KWADRANS SZCZEROŚCI  

 

5. Żądać od duszy swojej zdania sprawy

 

"Żądać od duszy swojej zdania sprawy od godziny wstania aż do chwili obecnego rachunku. Czynić to przechodząc godzinę po godzinie lub jedną porę dnia po drugiej, najpierw co do myśli, potem co do słów, a wreszcie co do uczynków."

WIELKIE PRAGNIENIE MIŁOŚCI

W trzecim punkcie codziennego rachunku sumienia, jaki proponuje nam św. Ignacy Loyola, uderza najpierw słowo "żądać". Brzmi ono bardzo kategorycznie i robi wrażenie, jakby nie dopuszczało żadnego sprzeciwu. Słowo to podkreśla wielkie wymagania miłości, przy czym nie mają one charakteru pretensjonalnych żądań czy roszczeń prawnych. Jest to "żądanie" w sensie duchowym, jest to "po-żądanie", wielkie pragnienie.

W rachunku sumienia stajemy najpierw przed wielkim "żądaniem" - "po-żądaniem", wielkim pragnieniem miłości, jakie Bóg żywi wobec człowieka. To pragnienie Boga najpełniej objawia nam wołanie Jezusa Ukrzyżowanego: "Pragnę".

W każdej prawdziwej miłości istnieje niezwykła determinacja, "miłosny imperatyw kategoryczny". W miłości nie stosuje się półśrodków. W prawdziwej miłości kochające się osoby spontanicznie oddają się sobie całkowicie. W miłości pragnie się pełnej wzajemności osoby kochanej.

Skąpstwo, chłodne wyrachowanie, obliczanie korzyści odsłania lęk przed pełnym oddaniem się w miłości oraz przed jej przyjmowaniem. Niezdolność do oddania się w miłości zawsze łączy się z lękiem przed przyjmowaniem miłości. Nie umie dawać miłości ten, kto nie umie jej przyjmować.

Odkrywając wielką "tęsknotę" Boga za miłością człowieka, spontanicznie pytamy siebie, jakie jest nasze "żądanie", "po-żądanie", pragnienie miłości Boga. W jaki sposób i z jaką intensywnością przejawiało się ono w naszym życiu?

CZAS I MIŁOŚĆ

"Żądać od duszy swojej zdania sprawy od godziny wstania aż do chwili obecnego rachunku".

"Żądanie", "po-żądanie", wielkie pragnienie obejmuje "wszystkie godziny" i "wszystkie pory dnia". Wynika to z istoty miłości. Głębokiej relacji miłosnej (narzeczeńskiej, małżeńskiej) nie da się pogodzić z choćby jednym tylko dniem niewierności, który "na krótki czas" pozbawił miłości osobę kochaną. Jedna zdrada jest zaprzeczeniem całej jednoznaczności, jaką miłość zakłada.

Z miłości nie da się wyłączyć "jakiegoś czasu", nawet godziny, ponieważ miłość nie jest jedną z wielu "funkcji" spełnianych przez człowieka, ale jest ona "sposobem istnienia". Miłość wpisana jest w samą istotę człowieczeństwa. Wydzielenie jakiegokolwiek czasu z miłości oznaczałoby przekreślenie całej relacji.

Bóg istniejąc poza czasem, kocha człowieka miłością "odwieczną", dlatego Jego miłość jest nieodwołalna, bezwarunkowa, absolutna. Czas jest "problemem" człowieka. Właśnie dlatego, iż nasza miłość jest umieszczona w przestrzeni czasowej, staje się warunkowa, odwoływalna i ograniczona. Niewierność jest stałą pokusą człowieka. Człowiek może sprzeniewierzyć się miłości.

Wierność w miłości domaga się od człowieka, aby włączył on cały czas w swoje doświadczenie miłości. Czas należy do tego, którego się kocha. Ludziom, którzy się kochają, ciągle brakuje czasu dla siebie. Nie mogą się sobą nasycić. "Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu" (św. Augustyn), ponieważ dopiero miłość Boga, który jest poza czasem, może człowieka nasycić. Ludzka miłość zawsze zostawia pewną przestrzeń niedosytu, bo jest ograniczona czasem. W ten niedosyt w doświadczeniu ludzkiej miłości wkracza właśnie Bóg ze swoją miłością.

