ŻYCIE DUCHOWE  •  JESIEŃ 2000 

SZKOŁY DUCHOWOŚCI •


 

VINCENT A. LAPOMARDA SJ

Adam Sztark SJ (1907-1942)
męczennik
1

 


 

 

W czasie wizyty w Warszawie 13 czerwca 1999 roku, papież Jan Paweł II beatyfikował 108 osób, które zginęły z rąk hitlerowców, przy czym połowa z nich zmarła z powodu tortur lub została zgładzona w obozach koncentracyjnych w Oświęcimiu i Dachau. Wśród beatyfikowanych byli kapucyni, karmelici, dominikanie, franciszkanie i salezjanie oraz inne osoby duchowne należące do zakonów i zgromadzeń, które już od 1992 roku odpowiadały na zaproszenie, by przedstawiać przypadki męczeństwa swoich członków. Niestety, polscy jezuici nie uważali wówczas włączenia swoich członków w proces beatyfikacyjny za priorytet. Później zdali sobie sprawę, że nie skorzystali ze sposobności uhonorowania tych bohaterskich jezuitów, którzy zginęli męczeńską śmiercią z rąk hitlerowców podczas II wojny światowej.

Oczywiście, dla wszystkich, którzy znają skalę hitlerowskich prześladowań Kościoła katolickiego, pozytywnym jest fakt, że Ojciec Święty beatyfikował tak wielu męczenników pochodzących z jego ojczyzny.

Ci polscy męczennicy za wiarę przywołują na pamięć stwierdzenie świętego Augustyna, że nie ma potrzeby modlić się za spokój dusz męczenników, ponieważ poprzez swoje męczeństwo osiągnęli oni już życie wieczne. Takie właśnie jest znaczenie łacińskiej sentencji świętego Augustyna: Injuriam facit martyri qui orat pro eo („Obraża męczennika ten, kto się za niego modli”). Obecnie Kościół składa podobną deklarację poprzez proste stwierdzenie, że w przypadku osób, których męczeństwo zostało poświadczone, przed beatyfikacją nie ma potrzeby uzyskania dodatkowego świadectwa w postaci cudu.

II wojna światowa, która doprowadziła do tego, że losy wielu grup ludzi połączyły się w cierpieniu, była potwornym okresem zarówno dla pobożnych katolików, jak i Żydów. Można mówić o wojnie wytoczonej przez hitlerowców Żydom, ale można z równą słusznością mówić o podobnej wojnie wytoczonej jezuitom. Jest to szczególnie prawdziwe w przypadku Polski, gdzie co najmniej 70 jezuitów padło ofiarą prześladowań okupanta. Około 20 z nich zginęło w Dachau, gdzie więzionych było więcej jezuitów niż członków jakiegokolwiek innego zakonu. Tak więc z ogólnej liczby 150 jezuitów, którzy padli ofiarą hitlerowców, połowę stanowili polscy księża, bracia i seminarzyści. Jednym z nich był Adam Sztark SJ, ksiądz, który oddał swe życie w wieku 35 lat, ratując żydowskie dzieci.

Przez wiele lat korespondowałem z Instytutem Yad Vashem w Jerozolimie, prosząc, by uznał ojca Sztarka za Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata (który to tytuł nadano przynajmniej ośmiu jezuitom) za to, że oddał życie za żydowskie dzieci. Jednak w jego przypadku państwo izraelskie uważało brak dokumentacji za przeszkodę w nadaniu tytułu Sprawiedliwego.

Z drugiej strony ojciec Sztark został przynajmniej trzy razy nazwany jezuickim męczennikiem: przez Felicjana Paluszkiewicza w opracowaniu Przyszli służyć (Rzym 1985), przeze mnie w książce Jezuici a Trzecia Rzesza (The Jesuits and the Third Reich, 1989) oraz przez redaktora Encyklopedii wiedzy o jezuitach na ziemiach Polski i Litwy 1564-1995 (Kraków 1992). Ponadto jego nazwisko zostało uwzględnione na liście męczenników Towarzystwa Jezusowego. Poprzez swoją ofiarę ojciec Sztark zasłużył sobie na miano jednego z nieznanych polskich bohaterów czasu II wojny światowej i Holocaustu.

Niewiele znamy szczegółów z życia ojca Sztarka, sprzed jego spotkania z przeznaczeniem. Był synem Władysława Sztarka i Teresy z d. Gałeckiej, urodził się 30 lipca 1907 roku w Zbiersku koło Kalisza. Jego urodziny przypadły więc na wigilię święta Ignacego Loyoli, założyciela Towarzystwa Jezusowego. Adam Sztark wstąpił do zakonu jezuitów w Starej Wsi dnia 6 września 1924 roku, stając się członkiem prowincji wielkopolsko-mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego z siedzibą w Warszawie.

