Czytelnia

Medjugorie: Listy do redakcji

 

Coraz więcej czasu zaczęłam poświęcać oglądaniu Telewizji Niepokalanów. Bardzo się cieszyłam, że taka telewizja powstała. Wreszcie jakiś "twór" medialny, który nie propaguje przemocy. Wreszcie coś, co mogę pokazać dziecku nie obawiając się, że zobaczy sceny drastyczne, wreszcie coś, co zawiera i przekazuje tak ważne w dzisiejszym świecie wartości duchowe dla nas, społeczeństwa katolickiego. Od pewnego czasu w TN zaczęły pojawiać się programy dotyczące cudów w Medjugorie z udziałem siostry Emmanuel. Oglądałam te audycje z wielką ciekawością i uwagą (jak zapewne większość widzów TN). Cud, namacalny, Matka Boża przychodzi do nas. XXI wiek, a my możemy doświadczyć takiej bliskości z Bogiem poprzez Najświętszą Marię Pannę. Coś niebywałego! Byłam zachwycona. Zaczęłam szukać instytucji, które organizują pielgrzymki do Medjugorie.

Wszystko to trwało do wczoraj.

Siedząc przed komputerem, weszłam na Wasze strony. Z uwaga przeczytałam dwa artykuły ("Problem Medjugorie", "Medjugorie -- wątpliwości Kościoła") dotyczące objawień. Nagle mój pogląd na tę sprawę zmienił się. Zadaję sobie pytanie: gdzie jest prawda? Czy audycje emitowane w TN są zgodne z zapatrywaniem Kościoła na ten temat? Czy ks. Jan Wójtowicz reprezentuje stronę Episkopatu Polski? Jak odczytać ten fragment książki?

Te "cudy" noszą znamię popisu, pychy -- jak te, do których zły duch chciał nakłonić Pana Jezusa. Są raczej dziwami, dziwactwami niepoważnymi, śmiesznymi. Może Bóg, dopuszczając to, chce wskazać, jak daleko może wpływać władza złego ducha na materię czy na umysł ludzki i przygotować na jeszcze bardziej dziwne "znaki" zapowiedziane w Ewangelii na ostateczne czasy... Wyziera tylko wyraźnie ich cel: każdy "obdarowany" staje się tubą propagandową, chwalącą Zjawę z Medjogorie...

Poza tym w artykule "Medjugorie -- wątpliwości Kościoła" franciszkanie są przedstawieni w niezbyt dobrym świetle (ja tak to odebrałam):

Na podstawie badań komisji, w oparciu o własne doświadczenie pasterskie oraz "biorąc pod uwagę gorszące nieposłuszeństwo związane z tą sprawą, kłamstwa pojawiające się w ustach Madonny, niezwykłe powtórzenia orędzi od ponad 16 lat, dziwny sposób w jaki kierownicy duchowi prowadzą tzw. widzących przez świat czyniąc im reklamę....

Czy o. Sylwester (zakon franciszkanów) nie prowadzi reklamy tych objawień?

CO JEST PRAWDĄ? JAKI POWINNAM MIEĆ DO TEGO STOSUNEK, STOSUNEK ZGODNY Z DOGMATAMI KOŚCIOŁA?

(imię i nazwisko do wiadomości redakcji)

 
Szczęść Boże!

Po raz pierwszy gościłem na stronie Mateusza. Szczerze mówiąc, to rzadko odwiedzam Internet. Należę do tej części młodego pokolenia, która -- z wzajemnością -- nie lubi komputerów. (...)

