Jan Wójtowicz |
Jest podstawową zasadą moralną, że nie wolno działać, jeśli się ma wątpliwości co do moralnej poprawności jakiegoś czynu. Sprawiedliwość i roztropność nakazuje więc zachować postawę powściągliwą, aż prawda zostanie stwierdzona, by nie narazić dobrej woli wiernych na rozczarowanie i nie osłabić ich zaufania do funkcji nauczycielskiej Kościoła. Nie wydając sadu o nikim, fakty są takie, że "widzący" uzyskują wiarę i oparcie w Gospodarzach parafii do dziś wbrew orzeczeniu negatywnemu Ordynariusza i przy braku oświadczenia pozytywnego ze strony Komisji Episkopatu. Objawienia ciągną się już 15 lat, ich koniec niewiadomy: "Gospa" powiedziała Mirianie i Ivance, że będzie się im ukazywać do końca ich życia, a obie mają dopiero 30 lat... Wiene Weibla niepokoi zarzut co do częstotliwości i ciągłego trwania objawień i próbuje odpowiedzieć, że "Gospa" przychodzi codziennie, aby nas uczyć podobnie jak matka mówi dzieciom stale, by wycierały obuwie, składały ubrania, sprzątały pokój... Porównanie piękne, ale w takim razie czy Kościół jeszcze potrzebny, skoro "Gospa" go tak wspaniale wyręcza? Św. Bernadetta na zapytanie pewnego księdza: "A może Najświetsza Panna powiedziała ci, co trzeba robić, by pójść do nieba?" -- odpowiedziała: "Nie, proszę księdza, tego nam nie trzeba. My i tak to wiedzieliśmy przedtem". Krzyż na górze Kriżevac, żelbetonowy, postawiony tam na pamiątkę Jubileuszu Odkupienia w 1933 r., dominujący nad całą okolicą, czasami znika z pola widzenia lub obraca się na miejscu... Nikt jednak nie stwierdził, czy rzeczywiście skruszył się beton i zerwały się pręty zbrojeniowe, by zróść się na nowo, czy też była to tylko iluzja wywołana w wyobraźni widzów. Znane jest powiedzenie Stat Crux, dum volvitur orbis -- "Stoi Krzyż, podczas gdy świat się obraca" -- tu odwrotność symbolu: świat i jego zasady są czymś pewnym i stałym, podczas gdy znienawidzony krzyż obraca się bezradnie na wszystkie strony, a nawet znika, jakby już runął... Te "cudy" noszą znamię popisu, pychy -- jak te, do których zły duch chciał nakłonić Pana Jezusa. Są raczej dziwami, dziwactwami niepoważnymi, śmiesznymi. Może Bóg, dopuszczając to, chce wskazać, jak daleko może wpływać władza złego ducha na materię czy na umysł ludzki i przygotować na jeszcze bardziej dziwne "znaki" zapowiedziane w Ewangelii na ostateczne czasy... Wyziera tylko wyraźnie ich cel: każdy "obdarowany" staje się tubą propagandową, chwalącą Zjawę z Medjogorie... Zjawa prosiła, żeby dzień 25 czerwca, dzień drugiego objawienia, stał się świętem Królowej Pokoju.(...) W całej historii Kościoła nie zdarzyło się nigdy, by Matka Boża -- także w zatwierdzonych objawieniach -- wystąpiła z żądaniem o ustanowienie Jej święta. Ona zawsze wielbi Boga, iż "raczył wejrzeć na niskość Służebnicy swojej"...To sam Kościół kierowany Duchem Świętym, w poczuciu wdzięczności dla Matki Zbawiciela, dla utwierdzenia wiary i rozwoju pobożności ustanawiał Jej święta i ich termin w roku liturgicznym, nieraz zmieniany. Tak też ustanowił wspomnienie Matki Bożej z Lourdes pod datą pierwszego zjawienia 1 lutego, choć Matka Boża o to nie prosiła. |
