Ból krzywdy, radość przebaczenia
R O Z D Z I A Ł   I V
KRZYWDY OKRESU DZIECIŃSTWA

 

 

Wielu dorosłym wydaje się, że dzieci - szczególnie gdy nie sprawiają kłopotów wychowawczych - jest łatwo kochać. Uczucia sympatii i życzliwości, które spontanicznie budzą się wobec dzieci, bywają utożsamiane z miłością. Wychowanie dzieci jest też zbyt często "kierowane" spontanicznymi i odruchowymi reakcjami, nad którymi rodzice i wychowawcy mało na ogół reflektują. Skutków takiego wychowania rodzice nie są w stanie przewidzieć. Stąd mimo całej dobrej woli i ofiarności popełniają nieraz wiele fundamentalnych błędów wychowawczych, poprzez które krzywdzą dziecko, a które to błędy (nierzadko z odczuciem bólu i rozczarowania) uświadamiają sobie dopiero po wielu latach.

O wiele łatwiej jest powiedzieć, czym nie jest miłość do dziecka i jak nie należy go kochać. Miłości do dzieci nie może być bowiem mierzona jedynie (lub też utożsamiana z) dobrą wolą, pozytywnymi emocjami, jakie przeżywają rodzice, ilością "rzeczy", które mu ofiarują, czy też zadowoleniem samego dziecka. Dziecko nie jest bowiem w stanie rozeznać, co jest mu naprawdę potrzebne do dojrzałego kształtowania własnej osobowości. Miłość do dziecka wymaga nie tylko dobrej woli, uczucia i wysiłku, ale również życiowej mądrości, która umie rozeznać zarówno sytuację dziecka, jak i wpływ, jaki na nie się wywiera.

Rodzice zabiegani i zapracowani (zwłaszcza ojcowie) zauważają swoje dzieci tak naprawdę dopiero wtedy, kiedy zaczynają one sprawiać im kłopoty i przykrości. Ma to miejsce najczęściej w okresie dojrzewania. Wówczas zaczyna się nie tyle wychowywanie dzieci (na to jest bowiem już zwykle za późno), ile raczej walka z nimi. Możliwość pomocy dziecku w okresie dojrzewania zależy w znacznym stopniu od tego, w jaki sposób było ono traktowane w całym poprzednim okresie.

Postawy, którymi rodzice i wychowawcy najboleśniej ranią dzieci, to brak akceptacji, zbytnie karanie, stwarzanie poczucia zagrożenia, sądzenie dziecka, oczernianie go, plotkowanie o nim, nadopiekuńczość, zbytnie ograniczanie jego wolności, wykorzystywanie - w tym również wykorzystywanie seksualne. Poniższe wyliczenie najczęstszych krzywd wyrządzonych dzieciom przez dorosłych może posłużyć jako swoisty rachunek sumienia z naszego zachowania wobec dzieci. Jeżeli pragniemy naprawdę pomagać dzieciom w ich dochodzeniu do pełnej dojrzałości ludzkiej i duchowej, to powinniśmy mieć odwagę dostrzegać i przekraczać własne błędy, które są zawsze pewną formą wyrządzonej im krzywdy.

 
1. Brak akceptacji dziecka

Brak akceptacji dziecka przez rodziców jest jakąś wewnętrzną niezgodą na dziecko i jego obecność w ich życiu. Niezgoda ta może przejawiać się w małej uważności na dziecko, w lekceważeniu tego, co ono mówi, w braku zainteresowania jego problemami, w ciągłym niezadowoleniu z niego, w napominaniu go, iż przeszkadza, w braku czułości, w traktowaniu dziecka w sposób urzeczowiony, ignorowaniu czy wyśmiewaniu go itp. Czasami brak akceptacji przybiera drastyczną formę zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego odrzucenia dziecka. Odrzucenie to bywa niekiedy wypowiadane wobec dziecka. Takie zachowania stanowią zawsze ciężką krzywdę. "Nie akceptować jakiejś osoby (także dziecka), to w jakimś sensie zabijać ją emocjonalnie. To nie przyznawać jej prawa do życia, które jej przysługuje" (Federico Arvesú).