Bardzo mnie ucieszyła wielość poruszanych tematów. Od razu przeczytałem dzisiejsze czytania mszalne i zajrzałem na strony moich ukochanych jezuitów. Następnie, szukając czegoś dużego, zajrzałem do "kubła". Przyznam, że nie jestem ani nie byłem "wyznawcą" Medjugoria, mimo zapędów katechetki (jeszcze w podstawówce). Zawsze uważałem, że za wcześnie jeszcze na oficjalne uznanie tych objawień przez Kościół za nadprzyrodzone. Nie mogę jednak przyznać, że artykuł stał się wodą na mój młyn. Owszem, skłania do refleksji i jest cennym świadectwem prawdy, takiej najprawdziwszej prawdy, która często w oczy kole. Słusznie należy poruszać takie trudne i drażliwe tematy, aby wyprowadzać ludzi z błędu i prowadzić ich ścieżką Magisterium Kościoła.

Wojciech Czarnecki

 
Chciałbym podzielić się moim doświadczeniem z pobytu w Medjugorie. Miałem to szczęście już dwukrotnie odwiedzić to cudowne miejsce.

Jestem od urodzenia praktykującym katolikiem. Wiarę traktuję nie jako tradycję, którą przejąłem od moich rodziców, lecz jako moje wewnętrzne przekonanie oparte na wielu życiowych doświadczeniach.

Muszę przyznać, że byłem oszołomiony siłą przeżyć, jakich tam doznałem. Być może dlatego, że jestem bardzo prostym człowiekiem, niskiego wykształcenia i nie mam dużego rozpoznania na temat bliskiego, oczywistego obcowania z Bogiem. Jestem przekonany, że to szczęście obcowania posiada każdy powołany ksiądz po otrzymaniu święceń.

Martwi mnie to, czy my zawsze publikujemy swoje opinie na podstawie swoich osobistych doświadczeń i po dokładnym zbadaniu sprawy. Mam na myśli wypowiedzi przeciw objawieniom w Medjugorie. Osobiście mogę zaświadczyć, że tam można otrzymać w jednej chwili bardzo dużo różnych darów, że człowiek zaczyna się gubić. Musi przejść jakiś okres czasu, aż to wszystko powoli da się uporządkować.

Ja doznałem wiele przeżyć duchowych i one utkwiły bardzo głęboko w moim sercu. Myślę, że każdy człowiek dobrej woli może doznać tam wiele łask. Kiedy stopniowo to wszystko rozmyślam, to zaczynam odczuwać tą nieprawdopodobną dla ludzi miłość. Miłość, którą darzy nas Bóg z nieba i której nie jesteśmy w stanie w pełni przyjąć, ponieważ słabe jesteśmy istoty. Królowa całego świata Najświętsza Maria Panna we wspaniały sposób przybliża nas do Boga tłumacząc tą miłość. Choć nie jesteśmy warci aby Ją widzieć oczami, lecz łatwo daje się wyczuć poprzez serce.

Nie wierząc widzącym, że to Najświętsza Maria przychodzi im na spotkanie i określając tego ducha "Zjawą", musimy jednak się zgodzić, że Duch ten jest wspaniały. Jego orędzia są wypełnione troską o ludzkość, pragnieniem globalnego i wewnętrznego pokoju, miłości prowadzącej do jedynego Boga. Bo przecież kiedy uczestniczę we Mszy Świętej w Medjugorie to wyznaje tego samego Boga co i w każdym innym miejscu na ziemi.

Czy jakikolwiek zły duch mógłby tak zadziwiająco służyć Panu Bogu. Czy byłby zadowolony zły duch, że codziennie odmawiam z rodziną Różaniec Święty, czytam Pismo Święte, rozmyślam o Bogu i staram się pościć. To są owoce mojego pobytu w Medjugorie.

Stopniowo osiągnąłem wspaniały pokój duchowy, już nie chcę wymieniać takiego osobistego szczęścia codziennego. Myślę, że dostałem to od Boga, choć nie czuje się tego wart. Cieszę się, ze Maria wyprosiła te laski. Bo przecież kto inny tak bardzo mnie kocha. Gdziekolwiek jestem na ziemi zawsze modle się do tego samego Boga, wyznaje te sama wiarę i uznaje nasz Kościół Święty, który ustanowił Jezus.

Do Boga prowadzi wiele ścieżek, tyle ilu ludzi jest na ziemi. Obok jednej ścieżki znajduje się wspaniała oaza spokoju, szkoła modlitwy, źródełko wiary i nazywa się Medjugorie. Ja piłem z tego źródła i cieszę się jego wspaniałością. Życzę tego samego i jeszcze więcej każdemu, kto jest na rozdrożu.

Z poważaniem

Kazimieras Senda

Toronto, Canada.

 
Z pewnością entuzjastom "Objawień w Medjugorje" należy się zimny prysznic na głowę. Ale tekst O. Wojciecha Giertycha, czy O. Cypriana Klahsa, nie mówiąc o tekście ks. Jana Wójtowicza spełniają tę rolę? Obawiam się, że zbyt wiele w nich omyłek, co do faktów, a ks. Wójtowiczowi można wręcz miejscami zarzucić nierzetelność. Jeśli do wykazania nieautentyczności objawień konieczne są aż takie manipulacje faktami i wypowiedziami, czy nie przemawia to raczej za ich autentycznością?

Ale przez te blisko 18 lat wydarzyło się tak wiele, że trudno wszystko znać dokładnie, niektóre wydarzenia były tyle razy cytowane, że ich dzisiejsza wersja jakby przeszła przez "głuchy telefon". Nawet p. Dorota Szczerba zarzucająca liczne omyłki autorom tekstów w czerwcowym W drodze nie ustrzegła się ich sama. Jest ciekawe, że początkowo, gdy "Objawienia" się zaczynały, biskup Mostaru nie był im przeciwny, występował w obronie "widzących", sceptyczni natomiast byli miejscowi duszpasterze. Później do objawień przekonali się miejscowi franciszkanie, biskup zaś je odrzucił. Warto może byłoby opisać jakie racje podawali za swoim stanowiskiem najpierw i co przekonało ich do zmiany stanowiska.

Mimo wszystko trudno sobie wyobrazić, by zły duch działał wzywając ludzi do nawrócenia, do pojednania, do modlitwy (i to przez trzy godziny dziennie) do postu o chlebie i wodzie przez dwa dni w tygodniu (choć właśnie taki przesadny rygoryzm może co do autentyczności objawień budzić wątpliwości), by znakiem jego działania były nawrócenia i kolejki do konfesjonałów Mówi ks. Wójtowicz, że szatan dopuszcza dobro, jeśli spodziewa się stąd osiągnąć większe zło Ale to samo mówili faryzeusze i uczeni w piśmie o działalności Jezusa Chrystusa. I właśnie dlatego trzeba dziesięć razy się zastanowić, nim się wystąpi z takim argumentem. Ma rację O. Giertych pytając, czy szatan może być aż tak podzielony.

Osobiście, gdyby istniała jakaś sensowna trzecia możliwość, pewnie bym się za nią opowiedział. Kiedy byłem w Medjugorje w 1985 roku, jedna z koleżanek mówiła:

-- To dla mnie wielkie przeżycie!

Zapytałem:

-- Co takiego się wydarzyło?

-- No jak to, być na miejscu, gdzie przychodzi Matka Boska...

-- Ale przecież nie widziałaś jej...

-- Nie szkodzi, ale ta świadomość, że jest obecna, w tym czasie, tu obok, za ścianą...

-- Ale nawet nie wiedziałaś dokładnie kiedy przyszła, czy odeszła...

-- Ale byli tam widzący, którzy widzieli.

-- A przecież w każdej mszy świętej Pan Jezus też zjawia się, i choć jest niewidzialny, i to nie za ścianą i nie wiadomo kiedy.

Więc każda msza święta to coś dużo większego niż Medjugorje.

Tak właśnie sobie wyobrażam "zimny prysznic".

Szczęść Boże!

Kazek Urbańczyk

 
Choć interesująca, to jednak chwiejna jest argumentacja "przeciwko" w ostatnim z cytowanych przez Was akapitów z książki ks. Wójtowicza. Jeśli przedstawiony tam argument jest przysłowiowym gwoździem do trumny, według autora "najbardziej przekonywującym", to wieko tej trumny wciąż pozostaje otwarte.