Święcenia kapłańskie przyjął w Lublinie 24 czerwca 1936 roku, po zwyczajowo długim okresie formacji jezuickiej. Został mianowany administratorem sanktuarium maryjnego w Żyrowicach w 1939, tragicznym roku niemieckiej napaści na Polskę. Jego parafia leżała na terenie dzisiejszej Białorusi, w okolicy Hrodnej, niedaleko miasta Słonim. Obszary te w okresie międzywojennym należały do Polski, a od 1939 były zajęte przez Związek Radziecki aż do 1941 roku, kiedy przeszły pod okupację niemiecką.

Okres terroru rozpętanego przez niemieckie siły okupacyjne rozpoczął się w Słonimiu 25 czerwca 1941 roku, w trzy dni po inwazji Niemiec na Związek Radziecki. W krótkim czasie hitlerowcy doprowadzili do eksterminacji prawie całej ludności żydowskiej w tym mieście. Przed wejściem Niemców na te tereny liczebność ludności żydowskiej wynosiła 20 tysięcy.

Społeczność żydowska w rejonie Słonimia pochodziła od Żydów aszkenazyjskich, którzy przybyli na tereny Europy Wschodniej z Portugalii i Hiszpanii na początku XVI wieku. Pod koniec wieku XVIII, kiedy jezuici zbudowali w Słonimiu swój słynny barokowy kościół, kolegium i szkołę, Żydzi byli już tam dobrze zadomowieni.

Położony na północny wschód od Warszawy, Słonim był znany ze swego starego żydowskiego centrum, Wielkiej Synagogi oraz zabytkowego kościoła Jezuitów, ale obecność jezuitów na tych terenach ustała w związku z kasatą Towarzystwa Jezusowego w drugiej połowie XVIII wieku. W następstwie pozbawienia jezuitów przez papiestwo funkcji kościelnych i edukacyjnych, w tej części Białorusi obecność Żydów stała się bardzo widoczna. Po odrodzeniu zakonu na początku wieku XIX, jezuici zaczęli powracać na te tereny, aby prowadzić różnorodną działalność apostolską, taką jak na przykład posługa ojca Sztarka w sanktuarium maryjnym w Żyrowicach i w miejscowym szpitalu, gdzie był kapelanem katolików.

Począwszy od 14 lipca 1941 roku, hitlerowcy prowadzili obławę na przywódców gminy żydowskiej, zabijając co najmniej tysiąc osób. 14 listopada zatrzymali dalszych 10 tysięcy Żydów, a w grudniu utworzyli getto w dzielnicy Żabinka. W czerwcu 1942 roku podpalili getto, chcąc uśmiercić jeszcze więcej Żydów. Były to początkowe stadia hitlerowskiego planu całkowitego unicestwienia narodu żydowskiego, którego realizacja została chwilowo opóźniona przez zaciekłe walki z Rosjanami. Od sierpnia 1942 roku armia niemiecka zaangażowana była w intensywne działania, które w następnym roku doprowadziły do przełomowej bitwy pod Stalingradem. Niemcy liczyli na zwycięstwo, które umożliwiłoby im doprowadzenie do końca barbarzyńskiej polityki eksterminacji, której realizacja była już daleko posunięta.

To właśnie w końcowej fazie „ostatecznego rozwiązania”, w grudniu 1942 roku, gestapo wtargnęło do klasztoru Sióstr Niepokalanego Poczęcia w podmiejskiej dzielnicy Słonimia zwanej Nowogródek. Przełożoną zgromadzenia była matka Kazimiera Wołowska (1879-1942), której imię zakonne brzmiało siostra Maria Marta. Pomagała jej Bogumiła Noiszewska (1885-1942), znana w zakonie jako siostra Maria Ewa. Obie ukrywały i otaczały troską żydowskie sieroty ratowane i sprowadzane do klasztoru przez ojca Sztarka. Dzieci przebywały w ukryciu na strychu klasztoru.

Mimo że siostry żyły w strachu przed Niemcami, były zaskoczone, gdy do klasztoru wtargnęli uzbrojeni mężczyźni. W trakcie dokładnej rewizji szybko odkryto obecność żydowskich dzieci na strychu. Ponieważ ukrywanie Żydów było przestępstwem karanym śmiercią, gestapo torturowało siostry, by wydobyć z nich informacje, które można by wykorzystać w dalszej eksterminacji Żydów. Kiedy siostry odmówiły wydania osób współuczestniczących w tej podziemnej działalności, hitlerowcy zabrali je tego samego dnia na pobliskie miejsce straceń, tak zwaną Górkę Pietrowicką. Tam wtrącili je do dołu i zastrzelili.