Często przyczyną braku akceptacji dziecka przez rodziców jest zaskoczenie ciążą. Dziecko w łonie matki odbierane jest wówczas niemal jako intruz, który nagle wtargnął w życie osobiste rodziców i domaga się całkowitej uwagi i poświęcenia, powodując tym samym zamieszanie w ich osobistych zamiarach i planach życiowych. Inną, nierzadką przyczyną braku akceptacji dziecka są zbyt wielkie oczekiwania z nim związane lub też określone wyobrażenia o nim: o tym, jak powinno wyglądać, w jaki sposób się zachowywać, uczyć, jaka powinna być jego inteligencja itp. Jeżeli postawa i zachowania dziecka odbiegają od oczekiwań i wyobrażeń o nim, to bywa ono odrzucane.

Dziecko, które nie otrzymuje należnej mu akceptacji, łatwo traci radość życia: izoluje się, zamyka się w sobie, staje się apatyczne, smutne. Nieraz też poprzez "niegrzeczne" zachowanie usiłuje zwrócić na siebie uwagę, domagając się w ten sposób miłości i akceptacji. Jeżeli jej nie otrzymuje, bardzo cierpi.

a. Ignorowanie dziecka, traktowanie go jak powietrze jest jedną z najdotkliwszych kar, jakie można mu wymierzyć. Istotą takiego zachowania jest nie tylko obojętność emocjonalna wobec dziecka, ale także podkreślanie zbędności jego osoby. Rodzic ignorujący swoje dziecko zdaje się mówić mu: "Twoje życie nie ma dla mnie żadnej wartości. Jesteś mi niepotrzebny". Ignorowanie dziecka boleśnie uderza w jego osobiste poczucie sensu życia oraz godności osobistej. Dziecko doświadcza wartości własnego życia dzięki temu, iż czuje się kochane i bardzo "potrzebne" swoim rodzicom. Wiele dzieci podejmuje nieraz ogromny wysiłek, aby udowodnić swoim rodzicom, że są warte ich uwagi, zainteresowania i miłości. Narzucają się im ze swoją pomocą, aby ich przekonać, że są im potrzebne. Rodzice powinni chętnie przyjmować taką pomoc także wówczas, kiedy jej wartość "materialna" jest dość względna. Kiedy dziecko czuje się niepotrzebne rodzicom, traci nie tylko radość życia, ale także zapał do jakiegokolwiek wysiłku i zaangażowania. "Skoro bowiem moje życie jest nikomu niepotrzebne - zdaje się mówić dziecko do siebie - to jaki może mieć sens mój wysiłek i moja praca?".

b. Bardzo bolesną formą nieakceptacji dziecka jest też traktowanie go w sposób przedmiotowy. Takie zachowanie rodziców wypływa najczęściej z braku ich wrażliwości oraz z poczucia wyniosłości. Rzeczowe traktowanie ludzi stanowi zawsze jakąś formę pychy. Urzeczowienie relacji z dzieckiem może wyrażać się w różny sposób: w nieliczeniu się z jego pragnieniami i potrzebami, w lekceważeniu jego przeżyć i odczuć, w banalizowaniu konfliktów sumienia dziecka, w naruszaniu jego prywatności i intymności, w braku szacunku dla jego planów. I tak na przykład dziecko czuje się bardzo zranione, kiedy rodzice bez pytania go o zdanie przestawiają meble w jego pokoju, narzucają mu sposób ubierania się, "wciskają" mu zabawki, których ono nie lubi, czy też przymuszają je do pewnych zajęć pozaszkolnych, które go nie interesują. Rodzicom potrzebna jest świadomość, iż dziecko jest samoistną osobą mającą swoje prawa, nie zaś przedłużeniem ich własnego życia. Miłość do dziecka rozpoczyna się od respektowania jego podstawowych praw.

c. Szczególną formą urzeczowienia jest wykorzystywanie dziecka dla swoich osobistych korzyści i celów. Rodzice traktują niekiedy dziecko jako służącego, który winien wykonywać ich osobiste polecenia. Nierzadką formą wykorzystywania dziecka jest też przenoszenie na nie własnych nie zrealizowanych ambicji życiowych. W ten sposób rodzice, posługując się dzieckiem, usiłują nieraz zrekompensować swoje osobiste frustracje życiowe.