Wymaganie jakie -- przynajmniej w dywagacjach teoretycznych -- stawia ks. Wójtowicz bezpośrednio Maryi, a pośrednio przecież Panu Bogu, jest żądaniem znaku. Po pierwsze, Pan Bóg musiałby się nieźle natrudzić, żeby każdego z uczonych teologów przekonać, tym bardziej, gdy niektórzy znaki w Medjugorie uważają za dowód "przeciwko". Po drugie, sama postawa żądająca znaku na potwierdzenie, że Bóg jest Bogiem, jest dość ryzykowana, nie mówiąc, że niebezpieczna -- zanadto przypomina słowa, które już kiedyś słyszeliśmy: "Jaki znak uczynisz, abyśmy Ci uwierzyli?" Czy nie mógłby Najpokorniejszy z pokornych sprawdzić pokory uczonych doktorów Kościoła?

Nie jest moim zamiarem przekonywanie kogokolwiek, że Medjugorie to to lub tamto, bo po prostu nie wiem. Ale zawsze oburzam się, gdy ktoś wypowiada się w jakiejś sprawie tak kategorycznie, podpierając się przy tym "niepodważalnymi" argumentami. Komu pod wnikliwym spojrzeniem spadają dumne korony. Może źle założone? Chyba trzeba mieć nieco większe wyczucie w rękach.

Emilia Lesz

 
Szczęść Boże !

Jest już późny wieczór, siedzę przy necie i jak zwykle zaglądam do was. Właściwie dawno już nie zaglądałem (Internet mam w pracy), ale dziś zainteresowały mnie listy dotyczące Medjugorje.

Przyznam, że byłem tam już pięć razy. Wiem, że będę w tym roku jeszcze kilka, bowiem zaczynam jeździć jako pilot z pielgrzymkami. Napisałem też na ten temat kilka artykułów w Ziarnach, prowadziłem audycje w Radiu Józef (świętej pamięci).

Ale do rzeczy. Chciałbym podzielić się moimi odczuciami z tego miejsca. Właściwie jest to chyba forma MOJEGO ŚWIADECTWA.

Otóż pierwszy raz byłem tam we wrześniu 1997 roku. Właściwie niewiele na ten temat wiedziałem, byłem od roku w Odnowie, fruwałem bardzo wysoko, gdzieś pod obłokami, jak to zwykle bywa u osób, które są w tym ruchu dość krótko. Ale to właśnie Medjugorje było dla mnie takim "kubłem na głowę", jak pisał to ktoś w liście, który czytałem. Kubłem jak najbardziej pozytywnym. Po dwóch latach studiów teologii, po roku Odnowy pojechałem tam. I co było dla mnie najważniejsze!

Przede wszystkim to właśnie tam odkryłem Różaniec. Jak wcześniej jako "wielkiemu charyzmatykowi" ciężko mi było się do niego przekonać, był dla mnie zwykłym klepaniem, a ja go nie rozumiałem, tak tam na kolanach mówiłem cały Różaniec (3 części w ciągu dnia). Może się to wydać śmieszne, ale tam nauczyłem się go odmawiać i od tego pierwszego wyjazdu staram się choć jedną część dziennie odmówić(Nie zawsze to wychodzi). Tam tez przekonałem się, że Maryja jest moją Matką i kocha mnie jak dziecko. Nie potrafiłem się nauczyć tego ani w domu, ani na różnych pielgrzymkach (mówiąc szczerze, to przesypiałem go zwykle). Od wyjazdu do Medjugorje też zacząłem codziennie chodzić na Eucharystię. I chyba to uważam za największy owoc tego wyjazdu. Zrozumiałem tam, że Matka zawsze prowadzi do Syna. To wszystko jest bardzo proste, tak proste że aż szokujące. Właściwie to w Medjugorje nauczyłem się prostoty modlitwy.