Nienasycalność człowieka miłością Boga, przeżywaną w wymiarze czasowym, trafnie podkreśla pieśń eucharystyczna:

"Chwała i dziękczynienie bądź w każdym momencie Jezusowi w Najświętszym Boskim Sakramencie. Ile minut w godzinie a godzin w wieczności, tylekroć bądź pochwalon, Jezu, ma miłości." Pieśń ta wyraża niemożność nasycenia się miłością Boga tu na ziemi.

To dawanie Bogu odpowiedzi w każdej godzinie, w każdym czasie nie posiada jednak charakteru "nieustannego świadomego pamiętania". Takie nieustanne "świadome" pamiętanie czyniłoby człowieka ciągle napiętym i zmęczonym psychicznie. Chodzi tutaj o głębszą, jakby "podświadomą" pamięć.

Posłużmy się przykładem. Pewna matka wychowująca trójkę małych dzieci opowiadała mi kiedyś o tym, że budzi ją najmniejszy płacz dziecka, ale jednocześnie może mocno spać podczas głośnych grzmotów lub innych hałasów. I sama była zdziwiona takim sposobem reagowania.

Jest to przykład "zogniskowania" miłosnej uwagi matki na swoim dziecku nie tylko w polu świadomości, ale także w polu podświadomości.

"Podświadomość" należy tutaj rozumieć nie tylko jako zbiór nieuświadomionych instynktów, potrzeb, namiętności, ale także jako "miejsce" najgłębszych duchowych pragnień, oczekiwań i nadziei. To właśnie dzięki istnieniu w człowieku "duchowej podświadomości", nie jest on w stanie unicestwić w sobie duchowych pragnień i tęsknot.

"Ja śpię, lecz serce me czuwa." (Pnp 5,2) W czasie snu wyłącza się nasza świadomość, lecz nasza emocjonalność "czuwa", a wręcz intensywnie pracuje. Świadczą o tym liczne nasze sny, w których nie ma logiki intelektualnej, ale istnieje inna głęboka "logika" naszych potrzeb, pragnień, obaw i lęków. Tę "logikę", znając tylko trochę siebie samych, stosunkowo łatwo wyczuwamy. Oto przykład wzięty z opowiadań Ojców pustyni.

"Pewien młody mnich zapytał abba Daniela:

-- Dlaczego, dobry ojcze, zawsze mam tyle zmysłowych snów?

Abba Daniel odpowiedział:

-- W snach kota zawsze jest pełno myszy." (R. Kern, Humor Ojców pustyni, Lublin 1991).

Zwykle marzymy, myślimy, śnimy o tym, czego najbardziej pragniemy. Także nasze obawy i lęki jak w krzywym lustrze odbijają nasze najgłębsze, choć może nieświadome pragnienia. I chociaż nasze najgłębsze pożądania mogą być głęboko ukryte lub zamaskowane (nieraz za innymi pozornie "niewinnymi" pragnieniami), wcześniej czy później dają one o sobie znać.

"Ja śpię, lecz serce me czuwa." (Pnp 5,2)" Te słowa możemy odnieść nie tylko do snu fizycznego, ale także do snu duchowego, w którym człowiek jest przekonany, iż zdławił w sobie potrzeby duchowe. Sen, także "sen duchowy", jest jednak stanem przejściowym. Ze snu człowiek się budzi. Stąd też chwilowe "duchowe" zagubienie, "uśpienie" człowieka, nawet jeżeli subiektywnie przeżywane jest jako stan "definitywny", jest w sumie stanem przejściowym. "Żądanie", "po-żądanie", "wielkie pragnienie" bezwarunkowej miłości Boga budzi się prędzej czy później także w sercu człowieka, który uważa się niewierzącego. Ono również pozostaje niespokojne, dopóki w Bogu nie spocznie. Człowiek musiałby zniszczyć samego siebie, aby zniszczyć swoje najgłębsze duchowe pragnienia.

NAJPIERW CO DO MYŚLI, POTEM CO DO SŁÓW I UCZYNKÓW

"Żądać (...) zdania sprawy (...) najpierw co do myśli, potem co do słów, a wreszcie co do uczynków."

W tym fragmencie rachunku sumienia widzimy odbicie pierwszego przykazania, w którym Pan Bóg domaga się od nas odpowiedzi na Jego miłość "całym sercem, całym umysłem, całą duszą, całą mocą". Człowiek winien odpowiadać Bogu wszystkimi przejawami swego życia, na wszystkich płaszczyznach. Nie można kochać inaczej. Kocha się (lub przynajmniej dąży się do kochania) wszystkimi przejawami ludzkiego życia albo po prostu się nie kocha.

Jezus nie mógł nakazać nam miłowania tylko częścią naszej osoby: umysłem, sercem lub duszą. Byłoby to niemożliwe do zrealizowania. Rozszczepienie pomiędzy sposobem myślenia i przeżywania emocjonalnego jest oznaką rozbicia człowieka. Im głębszy jest ten rozdźwięk, tym głębsze jest rozbicie wewnętrzne. Nakaz miłowania tylko częścią ludzkiej osoby: umysłem, sercem czy duszą byłby sprzeczny sam w sobie. Miłość bowiem ze swej istoty domaga się integracji wewnętrznej, całkowitego oddania we wszystkich płaszczyznach ludzkiego istnienia. Myślenie człowieka, jego uczuciowe przeżywanie, podejmowane decyzje, wypowiadane przez niego słowa, spełniane czyny i wszystkie inne reakcje są ze sobą ściśle powiązane. Nie można ich rozeznawać w izolacji.

Istnieje jednak ścisła hierarchia rozeznania: "najpierw co do myśli, potem co do słów, a wreszcie co do uczynków". Nie zrozumiemy naszych słów i czynów nie rozumiejąc najpierw naszych "myśli", czyli naszych najgłębszych pragnień i wewnętrznych motywacji.

Ignacjańskie pojęcie "myśli" trzeba bowiem w tym kontekście rozumieć nie w sensie potocznym jako strumień intelektualnych skojarzeń, ale w sensie biblijnym. Chodzi w nim bowiem nie tylko o pracę ludzkiego rozumu, ale o pełny i spójny owoc ludzkiego doświadczenia wewnętrznego: rozumu, serca, duszy oraz wszystkich innych "mocy" ludzkich. One "decydują" o pełnym kształcie najgłębszych ludzkich pragnień i motywacji.

Integralnie rozumiane ludzkie doświadczenie wewnętrzne ma decydujące znaczenie we wszystkich podejmowanych wyborach, wypowiadanych słowach, wykonywanych czynach. Ono kształtuje cały ludzki sposób reagowania i działania, wszystko to, czym człowiek jest i czym żyje.

Rozbijając wewnętrzną spójność pracy rozumu, serca, duszy i wszystkich innych mocy ludzkich, podważalibyśmy zasadę wewnętrznej jedności osoby ludzkiej, doprowadzając ją do stanu poważnego zagrożenia nie tylko duchowego, ale także emocjonalnego i psychicznego.

"Dusza" - duchowość jako sfera osoby ludzkiej najbardziej delikatna, wrażliwa i jednocześnie najtrudniejsza do fenomenologicznego opisu narażona jest dziś nie tylko na zlekceważenie, ale także na formalne eliminowanie zarówno z refleksji nad człowiekiem jak również z codziennej życiowej "praxis".

Ale jak niebezpieczne są takie właśnie zabiegi dokonywane na człowieku odsłaniają współczesne systemy ideologiczne, które próbowały pomniejszać lub też całkowicie wyeliminować duchową sferę ludzkiej osoby. Zachwianie w człowieku harmonii ustanowionej przez Boga Jego aktem stwórczym doprowadziło w naszym wieku nie tylko do wielu jednostkowych tragedii, ale do masowej zagłady dziesiątków milionów ludzi.

Istotą codziennego rachunku sumienia jest wprowadzenie ładu i harmonii najpierw na poszczególnych płaszczyznach osoby ludzkiej, a następnie wewnętrzne scalanie ich między sobą. W ten sposób człowiek odzyskując swoją identyczność, staje się jednocześnie podobnym do Boga. I tak odkrywa odciśnięty w całej swej osobowości obraz Boży, który jest dla niego nie tylko darem, ale także trudnym zadaniem. Sam Bóg jest dla człowieka ostatecznym "wzorem" spójnej "pracy" wszystkich sfer jego osoby: rozumu, serca, duszy i innych jego "mocy".