Dzieci bywają też wykorzystywane jako "bufor" we wzajemnych konfliktach między rodzicami. Przeciąganie dziecka na swoją stronę, nastawianie go przeciwko współmałżonkowi, zachęcanie czy też zmuszanie go do składania nieprawdziwych zeznań, przekazywanie sobie wzajemnie informacji za pośrednictwem dziecka - to tylko pewne przykłady wykorzystywania dzieci w sytuacjach konfliktowych pomiędzy ojcem i matką.

Rodzice, mający tendencje do traktowania dzieci w sposób rzeczowy i do wykorzystywania ich, powinni budzić w sobie świadomość, że dzieci nie są ich własnością, ale są darem Boga, który został powierzony im "na jakiś czas" - do chwili osiągnięcia dojrzałości i samodzielności.

 
2. Zbytnie karanie dziecka

Karanie dziecka zajmuje ważne miejsce w procesie wychowania. Aby jednak kara mogła spełniać pozytywną rolę, winna być z jednej strony proporcjonalna do przewinienia, z drugiej zaś - być wymierzana w atmosferze dialogu i zaufania. W wychowaniu należałoby dążyć do tego, by dziecko przyjęło karę dobrowolnie. "Najsłuszniejsza kara", narzucona dziecku pod wpływem gniewu rodzica czy wychowawcy, staje się tym samym niesprawiedliwa i traci swój sens, ponieważ nie liczy się ona z jego uczuciami. Jest niesprawiedliwa tylko dlatego, iż nie jest złączona z akceptacją emocjonalną "karanego". Przestaje być wyrazem troski o dziecko, a staje się formą represji oraz sposobem rozładowania napięcia dorosłego.

Dzieci mają niezwykle wyostrzony zmysł sprawiedliwości. Czują się pokrzywdzone przez niesprawiedliwą karę i odbierają ją jako pewien rodzaj zemsty ze strony osoby dorosłej. Niesprawiedliwe czy też zbyt częste karanie dzieci rodzi zazwyczaj skutki przeciwne do zamierzonych. Jednym z groźniejszych skutków częstego karania przez rodziców jest przyjęcie przez dziecko twardej i nieustępliwej postawy zarówno wobec kary, jak i osoby karzącej. Karanie odbierane jest wówczas jako próba złamania psychicznego. Obrona zaś przed karą jest traktowana jako obrona własnej wewnętrznej godności.

Często stawia się pytanie, czy stosować kary cielesne wobec dzieci. W zasadzie nie powinno się takich kar stosować. Bicie dzieci jest zawsze wyrazem przemocy silniejszego nad słabszym. Znęcanie się nad dzieckiem, dotkliwe kary cielesne są zawsze wielką krzywdą. Dzieci odbierają je jako upokorzenie. Takie kary stanowią nie tylko naruszenie osobistej godności dziecka; nierzadko też wprowadzają dziecko w kompleksy niższości i obniżają jego poczucie własnej wartości i godności. Częste karanie dzieci rodzi w nich odruch buntu i odwetu. W takiej sytuacji dzieci mogą uodpornić się na jakiekolwiek karanie ze strony dorosłych.

Dzieci karane w sposób niesprawiedliwy z jednej strony dławią odruchy buntu wobec rodziców, z drugiej zaś dają upust uczuciom odwetu i zemsty wobec słabszych od siebie rówieśników lub wobec zwierząt. To właśnie w bezmyślnym karaniu dzieci przez dorosłych można nieraz doszukiwać się głównej przyczyny okrucieństwa dziecięcego. Okrucieństwo dziecka jest zwykle bardzo złą wróżbą. Zapowiada ono bowiem stosowanie przemocy i brutalność w życiu dorosłym.

