JACEK ŚWIĘCKI
Pierwszą prawdą, jaką dowiadujemy się o Bogu z judeo-chrześcijańskiego Objawienia, to prawda o Stwórcy, który stwarza świat z miłości. Na początku Biblii czytamy:
„Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię” (Rdz 1,1).
A Apostoł komentuje:
Przez wiarę poznajemy, że słowem Boga światy zostały tak stworzone, iż to, co widzimy, powstało nie z rzeczy widzialnych. (Hbr 11,3)
Uznanie siebie za stworzenie, które wszystkiego oczekuje od swego Stwórcy, jest pierwszym krokiem na drodze wiary. Jeśli go teraz pewnie i ufnie nie postawimy, wszystkie nasze następne kroki w wierze będą chwiejne i słabe.
Kiedyś dogmat o stworzeniu świata „z niczego”, tylko mocą wypowiedzianego słowa i tchnieniem Ducha, „który unosił się nad wodami „ (por. Rdz 1,3), mocno mnie irytował. Owszem, Bóg, który z jakiejś „bezkształtnej masy”, niczym z plasteliny, czyni światło, wodę, ląd, rośliny i zwierzęta byłby bardziej zrozumiały. Natomiast Bóg, który w każdej chwili może zniszczyć to, co stworzył, tak że nie pozostanie po tym nawet najmniejszy ślad, napełniała mnie przerażeniem. Dowiadywałem się w szkole z niekłamanym upodobaniem, że „nic w przyrodzie nie ginie”, ani materia, ani energia, że stałe fizyczne nie zmienią się choćby nie wiem co, że żywe formy powstają według praw ewolucji, a nie woli jakiegoś tam potężnego a nawet Wszechmogącego Ducha – i było mi z tym raźniej. „Bóg pewnie jest” – myślałem sobie – „ale zapewne inny, niż to, co mi siostra i ksiądz mi o nim opowiadają na religii”. Nie chciałem być małą mrówka, którą może strącić na dno piekła byle pomruk niezadowolenia doskonale Sprawiedliwego Sędziego. Owszem, starałem się wypełniać Jego przykazania, ale wiedziałem też, że ścisłe ich wypełnianie przekracza moje skromne siły. Och, gdyby świat po prostu tak sobie odwiecznie istniał bez żadnego stwórcy, byłoby nam wszystkim chyba łatwiej! W końcu jesteśmy istotami rozumnymi i wolnymi: damy sobie radę bez takiego Boga!
Ale w pewnym momencie życia nadszedł też czas mojego nawrócenia, czas, gdy słowo Boże przestało mnie przerażać, a stało się źródłem mojej radości. Jak to się stało? Pomijając fakt, że był to prawdziwy cud, i że ktoś mający moje poprzednie poglądy powinien dalej stać od chrześcijaństwa w bezpiecznej odległości, polegało to na dogłębnym, momentalnym zrozumieniu, że Bóg traktuje mnie jako swoje dziecko. A jeśli tak, jeśli rzeczywiście jest moim Ojcem i uważa się takiego, to zapewne chce (jak każdy ludzki rodzic), abym stał się podobny do niego, aby mógł mnie obdarzyć swoją własną pełnią.
I odtąd przestałem patrzeć na stworzenie, jako na kaprys Wszechmocnego, który bawi się stworzonymi przez siebie bytami i wymyśla dla nich coraz to bardziej wymyślne „regulaminy”. Teraz widziałem w stworzeniu akt bezinteresownej miłości, która chce obdarować wszystko i wszystkich posiadanymi przez siebie dobrami. Mówi przecież Pismo:
Potężnie działać zawsze jest w Twej mocy i któż się oprze potędze Twojego ramienia? Świat cały przy Tobie jak ziarnko na szali, kropla rosy porannej, co spadła na ziemię. Nad wszystkim masz litość, bo wszystko w Twej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili. Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś, bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie byłbyś tego uczynił. Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał? Jak by się zachowało, czego byś nie wezwał? Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia! (Mdr 11,21-26)
Potęga Boga wobec stworzenia jest mocą miłości, którą mu okazuje.
Ludzie Biblii nie uważali nigdy Boga-Stwórcy jako swojego zagrożenia. Wręcz przeciwnie: mieli pewność wiary, że to właśnie poprzez akt stworzenia Bóg może ich wyzwolić z trudnych sytuacji, w jakich się znaleźli.
Oto Dawid po ciężkich grzechach cudzołóstwa i skrytobójstwa 1 woła do Boga:
Odwróć oblicze swe od moich grzechów i wymaż wszystkie moje przewinienia!
Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego!
(Ps 51,11-12)
Bóg nie wymazuje bowiem grzechów w ten sposób, że przestaje się gniewać na grzesznika i karać go, ale przez to, że stwarza w nim nowe wnętrze, wnętrze syna, który nie chce zawieść ojcowskiej miłości.
Oto matka, która wyprawia na śmierć syna, ponieważ chce być wierna Bożemu Prawu, i mówi:
Proszę cię, synu, spojrzyj na niebo i na ziemię, a mając na oku wszystko, co jest na nich, zwróć uwagę na to, że z niczego stworzył je Bóg i że ród ludzki powstał w ten sam sposób. Nie obawiaj się tego oprawcy, ale bądź godny braci swoich i przyjmij śmierć, abym w czasie zmiłowania odnalazła cię razem z braćm. (2 Mch 7,28-29).
Ona wie pewnością swojej wiary, że akt ponownego stworzenia przywróci wszystkim przyjaciołom Stwórcy ich złożone w ofierze życie.
Gdy Izrael przebywa w niewoli babilońskiej, prorok przywraca mu nadzieję słowami:
Ale teraz tak mówi Pan, Stworzyciel twój, Jakubie, i Twórca twój, o Izraelu: Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim! Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą, i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie. Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się, i nie strawi cię płomień.
Nie lękaj się, bo jestem z tobą. Przywiodę ze Wschodu twe plemię i z Zachodu cię pozbieram. Północy powiem: Oddaj! i Południowi: Nie zatrzymuj! Przywiedź moich synów z daleka i córki moje z krańców ziemi. Wszystkich, którzy noszą me imię i których stworzyłem dla mojej chwały, ukształtowałem ich i moim są dziełem. (Iz 43,1-2.5-7)
Izrael dlatego jest narodem wybranym, bo został osobiście stworzony przez Boga z bandy nic nie znaczących koczowników i niewolników. Wie, że z każdej sytuacji jego Bóg może go ponownie wyzwolić poprzez ponowne stworzenie.
Wreszcie całe stworzenie oczekuje, aż Stwórca dopełni w nim swojego dzieła:
Wszystko to czeka na Ciebie, byś dał im pokarm w swym czasie.
Gdy im udzielasz, zbierają; gdy rękę swą otwierasz, sycą się dobrami.
Gdy skryjesz swe oblicze, wpadają w niepokój;
gdy im oddech odbierasz, marnieją i powracają do swojego prochu.
Stwarzasz je, gdy ślesz swego Ducha i odnawiasz oblicze ziemi.
(Ps 104,27-30)
Stworzenie bowiem nie zostało jeszcze dokończone – ani nasze, ani świata. Jezus nam objawia: Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam. (Jn 5,17). To dopiero w ostatniej biblijnej księdze Bóg ogłasza triumfalnie koniec swojego dzieła:
I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I Miasto Święte – Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już /odtąd/ nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły. I rzekł Zasiadający na tronie: Oto czynię wszystko nowe. I mówi: Napisz: Słowa te wiarygodne są i prawdziwe. (Ap 21,1-5)
Czyż można krytykować Boga, że świat mu się nie udał, kiedy jeszcze nie wiemy do końca, co On zamierza jeszcze uczynić? 2
Czytelniku, nie zamierzam tu bronić biblijnego opisu stworzenia świata przed wszelkiego rodzaju materialistami, darwinistami i panteistami. To już uczyniło przede mną z powodzeniem wielu innych. Chcę Ci na początku Wielkiego Postu zaproponować, abyś otworzył szeroko swoje serce i dał się stworzyć kochającemu Cię Stwórcy na nowo, abyś dał się Ojcu odnowić i stał się bardziej jego umiłowanym synem, umiłowaną córką. A pomocą w tym akcie wiary niech będzie nasz wielki Nauczyciel, Ojciec Kościoła, święty Augustyn i jego Wyznania 3.
