Nie tylko o przykazaniach
IX. Miłość

 

Mamy dzisiaj mówić o trzeciej z cnót teologalnych, o miłości. Ale zanim cokolwiek o niej powiemy, odwołajmy się do św. Ignacego Loyoli. Jego zdaniem "miłość należy bardziej zakładać na czynach i na słowach". Sam Ignacy, choć przy każdej Mszy świętej miał oczy pełne łez, nie mówił o miłości zbyt często -- nie pozwalały mu na to łzy. Ignacy wiedział, że jego Pan, Przedwieczne Słowo, zbawił świat nie słowami, ale czynem: oddał za nas swoje życie. Tak więc mówienie o miłości, także to nasze, tylko wtedy będzie mieć sens, kiedy skłoni nas do czynu. Czy zaś skłoni, nie wiemy...

Na temat miłości wypowiadali się niemal wszyscy święci. Również i my sami mamy jakieś pojęcie o miłowaniu Pana Boga i bliźniego. Chrześcijańska tradycja zawdzięcza tu sporo św. Augustynowi, więc jemu oddajmy teraz głos:

"Miłość jest większa od pozostałych dwu [cnót], to jest od wiary i nadziei [por. 1Kor 13,13]; i o tyle też lepszy jest człowiek, u którego można ją znaleźć. Bo przecież kiedy pytamy, czy ktoś jest dobrym człowiekiem, to nie pytamy o to, w co wierzy, ani w czym pokłada nadzieję, ale czy kocha. I jeśli kocha naprawdę, to bez wątpienia także wierzy i ufa jak trzeba. Jeśli jednak nie kocha, to wierzy na próżno, nawet jeśli to, w co wierzy, jest prawdziwe; i na próżno żywi nadzieję, nawet jeśli po tym, czego się spodziewa, słusznie możnaby się spodziewać szczęścia -- [wszystko to na próżno,] dopóki z wiarą i nadzieją nie przyjmie i tego, że poprzez modlitwę będzie mógł otrzymać również miłość" (De fide, spe, caritate*, XXXI,117).

Jak słyszymy, miłość chrześcijańska jest niemożliwa bez modlitwy. Miłujący musi przebywać z tym, kogo miłuje, i takim właśnie przebywaniem jest modlitwa. Wiosek stąd taki, że jeśli ktoś zaniedbuje modlitwę albo doświadcza na modlitwie samych rozproszeń, to jest na prostej drodze do utraty miłości. O rozproszeniach można porozmawiać z kimś bardziej doświadczonym, z osobą zakonną, kapłanem. Przede wszystkim jednak trzeba się modlić i to dobrze.

Św. Augustyn powiada także, że ku miłowaniu Boga może nas trochę podprowadzić zwyczajna ludzka miłość:

"Ta ludzka miłość jest doprawdy pełna godności i to nie tylko w tym sensie, że jest dozwolona, ale jest godna w taki sposób, że kiedy jej braknie, jej brak staje się czymś nagannym. Godzi się wam zatem ludzką miłością kochać swoich współmałżonków, swoje dzieci, przyjaciół i współobywateli. Bo wszystkie te imiona kryją w sobie więzy konieczności, mają w sobie spoiwo, którym jest właśnie miłość. Wiecie jednak dobrze -- dodaje Augustyn -- że nawet ludzie niepobożni, to jest poganie, żydzi i heretycy zdolni są do takiej miłości" (Sermones, 349,1).

Chrześcijanie, jak możemy się domyślić, są zdolni do czegoś więcej. To "więcej" przynosi nam Chrystus. W chrześcijańskiej miłości czynna jest wiara w Chrystusa. "I nawet jeśli ta wiara nie posiadła jeszcze miłości -- pisze Augustyn -- to prosi o nią i ją otrzymuje, szuka i znajduje, puka, tak że w końcu drzwi zostają jej otwarte [cf. Mt 7,7]. Wiara bowiem prosi i osiąga to, co nakazuje prawo. A przecież bez obecności Daru Bożego, to jest bez obecności Ducha Świętego, przez którego miłość rozlana jest w naszych sercach [cf. Rzm 5,5], [samo] prawo mogłoby [nas] pouczyć, ale nie mogłoby [nam] pomóc. Co więcej, prawo mogłoby uczynić człowieka przestępcą, który nie byłby w stanie usprawiedliwić się [ze swoich występków] niewiedzą. Wszak tam, gdzie nie ma miłości, króluje cielesne pożądanie" (De fide..., XXXI, 117).

Tymczasem miłość, dodajmy od siebie, jest autorką cudu: czyni nas bowiem dziedzicami królestwa miłości, którzy z łatwością, bo nie o własnych siłach, potrafią odeprzeć zakusy innego królestwa, a w zamian każdemu okazać miłość. Samą tą miłość łatwo możemy rozpoznać. A przyjąwszy ją, łatwo się przekonujemy, że potrafi ona wszystko przemienić w swoje królestwo, które zupełnie jest niepodobne do królestwa ciemności. Albowiem brak miłości także buduje swoje królestwo. Jest ono silnie spętane strachem, podejrzliwością i niepokojem. Wydaje się potężne, ale tak naprawdę, aż jęczy od bólu. Tymczasem miłość, powtórzymy za Apostołem Pawłem, "jest cierpliwa i łaskawa; nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą ani gniewem; stroni od bezwstydu, nie szuka swego, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, ale współweseli się z prawdą; wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma" (1Kor 13,4-7). Takie są czyny miłości. Kto z nas może się nimi poszczycić? No cóż, pewnie tylko Maryja... Prośmy ją więc o pomoc, a na pewno się nam uda. Przecież Ojciec, cały jego dwór niebieski i całe stworzenie niczego innego nie pragną, jak tylko żeby nam się udało.

* De fide, spe, caritate liber unus napisał Augustyn na prośbę niejakiego Wawrzyńca, Rzymianina, w roku 421. Sam nazywał tę książkę "podręcznikiem" ("dzieło podobne do tego, co Grecy nazywają enchiridionem", Correctiones, II, 89) i pod względem treści i różnorodności tematów rzeczywiście przypomina ono nasze dzisiejsze katechizmy.

 

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
VIII. Nadzieja X. Cnoty kardynalne

początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz