DUCHOWOŚĆ I ŻYCIE •
JANUSZ PONIEWIERSKI
Moje bilanse kwartalne
Lato – Jesień 1999
Lato 1999
Czy można przegapić zaćmienie Słońca? W sierpniu ’99
w Polsce – gdzie, co prawda, zaćmienie miało charakter
fragmentaryczny – spotkałem ludzi, którzy w ogóle go nie zauważyli.
Historia filozofii zna anegdotę o Talesie z Miletu, który
wpadł do dołu, bo zapatrzony był w gwiazdy. Historia życia codziennego zna
miliony ludzi, którzy przegapili rzeczy naprawdę ważne, bo nie potrafili oczu
oderwać od... No właśnie, od czego?!
Spojrzenie artystów (na przykład fotografików) widzących
piękno i spojrzenie świętych, którzy dostrzegają potrzebującego (Matka Teresa z
tego powodu nie zdążyła na spotkanie z Papieżem). Jeden z moich przyjaciół
zobaczył na dworcu starą bezdomną kobietę, która z tkliwością i z miłością
głaskała po twarzy swego towarzysza. Jak bardzo mu zazdroszczę, że
to z a u w a ż y ł !
Wakacyjna lektura. Tym razem to Przekonać Pana Boga,
wywiad-rzeka z ks. Józefem Tischnerem.
Pytanie: „Czy jest coś, w co Ksiądz Profesor już nie
wierzy?”
Odpowiedź: „Powiedziałbym, że jest odwrotnie: zaczynam
wierzyć w coraz więcej rzeczy niemożliwych! Odkrywam, że świat jest bogatszy,
bardziej kolorowy, niż mi się dotąd wydawało”.
Pytanie: „Bardziej kolorowy, ale czy także cieplejszy?”
Odpowiedź: „Tak. To śmieszne. Uświadamiam sobie, że z powodu
choroby nie wrócę do wielu rzeczy. I mi tego, cholera, nie żal! Zamiast żeby
mi choroba zubożyła świat, to mi go wzbogaciła. Dała mi poczucie wolności.
Uświadomiła mi też zewnętrzność ciała”.
Pytanie: „Czesław
Miłosz napisał: «Czy mogłem się spodziewać, że po długim życiu będę tyle tylko
wiedział i umiał, żeby budząc się w nocy mówić: dziwne, dziwne, dziwne. O, jak
dziwne, jak dziwne, o jakie śmieszne i dziwne». To wszystko, na co możemy
liczyć?”
Odpowiedź: „Podpisuję się pod tymi słowami. Ale one
streszczają bardzo wiele doświadczeń i przeżyć. Takie wyznanie dowodzi, że
się wie ogromnie dużo. Jest w tych słowach nie tylko przyznanie się do
niewiedzy i pewnej bezradności, ale i wyraz podziwu dla istnienia. Mirabilis
Deus in mirabilia sua: cudowny jest Bóg w swoich cudownościach”.
Dziwne, dziwne, dziwne. O, jak dziwne, jak dziwne... (A
swoją drogą, jak nieoczekiwany kształt może przybrać modlitwa).
Niecałe trzy miesiące po pielgrzymce Jana Pawła II
badania opinii publicznej w Polsce pokazały, że ponad połowa polskiego
społeczeństwa akceptuje eutanazję. No bo dlaczegóż by nie? Za eutanazją stoją
przecież poważne racje intelektualne i moralne. Tyle że owe racje nie mają nic wspólnego
z chrześcijaństwem, natomiast wychylają się zza nich twarze pogańskich filozofów.
Nie tego uczy Jezus Chrystus. Ale jak to powiedzieć ludziom, którzy coraz mniej
rozumieją naukę Kościoła, ludziom, którym świat chrześcijaństwa jawi się niczym
grecki Olimp – wprawdzie uświęcony czcigodną tradycją, ale bardzo
daleki i martwy?!
Kilka tygodni po ogłoszeniu tych badań jedna ze stacji
telewizyjnych wyemitowała film poświęcony „prawu do godnej śmierci”.
Równocześnie przeprowadzono telefoniczne „referendum”: za czy przeciw
eutanazji. Wynik był zgodny z wymową filmu: za eutanazją opowiedziało się
cztery razy więcej widzów niż przeciw.
I jak to komentować?
Jesień 1999
Byliśmy na Panu Tadeuszu, rzecz ciekawa – dzieci, które
nie lubią czytać i zdają się interesować wyłącznie grami komputerowymi, słuchają
jak zaczarowane Mickiewiczowskich dialogów (13-zgłoskowiec!). Więc może nie
jest z nami aż tak źle i zużyła się jedynie pewna forma przekazu kultury (także
Ewangelii)?
„Idźcie i nauczajcie wszystkie narody...” Jan Paweł II – i jest
to istotne novum – naucza już nie tylko narody, ale i całe
kontynenty. Synody Biskupów: dla Europy (dwa), obu Ameryk, Afryki, Azji,
Australii i Oceanii; listy (adhortacje) adresowane wprost do Kościoła, który
jest w Afryce, etc. Oto nowa ewangelizacja: w sytuacji wykorzenienia
jednostek odwoływać się do wartości, które leżą u podstaw tożsamości tej ziemi.
Mamy nowych patronów Europy – trzy kobiety-mniszki: świętą
Katarzynę Sieneńską, świętą Brygidę Szwedzką i świętą Edytę Stein. Dlaczego właśnie
one? Czyżby równouprawnienie kobiet w Kościele? Kto wie... Wszak sam
Ojciec Święty napisał: „...chciałem przedstawić trzy postacie niewieście po to
także, aby podkreślić wielką rolę, jaką kobiety odegrały i odgrywają w
kościelnej i świeckiej historii kontynentu aż po nasze dni”. Odegrały i odgrywają...