To właśnie Augustyn pokazuje nam, że siedem dni stworzenia świata nie jest jakąś tam podejrzaną mitologią w sam raz na umysłowość pasterskiego ludu żyjącego trzydzieści wieków temu, ale symbolicznym opisem naszego własnego stworzenia, stworzenia w nas, niepewnych siebie koczownikach tego świata i niewolnikach grzechu, nowej rzeczywistości syna i córki samego Stwórcy.
Także tu, wśród nas, Bóg stworzył – w Chrystusie, Synu swoim – niebo i ziemię, czyli duchowe i cielesne członki swego Kościoła. Ziemia nasza, póki nie otrzymała formy, jaką jest nauka, była niewidzialna i nieukształtowana. Spowijała ją ciemność niewiedzy. [...] Ale przecież Duch Twój „unosił się nad wodami”. Więc miłosierdzie Twoje nie porzuciło naszej nędzy. Rzekłeś: „Niech się stanie światłość”! „Czyńcie pokutę, albowiem przybliżyło się królestwo niebieskie” (por. Mt 4,17)! Czyńcie pokutę, niech się stanie światłość! [...] Obrzydły nam ciemności nasze, nawróciliśmy się do Ciebie, a wtedy światłość się rozjarzyła. Niegdyś byliśmy ciemnością, a oto teraz jesteśmy światłością w Panu (por. Ef 5,8).
Gdy nawracamy się, gdy odkrywamy w Bogu naszego Ojca, a nie tyrana, wtedy oczy naszego serca zaczynają naprawdę widzieć, a Boże światło zaczyna odtąd opromieniać nasze życie. Odtąd już nie postrzegamy ani siebie, ani naszych bliźnich, ani świata tak jak to było do tej pory. Zaczynamy rozumieć siebie, zaczynamy pojmować sens naszego życia.
I nikt też inny, jak tylko Ty, Boże nasz, uczyniłeś dla nas ten firmament: rozpostartą nad nami powagę boskiego Pisma Twego. Niebo będzie zwinięte kiedyś jak księga (por. Ap 6,14), teraz zaś trwa nad nami rozciągnięte jak baldachim. [..] Tym firmamentem są słowa Twoje, których żadna nie rozdziera sprzeczność.[...] Baldachim będzie zwinięty. Słowo zaś Twoje wiecznie trwa. Widzimy je teraz jak przez chmury, niejasno, jak w zwierciadle (por. 1 Kor 13,12), a nie takie, jakim jest. Lecz „kiedy On [Syn – Słowo Boże] się ukaże, będziemy podobni do niego, bo ujrzymy Go takim, jaki jest.” (por. 1 J 3,2).
Następnym darem dla nowonawróconych jest słowo Boże: Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce (Ps 119,105). Ono jest niezawodnym źródłem światła rozbłyskującego w naszych ciemnościach. Medytacja słowa Bożego czyni nas ludźmi mądrymi i wrażliwymi, odpornymi na życiowe niepowodzenia, ludźmi niewiędnącej nadziei. Ono też przygotowuje nas do przyjęcia daru synostwa Bożego.
Któż skupił gorzkie wody człowieczeństwa w jedną społeczność? Wszyscy ludzie dążą do tego samego celu, do doczesnego szczęścia na ziemi. Wszystko, co czynią, ku temu jest skierowane, chociaż pośród różnorakich zabiegów miotają się burzliwie w udręce, jak fale morza. Któż ich skupił, jak nie ty, Panie, któryś rzekł: „Niech zbiorą się wody, które są pod niebem, na jedno miejsce, a niech się ukaże ziemia sucha” – ta właśnie, która pragnie Ciebie. [...] Dusze zaś spragnione Ciebie, takie, które w Twoich oczach są oddzielone od całego morza przeznaczeniem do innego celu, skraplasz słodką wodą z ukrytego zdroju – aby i ziemia mogła wydać swój plon i aby zgodnie z Twoim rozkazem, Panie, dusza nasza, według rodzaju swego, owocowała uczynkami miłosierdzia, jak to się dzieje wtedy, gdy okazujemy miłość bliźniemu wspomagając go w potrzebach. [...] Jesteśmy wtedy jak drzewo owocodajne.
