Czytelnia

Wojciech Giertych
Kubeł zimnej wody

 

Prawda krytyki się nie boi. Co pochodzi od Boga, okaże się z czasem owocne. Co nie od Boga pochodzi, okaże swą bezpłodność. Nie od razu jednak jesteśmy w stanie oceniać owoce; nie od razu dysponuje Kościół odpowiednim materiałem, aby wydać ostateczny osąd o zachodzących zjawiskach. Jedno jest pewne: kto rzetelnie szuka prawdy Bożej, ten nie boi się głosów krytycznych, gdyż pomagają mu one w roztropnym odnajdywaniu drogi Bożej. W takim duchu należy chyba przyjąć książeczkę ks. Jana Wójtowicza Problem: Medziugorie (Przemyśl, 1996), nawet jeżeli sądy autora mogą się wydawać zbyt pochopne czy wręcz radykalne.

Wśród bogatej już i pełnej zachwytu literatury na temat mających miejsce od szeregu lat objawień w Medjugorie, książka ks. Wójtowicza jest wyjątkowa, gdyż autor zdecydowanie odrzuca nadprzyrodzone pochodzenie tychże objawień, a nawet stawia tezę, iż są one pochodzenia szatańskiego. Wniosek ks. Wójtowicza nie jest tylko powtórzeniem opinii miejscowych władz kościelnych, które wyrażają wątpliwość co do nadprzyrodzonego charakteru tych objawień, ale jest sięgającą dalej opinią teologiczną, wyraźnie stwierdzającą pochodzenie tychże zjawisk od złego ducha. Dopóki nie ma ostatecznego werdyktu Kościoła, taka opinia teologiczna jest oczywiście dopuszczalna, pod warunkiem, że jest ona oparta na rzetelnym zbadaniu faktów.

Nie ulega wątpliwości, że zachodzące w Medjugorie wydarzenia są nadzwyczajne. Czy jednak są one nadprzyrodzone, pochodzące od Boga? Druga Komisja diecezjalna, pracująca od 1984 do 1986 roku zdecydowaną większością uznała, iż Non constat de supernaturalite, czyli że nie jest pewne, iż objawienia są nadprzyrodzone. Podobnie Konferencja Episkopatu Jugosławii wydała w 1991 roku deklarację stwierdzającą, iż "na podstawie dotychczasowych badań nie jest możliwe stwierdzić, że chodzi o zjawienia lub objawienia nadprzyrodzone". Jest to na razie zawieszenie sądu, a nie stwierdzenie wprost negatywne o tych objawieniach. W ślad za orzeczeniem biskupów, rzymska Kongregacja ds. Nauki Wiary wydała w 1995 i w 1996 roku oświadczenie stwierdzające, iż "nie należy organizować oficjalnych, tak parafialnych, jak diecezjalnych pielgrzymek do Medjugorie, rozumianego jako miejsce autentycznych objawień maryjnych". Chodzi zatem o to, by nie stwarzać przedwcześnie wrażenia, iż Kościół uznaje autentyzm tych objawień. Bezpośrednio odpowiedzialny za wydanie wstępnej oceny biskup Mostaru, Ratko Perić, wypowiada się z jeszcze większą pewnością. Stwierdza on w liście z października 1997 roku, iż jego osobistym zdaniem: Constat de non supernaturalitate, czyli, że jest dla niego rzeczą pewną, iż zachodzące w Medjugorie zjawiska nie są nadprzyrodzone.