Człowiek jest odpowiedzialny przed sobą i przed Bogiem za swoje człowieczeństwo, czyli za podobieństwo do Stwórcy.

ĆWICZENIE 1

a) Jak to bywa w bajkach dla dzieci, wyobraź sobie, iż przychodzi do ciebie jakaś dobra wróżka (lub anioł z nieba) i daje ci jedyną w życiu szansę spełnienia się wszystkich twoich najskrytszych pragnień, które nosisz w sercu od bardzo dawna, a do których może nawet boisz się przed sobą przyznać. Spróbuj sformułować te pragnienia. Przywołaj je w twojej pamięci i wypisz na kartce w takiej kolejności, w jakiej ci się przypominają nie dbając o jakiekolwiek ich uporządkowanie. Nie opuszczaj żadnych nasuwających ci się pragnień, zwłaszcza tych, które - choć są nieuporządkowane - zajmują ważne miejsce w twojej świadomości.

W dalszej części ćwiczenia staraj się pragnienia te uszeregować według tej hierarchii wartości, którą - w twojej szczerej ocenie - "de facto" kierujesz się w życiu. Jakie twoje pragnienie postawiłbyś na pierwszym miejscu, jakie na drugim, itd. Które z nich postawiłbyś na ostatnim miejscu?

Co sądzisz o tej hierarchii twoich pragnień? Czy jesteś z niej zadowolony? Czy byłbyś w stanie powiedzieć o wszystkich twoich pragnieniach np. twojemu przyjacielowi? Czy nie ma wśród nich takich pragnień, których (choć je nosisz w sercu) naprawdę jednak się wstydzisz?

Zastanów się dobrze i pomyśl, czy byłoby dobrze dla ciebie, gdyby "dobra wróżka" spełniła natychmiast twoje pragnienia. Odwołując się do własnej intuicji, do obserwacji życia pomyśl, jak długo mógłbyś być szczęśliwy, gdyby spełniały się one w takiej kolejności, w jakiej je napisałeś.

Staraj się zrobić to ćwiczenie uczciwie. Może ci ono bowiem wiele powiedzieć o twoim sercu, bo gdzie twój "skarb", tam jest i twoje serce. (Por. Łk 12, 34)

b) Następnie spróbuj spojrzeć na wszystkie twoje pragnienia oczami Jezusa.

Aby łatwiejsze było wykonanie tego ćwiczenia możesz posłużyć się np. Błogosławieństwami z Ewangelii wg św. Mateusza. (Mt 5, 1nn) Według jakiej kolejności Jezus ułożyłby twoje pragnienia? Czy wszystkie twoje pragnienia mogą Mu się podobać? Które z nich Jezus postawiłby na pierwszym miejscu, które na drugim, itd., które na ostatnim, a które skreśliłby z listy, ponieważ - w twoim odczuciu - nie mogą cię one uczynić lepszym i szczęśliwszym.

Czy Jezus nie chciałby do tej listy dopisać jeszcze jakichś innych pragnień, których nie nosisz w sercu, a których on chciałby ci udzielić? Jakie to mogłyby być pragnienia? Czy byłbyś w stanie modlić się o nie? Których z nich obawiałbyś się najbardziej?

Co chciałbyś Bogu powiedzieć patrząc na obie listy pragnień: tę według twojej hierarchii wartości oraz tę zgodną z hierarchią wartości Jezusa.

Proponowane ćwiczenie jest długie i trudne. Stąd też możesz je sobie podzielić według uznania na kilka czasów modlitwy.

ĆWICZENIE 2

Przypomnij sobie wszystkie pragnienia i natchnienia, których doświadczałeś w ostatnim miesiącu czasu. Przypomnij sobie także okoliczności, miejsca i czas, w którym ich doświadczałeś. Jakich spraw twojego życia one dotyczyły? Wypisz je sobie. Przypatrz się im z uwagą.

Czy zastanawiałeś się, skąd one mogą pochodzić i jakie może być ich źródło? Czy rozeznawałeś dokąd one cię prowadzą: do pomnażania dobra w tobie czy do jego umniejszania? Czy dokonywałeś rozeznania i wyboru pomiędzy nimi czy też ślepo je realizowałeś lub odrzucałeś?