Zacząłem od tego, że jeżdżę tam jako pilot, to też jest ciekawa historia (jedna z wielu jakie mógłbym na ten temat opowiedzieć, ale ze względu na porę itd.) Kiedy wróciłem stamtąd po raz pierwszy, myślałem, że już tam nie wrócę. Bo jednak takie wyjazdy drogo kosztują -- ten pierwszy ktoś mi zasponsorował, do tej pory nie wiem kto -- mnie raczej nie był na to stać. Jako że trochę gram na gitarze, pracowałem w radiu, lubię rozmawiać z ludźmi, komuś się to spodobało i zaproponował mi wyjazd jako muzycznemu. Tak byłem tam po raz drugi. Trzeci raz pojechałem do Medjugorje jako video-operator taka była potrzeba, potem jako drugi pilot. Może to śmieszne, ale na prawdę nigdy nikogo nie prosiłem, nie proponowałem wyjazdu. Ludzie przychodzili sami. Ostatnio również był taki przypadek. Byliśmy ze wspólnotą na rekolekcjach. Ktoś z osób które były w tym miejscu wcześniej zaczął ze mną rozmowę. Okazało się, że kiedyś widzieliśmy się w radiu. Od słowa do słowa doszło do tego, że poszukuje on pilota na wyjazdy m.in. do Medjugorje. A że ja właśnie kończę kurs dla pilotów, zaproponował mi pracę.

To wszystko utwierdza mnie w przekonaniu, że na prawdę to co tam się dzieje, nie jest czymś zwyczajnym. Słyszałem bardzo wiele świadectw ludzi, którzy tam byli. W autokarach zawsze staram się, aby w drodze powrotnej był czas na świadectwa. Wiele osób mówi o tym, czego tam doświadczyło. Nie chodzi tu o jakieś "doznania mistyczne", "wizje", czy coś takiego. Mówię o prostocie tego miejsca -- krajobrazie, kościele, przesłaniu. Zawsze wracam stamtąd z wielkim odczuciem pokoju wewnętrznego, który udziela się na innych.

Dla mnie przesłanie Medjugorje to -- Eucharystia, modlitwa, Pismo święte (od pobytu tam też znacznie częściej je czytam) i najważniejsze -- Maryja jako Matka.

Może to wszystko jest trochę chaotyczne i zagmatwane, proszę o wybaczenie ze względu na późną porę. Ale bardzo serdecznie pozdrawiam jednocześnie prosząc o modlitwę

Michał Kęska

 
Kilka uwag osoby niekompetentnej na temat Medjugoria

Zachęcona zdaniem "Jeśli powyższy tekst prowokuje do zabrania głosu... napisz do nas" pod tekstami o Medjugorju, postanowiłam podzielić się niektórymi myślami na ten temat. Zabieram się do formułowania tych myśli z pewnymi oporami, gdyż nie posiadam ani rozległej wiedzy teologicznej, ani wiedzy na temat objawień, ale śledzę od lat wiadomości o Medjugorju i dyskusje na temat prawdziwości objawień.

Jestem biologiem; ponad 30 lat pracy spędziłam wraz z mężem w kilku placówkach PAN. O Medjugorju usłyszałam pierwszy raz w 1986 roku, kiedy mąż dość niespodziewanie zdecydował się przyłączyć do pielgrzymki grupy Gdańszczan (związanych głównie z KIK-iem). Mąż wrócił pod bardzo silnym wrażeniem tego co przeżył w Medjugorju, nieco "odmieniony"; wrażenie to poruszyło mnie bardzo, gdyż mąż nie należy do osób łatwo ulegających emocjom. Sama pojechałam do Medjugorja dopiero w 1997 r. i po raz drugi razem z mężem w 1998 r. W międzyczasie były tam też nasze dwie najmłodsze córki (16 i 19 lat). Nie mam łatwości precyzyjnego przekazywania głębokich przeżyć, zwłaszcza takich, z którymi zetknęłam się po raz pierwszy, dlatego jest mi ciągle trudno opowiadać komukolwiek to co tam naprawdę przeżyłam. W wielu pismach i książkach można przeczytać różne świadectwa ludzi o ich głębokich przeżyciach, jakich doznają w Medjugorju. Podobnie jak w przypadku wielu pielgrzymujacych tam osób i moje życie religijne, życie mojej rodziny, uleglo i ulega ciągle dużej przemianie. Ocena tych przemian należy do Pana Boga.