Jeżeli przyjąć opinię biskupa Perićia, iż objawienia te nie są nadprzyrodzone, to rodzi się pytanie, skąd się one biorą? Czy powtarzające się wizje, fizyczne poruszenia wizjonerów, dotykanie "twardej jak metal" sukni objawiającej się postaci, oraz liczne przekazywane orędzia są tylko naturalnym zjawiskiem parapsychologicznym, nie zbadanym jak dotąd przez naukę, czy też mamy tutaj skutek jakichś nienaturalnych duchowych sił? Czy jest możliwy podstęp szatana, podszywającego się pod Matkę Bożą? Jeśli się przyjmie taką interpretację, to jak należy oceniać niewątpliwe zaangażowanie modlitewne zarówno parafii w Medjugorie jak i wielu przybywających tam z całego świata pielgrzymów? Co sądzić o prośbie powtarzanej przez objawiającą się postać, aby zostało wprowadzone liturgiczne święto Matki Bożej Królowej Pokoju? Czy wobec trwającej na Bałkanach wojny, zachęta wprowadzenia takiego święta, pochodząca z niebios, nie wydaje się nad wyraz aktualna, nawet jeżeli oznaczałoby to zmiany w kalendarzu liturgicznym Kościoła? Co sądzić o praktykach modlitewnych i postach licznych chrześcijan na całym świecie, którzy zostali zachęceni do tej gorliwości przez objawienia z Medjugorie? Czy zły duch może wzywać do modlitwy? Nieraz wysuwano iż niechęć lokalnych biskupów wobec Medjugorie wyrasta z przyczyn zgoła nie teologicznych. Od czasów okupacji tureckiej pozycja franciszkanów na terenach byłej Jugosławii była bardzo silna. Stąd wyrastają animozje pomiędzy duchowieństwem diecezjalnym i zakonnym. Czy nie tutaj należy szukać przyczyny tak negatywnego stanowiska miejscowych biskupów, z którymi i tak z czasem Matka Boża sobie poradzi?

Ks. Wójtowicz jest osobą całkowicie nie związaną ani z diecezją z Mostaru, ani z bośniackimi franciszkanami. Spogląda on na wydarzenia w Medjugorie z dala, choć nie dowiadujemy się z jego książki, czy sam w Medjugorie był, czy z widzącymi rozmawiał, czy upewnił się, co do wiarygodności podawanych przez siebie informacji. Stara się on zinterpretować zachodzące w Medjugorie wydarzenia według kryteriów teologicznych. Stosuje on podobną metodologię, jaką zastosował o. Józef Warszawski SJ, gdy przed laty udał się z Rzymu do hiszpańskiej wioski Garabandal, gdzie również miały miejsce zadziwiające zjawiska. Ojciec Warszawski ocenił wówczas tamte "objawienia" jako mamienie szatańskie 1. Niespójność "objawień", podejrzane okoliczności, chaos, oraz cały szereg drobnych szczegółów wskazywał na nie-Boże pochodzenie przeróżnych ekstaz i orędzi. Po latach widzimy, że "objawienia" z Garabandal zakończyły się bez szczególnego znaczenia i niczym nie zaowocowały w Kościele.

Okazuje się, że pomiędzy Medjugorie i Garabandal zachodzą pewne podobieństwa. Podobnie jak w Garabandal, wszystko się zaczęło od grzechu. W Lourdes czy w Fatimie pierwsze objawienia miały miejsce podczas modlitwy dzieci. W Garabandal pierwsze ekstazy zaczęły się w nocy, po kradzieży jabłek u sąsiada. Podobnie, stwierdza ks. Wójtowicz, było w Medjugorie. Dziewczynki zeszły się, jak to się im często zdarzało, bez wiedzy rodziców na potajemnym paleniu papierosów, a chłopiec właśnie ukradł u sąsiada jabłka. Niby nic groźnego. Wiele dzieci popełnia takie przewinienia, ale mówi to coś o ich wewnętrznej dyspozycji. Czy Matka Boża wybiera właśnie takie momenty, aby dać Kościołowi przesłanie z nieba? Podobnie jak w Garabandal, jakaś nadludzka siła przerzucała dzieci na szczyt góry. Chociaż "coś" rzucało nimi z wielkim pędem, nie zostały one pokaleczone przez krzaki. Jaki miałby być sens takich zjawisk?