Czy dostrzegasz w sobie złe pragnienia, które rodzą się z twojego nieuporządkowania wewnętrznego i skłonności do grzechu? Które z twoich słabości i wad najczęściej przejawiają się w twoich nieuporządkowanych pragnieniach?

Czy jesteś świadom, że pewne twoje pragnienia, które choć pozornie mogą wydawać się "dobre", mogą cię ostatecznie prowadzić do zła?

Czy jesteś świadom, iż twoje nieuporządkowane pragnienia mają swojego "wspólnika" w działaniu złego ducha, który potrafi także działać w przebraniu "anioła światłości"?

Czy podejmujesz świadomą walkę z tymi pragnieniami, które odczytujesz jako przejaw twoich namiętności?

Co chciałbyś Bogu powiedzieć na temat rozeznawania twoich pragnień, walki z pragnieniami nieuporządkowanymi oraz spełniania pragnień dobrych, których On sam ci udziela?

ĆWICZENIE 3

Następnie przypomnij sobie dobre natchnienia i pragnienia, które w twoim mniemaniu pochodziły od Boga. Zobacz także wszystkie okoliczności, miejsce i czas, w których je przeżywałeś.

Czy byłeś na nie wrażliwy i czy dziękowałeś za nie Bogu? Czy próbowałeś wcielać je w twoje życie codzienne? Jakie były ich owoce?

Czy wewnętrzne natchnienia do dobrego odgrywają jakąś ważną rolę w twojej relacji z Bogiem? Czy rozliczasz się z nich przed Nim? Jakie miejsce zajmują twoje dobre pragnienia w codziennej modlitwie oraz w przeżywaniu sakramentu pojednania? Czy jesteś świadom, iż niewierność dobrym natchnieniom otrzymanym od Boga może być znakiem oziębłości życia duchowego?

Co chciałbyś Bogu powiedzieć o wszystkich natchnieniach do dobrego, które ci dał w ostatnim miesiącu? Za co chciałbyś Bogu podziękować, za co przeprosić?

 

ĆWICZENIE 4

Przypomnij sobie twoje najważniejsze decyzje, postanowienia, plany powzięte w ostatnich kilku miesiącach. Wypisz je sobie kolejno na kartce. Jak sądzisz, które z nich były najważniejsze?

W dalszej części tego ćwiczenia zadaj sobie pytanie, czym się kierowałeś podejmując takie właśnie decyzje? Czy wcześniej długo się nad nimi zastanawiałeś? Czy konsultowałeś je z kimś? Czy modliłeś się, aby twoje decyzje, postanowienia, plany życiowe były zgodne z wolą Pana Boga? Czy sądzisz, iż wszystkie one są dobre dla ciebie i innych?

Jak sądzisz, co Pan Bóg chciałby ci powiedzieć o sposobie twojego rozeznawania i podejmowania ważnych decyzji?

Porozmawiaj o tym z Bogiem. Za co chciałbyś Bogu podziękować, za co przeprosić? Czy nasuwa ci się jakaś prośba dotycząca twoich przyszłych wyborów i decyzji?

ĆWICZENIE 5

Propozycja tego ćwiczenia będzie dotyczyć codziennego rachunku sumienia, jaki proponuje św. Ignacy.

Jak czułeś się w dniu dzisiejszym? Jakie nastroje, odczucia, natchnienia kierowały tobą od porannego wstania aż do godziny obecnego ćwiczenia? Czy dałeś się ponosić tym uczuciom?

Czy rozeznawałeś dokąd prowadziły cię przeżywane nastroje i uczucia? Przypomnij sobie, jak one wpływały na twoje relacje z bliźnimi, na twój sposób mówienia do nich, na twoją pracę, na całe twoje zachowanie.

Czy jesteś zadowolony z twojego przeżycia dnia dzisiejszego? Jak sądzisz dlaczego?

Czy są jakieś słowa, czyny, które chętnie odwołałbyś, gdyby to było możliwe?

Co chciałbyś Bogu powiedzieć o uczuciach i nastrojach przeżywanych dzisiaj, o wypowiedzianych słowach, o twojej pracy i całym twoim zachowaniu?

 

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
4. Prosić o łaskę poznania grzechów i odrzucenia ich precz 6. Prosić Boga, Pana naszego, o przebaczenie win

początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz