Jezus -- dar miłości

 
 

Podsumowanie

 

 

Słowo staje się ciałem,
Bóg przybiera postać człowieka,
którego można było dotknąć i usłyszeć.
Wszystko wtedy zmienia się:
nasz świat otrzymuje coś radykalnie nowego.

Zanim Słowo stało się ciałem,
zawsze istniało napięcie
między ciałem i duchem,
między ciałem i duszą.
By zbliżyć się do Boga, Ducha Nieskończonego,
trzeba było próbować odciąć się od własnego ciała,
widzianego czasem jako "więzienie duszy",
siedlisko instynktów i nieuporządkowanych żądz.
Aby zbliżyć się do Boga, źródła wszelkiego istnienia (bytu).
Najwyższej mądrości i inteligencji,
trzeba było także stać się inteligentnym i wszechmocnym.
Słabi i niemądrzy
byli od Boga oddaleni.

Inni, powodowani Bożą inspiracją
dotykali i kontemplowali Boga
w pięknie, w sile i w życiu całego świata;
widząc w nim Jego oblicze,
widząc Go żyjącego, poruszającego się i śpiewającego
w ciele wszechświata,
lecz nie był to Bóg osobowy.

Słowo stając się ciałem
wszystko zmienia.
Jezus stwarza wszystko na nowo.
Słowo staje się ciałem właśnie dlatego
by być blisko słabych i niemądrych,
blisko ubogich,
i tych wszystkich, którzy nie mają wewnętrznej siły lub zdolności
by wspinać się na wyżyny świętości.
Przychodzi aby dotknąć serc,
by wezwać ludzi do zaufania
i jedności z nim.
Wzywa każdego człowieka do przyjęcia nowego porządku,
do stworzenia jednego ciała miłości,
gdzie słabi byliby w centrum,
a nie jak w hierarchii władzy --
na samym dole, ostatni,
spychani i miażdżeni.

Kiedy Słowo staje się ciałem
tworzy się nowa jedność
pomiędzy ciałem i duchem,
ciałem i duszą,
poprzez, i w mocy Ducha Świętego,
prowadzącego wszystkie rzeczy
do jedności i całej pełni.

a. Słowo, które stało się ciałem prowadzi nas na drogę uniżenia i pokory

Słowo stało się ciałem, stało się słabością
byśmy już nie bali się Boga.
"Nie bójcie się"
powtarzane jest stale przez proroków i Jezusa.
Słowo stało się małym, bezbronnym dzieckiem,
ukrzyżowanym, bezsilnym mężczyzną,
otoczonym ramionami Maryi,
aby wejść z nami w komunię,
w dawanie i przyjmowanie miłości.
"Emmanuel", "Bóg jest z nami".
Silni i bogaci nie potrzebują innych;
wystarczają sobie sami.
Ubodzy zawsze kogoś potrzebują;
wzywają innych do jedności i wspólnoty.
Słowo stało się ciałem i słabością
by przekazać nam swoją miłość,
by stopić naszą twardość,
przełamać nasze wewnętrzne bariery i systemy obronne,
które chronią naszą własną słabość,
za którymi ukrywamy naszą samotność i strach.
Jezus przyszedł aby dotknąć nas w samym sercu naszego istnienia,
by obudzić i oczyścić najgłębsze pokłady energii w nas ukryte,
siły stworzone do miłości i współczucia,
do dawania życia.

Pierwsi chrześcijanie śpiewali o uniżeniu się Słowa,
o jego umniejszeniu i pokorze.
Św. Paweł prosił swoich uczniów by mieli to samo dążenie:
podążanie za Jezusem drogą pokory. (Flp 2)

Widzieliśmy już jak Jezus się uniżył,
schodząc w otchłań bólu.
Podczas wieczerzy paschalnej,
dzień przed śmiercią,
wstał od stołu,
zdjął swoje szaty,
i jak niewolnik, przepasany tylko prześcieradłem,
zaczął umywać nogi swoim uczniom,
przyjmując rolę sługi i niewolnika. (J 13)
Jego uczniowie zdziwieni i zaskoczeni już wtedy,
gdy zdjął szaty, są jeszcze bardziej zaszokowani
następnym gestem Jezusa.
Piotr odmówił:
"Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał."
"Jeśli cię nie umyję,
nie będziesz miał udziału ze Mną", odpowiedział Jezus.
Piotr pozwala by Jezus umył mu nogi,
ale trudno mu znieść,
że jego Pan i Nauczyciel umywa mu nogi.
Chętnie umyłby nogi Jezusowi,
ale nie odwrotnie.
Jezus tworzył nowy porządek,
burząc ustaloną hierarchię władzy i siły.
Jeśli Piotr pozwala by Jezus umył mu nogi,
sam będzie musiał umyć nogi niżej od niego stojącym,
a nie oczekiwać, że oni to zrobią!
On także będzie musiał przyjąć postać sługi lub niewolnika.
Nagle świat przewraca się do góry nogami.