W Lourdes, w Fatimie czy w La Salette objawienia Matki Bożej były krótkie. Objawiająca się sama wybierała chwile na spotkania. Przekazane orędzie było wezwaniem do modlitwy, do odmawiania różańca. Nie tylko treść, ale i sposób przekazu cechował się wielkim szacunkiem i posłuszeństwem wobec władzy kościelnej. Objawienia w Medjugorie trwają już ponad 16 lat. Wiele jest w orędziach powtórzeń, nawracania do tych samych wątków, a niektóre wypowiedzi mogą rodzić wątpliwości teologiczne. Objawienia zdarzają się nie tylko w Medjugorie, ale i w innych miejscach przebywania wizjonerów, i to czasem na ich osobiste wezwanie. Wszystko to wytwarza wokół samych widzących atmosferę cudowności i nadzwyczajności. Dalsze życie św. Bernardety cechowało się wielką dyskrecją. Jedyna żyjąca jeszcze z dzieci widzących z Fatimy, siostra Łucja, przez wiele lat wiodła życie całkowicie ukryte w klasztorze. Nawet współsiostry nie wiedziały, że to właśnie ona widziała Matkę Bożą. Nie beatyfikowane, ale wywierające wpływ na życie Kościoła mistyczki, w rodzaju Marthy Robin czy Adrienne von Speyr, wiodły życie ukryte, bez rozgłosu. Widzący z Medjugorie oraz ich duszpasterze jeżdżą po świecie, odbywają publiczne spotkania, co wytwarza wokół nich klimat podniecenia i sensacji. Nie ułatwia to im zapewne trwania w prostocie i pokorze, choć z drugiej strony, czy aby ks. Wójtowicz zbyt łatwo ich nie posądza? Podczas objawień widzący podają objawiającej się postaci różańce i inne dewocjonalia. Łańcuszki od różańców ulegają wtedy rozgrzaniu i pozłoceniu. Wszystko to wytwarza jakąś niezdrową chęć posiadania właśnie takiego różańca, poświęconego przez tę, która się objawia w Medjugorie. Czyż posiadanie takiego właśnie różańca nie wytwarza poczucia wyższości? Czyż modlenie się na nim nie sugeruje natychmiastowej duchowej nobilitacji? W objawieniach uznanych przez Kościół wezwanie do wiary zawsze dotyczyło wiary w prawdy podawane do wierzenia przez Kościół. W Medjugorie natomiast objawiająca domaga się, i to wielokrotnie, wiary w te właśnie objawienia, w to, że jest ona Maryją, Matką Jezusa. Czyż już to nie jest podejrzane? Ponadto, jak podają bp. Perić oraz ks. Wójtowicz, ingeruje ona w istniejące kościelne konflikty, opowiada się po stronie zasuspendowanych kapłanów, podtrzymując w nich postawę oporu wobec przełożonych. Niezbyt to jest budujące.

Czy wyliczone tutaj fakty, rodzące wątpliwości, można interpretować jedynie jako nieuchronne trudności, które zawsze towarzyszą Bożym dziełom? Przecież Apostołowie też nie byli bez skazy, a jednak na własne oczy widzieli Jezusa! Jest rzeczą zrozumiałą, że Kościół nie wypowiada sądu na temat objawień prywatnych, dopóki one się nie zakończą, i ostateczne uznanie zazwyczaj przychodzi dopiero po śmierci wizjonerów. Trwające przez długie lata objawienia w Medjugorie produkują ogromny materiał w postaci tasiemcowych orędzi, które musiałyby wszystkie być zbadane, zanim nastąpi ostateczna ocena Kościoła. A nawet gdy Kościół uzna nadprzyrodzone pochodzenia objawień prywatnych i podejmie ich imperatyw, wydobywający ze skarbu Kościoła ukryte prawdy, nie oznacza to, iż każdy katolik jest zobowiązany do uwierzenia w te objawienia prywatne. Wiara chrześcijan opiera się na autorytecie samego Boga, który wypowiedział swoje ostateczne Słowo w Chrystusie. Wiara jest darem łaski, usprawniającym umysł do przylgnięcia do objawionej tajemnicy. Treść natomiast wiary jest przekazywana w Słowie Bożym i w nauce Kościoła. Katolik nie musi wierzyć w objawienia prywatne, jakie miała bł. Faustyna Kowalska; natomiast niewątpliwie trzeba, aby swe serce otwierał na miłosierdzie Boże, na które jej objawienia zwracają uwagę, choć nauka o miłosierdziu Bożym jest podana w Piśmie Świętym i przekazywana w nauczaniu Kościoła. Być może trudności zebrane przez ks. Wójtowicza zostaną kiedyś wyjaśnione, ale dopóki to nie nastąpi, nie jest rzeczą właściwą wytwarzanie sensacji wokół objawień w Medjugorie. Nadzwyczajne przesłania z nieba, jeśli takie są dawane, wymagają dyskrecji oraz roztropnego osądu Kościoła. Polecenie Kongregacji ds. Doktryny Wiary, aby nie organizować oficjalnych pielgrzymek do Medjugorie, duszpasterzy i wiernych obowiązuje. Wiara nasza bowiem nie opiera się na przekazywanych z Medjugorie orędziach, ani też nie musi się nimi karmić. Jest zresztą normalną sprawą w życiu duchowym, że Bóg nie czyni cudów dla swoich przyjaciół. Wzrost wiary oznacza oswajanie się z tajemnicą, akceptowanie niekiedy trudnego do pojęcia nauczania Kościoła, oznacza coraz głębsze oddawanie się Bogu w ufności i miłości, bez jakichś ludzkich argumentów, znaków czy podpórek, i bez cudownych zjawisk, głosów czy natchnień. Nauka mistrzów duchowości, takich jak św. Jan od Krzyża, jest pod tym względem jasna. Jeżeli zostaną komuś dane jakieś nadzwyczajne łaski, nie należy na nich się opierać, ani się do nich przywiązywać, ponieważ w życiu duchowym kroczymy drogą wiary.

Jak jednak należy oceniać fakt, iż wydarzenia w Medjugorie dla wielu ludzi stały się bodźcem do modlitwy? Ks. Wójtowicz stawia tezę, iż tak jak Bóg dopuszcza, że wydarza się zło, z którego potem wydobywa On dobro, podobnie i zły duch może dopuszczać, iż pojawi się dobro, które jednak zostanie przyporządkowane złu. W końcu jednak i z tego zamieszania Bóg też wyprowadzi dobro. Jest zasadą teologiczną, iż nie ma kresu dla rozwoju wiary, nadziei i miłości. Te cnoty mogą wzrastać w nieskończoność. Ale sposoby dla wyrażania tychże cnót podpadają pod roztropność, i co więcej akty wiary w swej zewnętrznej i publicznej formie podpadają pod rozwagę Kościoła. Praktykowany w niektóre dni przez wielu przyjaciół Medjugorie całkowity post wydaje się oznaką wielkiego oddania Bogu. Ale może ta praktyka też nieść skutki raniące. Czy osoby, które nie jedzą nic w niektóre dni, a po północy rzucają się do lodówki, nie ośmieszają praktyki postu? Rezygnowanie absolutne z posiłków powoduje konflikty i napięcia w rodzinach i wspólnotach. Do tak radykalnego postu łatwo może się przyłączyć nuta pychy i wynoszenia się ponad szarą masę wiernych. Można powiedzieć, że to sprawa uboczna, ale jednak rzutująca na ocenę orędzi pochodzących z Medjugorie. Złagodzenie praktyk postnych, wprowadzone przez Kościół w latach posoborowych, było przecież z natchnienia Ducha Świętego, natomiast przyjmowanie postawy ascetycznej wyższości wiedzie w kierunku niezdrowego perfekcjonizmu.