"Wiatr jest moim znakiem. Przychodzę w wietrze. Kiedy wieje wiatr, wiedzcie, że jestem z wami. Wiecie, że krzyż przedstawia Chrystusa; jest Jego znakiem. Tak samo jak krucyfiks w waszym domu... Jestem z wami w wietrze..." Wiatr w Piśmie św. jest symbolem Ducha Świętego: szum wiatru w dzień Zielonych Świąt, tchnienie Zmartwychwstałego Pana w Wieczerniku: "Weźmijcie Ducha Świętego..." W rozmowie z Nikodemem: "wiatr tchnie, kędy chce, nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie..." Ale jest i symbolem ducha złego: "który przemierza ziemię i wędruje po niej"(Hi 1,7), "Wichura łamiąca skały, w której nie ma Pana"(3Kr 19,11)...Szatan wznieca wicher, który rozwala dom i zabija dzieci Hioba (Hi 1,19)... Maryja Wniebowzięta nie potrzebuje znaku -- jest bowiem człowiekiem.(...) Zjawa medjugorska podpisuje się więc bardzo wyraźnie: "Wiatr jest moim znakiem" -- jak "znakiem Chrystusa jest krzyż". A więc jest duchem i to duchem diabelskiej pychy, który przywłaszcza sobie znak Ducha Świętego, Trzeciej Osoby Boskiej, chce się więc równać z Bogiem i przywłaszczać sobie także hołd należny Bogu. |
Tym celem bezpośrednim jest zdominowanie, usunięcie w cień i pomniejszenie znaczenia i wpływu Fatimy i Lourdes przede wszystkim przez ciągłe, aktualne trwanie objawień, wzbudzaną ustawicznie sensację, grającą na ciekawości ludzkiej zwłaszcza do rzeczy nadzwyczajnych, i organizowaną coraz szerzej aktywną propagandę. "Zainteresowanie miejscem kultu w Lourdes ogromnie się zmniejszyło" -- oto skutek i cel: odciągnąć strumień pielgrzymów od Lourdes i Fatimy -- gdzie "nic ciekawego" się nie dzieje -- skierować ich do Medjugorie i uczynić z nich ślepo oddanych "wyznawców" i propagatorów pysznego medjugorskiego "Wiatru". Znaczącą rolę w tym uzależnieniu i związaniu z "Gospą" odgrywają powierzane prorocze tajemnice(...). Sama ilość "tajemnic", straszna treść i ciekawość zaostrzona aluzjami -- ma trzymać w postrachu ludzi i dodawać poczucia ważności "widzącym" w oczach własnych i otoczeniu. |
Głównym argumentem i odpowiedzią zwolenników medjugorskich objawień wobec budzących się ciągle wątpliwości, zarzutów oraz rezerwy Władzy kościelnej są nawrócenia. "Nie może drzewo złe owoców dobrych rodzić"(Mt 7,18) -- a jeśli rodzi, to znaczy, że jest dobre... Tymczasem podwójny ślad: nieposłuszeństwa i zasad poznawania duchów prowadzą do tego samego wniosku: "Wiatr" medjugorski nie jest Matką Bożą, tylko ją udaje, więc jest kłamcą, złym duchem. Trzeba przypomnieć zasadę: szatan może dopuścić jakieś dobro (np. nawrócenia), jeśli spodziewa się osiągnąć stąd większe zło. W tym świetle należy się uważnie przypatrzeć tym owocom: czy są bez zastrzeżeń dobre? Czy drzewo medjugorskie rodzi tylko dobre owoce? A może jest bardzo dużo i bardzo złych owoców, które umykają uwadze (a może nie chce się ich zauważyć), które się usprawiedliwia? Jaką drogą dochodzi do tych nawróceń? Jaką wartość w oczach Boga ma "wiara" wzbudzana sensacyjnymi "pocałunkami z nieba"? Do kogo kieruje się wiara i pobożność nawróconych? Jaki więc jest ich właściwy cel: bezinteresowna chwała Boża, czy chwalba "Wiatru" madjugorskiego? Z końcem maja 1983r. "Gospa" wyraża przez Jelenę życzenie, by powstała grupa dobrowolnie zgłaszających się na okres czterech lat, którzy podjęliby się wyłącznie realizacji planu "Gospy". Chodzi o osoby młode nie związane małżeństwem ani pracą zawodową, zwłaszcza myślące o życiu zakonnym. "Gospa" sama podyktowała regułę tej grupie, mającą być pierwszą z wielu, jakie mają powstać w różnych miejscach na ziemi.