Po umyciu nóg
Jezus wytłumaczył uczniom ten gest:
"Jeżeli więc ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi,
to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. (...)
Będziecie błogosławieni,
gdy według tego będziecie postępować."

Poprzez ten gest miłości i komunii,
służby i przebaczenia,
kiedy dotyka ich ciała z miłością,
Jezus ukazuje im jednocześnie nową wizję, nowe rozumienie autorytetu.
Jeśli on, Pan i Nauczyciel tak czyni,
my również jesteśmy wezwani do tych gestów
miłości, uniżenia, przebaczenia,
do wzajemnego umywania sobie nóg.

Jeżeli Jezus wzywa apostołów
aby umywali sobie wzajemnie nogi,
aby zajmowali ostatnie miejsce,
aby stawali się jak małe dzieci,
by byli ubodzy duchem,
by się umniejszali i byli łagodni i pokorni,
by zstępowali z drabiny ludzkiego awansu,
to dlatego, że wie jak szybko
przywiązujemy się do naszych ról, naszej pozycji i władzy,
nawet władzy duchowej.
Wie, jak szybko możemy użyć
wiedzy i darów Bożych,
dla podniesienia naszego prestiżu, naszej reputacji i chwały,
by kontrolować innych.
Zadowoleni z naszego duchowego ja,
oglądamy siebie w zwierciadle samozadowolenia,
zamykając się na dary Boga,
uważając się za Jego elitę.

Przez swoją łagodność i słabość
Jezus wzywa nas na drogę służby i pokory,
co nie znaczy, że mamy wyprzeć się swoich darów,
swoich zdolności i pełnionych funkcji,
Jezus odkrywa nam, że jesteśmy wezwani
do przyjęcia nowej siły od Boga,
daru Ducha,
nie dla naszej własnej chwały,
ale dla chwały Boga i jego dzieła.
Ta siła pozwoli nam na niemożliwe:
będziemy mogli żyć w jedności z ubogimi i rozbitymi,
być braćmi i siostrami wszystkich ludzi,
szanować i docenić tych, którzy są inni,
kochać nieprzyjaciół
i być budowniczymi całkiem nowego porządku:
Królestwa Miłości,
stać się znakiem jedności i miłości Trójcy Świętej.
w naszym rozbitym świecie.

* * *

Ten dar Boży
który przemienia nas w Jezusa,
jest dany maluczkim i pokornym,
ubogim duchem,
potrzebującym pomocy,
ponieważ Królestwo Niebieskie do nich należy.
W pewnym momencie Jezus napełniony Duchem Świętym
uniósł się radością i zawołał:
"Wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi,
że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi,
a objawiłeś je prostaczkom." (Łk10)

My ludzie próbujemy ukryć nasze słabości
władzą duchową i wspaniałymi osiągnięciami.
Zużywamy całą naszą energię aby udowodnić, że jesteśmy kimś.
Jesteśmy tak bardzo spragnieni ludzkiego poparcia i uznania,
tak bardzo boimy się bycia niedocenionymi.
Łatwo wpadamy w depresję, w samopotępienie,
stwarzając rozbity obraz samych siebie.
Złościmy się na innych, na naszą słabość,
oskarżamy rodziców, wspólnotę, społeczeństwo, Kościół,
za naszą bezsilność i ból wewnętrzny jaki odczuwamy.
Ale jeśli uznamy nasze ubóstwo,
przyznamy się do naszych ograniczeń, naszej grzeszności,
prosząc o pomoc i radę innych,
głośno wołając o naszych potrzebach
Jezusowi
i Ojcu,
wtedy otrzymamy
dar Ducha Świętego,
po to, by najgłębsza część naszej istoty
mogła się ukazać
w wolności, prawdzie i pokorze.
Byśmy mogli wzrastać ku dojrzałej miłości i współczuciu,
we wzajemnej jedności,
jako członki tego samego ciała.
Jeżeli słabości towarzyszy zaufanie, pokora i odwaga,
staje się ona drogą
przez którą siła Boga może przeniknąć nasze wnętrze.
Łaska Jezusa ukazuje się w naszej słabości
i poprzez nią.