Dlatego ze smutkiem czytałam krytyczne wypowiedzi na temat objawień w Medjugorju (o. Klahs w Biuletynie KAI, fragmenty opinii księży Pindela i Wójtowicza na stronach "Mateusza"). Wszystkie koncentrują się na sprawie wątpliwej autentyczności objawień, nieścisłości teologicznych, przytaczają fakty nie podporządkowywania się krnąbrnych franciszkanów z Medjugorja hierarchii Kościoła, a rozmiar Dobra, jakie się tam wyzwala, jest zupełnie pomijany. Żadna z tych osób, jak i przeciwny objawieniom obecny biskup Mostaru, w Medjugorju nie była. Sama doświadczyłam, ze tam z człowiekiem mogą się dziać dziwne rzeczy i wcale nie pod wpływem zbiorowej "histerii", a właśnie często w samotności, gdy udaje się osiągnąć takie skupienie modlitewne, że czuje się obecność Pana tuż, tuż .. Tego nie da się opowiedzieć, to trzeba samemu przeżyć.

Ks. Pindel używa takiego argumentu: "przeciętny wierny powinien iść za oceną osób kompetentnych w tej sprawie i przyjąć postawę posłuszeństwa wobec odpowiednich przełożonych". Zastanawiam się nad tym kto to jest "przeciętny wierny", "odpowiedni przełożony" i jakie osoby w tej sprawie są kompetentne. Często proszę Pana Boga, by kierował moimi krokami. Wierzę, ze Bóg to sprawił iż spotkałam na mojej drodze życia kapłanów, którzy mnie do Medjugorja poprowadzili. Im zaufałam, dzięki nim poczułam obecność Chrystusa tak blisko jak nigdy i nigdzie dotąd. I ci kapłani są dla mnie kompetentni, a nie ci którzy w Medjugorju nie byli i mają mnóstwo wątpliwości, a to co piszą na ten temat nie zawsze odpowiada prawdzie czy całej prawdzie, choć napisane jest z dużą pewnością siebie, chyba przesadnie określane jako "wątpliwości Kościoła", tonem czasem wręcz pełnym szyderstwa.

We wspomnianych krytycznych publikacjach znajdują się nawet bardzo trafne do sytuacji cytaty z Pisma św., tylko są jakoś na opak interpretowane. Albo ja po prostu pewne sprawy inaczej pojmuję. Dlaczego krytycy Medjugorja, "będący w jedności z Papieżem", nie zachowują podobnego jak on spokoju, pokory i umiaru w wyrażaniu swych opinii? Wstydziłam się za tych księży profesorów z Przemyśla, których tak oburzało to co mówił o. Slavko Barbaria podczas ostatniego pobytu w Polsce na temat przychylnego stosunku Ojca św. do objawień w Medjugorju. Ks. Pindel pisze, że to nie odpowiada prawdzie. A ja myślę, że gdyby to prawdą nie było Ojciec św. zareagowałby sam na nieprawdziwe o sobie wypowiedzi.

A co zrobię "jeżeli Kościół zakwestionuje ostatecznie autentyczność Medjugorja"? (ks. Pindel). Nic nie zrobię. Myślę, że moja postawa wobec Pana Boga nie zmieni się. Ale tu zadaję sobie pytanie w drugą stronę: jeżeli objawienia są autentyczne, jak boleśnie ranią Matkę Bożą określenia "Zjawa medjugorska", "duch diabelskiej pychy" ...? (ks. Wójtowicz).