(...) Rok później "Gospa" formuje nową grupę, mniejszą, ale o większych wymaganiach. Chce wychować "świętych", którzy się oddadzą całkowicie do jej dyspozycji. W każdej grupie ma być kapłan. Kto jej się odda, ma się wyzbyć wszelkiej trwogi.(...) Osoby urobione w ten sposób będą wchodzić w swoje środowisko, w zakony, wszędzie szerząc, do czego się zobowiązały, orędzie i hołd dla "Gospy"-"Wiatru" z Medjugorie. Jest to więc światoburczy plan, by metodą stwarzania faktów dokonanych rzucić stopniowo cały świat przymusowo na kolana -- jak tych sześcioro -- przed "Gospą" medjugorską. "Gospa" rządzi "widzącymi", którzy odbierają komunikaty z "Nieba", więc są nieomylni, ich pozycję wobec kapłanów wzmacnia posiadanie skarbca straszliwych tajemnic ("apokalipsa"), piszą też na sześć rąk w tajemnicy swoistą "ewangelię" o życiu "Gospy", z objawionych już niezliczonych wypowiedzi powstaje sążnista "biblia objawienia", zawierająca orędzia "od początku świata", która równocześnie jest "księgą mądrościową" medjugorskiego najnowszego "testamentu"... Doniosłą i głośną pracę zewnętrzną zostawiają kapłanom pracującym w wybranej przez "Niebo" parafii (co schlebia próżności także i parafian). W rzeczywistości mają oni rolę podrzędną, mają tylko słuchać, ponieważ przez "widzących" przemawia rzekomo sam Bóg, i dostają się w niewolę, bo każe się im zrzec swego rozumu, a zgiąć czoło przed objawieniami. Tak też czynią, np. niejednokrotnie zadają "Gospie" pytania przez pośrednictwo "widzących" w różnych sprawach, wykonują posłusznie otrzymane polecenia, rozpowszechniają "orędzia" -- krótko mówiąc -- razem z wiernymi swej parafii są "Kościołem ślepo słuchającym" -- stale bez oficjalnego potwierdzenia objawień przez Władzę kościelną... Powstaje więc w Kościele dokładnie według planu "Gospy" stopniowo nowy twór -- nazwijmy go umownie "Kościołem objawienia" -- o własnej strukturze, stolicy i władzach, mający własny "urząd nieomylności", własną tradycję ustną i własną "biblię", który czerpiąc z żywotnych soków Kościoła (nabożeństwo do Matki Bożej, post, modlitwa, Sakramenty) rośnie coraz szybciej jak nowotwór, karmiony sensacją ciągłych objawień... Z szybkości swego rozrostu czerpie "dowód", że ta właśnie tkanka jest żywotna, zdrowa i normalna, a reszta organizmu, na którym pasożytuje, jest niesprawna, chora, obumierająca...Wszystko to osłania i maskuje wzniosły cel: nawrócenie zepsutego świata... (...) Wobec więc zła, rosnącego mimo pracy Kościoła, "Gospa" staje z kuszącą propozycją, której właściwą intencje nie tak trudno odgadnąć: Hierarchia ma przyjąć do wiadomości jej misję nawrócenia świata, a przynajmniej w tym nie przeszkadzać jakimiś zakazami czy domysłami; ona zaś, mając do dyspozycji ekipę swoich "aniołów", wychowanków i posłusznych kapłanów, podejmuje to zadanie pod jednym tylko warunkiem: "Nawrócę świat... jeśli upadłszy oddacie pokłon mnie, "Wiatrowi" jako Matce Bożej..." |
Przekazała je każdemu z obecnych 24 czerwca 1986 r. Zapewnia ono wpływ na innych. (...) Według książki: Przesłania Maryi z Medjugorie otrzymuje to błogosławieństwo każdy przybysz do Medjugorie i może je udzielać indywidualnie (nie zbiorowo) innym, ci następnym itd. nie koniecznie uświadamiając "obdarowanych". Im więcej ten łańcuch się przedłuża, tym bardziej "błogosławieństwo" zyskuje na sile i skuteczności... Znakiem zewnętrznym (nie koniecznym) jest nałożenie rąk na głowę lub krzyżyk na czole, a słowa tego "wyświęcenia" (mogą być tylko w