Historia każdego z nas jest historią słabości,
słabości przyjętej i zaakceptowanej
albo odrzuconej w strachu i złości.
Jesteśmy poczęci w słabości
i w słabości umieramy.
Wzrastamy od słabości do siły
i potem znowu zstępujemy w słabość.
Ta ludzka historia jest także historią Słowa, które stało się ciałem.

Krzyk płynący ze słabości może stać się,
jest wezwany by stał się
krzykiem miłości,
otwierającym nas na innych
i na Boga,
nie zaś krzykiem buntu i rozpaczy,
płynącym z pragnienia by być silnym i niezależnym,
z pragnienia, które zamyka nas w samych sobie.
To wezwanie do jedności i współczucia
prowadzących do jedności i wspólnoty.
Słabość innych przeszkadza nam,
gdy chcemy być sami
albo chcemy dla siebie zatrzymać to co jest nasze.
Ale może ona także obudzić nasze serca i otworzyć je
na komunię i dzielenie się.
Kiedy słabość zostaje przyjęta,
może stać się komunią i dzieleniem;
kiedy jest odrzucana,
staje się nieczułością, rozpaczą, buntem,
zwiastunem śmierci.

Oczywiście jesteśmy powołani do wzrastania,
do umacniania się, do rozwijania naszych umiejętności,
ale ta siła ma służyć budowaniu świata miłości,
a nie naszej własnej władzy i chwały.
Nie jesteśmy wezwani, by być niezależnymi od siebie wyspami,
oddzielonymi jeden od drugiego,
skoncentrowanymi na swoim samozadowoleniu.
Wszyscy jesteśmy ze sobą związani,
wzajemnie od siebie zależni,
wezwani by stanowić jedno ciało.
Słabi potrzebują silnych
tak jak silni potrzebują słabych,
aby nie zamknąć się
w samobójczych czynach powodowanych poczuciem potęgi i dumy,
raniących to dziecko, które jest ukryte w każdym z nas.
Wszystkie serca pragną jedności.

* * *

Schodzenie po drabinie ludzkiego awansu
jest również zejściem w wewnętrzne ciemności
samej głębi naszej istoty,
jest doświadczeniem wewnętrznej podróży do błota
naszej własnej egzystencji,
w zacienione obszary naszego istnienia,
przed którymi się ukrywamy.
Jest to miejsce pustki, udręki i winy,
wokół którego zbudowaliśmy bariery
samoobrony.
Tam dotykamy prawdy o naszych wewnętrznych ranach i zaniedbaniach,
naszego najgłębszego ubóstwa,
i odkrywamy jak wszystkie nasze tak zwane dobre uczynki
splamione są pragnieniem własnej chwały.
Ale dotykamy również,
jeszcze głębiej w nas ukrytej
obecności Jezusa.
Jezus jest obecny nie tylko w ubogim, który jest na zewnątrz,
ale także w ubogim w nas samych.

* * *

Jeżeli Słowo stało się ciałem
i żyło między ubogimi, pokornymi, pomiędzy ludźmi wewnętrznie rozbitymi,
jeśli dzielił On nasz ludzki los,
składający się z całego błota i brudu i bólu istnienia,
to dlatego by dzielić swoją czułość
z całą naszą rozbitą ludzkością.
Przyszedł pociągnąć swoich uczniów
na drogę uniżania się,
na drogę schodzenia w dół
ku ubogim, chromym, ułomnym i niewidomym,
aby służyć im,
i objawiać im ich prawdziwą wartość i piękno:
że są tabernakulum Boga,
światłem świata,
solą ziemi, umiłowanymi Ojca,
Jezus chciał objawić uczniom,
że ubodzy i pozbawieni siły są zadziwiającymi nauczycielami Boga,
ukazującymi nam jego oblicze.

Krzyk ciemiężonych, odizolowanych, odrzuconych
jest przede wszystkim wołaniem o dostrzeżenie i uznanie,
jest pragnieniem obecności i komunii.
Ich krzyk przeszkadza,
budzi lęk
i chęć odrzucenia.
Ale jeśli zostaje wysłuchany,
może obudzić serca
mocnych i mądrych,
wzywając ich do przemiany,
do nawrócenia;
wzywając nie tylko do działania i hojności,
ale do jedności z nimi.
Kiedy silni słuchać będą wołania o miłość,
cicho napływającego od ciemiężonych i bezsilnych,
zaczną akceptować i kochać
wrażliwe dziecko jakie jest ukryte w każdym z nich.