Ks. Wójtowicz zdecydowanie przypisuje wydarzenia z Medjugorie szatanowi i uważa, iż mają one na celu rozpętanie zamieszania w Kościele. Tymczasem w orędziach pojawiają się wypowiedzi o szatanie. Czyżby szatan był wewnętrznie skłócony? Rozumienie jednak natury szatana zdaje się być w tych orędziach manichejskie. Według reguły wiary, szatan jest tylko stworzeniem, a więc jest mniejszy, słabszy od Boga. Manicheizm sugeruje, iż szatan jest równy Bogu. Przyjęcie takiej tezy powoduje konieczność ciągłej walki z szatanem, powoduje ono zabobonną koncentrację na nim, zainteresowanie egzorcyzmami, postawę ciągłej czujności wobec istniejącego zagrożenia. Jak w takim nastawieniu żyć w ufności wobec Bożego miłosierdzia? Jak można uczyć się życia z łaski, skoro tkwi się w ciągłym zagrożeniu? Nie tylko otwarty satanizm, ale i ciągłe walczenie z szatanem, wiedzie do duchowego zniewolenia, do koncentracji na złu, od którego chce się uwolnić, a to odwraca uwagę od dobra, od podejmowania aktów miłości dla przyjemności samego Boga.

Negatywna ocena wydarzeń z Medjugorie nie jest bynajmniej oceną pobożności wielu wiernych, którzy ulegli urokowi tychże objawień. Ks. Wójtowicz jest ostrożny, aby nikogo nie potępiać. Dla wielu ludzi objawienia w Medjugorie stały się bodźcem do gorliwszej modlitwy, w tym i modlitwy o pokój, szczególnie na Bałkanach. Wydarzenia w Medjugorie przyczyniają się do pogłębienia więzi z Kościołem, jeśli są one przeżywane w duchu posłuszeństwa wobec Kościoła. Dotyczy to zarówno mieszkańców samej wioski Medjugorie i przybywających tam ludzi, jak i zainteresowanych Medjugorie wiernych na całym świecie. Zadaniem jednak pasterzy jest zadbanie, aby wiara była formowana przez poprawne zasady teologiczne. Punktem odniesienia dla formacji pobożności, w tym i pobożności maryjnej, winny być nie tyle rozsyłane po świecie coraz to nowsze orędzia pochodzące z Medjugorie czy też z innych prywatnych objawień, ale nauczanie Kościoła. Znajdujemy podstawowe źródła dla pobożności maryjnej, dostosowane do naszych czasów, w rozdziale ósmym soborowej Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium oraz w encyklice Jana Pawła II Redemptoris Mater. Oba te najważniejsze dokumenty Kościoła naszych czasów mówiące o Maryi akcentują nade wszystko Jej wiarę. Jest w tym pewna nowość w stosunku do chyba dość jeszcze żywej w Polsce barokowej pobożności maryjnej. Kościół pragnie zatem, aby pobożność maryjna została oczyszczona z nadmiernych cudowności, aby przede wszystkim postrzegano w ziemskim życiu Maryi jej pielgrzymkę wiary, co dla zwyczajnego człowieka może stać się realnym życiowym programem. Ziemskie życie Maryi cechowało się cichością, zwyczajnością i oddaniem się tajemniczemu Bogu, w pokorze, w prostocie i wierze. I taka jest droga Kościoła, taka jest droga, którą Kościół dzisiaj pragnie prowadzić wiernych. Nie trzeba do tego sensacyjnych nadzwyczajności.

Wojciech Giertych OP

 

1 Józef Warszawski, T.J. Garabandal -- objawienie Boże czy mamienie szatańskie?

W drodze nr 6/98

 

 

Polecamy także inne teksty poświęcone Medjugorie oraz listy naszych czytelników.
Chętnie poznamy Twoją opinię, napisz mateusz@mateusz.pl.