Nadużywanie alkoholu często pociąga za sobą znęcanie się nad dziećmi. Kiedy w rodzinie dochodzi do znęcania się nad dzieckiem, wówczas przestaje to być jedynie "wewnętrzną sprawą rodzinną", a staje się sprawą społeczną. Wychowawcy, duszpasterze nie powinni być obojętni wobec takich sytuacji. Trzeba usiłować pomóc wtedy nie tylko dziecku, ale całej rodzinie. Odebranie dziecka rodzicom stanowi zawsze dla dziecka najgorsze wyjście, choć niekiedy jest ono konieczne. Najlepszy dom dziecka lub najlepsza rodzina zastępcza nie zastąpią w żaden sposób własnych rodziców. Dlatego też, aby pomóc dziecku, trzeba pomóc najpierw jego rodzicom.

 
3. Stwarzanie dziecku poczucia zagrożenia

a. Bardzo krzywdzące i bardzo bolesne dla dziecka jest zawsze utrzymywanie go w atmosferze nieustannego zagrożenia i lęku. Rodzice odwołują się do poczucia zagrożenia szczególnie wówczas, kiedy nie radzą sobie z dziećmi. "Czekaj, niech tylko tata wróci z pracy" - tak matki straszą nieraz "swoje pociechy", u których nie mają autorytetu. Takie "zawieszenie" kary, którą ma wymierzyć ojciec, stwarza atmosferę zagrożenia. Oczekiwanie bywa wówczas o wiele gorsze niż sama kara. Matka, grożąc ojcowską karą, przypisuje nieraz ojcu surowość, której on nie posiada.

Poważnym zagrożeniem dla dziecka może być też "przepowiadanie" nieszczęść, które mogą spotkać je samo lub osoby najbliższe, szczególnie zaś rodziców: "Jeżeli będziesz niegrzeczny, mama cię opuści". Jeszcze groźniej brzmi przepowiadanie choroby lub śmierci rodzica jako kary za złe zachowanie dzieci: "Jeżeli się nie poprawisz, mama może zachorować". Również "żarty" z dziecka odwołujące się do jego poczucia lęku i zagrożenia mają nieraz posmak "żartów koszmarnych". O ile matki częściej grożą dzieciom jakąś formą odrzucenia lub izolacji, o tyle ojcowie straszą je ograniczeniem wolności, stosowaniem kary fizycznej, przymuszaniem do pewnych zajęć, pozbawieniem rzeczy materialnych.

b. Poczucie zagrożenia stwarza w dziecku także atmosfera nieszczerości i posługiwanie się przez rodziców kłamstwem. Dorosłym wydaje się nieraz, iż dziecko mało rozumie i nie jest świadome całej rzeczywistości, która je otacza. Jest to myślenie fałszywe. Dziecko szybko demaskuje kłamstwa dorosłych, choć - nierzadko z obawy przed nimi - nie mówi im o tym. Oprócz świadomości intelektualnej dziecko dysponuje także świadomością emocjonalną, intuicyjną, którą znacznie trudniej jest oszukać. Dorosłym może się nieraz wydawać, że udało im się "wyprowadzić dziecko w pole", ponieważ uwierzyło ono ich słowom.

Dziecko może "uwierzyć" słowom rodziców, ale jednocześnie odczuwać brak przejrzystości w całym ich zachowaniu. Takie odczucie rodzi się w dziecku szczególnie wtedy, gdy rodzice często odwołują się do kłamstwa. Każde kłamstwo "ma krótkie nogi" - także kłamstwo dorosłych. Rodzic przyłapany raz na nieszczerości może stracić u dziecka zaufanie na długi czas. Potrzeba wówczas nieraz dłuższego okresu, by odbudować postawę wzajemnej otwartości i szczerości. Kłamstwa dzieci są, niestety, często tylko naśladowaniem nieszczerości, jaką obserwuje ono wśród dorosłych.

c. Zdrowy humor jest zawsze znakiem dojrzałego dystansu do życia oraz trudności z nim związanych. Istotą poczucia humoru jest dostrzeganie lub też stwarzanie sytuacji komicznych, "kontrastowych", które pomagają rozładowywać napięcie osobiste lub też napięcie w relacjach międzyludzkich. Humor dorosłych stanowi ogromną pomoc w wychowaniu dziecka. Pozwala rozładowywać zmęczenie i chwile napięcia. Dzięki poczuciu humoru możemy nauczyć dziecko bronić się przed zbytnim przejmowaniem się sobą i swoimi sprawami.