A może inaczej: powinny odgrywać w większym stopniu. Jeśli historia jest
nauczycielką życia, to może należy wyciągnąć wnioski na przykład z najnowszej
historii Kościołów w ZSRR, gdzie to właśnie kobiety („babuszki”) uratowały
chrześcijaństwo.
Warto na spokojnie przeczytać życiorysy trzech nowych patronek Europy. Jak
pisała w „Tygodniku Powszechnym” Elżbieta Adamiak, teolog: „Otrzymujemy wzór
kobiety wykształconej, myślicielki, pielęgnującej bogate życie duchowe,
zaangażowanej na rzecz ubogich, w imieniu Jezusa występującej wobec najwyższych – także
kościelnych – autorytetów. Skoro Kościół obiera takie patronki
Europy, daje znak, że zniknąć powinny bariery stawiane kobietom, że kobiety
winny zostać wysłuchane. Brygida, Katarzyna, Edyta wskazują na najważniejsze
przesłanie Ewangelii, które może dać moc do rozwiązania istniejących
konfliktów: moc obdarzenia pokojem”.
Co robić, kiedy tuż obok, na naszych oczach, rozpada się małżeństwo
przyjaciół? Oto dowód na istnienie diabła: destrukcja miłości. Jak w raju:
najpierw „kość z moich kości i ciało z mego ciała”, i wielka miłość („...nie
odczuwali wobec siebie wstydu”), a potem sekwencja oskarżeń i wielkie poczucie
żalu, i narastająca wrogość („poznali, że są nadzy”). I pytanie: czy diabeł
zawsze musi wygrywać?
Nie musi. Ale to widać dopiero z boku, z pozycji świadka. W środku
takiego konfliktu trudniej o dystans, przebaczenie, wielkoduszność. I o
akceptację drugiego ze wszystkimi jego słabościami i śmiesznostkami (zdaje
się, że z biegiem lat widać je coraz wyraźniej). Zmarły w tym roku o. Jacques
Loew (francuski misjonarz, dla którego ziemią misyjną było jego własne społeczeństwo),
wyobrażając sobie ludzi na podobieństwo kwiatów, radził nie tylko kaznodziejom:
„Bądź po prostu światłem. To wystarczy. Nie próbuj być ogrodnikiem ani
sekatorem”.
Przypomina mi się wesele w Kanie. Zabrakło wina – symbolu miłości.
Ale w tym domu był Jezus i Jego Matka. I wydarzył się cud. A to „nowe” wino
było jeszcze lepsze niż na początku wesela.
Co zrobić, żeby w domu moich przyjaciół pojawił się Jezus? A może On
tam jest: w zranionym mężu, w żonie, która już na nic nie ma siły, w
przerażonych dzieciach? Co zrobić, żeby oni Go dostrzegli?
Jestem świadkiem. Cały Kościół jest świadkiem. Co zrobić, żeby dla moich
przyjaciół miało to jakiekolwiek znaczenie?
Zmarł abp Helder Camara (Brazylia), człowiek, który na serio traktował
Ewangelię (przykład pierwszy z brzegu: oddał bezdomnym swój pałac). Lubił
powtarzać, że „religią trzeba żyć, a nie tylko ją odgrywać”. Święte słowa.
Wkrótce skończy się Rok Ojca. Czy Kościół (to znaczy: my wszyscy) może
przegapić taką szansę opowiedzenia ludziom o miłości i przebaczeniu? Kilka
miesięcy temu ks. Józef Kudasiewicz porównywał sytuację panującą w polskim
Kościele do... Wesela: „Potrzebny jest nam dziś nowy Wyspiański, który
napisałby takie rozliczeniowe Wesele [...] zakorzenione w rzeczywistości
polskiego Kościoła o tysiącletniej tradycji; demaskujące mity i złudzenia,
których jest legion; nicujące bezlitośnie dewocję, głupotę i faryzeizm; a
przede wszystkim stawiające pytania o jakość wiary, o styl życia
chrześcijańskiego na co dzień, stawiające zdecydowane pytania o programy [...].
Ile w ostatnich dziesiątkach lat dał nam Pan takich wspaniałych «złotych
rogów», cudownych szans, oczywistych znaków czasu? [...] Ostatni «złoty róg»
to charyzmatyczny program Ojca Świętego przed Jubileuszem Odkupienia. Jak gramy
na tym «rogu»? Ma się wrażenie, że ważniejsza jest dla nas «czapka z piórem» i
«kolorowy sznur» do powłóczystych szat...”. I dalej: „Módlmy się, żeby chochoł
z Wesela Wyspiańskiego nie zaśpiewał nam za oknem złowrogiej melodii:
«Miałeś, chamie, złoty róg! Miałeś, Kościele polski, złoty róg. Miałeś, księże,
złoty róg!» Módlmy się, żeby nam nie «ostał się ino sznur»„ (ks. J. Kudasiewicz,
Rok Boga Ojca, Kielce 1999).
Dopisane w ostatniej chwili:
Moi przyjaciele przestali mówić o rozwodzie. Są znowu razem i wygląda na to,
że znowu się kochają (mam wrażenie, że nigdy nie przestali się kochać, tyle że
w pewnym momencie wpadł im do oka odłamek lustra – tego samego, które
opisał Andersen w Królowej śniegu). Jak Adam i Ewa, którzy – pomimo
dramatu, jaki się między nimi rozegrał – na nowo się odnaleźli.
|