W dziesięć dni po zamordowaniu bł. Marii Marty i bł. Marii Ewy gestapo wpadło na ślad ojca Sztarka. Żył on w zagrożeniu już od kilku lat, najpierw pod okupacją wrogo nastawionych Sowietów, potem pod okupacją niemiecką. Nigdy nie wahał się służyć jako pasterz bezbronnych, najpierw jako duszpasterz parafii Żyrowice, potem jako opiekun żydowskich dzieci, które uniknęły losu swych rodziców: schwytania i śmierci z rąk Niemców. Ksiądz nieustannie narażał się, zbierając i ukrywając dzieci na plebanii do momentu, kiedy mógł potajemnie przewieźć je do względnie bezpiecznego miejsca, jakim był klasztor Sióstr Niepokalanego Poczęcia. Doskonale zdawał sobie sprawę, że gdy sprawa się wyda, ceną za ukrywanie dzieci przed Niemcami będzie życie. Jest oczywiste, że podjął to dzieło i kontynuował je w odpowiedzi na ewangeliczne wezwanie miłości bliźniego.

 Równie niespodziewanie 17 grudnia samochód gestapo pojawił się przed plebanią w Żyrowicach. Przerażonemu księdzu kazano natychmiast wychodzić, nie pozwoliwszy na zabranie czegokolwiek. Poprosił, by pozwolono mu zabrać przynajmniej chleb, by mógł odprawić Mszę. Odprowadzający go gestapowiec stwierdził jednak sarkastycznie: „Tam, gdzie idziesz, jest mnóstwo chleba!” Jego bezlitosny ton był dla ojca Sztarka sygnałem, że koniec jest bliski. Poddał się więc, mówiąc tylko: „Oto moje męczeństwo”.

Ojciec Sztark przeżył jednak jeszcze jedną noc. Dopiero następnego dnia wepchnięto go do ciężarówki wypełnionej ludźmi, którzy jak on złamali okupacyjne, nazistowskie prawo. Zabrano ich na to samo miejsce, Górkę Pietrowicką, gdzie parę dni wcześniej zabito siostry z zakonu Niepokalanego Poczęcia i gdzie Niemcy zabijali Żydów z całej okolicy. Po przybyciu na miejsce ojcu Sztarkowi i jego współtowarzyszom kazano się rozebrać. Był przygotowany na spotkanie ze Stwórcą, ale chciał stanąć przed Nim w czarnym habicie zakonu jezuitów, którego był tak gorliwym członkiem. Powiedział więc oprawcom, że nie rozbierze się, ponieważ chce umrzeć w habicie. Z niewiadomych powodów przystali oni na jego ostatnią prośbę.

Hitlerowcy wpędzili swe ofiary do dołu i zaczęli strzelać. Ksiądz był śmiertelnie ranny, ale nie umarł od razu. Mimo przeszywającego bólu, ostatnim wysiłkiem woli wstał i wykrzyczał słowa chwały: „Wszystko dla Chrystusa Króla! Niech żyje Polska!”

Jezuitom przypominają one ostatnie słowa innego z ich grona, bł. Miguela Augustina Pro (1891-1927). Ojca Pro doprowadzono na miejsce egzekucji w podobny sposób w trzy lata po wstąpieniu ojca Sztarka do Towarzystwa Jezusowego. Meksykański kapłan wykrzyknął „Niech żyje Chrystus Król!” Być może ostatnie słowa bł. Miguela Pro zainspirowały ojca Sztarka.

W refleksji nad życiem ojca Sztarka nie ma zatem miejsca na wątpliwości, czy zginął on jako męczennik. Jego życie jest symbolem wszystkiego, co uczynili jezuici, by pomóc Żydom w okresie, gdy sami byli obiektem ciągłych prześladowań Niemców.

Ponieważ dwie siostry z zakonu Niepokalanego Poczęcia, które pomagały ojcu Sztarkowi ratować żydowskie sieroty, znalazły się w gronie 108 polskich męczenników beatyfikowanych przez Jana Pawła II w Warszawie, nie ma wątpliwości, że ks. Adam Sztark SJ także zasługuje na to, by uznać go za polskiego męczennika XX wieku.

Tłumaczyła Marta Kapera

 

 

1 ”Inside the Vatican”, maj 2000.

 

 

 

 

 DO GÓRY  •  NASTĘPNY