Należy jednak wyraźnie odróżnić zdrowe poczucie humoru od wyśmiewania czy też ironizowania zachowań dziecka. Dostrzeganie lub stwarzanie sytuacji "komicznych", które są wykorzystane przeciw dziecku, jest dla niego bardzo bolesne, ponieważ upokarza je i pomniejsza jego osobiste poczucie wartości. Z wyśmiewaniem lub ironizowaniem łączy się nieraz zabawianie siebie i innych kosztem bezbronnego dziecka. Wyśmiewanie i ironia są dla dziecka bardzo bolesne, ponieważ uderzają w jego bardzo jeszcze kruche poczucie własnej wartości i osobistej godności. Krzywda jest tym większa, im bardziej dziecko jest bezbronne i bezradne. Wyśmiewanie dziecka przez dorosłych stanowi zawsze formę przemocy. Nawet rzadkie stosowanie ironii przez rodziców sprawia, że dzieci zamykają się w sobie. Stają się nieufne, lękliwe, niepewne siebie. Tę postawę zauważa się nieraz także w ich zachowaniach zewnętrznych. Szczerość dziecka jest wówczas właściwie niemożliwa. Postawą zamknięcia dziecko usiłuje bronić siebie; usiłuje ukryć przed dorosłymi wszystko to, co mogłoby być przez nich zauważone i wyśmiane.

 
4. Pozbawianie dziecka prawa do dobrej opinii

a. Sądzenie dzieci. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni (Łk 6,37). Te słowa Jezusa odnoszą się także do rodziców. Nie mają oni prawa wydawać sądów moralnych o swoich dzieciach. Sądzenie jest bowiem wydawaniem orzeczenia o wartości moralnej osoby oraz o jej postępowaniu. "Jesteś niedobry, jesteś kłamcą, jesteś leniwy, nie kochasz twojej siostry, nie kochasz Pana Jezusa" - te i tym podobne kategoryczne zdania wypowiedziane wprost do dziecka są surowym osądem moralnym wydanym o nim.

W sytuacji, kiedy dziecko zachowuje się nieodpowiednio, napomnienie go nie może być połączone z potępianiem czy też sądzeniem go. Napomnienie nie może stanowić moralnego napiętnowania. Kiedy dziecko wiele razy słyszy, że jest "niedobre", "złe", wtedy zaczyna w takich właśnie kategoriach myśleć o sobie i tak też zaczyna się zachowywać. "Nieodpowiednie zachowanie" dziecka jest wówczas tylko pewną formą potwierdzenia jego własnego przekonania o sobie. Rodzice powinni nieustannie pamiętać o potrzebie oddzielania osoby dziecka od jego zachowania i jego czynów.

Czyny dziecka mają, oczywiście, pewien aspekt moralny. Im dziecko jest starsze, tym aspekt ten jest większy i głębszy. Pomoc udzielona dziecku, które "postępuje źle", nie może jednak polegać na narzuceniu mu zewnętrznej oceny moralnej - powinna raczej polegać na wychowaniu go do odpowiedzialności za siebie. Zamiast wydawać surowe oceny moralne, rodzice powinni pomóc dzieciom w formacji ich sumienia, by same mogły przed Bogiem osądzać własne czyny.

b. Oczernianie dzieci. Mówienie o oczernianiu dziecka może się wydawać pewną przesadą. A jednak. Kiedy na przykład matka dzieli się z ojcem dziecka swoimi podejrzeniami, które de facto nie są prawdziwe, jest to wówczas pewna forma oczerniania. W sytuacji zależności dziecka od rodziców i przewagi, jaką osoba dorosła nad nim ma, nie może się ono w żaden sposób obronić. Mówienie nieprawdy o nim odbiera wtedy jako wielką niesprawiedliwość i krzywdę. Z całą bezradnością powtarza nieraz z uporem: "Ale ja przecież tego nie zrobiłem".

Rodzice powinni być więc bardzo uważni w komunikowaniu sobie nawzajem informacji o dziecku, aby nie dochodziło do przypisywania mu zachowań, które nie miały miejsca. Przekazywanie własnych nie sprawdzonych opinii o dziecku: "Wydaje mi się, że...", może być uprzedzaniem innych do niego. Jeżeli rodzic ma słuszne podejrzenia, to zanim - w imię dobra dziecka - przekaże je dalej, powinien wyjaśnić je w bezpośredniej rozmowie z dzieckiem. W sytuacji zaś, kiedy dziecko przypadkowo zostaje złapane na gorącym uczynku, należy bardzo uważać, aby w analogicznych sytuacjach nie oskarżać go natychmiast o takie samo zachowanie. Ludzkie zachowania, także zachowania dziecięce, są bardzo złożone i podobieństwo zewnętrznych okoliczności może być nieraz bardzo mylące.

c. Plotkowanie o dziecku. Powtarzanie o dziecku pewnych informacji, szczególnie tych, których rodzice dowiadują się bezpośrednio od niego, sprawia mu nieraz wiele bólu. Można dziecko bardzo zranić, kiedy bezmyślnie przytacza się jego słowa, wypowiedziane w chwili szczerości, lub też kiedy opowiada się innym o jego zachowaniu, szczególnie zaś o jego potknięciach. Ten brak dyskrecji i delikatności rodziców w traktowaniu dziecka może je bardzo zamykać. Kiedy dziecko przyłapie rodzica na plotkowaniu o nim, wówczas z pewną zawziętością mówi do siebie: "Już jej-jemu nigdy nic nie powiem". Jest to postanowienie zamknięcia się w sobie. Rodzice, którzy traktują dziecko z poczuciem wyższości, nie zdają sobie sprawy, że ono również ma swoje własne poczucie godności i dumy, a także prawo do dobrej opinii. Dzieci lubią mieć swoje "małe tajemnice". Jeżeli dzielą się nimi tylko z jednym z rodziców, to wówczas bez słusznej przyczyny nie trzeba dzieci zdradzać. Dotyczy to szczególnie spraw delikatnych i intymnych.

 
5. Miłość nadopiekuńcza

Dzieci nie są własnością rodziców. Są dane rodzicom, aby oni towarzyszyli im w drodze do coraz większej samodzielności i dojrzałości osobistej. Dojrzałość miłości, szczególnie zaś miłości matczynej, sprawdza się w momencie, kiedy dziecko rozluźnia, a później zrywa więzi zależności i posłuszeństwa. W miarę upływu lat zależność i poddanie dziecka rodzicom powinny przekształcać się w relacje partnerskiej przyjaźni oraz wzajemnego poszanowania wolności i autonomii osobistej. Jeżeli rodzice otaczają swoje dzieci miłością nadopiekuńczą i nie pozwalają dzieciom dojrzewać do coraz pełniejszej samodzielności i autonomii, to dzieci czują się krzywdzone.

a. Jedną z podstawowych form miłości nadopiekuńczej jest paternalizm. Charakteryzuje się on postawą wyższości połączonej z dobrodusznym, pobłażliwym odnoszeniem się do dziecka. Paternalista, w swoim własnym mniemaniu, wszystko wie lepiej, ma lepsze rozwiązania, jest silniejszy, bardziej zaradny. Jest chętny nie tyle do pomocy dziecku, ile raczej do zastępowania go we wszystkim. Dziecko jest wówczas traktowane jako mała niezaradna istota, która wymaga nieustannej opieki i pomocy. Zamiast uczyć dziecko samodzielności, paternalista będzie raczej uzależniał je od siebie, wykonując za nie czynności, z którymi ono samo daje sobie radę. Nierzadko też będzie wmawiał dziecku bezradność, która ma być uzasadnieniem dla jego nadopiekuńczych zachowań.

Istotą paternalizmu jest podtrzymywanie "przepaści" pomiędzy "wielkim" rodzicem czy wychowawcą a "małym" i bezbronnym dzieckiem. Kiedy w miarę dorastania dziecka przepaść ta sama się zaciera, paternalista nie jest w stanie przyjąć postawy współpracy i partnerstwa, ale nadal usiłuje pomagać młodemu dorastającemu człowiekowi i otaczać go opieką wbrew jego woli.

Żeńska odmiana paternalizmu naznaczona jest nierzadko również zaborczą miłością. Łączy się ona ze zbytnim ułatwianiem dziecku życia oraz schlebianiem jego zachciankom i namiętnościom - wszystko po to, aby móc je coraz mocniej z sobą związać. Jeżeli do paternalizmu ojca dołączy się "ochraniająca" i posesywna miłość matki, to dziecko wychodzi z domu bezradne i bezbronne wobec zwyczajnych trudności życiowych. Po pierwszych próbach samodzielności wraca nieraz pod skrzydła rodziców i u nich szuka pomocy i wsparcia. Paternalizm osiąga wówczas swój cel. Jest nim "wieczne" związanie rodziców z dzieckiem.

b. Miłość nadopiekuńcza rodziców może też wyrażać się w usuwaniu wszelkich przeszkód z drogi dziecka oraz w tanim chwaleniu i pocieszaniu go. Motywem takiej postawy bywa lęk o siebie oraz niewiara w siły i zdolności dziecka. Sytuacje trudne, które wymagają od człowieka wysiłku i ofiary, należą do codziennego ludzkiego doświadczenia, w tym także doświadczenia młodych ludzi. Rodzą one wprawdzie niekiedy obawy i napięcia psychiczne, ale właśnie takie sytuacje stają się okazją do osobistego zaangażowania się we własny rozwój.

Usuwanie przeszkód i tanie pocieszanie, z którymi łączy się nieraz litowanie się nad dzieckiem, mogą je demobilizować. Sugerują bowiem, że dziecko jest słabe, biedne i nieszczęśliwe. Takie zachowania mają na celu nie tylko obniżenie napięcia u dzieci, ale także i samych rodziców. Są dawaniem sobie i innym taniej obietnicy, że w przyszłości wszystko będzie układać się bardzo dobrze. Łączy się ona niekiedy z usprawiedliwianiem dziecka w jego własnych oczach. Pozwala to zarówno dziecku, jak i rodzicom czuć się "w porządku" w sytuacjach, w których powinni raczej podjąć trud pokonywania trudności i przekraczania własnych ludzkich słabości.

Takie zachowania stanowią pewną formę oszukiwania dziecka i właśnie dlatego są krzywdzące. Z jednej strony rodzice winni czuwać, by sytuacje trudne nie były ponad siły dziecka oraz by mogło ono w tych chwilach otrzymać od nich potrzebne mu wsparcie, z drugiej zaś strony powinni być przekonani, iż sytuacje krytyczne uczą dzieci stawiać czoło trudnościom życiowym, których nie zabraknie później w latach młodości, jak też w życiu dorosłym. Krzywdzące jest dla dziecka zarówno zbytnie chronienie go przed trudnościami, jak i pozostawianie go sobie samemu w kryzysowych dla niego sytuacjach.

c. Aby dzieci mogły uczyć się coraz większej samodzielności i dojrzałości, potrzebują odpowiedniego marginesu wolności. Odwoływanie się do wolności i pobudzanie do coraz pełniejszego i bardziej odpowiedzialnego korzystania z niej stanowi jedno z najważniejszych zadań wychowawczych, zarówno w rodzinie, jak i w szkole. Surowa kontrola rodziców połączona z rygorystycznymi formami wychowania nakazowo-zakazowego jest zawsze związana z lękiem nie tyle o dzieci, ile przede wszystkim o siebie. Obawy przed wolnością związane są też z brakiem zaufania zarówno do siebie samego, jak i do innych.

Skuteczność wychowania zależy w dużym stopniu od zbudowania więzi zaufania z dzieckiem, opartej na wolności. Kiedy dziecko zaufa rodzicom i czuje się wobec nich wolne, wówczas mogą oni przekazać mu wszystko to, co leży im na sercu i co jest dla dziecka ważne. Dziecko przyjmie przekazywane mu wartości także wtedy, kiedy będą one wymagać od niego zaangażowania i wysiłku. Im głębsze jest zaufanie rodziców do dzieci, tym większa jest możliwość ich wychowawczego oddziaływania.

Bez wolności i zaufania wychowanie łatwo przekształca się w swoistą tresurę polegającą na narzucaniu zewnętrznych form zachowania. Takie wychowanie jest bardzo krzywdzące dla dzieci. W okresie dojrzewania dziecko w sposób spontaniczny zbuntuje się przeciwko narzuconym mu formom. Niebezpieczeństwo polega jednak na tym, iż - nie mając rozeznania - wraz z formami zewnętrznymi odrzuca nieraz również wiele "dobrych rzeczy", których było świadkiem w domu rodzinnym.

Jeżeli nacisk wychowawczy był bardzo silny, a dorastającemu młodemu człowiekowi brakuje siły i odwagi, aby się zbuntować, to w okresie dojrzewania zewnętrzne formy mogą przekształcić się w twarde i sztywne postawy życiowe naznaczone lękiem, poczuciem niższości i brakiem poczucia bezpieczeństwa. Młody człowiek przyjmuje je wówczas zarówno wobec siebie, jak i wobec innych. I tak, powielając wychowawcze błędy swoich rodziców, zaczyna krzywdzić innych, podobnie jak sam został skrzywdzony.

 
6. Nie ranić dziecka

Wychowanie dzieci domaga się rozeznania i krytycznej refleksji zarówno nad własnym postępowaniem, jak i nad klimatem, jaki stwarza się dziecku w rodzinie i w szkole. Konieczne jest przede wszystkim krytyczne spojrzenie na siebie. Nie po to jednak, by czuć się "niedobrym rodzicem", ale raczej po to, by na własnych i cudzych błędach uczyć się sztuki wychowania i w ten sposób móc uniknąć zadawania mu większych krzywd i zranień. Rodzice, wychowawcy, duszpasterze, którzy codziennie przebywają wiele godzin z dziećmi, powinni pytać się najpierw nie tylko o to, jak pomóc dziecku, ale jak uniknąć zachowań, które by je raniły. Nie ranić dziecka - to pierwsza fundamentalna zasada właściwego wychowania. Dziecko zranione, także niechcący, łatwo zamyka się wobec rodziców i wychowawców. Ich szczere zabiegi wychowawcze są wówczas mało skuteczne lub też nawet przynoszą skutek odwrotny do zamierzonego. Skuteczność pomocy wychowawczej udzielanej dziecku zależy w dużej mierze od jego otwartości, zaufania oraz od zaangażowania we własny rozwój. Wychowanie dziecka jest jedną z najtrudniejszych i jednocześnie najbardziej potrzebnych umiejętności życiowych. Od tej sztuki zależy w dużym stopniu przyszłość dzieci, ich rodzin oraz przyszłość społeczeństwa.

Troska o dziecko nie może jednak ograniczyć się do zainteresowania tylko własnym postępowaniem wobec niego. Dziecku konieczna jest dobra atmosfera pedagogiczna we wszystkich miejscach i środowiskach, w których ono przebywa. Dlatego też z jednej strony rodzice powinni być wyczuleni na krzywdy, jakie mogą ich dzieciom wyrządzać inne osoby, które je wychowują poza domem rodzinnym, szczególnie zaś wychowawcy i duszpasterze. Z drugiej zaś strony szkoła i parafia powinny być uwrażliwione na sposób traktowania dziecka w rodzinie. Nie chodzi tu bynajmniej o tworzenie atmosfery wzajemnej podejrzliwości pomiędzy rodzicami i wychowawcami. Chodzi raczej o otwartość na udzielanie sobie wzajemnej pomocy.

 

 

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
KRZYWDY W RELACJACH MIĘDZYLUDZKICH ŻYCIE DUCHOWE DROGĄ WEWNĘTRZNEGO UZDROWIENIA

początek strony
(c) 1996-1999 Mateusz