Dlatego Jezus nawołuje do wszystkich, którzy za nim idą,
aby nie tylko dawali pożywienie ubogim,
chromym, ułomnym i niewidomym,
ale by zapraszali ich do swojego stołu, (Łk 9)
siadali i jedli z nimi,
to znaczy stali się ich przyjaciółmi,
przyjmowali ich dary i miłość,
dawali im swoją miłość
i objawiali im piękno i wartość, które są w nich ukryte.

Jezus objawia, że jest obecny,
ukryty w ubogich, chromych, niewidomych i ułomnych,
w zepchniętych na margines i odrzuconych.
"Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich
najmniejszych, Mnieście uczynili." (Mt 35)
Nakarmić głodnego to nakarmić Jezusa;
dać wodę spragnionemu
to zaspokoić pragnienie Jezusa;
odwiedzić chorego albo więźnia
to odwiedzić Jezusa;
przyjąć przybysza
to przyjąć Jezusa;
przyodziać nagiego
to przyodziać Jezusa.

Pewnego dnia Jezus wziął w ramiona małe dziecko,
wyobrażające wszystkich nie potrafiących troszczyć się o samych siebie
i powiedział:
"Kto przyjmuje to dziecko
w imię moje,
Mnie przyjmuje,
a kto Mnie przyjmuje,
przyjmuje tego, który Mnie posłał." (Łk 9)

Nie wolno nam jednak poprzez wszystkie ich zranienia
idealizować ubogich i słabych.
Czasami przebywanie z nimi i z ich udręką
może być bardzo bolesne,
tak jak bolesne było przebywanie blisko ukrzyżowanego Jezusa.
Wołanie ubogich przeszkadza i niszczy poczucie bezpieczeństwa
a także przyjęte sposoby działania, zwyczaje i wartości społeczne.
Ubodzy mogą wprowadzić nieład i zamieszanie
wzywając do ustanowienia nowego porządku.
Ubodzy i słabi oczyszczają.
Przez swoje ubóstwo i słabość objawiają
ubóstwo, słabość
i wewnętrzną ciemność
tych, którzy mają władzę, komfort i poczucie bezpieczeństwa,
wzbudzając w nich niepewność i prowadząc ku ubóstwu ducha.
Tak Duch Jezusa
poprzez drogę wewnętrznego bólu i rozdarcia
prowadzi nas do czegoś nowego --
z jakiegoś chaosu stopniowo rodzi się
nowa miłość
płynąca z serca Boga.

Ubodzy i słabi
są jak łagodni prorocy,
ale ranią nas i niepokoją.

Słowo stało się ciałem
aby objawić nam,
że fundamentalnym dziełem Boga
jest miłość;
że najważniejszym dla tych, którzy idą za Jego wołaniem
jest kochać ludzi,
I to jest naszą radością i naszym bólem,
ponieważ miłość jest łagodnym i wymagającym nauczycielem,
radością i jednością,
ale także miejscem cierpienia i ukrzyżowania.

My ludzie bardzo chcemy tworzyć, działać,
widzieć rezultaty, sprawdzać się,
udowadniać naszą wartość,
Ale miłość nie służy osiąganiu rezultatów:
jest darem bezinteresownym.
Nie jest łatwo czuć się nieużytecznym,
niezdolnym do działania,
nie mającym żadnych efektów swojej pracy,
nie otrzymującym żadnej pochwały, żadnego utwierdzenia.
A jednak taka jest droga Słowa, które stało się ciałem,
droga, która w ukryciu buduje wspólnotę
i ludzkość.
Jezus wzywa swoich uczniów
by obrali drogę idącą w dół,
nie dla stworzenia jakiegoś społecznego dzieła,
ale by żyć we wspólnocie miłości
z Jezusem,
obecnym w ubogim i słabym.
Jezus objawia nam, że spotykając ubogiego
i zawiązując z nim więzi miłości,
zawiązujemy więzi z Bogiem.
Ubogi staje się sakramentem Jezusa,
jego mieszkaniem.
Odkrywamy, że ci, którzy zostali odrzuceni
stają się uzdrowicielami serca.
Kamień odrzucony przez budujących
stał się kamieniem węgielnym nowej budowli Boga.

b. Ciało boleści

Słowo stało się ciałem
by nadać cierpieniu nowy wymiar.
Ciało ze swej istoty jest związane z bólem,
ponieważ jest słabe i podatne na zranienia,
ponieważ jest naznaczone śmiercią
już od momentu poczęcia.
Słowo stało się ciałem
i przyjęło wszystkie ograniczenia i cierpienia
ciała.
Jezus zszedł w samą głębię bólu,
zupełnego, całkowitego odrzucenia,
cierpiąc z powodu opuszczenia przez Boga
i swojego zawierzenia Jemu.