Zawszy, gdy czytam czy słucham pełne pewności siebie wypowiedzi osób duchownych czy "prawdziwych Polaków-katolików" myślę sobie o czasach sprzed 2000 lat gdy Chrystus chodził po naszej Ziemi. Byli przy nim jego ziemscy Rodzice i wierni uczniowie, w większości prości ludzie, którym Duch św. otworzył serca i uwierzyli w rzeczy, które nie mieściły się w wyuczonym od dziecka Prawie żydowskim. Otoczony też był przez "uczonych w piśmie", którzy tak mocno wierzyli w swoją uczoność, że nie mogli uwierzyć w prawdziwość słów Syna Bożego. Tak się ciągle dzieje i dzisiaj. Jest taki rodzaj ludzi, którym wydaje się, że tylko oni są godnymi reprezentantami narodu czy Kościoła i tylko oni wiedzą jak postąpić w danej sytuacji. Są uczeni, którzy nie wierzą w nic czego nie można naukowo wytłumaczyć. Są teolodzy, którzy potrafią poruszać się tylko po dobrze znanych sobie, utartych ścieżkach "teologii życia duchowego". Ale znane są przecież fakty czy zjawiska, których żaden rozum ludzki nie może ogarnąć, a nauka wyjaśnić. I wtedy może pomóc tylko wiara w Boga-Stworzyciela; wiara, która jest łaską, źródłem najpiękniejszych ludzkich przeżyć.

O ileż bardziej mi odpowiada język "Znaku Pokoju", pełne miłości i pokory proste modlitwy o. Slavki Barbaricia niż złośliwa i pełna szyderstwa krytyka wydarzeń w Medjugorju ks. Wójtowicza. O różnicy języka używanego przez zwolenników i przeciwników Medjugorja napisała bardzo trafnie, moim zdaniem, pani Dorota Szczerba.

Abstrahując od autentyczności objawień w Medjugorju: to co się tam dzieje od ponad 17 lat jest faktem. I faktem jest, że Polacy należą do najliczniejszych tam pielgrzymów. Niestety, nie zawsze najlepiej zachowują się, a nawet przybywają tam pod zupełnie nieodpowiedzialnym przewodnictwem. Uważam, że Kościół Polski powinien poświęcić więcej uwagi sprawie zapewnienia jak najlepszej opieki duszpasterskiej grupom pielgrzymującym do Medjugorja, powinien sam wskazywać dobrze zorganizowane pielgrzymki, a przestrzegać przed złymi przewodnikami.

Ze swej strony zachęcam wszystkich, którym trudno jest "uładzić" swoje relacje z Panem Bogiem, chcieliby spróbować stanąć bliżej Niego, albo są po prostu ciekawi jak naprawdę jest w Medjugorju, żeby tam pojechali.

Jadwiga

 

Polecamy artykuły poświęcone Medjugorie.
Chętnie poznamy Twoją opinię, napisz mateusz@mateusz.pl.

MATEUSZ

  • CYPRIAN KLAHS
    Medjugorie -- wątpliwości Kościoła
    Jednym z powodów negatywnego nastawienia władz kościelnych są niedopuszczalne interwencje widzących i ich doradców w kwestie dyscyplinarne. (...) Zdarzały się też oskarżenia biskupa czy obrona franciszkanów, którzy okazywali nieposłuszeństwo biskupowi i swojemu generałowi. (...) Podobne interwencje w sprawy dyscypliny kościelnej nie zdarzały się w żadnym z uznanych objawień. Warto przypomnieć, że to nie widzących, lecz biskupów Duch Święty ustanowił, by kierowali Kościołem Bożym.
     