MATEUSZ

  • CYPRIAN KLAHS
    Medjugorie -- wątpliwości Kościoła
    Jednym z powodów negatywnego nastawienia władz kościelnych są niedopuszczalne interwencje widzących i ich doradców w kwestie dyscyplinarne. (...) Zdarzały się też oskarżenia biskupa czy obrona franciszkanów, którzy okazywali nieposłuszeństwo biskupowi i swojemu generałowi. (...) Podobne interwencje w sprawy dyscypliny kościelnej nie zdarzały się w żadnym z uznanych objawień. Warto przypomnieć, że to nie widzących, lecz biskupów Duch Święty ustanowił, by kierowali Kościołem Bożym.
     
  • Rozmowa z ojcem Slavko Barbaricem
    Módlcie się, a zobaczycie
    Jestem przekonany, że Matka Boża się objawia, nawet gdyby biskup powiedział oficjalnie, że nie. Trzeba to wszystko przetrzymać, a to wcale nie jest łatwe. Zawsze powtarzam: my nie wymyśliliśmy Medjugorie, myśmy Medjugorie zaakceptowali, przyjęli i cierpimy z powodu Medjugorie.
     
  • JAN WÓJTOWICZ
    Problem: Medjugorie
    Głównym argumentem i odpowiedzią zwolenników medjugorskich objawień wobec budzących się ciągle wątpliwości, zarzutów oraz rezerwy Władzy kościelnej są nawrócenia. "Nie może drzewo złe owoców dobrych rodzić"(Mt 7,18) -- a jeśli rodzi, to znaczy, że jest dobre... Tymczasem podwójny ślad: nieposłuszeństwa i zasad poznawania duchów prowadzą do tego samego wniosku: "Wiatr" medjugorski nie jest Matką Bożą, tylko ją udaje, więc jest kłamcą, złym duchem.
     

W DRODZE 1/99

  • DOROTA SZCZERBA
    Po owocach poznaje się drzewo
    Dawno żaden numer „W drodze” nie był tak rozchwytywany, jak czerwcowy na temat Medjugorie. Redakcja, troszcząc się zapewne o obiektywizm, wybrała metodę stosowaną w telewizyjnym talk-show: kto za, kto przeciw. Efektowne — ale czy prawdziwe? Dawno bowiem w żadnym poważnym piśmie nie znalazłam tylu błędów.
     
  • DANIEL ANGE
    List
    Bp Tarcisio Bertone z Kongregacji Doktryny Wiary wysłał list do Jego Ekscelencji Gilberta Aubry, biskupa Reunion, wyjaśniając swoje stanowisko na temat Medjugorie.
     
  • ROMAN PINDEL
    Sprawa Medjugorie
    Dla dobra całego „ruchu Medjugorie” koniecznym jest, by wszelkie jego publikacje były sprawdzane pod względem teologicznym. Trzeba, by osoby zapewne szczerze szukające Boga, a związane z Medjugorie, poznawały zdrową współczesną mariologię, a więc Maryję w Biblii, w historii zbawienia, pokorną Służebnicę Pana pośród pielgrzymującego ludu Bożego. Mnożenie samych orędzi i koncentrowanie się na nich jest jakimś echem dawnej, przedsoborowej teologii, w której zastanawiano się bardziej nad przywilejami i tytułami Najświętszej Maryi Panny, a zapominano o Jej ewangelicznym obrazie i wzorze dla wierzących.
     
  • WŁODZIMIERZ ZATORSKI
    Maryja -- przewodniczka
    Jeżeli patrzymy na życie Maryi w perspektywie zwykłego ludzkiego doświadczenia, to trzeba powiedzieć, że nie ma w nim żadnego sukcesu, nie widać osiągnięcia szczęścia, takiego jak go zwykle sobie wyobrażają. Jeżeli jeszcze uwzględnić oczekiwania odnoszące się do Mesjasza, żywe w sercach Izraelitów, wówczas wydaje się, że cała Jej nadzieja w ludzkim wymiarze pod krzyżem doznała zupełnej klęski.
     

początek strony
(c) 1996-1999 Mateusz