ŻYCIE DUCHOWE  •  ZIMA 2001 

PO CO DIALOG? •


 

ODNALEŹĆ W SOBIE SIŁĘ DO WYBACZANIA

Rozmowa z abp. Ihorem Isiczenką

 


 

 

STANISŁAW OBIREK SJ: Księże Arcybiskupie, czy słowa Jana Pawła II z encykliki „Ut unum sint”: „Modlę się gorąco do Ducha Świętego, by obdarzył nas swoim światłem i oświecił wszystkich pasterzy i teologów naszych Kościołów, abyśmy wspólnie poszukiwali takich form sprawowania owego urzędu [posługi Piotrowej], w których możliwe będzie realizowanie uznawanej przez jednych i drugich posługi miłości” (nr 95) znalazły odzew w Kościele prawosławnym?

ABP IHOR ISICZENKO: Encyklika Ut unum sint została ogłoszona w roku 1995, kiedy to stosunki prawosławno-katolickie na Ukrainie nie odznaczały się tolerancją. Stąd brakowało ufności prawosławnych do dokumentów doktrynalnych drugiej strony. Głęboki sens przemyśleń o dialogu ekumenicznym może zostać odpowiednio odczytany tylko po przyswojeniu sobie języka wzajemnej miłości i ufności. Tak więc droga do poznania sensu encykliki Ut unum sint prowadzi przez opanowanie kultury dialogu ekumenicznego oraz doświadczenie otwartości i szczerości w kontaktach.

W czym, zdaniem Księdza Arcybiskupa, tkwi największa trudność w pokonywaniu tak zwanej schizmy wschodniej?

Wielki rozłam 1054 roku mógłby nie mieć tak fatalnej tysiącletniej historii, gdyby nie okrucieństwa IV wyprawy krzyżowej, okupowanie przez krzyżowców Konstantynopola w 1204 roku oraz nieudane próby powołania unii kościelnej z uznaniem zwierzchnictwa Rzymu. Wzajemna podejrzliwość, nietolerancja, wrogość obydwu stron były przyczyną ostrych sprzeciwów przy każdej próbie zawarcia kompromisu. Dlatego bez konkretnych przejawów wybaczenia i miłości, które nie oczekują na natychmiastową odpowiedź, bez ofiarności nie będziemy mogli odnaleźć drogi do porozumienia. Miniony wiek zostawia nam nieocenione doświadczenie takich poszukiwań, czynionych przez dwóch mężów miłości – Jego Świątobliwości Patriarchy Ekumenicznego Atenagorasa oraz papieża Pawła VI. Ich przykład daje współczesnemu chrześcijaninowi nadzieję na odnalezienie w sobie siły do wybaczania, na zrozumienie logiki oponenta, jego prawa do zajmowania własnego stanowiska. Oczywiście, odrzucenie stereotypów i słownictwa w rodzaju „schizma wschodnia” należy do przesłanek dialogu ekumenicznego. Inną przesłanką jest apolityzacja stosunków międzykościelnych, odejście Kościoła od narzucanej przez państwo funkcji oficjalnej doktryny państwowej. W tym sensie sekularyzacja świata może mieć dla Kościołów bardzo pozytywne znaczenie. Głównym problemem eschatologicznym, który musimy rozwiązać w przyszłym wieku, jest nowe odczytanie koncepcji pentarchii (wyższego wyznaniowego autorytetu Rzymu, Konstantynopola, Aleksandrii, Antiochii, Jerozolimy – pięciu dawnych centrów Kościoła chrześcijańskiego), która w pierwszym tysiącleciu chrześcijaństwa zaczęła wyznaczać stosunki międzykościelne. Dla Kościołów prawosławnych w świecie próba dojrzałości oraz poszukiwanie własnej perspektywy oznacza zajęcie stanowiska wobec najwyższego autorytetu kościelnego – Patriarchy Ekumenicznego.

Niektórzy uważają, że Kościół greckokatolicki może wydatnie przyczynić się do przezwyciężenia nieporozumień katolicko-prawosławnych...

Wyrosłem i posługuję na Ukrainie Słobodzkiej, w regionie zaludnionym przez uciekinierów od konfliktów unijnych XVII wieku. Właśnie tutaj słowo „unita” do dziś jest odbierane jako obraźliwe i obelżywe. Jako historyk Kościoła wysoko cenię wielkie zasługi Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego dla narodu ukraińskiego. Jako chrześcijanin bardzo szanuję wiarę duchowieństwa i wiernych greckokatolickich, poczytuję sobie za zaszczyt utrzymywanie przyjacielskich stosunków z wieloma biskupami, księżmi i zakonnikami greckokatolickimi. Jednak tradycja, do której należę, kształtuje negatywny stosunek do tradycji greckokatolickiej. I jeżeli na Ukrainie unia, mając największą popularność, wywoływała jednak znaczące podziały wśród ludności różnych regionów, to są małe nadzieje na szerszy, ponadnarodowy efekt pojednawczy wysiłków unijnych. Zresztą dialog prawosławno-katolicki w XX wieku dał swoją ocenę unii jako sposobu jedności Kościołów. Niemniej historia Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej w wiekach XVI-XX wskazuje nam wiele wartości, które w sposób istotny mogą wzbogacić nasze doświadczenia chrześcijańskie.

Będąc gościem Księdza Arcybiskupa (w roku 1999) w Charkowie obserwowałem powtórne budzenie się chrześcijaństwa na Ukrainie. Co obecnie sprawia Księdzu Arcybiskupowi największą radość?

Budzenie się życia religijnego na Ukrainie przejawia się przede wszystkim w trudnych poszukiwaniach duchowości. Niestety, chorobliwie zmieniona mentalność często popycha dojrzałe osoby w niewolę przygnębienia, czyni je ofiarami nowych sekt, a najczęściej rodzi zjawisko swego rodzaju antyinstytucjonalnej religijności, kiedy człowiek, wierzący w Boga, nie chce mieć nic wspólnego z żadną instytucją, która wyznaczałaby formy jego wiary. Na tym tle cieszy poważne i ukierunkowane poszukiwanie Boga przez wielu młodych ludzi, którzy najczęściej przychodzą do Kościoła sami, bez rodziców, często przezwyciężając nie mniejsze przeszkody niż ich rówieśnicy w czasach Imperium Rzymskiego. Obcowanie z tymi osobami, mimo że wymaga cierpliwości, dojrzałości oraz bycia przygotowanym na najbardziej niespodziewane pytania, przynosi największą radość.

Deklaracja „Dominus Iesus” nie przestaje budzić kontrowersji. 1 października przed modlitwą Anioł Pański Jan Paweł II powiedział: „Dokument [deklaracja «Dominus Iesus»] wyraża więc jeszcze raz tę samą pasję ekumeniczną, która jest u podstaw mojej encykliki «Ut unum sint». Mam nadzieję, że ta deklaracja [...], po tylu błędnych interpretacjach, będzie mogła ostatecznie pełnić swoją funkcję wyjaśnienia a zarazem otwarcia się”. Jak Kościół Prawosławny odczytał tę deklarację?

Niestety, deklaracja Dominus Iesus zyskała w świecie prawosławnym o wiele większy rozgłos niż encyklika Ut unum sint. Ksenofobiczne koła, podejrzliwie odnoszące się do ekumenicznych apeli wychodzących z Rzymu, obecnie dość wpływowe, zachęcane przez polityków antyzachodniej orientacji, ucieszyły się, otrzymawszy tak autorytatywne potwierdzenie swojego widzenia katolicyzmu rzymskiego. Choć mało kto czytał słowa papieża Jana Pawła II, to jednak wielu uważa, że są one sygnałem do zatrzymania polityki równoprawnego oraz otwartego dialogu z innymi wyznaniami chrześcijańskimi, a przede wszystkim z prawosławiem. Prawdopodobnie trzeba będzie wielu teologicznych interpretacji i popularnych artykułów w prasie, żeby zniwelować obiektywnie antyekumeniczny rezonans tej deklaracji.

Polskie media z dużym zainteresowaniem przyjęły zapowiedź pielgrzymki Ojca Świętego na Ukrainę w czerwcu 2001 roku. A jak Cerkiew Prawosławna, którą Ksiądz Arcybiskup reprezentuje, postrzega tę wizytę?

Stosunek Cerkwi Prawosławnej do przyszłej pielgrzymki papieża Jana Pawła II na Ukrainę jest ostrożny i niejednoznaczny. Ksenofobiczna część wspólnoty prawosławnej, reprezentowana przez Sojusz Bractw Prawosławnych i Sojusz Prawosławnych Obywateli, działających z błogosławieństwa Patriarchatu Moskiewskiego, kategorycznie sprzeciwia się wizycie. Widząc w niej element ekspansji duchowej katolicyzmu na wschód, stara się jej przeszkodzić. Hierarchia prawosławna nie zajmuje tak kategorycznego stanowiska, lecz ma zastrzeżenia, które w dużej mierze biorą się stąd, że nikt nie zna programu wizyty. Do ostatnich oświadczeń Rzymu i Kijowa z listopada 2000 roku, perspektywa przyjazdu papieża na Ukrainę wyglądała wręcz nierealnie. Korzystne byłoby włączenie do uzgodnienia programu wizyty przedstawicieli wspólnot prawosławnych, reprezentujących różne jurysdykcje. Inaczej wizyta może nabrać niekorzystnego prozelitycznego charakteru, potwierdzając zastrzeżenia sił antyzachodnich, i nasilić konflikty międzywyznaniowe na Ukrainie.

Ukraińska Autokefaliczna Cerkiew Prawosławna uważa, że papież, jako zwierzchnik Kościoła rzymskokatolickiego, ma prawo spotkać się ze swymi wiernymi na Ukrainie. Uważamy, że równolegle z wizytą na Ukrainie arcypasterza rzymskiego niezbędne jest przygotowanie przyjazdu na Ukrainę Patriarchy Ekumenicznego Bartłomieja już w roku 2001. Z prośbą o zaproszenie Jego Świątobliwości występujemy do prezydenta Kuczmy. W wypadku przyjazdu w pierwszym roku trzeciego tysiąclecia na Ukrainę obydwu zwierzchników historycznych centrów światowego chrześcijaństwa, którzy reprezentują najbardziej liczebne w naszym państwie wyznania, stałoby się możliwe przygotowanie odpowiedniego gruntu do społecznego porozumienia i ekumenicznego dialogu, którego tak bardzo brakuje dzisiejszej Ukrainie.

 

Z ukraińskiego tłumaczył Oleg Aleksejczuk

 

 

 

 

 

 DO GÓRY  •  NASTĘPNY