcję. Skrzywdzony nie powinien wstydzić się swoich lęków, w sposób szczególny zaś obaw przed kolejnym skrzywdzeniem. |
Nie pokonane lęki osoby skrzywdzonej utrwalają subiektywne odczucie krzywdy i cierpienia, a tym samym blokują cały ciąg innych uczuć, które związane są z doświadczeniem krzywdy, przebaczenia i pojednania. Osoba skrzywdzona, zablokowana lękiem, nie umie wejść w proces uzdrowienia, ponieważ nie wierzy, iż jest zdolna uporać się z całym gąszczem trudnych odczuć, które się w niej kłębią. To właśnie ów "kocioł uczuciowy", trzymany jedynie siłą lęku o siebie i lęku przed innymi, sprawia, że osoba skrzywdzona jest ciągle zestresowana, zmęczona, drażliwa i napięta psychicznie. Uzdrowienie wewnętrzne zaczyna się od otwarcia bram więzienia stworzonego przez własny lęk. Pierwsze, choćby minimalne, pokonanie lęku daje dopiero możliwość dostrzeżenia dysproporcji pomiędzy odczuciami lęku przed skrzywdzeniem a rzeczywistym zagrożeniem krzywdą. Krzywdy doświadczone w przeszłości są "historią", która nie musi się już dziś powtarzać. Nierzadko zdarza się, iż lęki podopiecznego ujawniają się także w relacji do osoby kierownika duchowego. Przejawem tych lęków może być na przykład ukrywanie pewnych informacji o sobie, brak szczerości lub oskarżenia wysuwane pod adresem kierownika. Nabierając dystansu do obaw i lęków penitenta, osoba towarzysząca powinna przyjąć postawę większej uwagi, otwartości i akceptacji. Nie powinna jednak ulegać naciskom emocjonalnym osoby, której towarzyszy. Kierownik powinien dobrze rozumieć, iż osoba zraniona wyraża w ten sposób jedynie swój wewnętrzny opór przed podjęciem własnego problemu, ponieważ obawia się bólu związanego ze zranieniem doświadczonym w przeszłości. |
Nagromadzone uczucia lęku, stresu i napięcia psychicznego, jeżeli nie są rozwiązywane w sposób świadomy i wolny, w sposób kompulsywny "domagają się" uśmierzenia. Dlatego też nierzadko stają się one źródłem nałogów. W zależności od wyuczonego sposobu rozładowania napięć pewne osoby, doświadczające głębokiego uczucia skrzywdzenia, ulegają nieraz nałogom. Nałogi dają im wprawdzie chwilowe uczucie ulgi emocjonalnej, ale bynajmniej nie rozwiązują problemu. Wręcz odwrotnie - raczej go pogłębiają. Często źródłem alkoholizmu lub narkomanii ludzi młodych jest właśnie głębokie poczucie skrzywdzenia, szczególnie w relacji do własnych rodziców. Również nie uporządkowane zachowania seksualne, szczególnie wówczas, gdy mają one charakter kompulsywny, związane są nieraz z napięciem wywołanym głębokim poczuciem krzywdy i odrzucenia. Oprócz nałogów rolę uśmierzania bólu związanego z poczuciem krzywdy i odrzucenia mogą spełniać także pewne uzależnienia psychiczne, na przykład pracoholizm, przejadanie się, uzależnienie od telewizji, realizowanie własnych chorych ambicji, chciwe "robienie pieniędzy" itp. Nałogi i uzależnienia psychiczne, choć chwilowo uśmierzają ból, to jednak nie leczą poczucia skrzywdzenia. Z jednej strony bowiem podtrzymują w człowieku lęk o siebie (ukrywając go coraz głębiej w podświadomości), z drugiej zaś utrwalają mechanizmy ucieczki przed odpowiedzialnością za siebie. Uleganie nałogom i uzależnieniom jest de facto potwierdzeniem własnej niemocy i bezradności wobec przymusu psychicznego, który wydaje się być silniejszy od człowieka. Bezradność wobec krzywdy łączy się z bezradnością wobec własnych kompulsji prowadzących do nałogów i uzależnień. Pokonanie skrzywdzenia domaga się stawiania czoła swoim nałogom i uzależnieniom psychicznym. Trwanie w nałogach utrwala jedynie poczucie skrzywdzenia. Ucieczka od własnego życia w nałogi i uzależnienia czyni człowieka nieodpowiedzialnym za siebie i za innych. Nieodpowiedzialność ta sprawia, iż w dalszych kolejach życia skrzywdzony przemienia się w sposób wręcz niezauważalny w krzywdziciela. I tak osoba, która czuje się skrzywdzona przez własnych rodziców, jeżeli nie rozwiąże w sposób dojrzały problemu swojego skrzywdzenia, może krzywdzić później własne dzieci. |