Dane nam światło i słowo, jeśli tylko jest ufnie przyjęte, daje Bogu przestrzeń do kolejnych stwórczych działań. W ich wyniku niejako spontanicznie owocujemy dobrymi czynami.
Było tak, jakby po wyrzeczeniu przez Boga: „Niech się staną światła na utwierdzeniu nieba” – i „stał się z nagła szum z nieba, jakby się zerwał gwałtowny wicher, i ukazały się im rozdzielone języki jak gdyby ognia, i na każdym z nas z osobna spoczął jeden” (por. Dz 2,2-3); i stali się światłami na firmamencie niebieskim, wyposażonymi w Słowo Życia. Płomienie święte, płomienie wspaniałe, rozbiegnijcie się we wszystkie strony! Wy jesteście światłością świata, więc nie stawia się was pod korzec (por. Mt 5,14-15). Ten, któremu dochowaliście wierności, wzniósł się na wyżynę i was za sobą pociągnął, niech was poznają wszystkie ludy.
W dalszym etapie stwarzania Bóg czyni z nas jakby gwiazdy wskazujące drogę innym ludziom błądzącym w ciemnościach. Stajemy się dla nich punktami orientacyjnymi w świecie, który zatracił poczucie sensu i chwieje się bezsilnie na wszystkie strony.
Niech i morze pocznie i zrodzi wasze dzieła. „Niech się zaroją wody żywymi istotami pływającymi i pełzającymi”. [...] Poprzez pracę Twoich świętych, Boże, Twoje sakramenty niejako wpełzły między fale pokus tego świata, aby skąpać narody w chrzcie Twoim i wycisnąć na nich pieczęć Twojego imienia. Nieraz się dokonywały wielkie cuda, które są jak wieloryby, a orędzia Twoich posłańców leciały nad ziemią jak ptaki pod firmamentem Twojej Księgi, ona bowiem nadawała im powagę i pod jej osłoną wzbijały się w każdą napowietrzną podróż. Nie ma takiego języka, nie ma takiej mowy, w której by nie zabrzmiały ich głosy. Na całej ziemi rozległy się ich słowa, bo Ty je, Panie, błogosławieństwem Twoim rozmnożyłeś.
W następnym akcie stworzenia Bóg czyni z nas swoich wysłanników, apostołów, ewangelizatorów. Powołuje nas, abyśmy zstąpili w otchłanie świata, który zatracił poczucie swojego odwiecznego przeznaczenia do miłości, i stali się Jego świadkami.
Dusza żyje, dzięki unikaniu rzeczy, których szukanie oznacza śmierć. Daleko się trzymajcie od tego strasznego potwora, jakim jest pycha, i od bezwolnego pogrążania się w rozpuście, [...] a dzięki temu bestie się oswoją, bydlęta nagną się do jarzma, węże utracą jad. Te zwierzęta są alegorią popędów duszy. Nadęta pycha, upodobanie w rozpuście, jak też trucizna próżnej ciekawości – to są popędy duszy umarłej; nie w tym sensie umarłej, żeby zakrzepła w bezruchu, ale umarłej przez to, że odeszła od źródła życia i porwał ją prąd życia doczesnego, do którego się dostosowała. [...]
Grzech i ludzkie słabości są jak najbardziej porównywalne do dzikich bestii. W istocie grzech ma w sobie coś ze zwierzęcego instynktu strachu i agresji, który w swojej własnej obronie gotów jest maskować się, gryźć, kąsać i zabijać. Wszak Bóg mówi do Kaina (tuż przed zabójstwem Abla): Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie [niczym dzika bestia], a przecież ty masz nad nim panować (Rdz 4,6-7).