myśli): "Przekazuję tobie specjalne błogosławieństwo Matki Bożej Królowej pokoju z Medjugorie, a ty przekaż je innym. Otrzymujesz w tym momencie łaskę macierzyńską "Maryi", siłę nawrócenia, uzdrowienia wewnętrznego i fizycznego. Od dziś żyj głównym przesłaniem i orędziami..." O. Tomislav Vlasić twierdzi: "Błogosławieństwo jest największym darem danym Medjugorie przez "Gospę", większym niż orędzia... Ma ono moc niszczenia wszelkich działań szatana... Są różne błogosławieństwa w zależności od daru, jakiego Bóg chce udzielić..." Tylko że o. Vlasić -- w tamtym czasie kierownik duchowy "widzących" -- nie podaje, na jakiej podstawie teologicznej chce się Boga wciągnąć do magii, skąd pochodzi moc tych dziwnych "święceń", bo przecież samo przybycie do Medjugorie żadnej takiej mocy dać nie może, na czym się opiera to wmawianie w siebie i w innych, że się posiada magiczną siłę... Bo jeżeli takie tajemne siły się przywołuje, to zwodziciel "aż dygoce z radości", by zawładnąć taką duszą i wpędzić ją w ciężki błąd, w jakąś fanatyczną manię szerzenia nic nie kosztującego "apostolstwa", a odciągnąć od prostego życia z wiary... Bardzo gorzki owoc Medjugorie -- wypaczenie wzniosłej idei osobistego poświęcenia się i oddania na własność Matce Bożej. Głosił tę ideę św. Ludwik Grignion de Montfort, a wyrosła ona z prawdy bliskiej dogmatycznego określenia, że Matka Boża jest Pośredniczką wszelkich łask.(...) Każdy więc chrześcijanin -- mówi św. Ludwik Grignion -- powinien się Jej powierzyć i oddać z zaufaniem w całkowitą, świętą "niewolę miłości" czyli łączyć swoją wolę z Jej wolą, a ta dąży jedynie do wypełnienia woli Bożej: "Oto ja służebnica Pańska..." To oddanie stanie się równocześnie pewną i łatwą drogą osiągnięcia chrześcijańskiej doskonałości. Jeżeli oddanie się Matce Bożej według św. Ludwika miało cel ascetyczny -- zdobywanie doskonałości chrześcijańskiej -- to osobiste poświęcenie się Zjawie medjugorskiej nabiera zupełnie innego sensu: przekształcenia się w posłuszne narzędzie do spełnienia jej celów. Dlatego jej "anioły" -- "widzący" i zgłaszający się do grupy modlitewnej mają jej zawierzyć i zważać jedynie na głos "Gospy", która będzie nimi kierować, wyzbyć się z tego powodu wszelkich obaw i oddać się całkowicie do jej dyspozycji. Ich zadaniem będzie propagowanie jej orędzi stąd, z Medjugorie, i jej kultu. Jest to więc "tajemny plan" pychy żądnej hołdu, "plan, którego nie odgadniecie", o którym Zjawa tak często wspomina. W jego realizacji szczególną pozycję mają "widzący": "Wy nie możecie pojąć, jak wielka jest wasza rola w planie Bożym...Bez was Bóg nie może urzeczywistnić tego, co pragnie... Jestem z wami, abyście to mogli wypełnić..."(...) Wydaje się, że najbardziej przemawiającym argumentem jest myśl, iż jest nie do pomyślenia, nie do przyjęcia, by Najposłuszniejsza Dziewica przewidując przecież dezaprobatę, a tym bardziej po jej wydaniu przez władzę kościelną tj. biskupa ordynariusza Żanicia, objawiała się nadal i to jeszcze w tak całkowicie odmienny sposób, by Ona -- Najroztropniejsza -- nie uwiarygodniła dotychczas zjawień medjugorskich rozstrzygającym znakiem i narażała Kościół na niepewność i zamieszanie. ks. Jan Wójtowicz
1 Ks. Jan Wójtowicz, "Problem Medjugorie", Przemyśl 1996. W drodze nr 6/98
Polecamy także inne teksty poświęcone Medjugorie oraz listy naszych czytelników. |
|
początek strony (c) 1996-1999 Mateusz |