Jeżeli nawet osoba skrzywdzona nie ulega nałogom i uzależnieniom psychicznym, to doświadczenie skrzywdzenia rodzi w niej nierzadko uczucia rozżalenia i gniewu. Im dłużej i głębiej były dławione te uczucia w przeszłości, tym łatwiej i mocniej dochodzą do głosu w późniejszym okresie życia. Jeżeli pragnie się pokonać własny stan skrzywdzenia, nie należy uciekać przed tymi odczuciami, ale trzeba powoli uczyć się wewnętrznej wolności wobec nich. Uczucia rozżalenia i gniewu u osób skrzywdzonych skierowane są często nie tylko w stosunku do "rzeczywistych" krzywdzicieli z przeszłości, ale nierzadko także do tych osób, które w jakiś sposób ich dotknęły, choćby nawet przypadkowo. Kiedy bowiem osoba skrzywdzona ma małą świadomość swojego stanu wewnętrznego, wówczas łatwo przenosi odczucie żalu i gniewu na innych, "ducha Bogu winnych", ludzi. Łatwe przenoszenie swojego stanu skrzywdzenia na osoby przypadkowe jest jednym z mechanizmów, który najbardziej przeszkadza w uleczeniu skrzywdzonej przeszłości. Mechanizm przenoszenia krzywdy sprawia, iż osoba skrzywdzona łatwo staje się "kolekcjonerem" krzywdzicieli i krzywdy. Brak delikatności, drobne nieporozumienia, niespełniona prośba lub życzenie - te i tym podobne drobne sytuacje konfliktowe z codziennego życia stają się nierzadko dla osoby skrzywdzonej okazją do wpisania kogoś na listę swoich krzywdzicieli. "Stare" poczucie skrzywdzenia bywa wówczas "hojnie" rozdzielane pomiędzy osoby przypadkowe. Takie zachowanie sprawia, iż wielu ludzi odsuwa się od takiej osoby. Osoba ta czuje się wówczas jeszcze bardziej opuszczona, samotna i kolejny raz skrzywdzona. Wyjściem z takiej sytuacji jest jedynie sięgnięcie do historii własnego skrzywdzenia, by podjąć próbę uleczenia zranionej przeszłości. |
Kiedy osoba skrzywdzona wchodzi w proces wewnętrznego uleczenia z poczucia skrzywdzenia, wtedy wszystkie wymienione wyżej uczucia uaktywniają się. Osoba skrzywdzona wszystkie te uczucia przeżywa wówczas boleśniej niż zazwyczaj. Kierownik duchowy, który towarzyszy danej osobie, powinien dyskretnie przypomnieć jej, iż przeżycia te mają charakter przejściowy. Ból skrzywdzenia i wszystkie negatywne uczucia z nim związane nie są wieczne. Świadomość zmienności uczuciowej pozwoli osobie skrzywdzonej nabrać dystansu wobec lęku, rozżalenia i gniewu. Intensywność przeżywania tych uczuć wskazuje z jednej strony na głębię doznanych ran, z drugiej zaś na długotrwałe ukrywanie ich w sobie. Jeżeli osoba zraniona była do tej pory mało świadoma swojego zranienia, tym większe zdziwienie może budzić rodzący się w niej żal, gniew i ból. Niektóre osoby mówią wprost o tym podczas rozmów kierownictwa duchowego: "Nie wiedziałem, że to tak głęboko we mnie siedzi. Przecież minęło już tyle lat, dlaczego te przeżycia tak bardzo bolą mnie jeszcze dzisiaj?". Wszystkie te przykre uczucia osoba zraniona winna przemienić w jedną wielką modlitwę. Wewnętrzne akceptowanie tych uczuć, cierpliwe "trwanie w nich", szczere wypowiadanie ich przed kierownikiem duchowym i przed Bogiem na modlitwie, staje się skuteczną szkołą świadomości siebie, szkołą szczerego dialogu ze sobą i z bliźnimi, szkołą dojrzalszego przeżywania swojego życia. Wiele osób doświadczających boleśnie swoich skrzywdzeń z przeszłości zadaje sobie z pewnym niepokojem pytanie: Czy jest możliwe uleczenie zranień wyniesionych z dzieciństwa oraz z okresu dojrzewania? Czy możliwe jest przebaczenie wielkich krzywd, jakich doświadczyło się w przeszłości? Czy możliwe jest pojednanie z ludźmi, do których czuje się żal z powodu doznanych od nich ran? Kierownik duchowy powinien w takiej sytuacji dać świadectwo wiary, iż Bóg może dokonać w człowieku "wielkich rzeczy", o ile pozwoli Mu on działać w swoim życiu. Jeżeli osoba zraniona nie poddaje się zwątpieniu, ale cierpliwie kontynuuje pracę wewnętrzną, to ból stopniowo przemija. Odczucia żalu, gniewu i złości przemieniają się z czasem w uczucia bezradności, niemocy i w pragnienie miłosierdzia. Osoba czuje się wówczas przede wszystkim "biedna", właśnie zraniona. Zaczyna rozumieć, że istotą jej krzywdy są zranienia innych, które spadły na nią. Uczucia niemocy i bezradności najlepiej oddają istotę jej problemu. One też naprowadzają osobę na szukanie najważniejszej pomocy, czyli miłosierdzia Bożego. Ostatecznym bowiem lekarstwem na głębokie ludzkie zranienia, szczególnie zaś wyniesione z domu rodzinnego, jest miłosierdzie Boga Ojca, który ogarnia wszystkich - zarówno zranionego, jak i raniących - tą samą troską, przebaczeniem i miłością. Na tym etapie uzdrowienia kierownik duchowy powinien przyjmować postawę przejrzystego świadka, który nie zasłania sobą działania Bożego w duszy osoby zranionej. "Jest rzeczą bardziej stosowną i o wiele lepszą, aby w (...) poszukiwaniu woli Bożej sam Stwórca i Pan udzielał się duszy sobie oddanej i ogarniał ją ku swej miłości i chwale, a także przysposabiał ją ku tej drodze, na której będzie Mu mogła lepiej służyć" (ĆD, 15). Kierownik duchowy powinien też pozwolić osobie działać według jej rytmu, jej potrzeb i pragnień duchowych, nie przynaglając ani też nie zatrzymując jej w pracy wewnętrznej.
|
|
początek strony (c) 1996-1999 Mateusz |