Mało kto z nas zdaje sobie sprawę, że słynne zdanie: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1,27)”, w oryginale brzmi „[...] stworzył...samca i samicę” [hebr. zachar u-neqevah]! Tak, biblijny Autor naprawdę nie potrzebował Darwina, aby wiedzieć, od kogo pochodzi ludzkie ciało z jego pierwotnymi emocjami i instynktami. Ale wiedział też, że człowiek jest powołany, aby przestać chodzić na czworakach, stanąć w pionie na obie nogi, wyjść poza świat zwierzęcy i dorosnąć do miary podobieństwa do samego Boga!
I dlatego też nie mówisz „Niech się stanie człowiek”, ale: „Uczyńmy człowieka”. Nie mówisz „wedle rodzaju swego”, ale: „na obraz i podobieństwo nasze”. Chodzi tu o to, że kiedy człowiek przemienił się przez odnowę umysłu, dzięki czemu ogląda i pojmuje Twoją prawdę, nie potrzebuje wskazówek innego człowieka, który by go skłaniał do naśladowania jego rodzaju. Dzięki Twoim wskazówkom już sam bada, jaka jest Twoja wola: „co jest dobre, co miłe, co doskonałe” (por. Rz 12,2). [...] Prawo człowieka do rozsądzania wszystkiego wyrażone jest jego panowaniem „nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad całą ziemią i nad wszelkim płazem pełzającym po ziemi”. Panuje on nad nimi swoją inteligencją, dzięki której pojmuje to, co jest z Ducha Bożego (por. 1 Kor 2,12.15). Bez tego „człowiek, choćby cieszył się czcią, nie pojmuje: przyrównany jest bydlętom bezrozumnym i stał się im podobny” (Ps 49,13).
Dopiero na samym końcu Bóg pozwala nam przezwyciężyć ostatecznie nasze słabości i grzechy. Nasza natura zostaje ostatecznie przemieniona. Stajemy się synami i córkami zdolnymi do rozeznawania i pełnienia woli naszego umiłowanego Ojca niebieskiego.
Panie Boże, [...] obdarz nas pokojem uciszenia, pokojem szabatu, pokojem bez zmierzchu. Bo cały ten ziemski ład tak piękny, wszystkie te rzeczy bardzo dobre, gdy dojdą do kresu przeznaczonego dla nich istnienia – przeminą. Zaświtał kiedyś nad nimi poranek – zapadnie nad nimi zmierzch.[...]
Ale dzień siódmy nie zna zmierzchu. Słońce nad tym dniem nie zachodzi. Uświęciłeś ten dzień, aby wiecznie trwał. [...] Wtedy odpoczniesz w nas, tak jak teraz w nas działasz. Spoczynek, jakiego zaznamy, będzie od Ciebie, jak teraz wszystko, co robimy, to są Twoje czyny poprzez nas. [...] Dopiero wtedy otrzymamy, wtedy znajdziemy, wtedy wrota się przed nami otworzą.
Największym darem, jaki możemy otrzymać od Boga jest Jego pokój [hebr. shalom]. Wynika on z naszego usynowienia, z naszej radości przebywania w Jego obecności. „Niespokojne jest serce nasze, póki w Tobie nie spocznie” – pisze Augustyn na początku Wyznań. Po to, aby na końcu księgi roztoczyć przed nami wizję samego Boga odpoczywającego w naszym sercu.
Otwórzmy na oścież wrota naszego serca przed naszym Stwórcą. Odważmy się pozwolić mu wejść i sprawić w nas Jego odwieczny zamiar.
Część II: Bóg chce nas uczynić podobnymi do Siebie i dlatego daje nam Swojego Syna, Jezusa Chrystusa
Jacek Święcki
1 Po cudzołóstwie z Batszebą i skrytobójczym zamordowaniu jej męża, Uriasza (por. 2 Sm 10-12)
2 Czy można obiektywnie oceniać jakość meczu tenisowego po obejrzeniu jednego tylko seta?
3 Augustyn, biskup Hippony w Afryce północnej, napisał komentarz do opisu stworzenia z Rdz 1,1-2,4a w swoich Wyznaniach w roku 391.
© 1996–2004 www.mateusz.pl