  • Rozmowa z ojcem Slavko Barbaricem
    Módlcie się, a zobaczycie
    Jestem przekonany, że Matka Boża się objawia, nawet gdyby biskup powiedział oficjalnie, że nie. Trzeba to wszystko przetrzymać, a to wcale nie jest łatwe. Zawsze powtarzam: my nie wymyśliliśmy Medjugorie, myśmy Medjugorie zaakceptowali, przyjęli i cierpimy z powodu Medjugorie.
     
  • WOJCIECH GIERTYCH
    Kubeł zimnej wody
    Nie ulega wątpliwości, że zachodzące w Medjugorie wydarzenia są nadzwyczajne. Czy jednak są one nadprzyrodzone, pochodzące od Boga?... Czy powtarzające się wizje, fizyczne poruszenia wizjonerów, dotykanie "twardej jak metal" sukni objawiającej się postaci, oraz liczne przekazywane orędzia są tylko naturalnym zjawiskiem parapsychologicznym, nie zbadanym jak dotąd przez naukę, czy też mamy tutaj skutek jakichś nienaturalnych duchowych sił? Czy jest możliwy podstęp szatana, podszywającego się pod Matkę Bożą?
     
  • JAN WÓJTOWICZ
    Problem: Medjugorie
    Głównym argumentem i odpowiedzią zwolenników medjugorskich objawień wobec budzących się ciągle wątpliwości, zarzutów oraz rezerwy Władzy kościelnej są nawrócenia. "Nie może drzewo złe owoców dobrych rodzić"(Mt 7,18) -- a jeśli rodzi, to znaczy, że jest dobre... Tymczasem podwójny ślad: nieposłuszeństwa i zasad poznawania duchów prowadzą do tego samego wniosku: "Wiatr" medjugorski nie jest Matką Bożą, tylko ją udaje, więc jest kłamcą, złym duchem.
     

W DRODZE 1/99

  • DOROTA SZCZERBA
    Po owocach poznaje się drzewo
    Dawno żaden numer „W drodze” nie był tak rozchwytywany, jak czerwcowy na temat Medjugorie. Redakcja, troszcząc się zapewne o obiektywizm, wybrała metodę stosowaną w telewizyjnym talk-show: kto za, kto przeciw. Efektowne — ale czy prawdziwe? Dawno bowiem w żadnym poważnym piśmie nie znalazłam tylu błędów.
     
  • DANIEL ANGE
    List
    Bp Tarcisio Bertone z Kongregacji Doktryny Wiary wysłał list do Jego Ekscelencji Gilberta Aubry, biskupa Reunion, wyjaśniając swoje stanowisko na temat Medjugorie.
     
  • ROMAN PINDEL
    Sprawa Medjugorie
    Dla dobra całego „ruchu Medjugorie” koniecznym jest, by wszelkie jego publikacje były sprawdzane pod względem teologicznym. Trzeba, by osoby zapewne szczerze szukające Boga, a związane z Medjugorie, poznawały zdrową współczesną mariologię, a więc Maryję w Biblii, w historii zbawienia, pokorną Służebnicę Pana pośród pielgrzymującego ludu Bożego. Mnożenie samych orędzi i koncentrowanie się na nich jest jakimś echem dawnej, przedsoborowej teologii, w której zastanawiano się bardziej nad przywilejami i tytułami Najświętszej Maryi Panny, a zapominano o Jej ewangelicznym obrazie i wzorze dla wierzących.
     
  • WŁODZIMIERZ ZATORSKI
    Maryja -- przewodniczka
    Jeżeli patrzymy na życie Maryi w perspektywie zwykłego ludzkiego doświadczenia, to trzeba powiedzieć, że nie ma w nim żadnego sukcesu, nie widać osiągnięcia szczęścia, takiego jak go zwykle sobie wyobrażają. Jeżeli jeszcze uwzględnić oczekiwania odnoszące się do Mesjasza, żywe w sercach Izraelitów, wówczas wydaje się, że cała Jej nadzieja w ludzkim wymiarze pod krzyżem doznała zupełnej klęski.
     

początek strony
(c) 1996-1999 Mateusz