Logika miłości to kochać do samego końca,
nawet ryzykując odrzucenie.
Miłość jest darem z siebie.
Czy miłością jest
odwrócenie się od tego, który miłości nie przyjmuje?
Ten kto kocha
ustawicznie puka do zamkniętych drzwi,
zgadzając się na oddanie życia za ukochanego.
Jezus zgodził się zaznać najgłębszego odrzucenia.
Stając się potępionym,
odciętym od duchowieństwa,
sprawił, że tą otchłań
wypełniła miłość Boga.

Potępiony przez przywódców religijnych
przyniósł Boga wszystkim potępionym
w całej historii ludzkości,
na całej ziemi,
przyniósł Boga
wszystkim, którzy są odrzuceni i porzuceni
przez Boga religii.

Bóg Miłości nie wyeliminował bólu
ani go nie wytłumaczył;
Bóg utożsamił się z bólem
by ukazać Swoją obecność ludziom
wszystkich czasów
pogrążonych w bólu.

Jezus, który wołał:
"Boże, mój Boże, czemuś nie opuścił?"
jest tym samym Jezusem, który powiedział:
"Ten, kto widzi Mnie, widzi Ojca."
Ukrzyżowana twarz Jezusa
jest również ukrzyżowaną twarzą Boga.
Jezus przyszedł objawić, że całe cierpienie świata
ma sens.
Oddając życie w cierpieniu,
w ostatecznym krzyku poddania się Ojcu,
Jezus poprzez swoją śmierć
przynosi życie.
Przemienia przemoc, której doświadczył
w łagodność i przebaczenie.
Krzyk jego agonii
przełamał bariery,
otworzył tamy --
wytrysnęły wody,
otwarły się drzwi serc
i Duch Święty zstąpił na świat.

Przez Jezusa
każde cierpienie, każda strata, odrzucenie i udręka
mogą być ofiarowane Bogu
i objawiać miłość;
wszystko co jest wewnętrznie rozbite
może przynieść owoc, stać się źródłem życia,
i darem dla innych.
Jezus jest ukryty w cierpieniu;
i ten sposób cierpienie także staje się sakramentem,
miejscem, gdzie przebywa Jezus.

Nie oznacza to oczywiście,
że powinniśmy gloryfikować ból.
Powinniśmy robić wszystko co możliwe aby go wyeliminować.
Powołani jesteśmy by wykorzystać swoją wiedzę
do walki przeciwko siłom zła,
które go powodują.
Ale musimy się również nauczyć
bycia obecnym przy tych, którzy cierpią.
Ból nie jest ostatecznym złem,
którego należy unikać.
Nie wolno nam przed nim uciekać
albo pozwolić mu nami zawładnąć.
Ci, którzy uciekają przed bólem,
uciekają przed ludźmi.
Kiedy więc zrobimy wszystko co w naszej mocy
by go wyeliminować,
jesteśmy wezwani do zaakceptowania go,
do podążania razem z nim,
a nawet więcej,
do odkrycia, że dzięki miłości
może on zostać przemieniony w sakrament,
w dar przynoszący życie.

Ale poza tym nowym porządkiem miłości,
poza ofiarowaniem cierpienia,
Jezus przychodzi głębiej i pełniej,
by dzielić się ze swoimi uczniami
uniesieniem i radością miłości,
której doświadcza z Ojcem
w całej wieczności.
Przychodzi aby ofiarować im tę miłość
w swoim ciele i poprzez komunię z jego ciałem.
Przyszedł objawić im, że wszystko zaczyna się i wszystko się kończy
na Uczcie Weselnej.

c. Słowo, które stało się ciałem zaprasza wszystkich na ucztę weselną

Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.

Jan zaczyna Ewangelię
rozważaniem o wewnętrznym życiu Boga.
Przetłumaczyłem "pros ton theon" jako "w kierunku Boga" (w polskim tłumaczeniu: u Boga)
"U Boga" jest równie dokładne,
ale wolę tę drugą możliwość,
która pokazuje ruch Słowa w kierunku Boga,
jego całkowite ukierunkowanie ku Bogu,
jego miłość ku Bogu.

Widzieliśmy już jak analogia
Ojca i Syna,
przypisywana wewnętrznemu życiu Boga,
musi być uzupełniona inną analogią,
która ukazuje inny aspekt życia Boga.
Syn jest z Ojca,
pochodzi od Ojca,
miłuje Ojca
i oddaje siebie Ojcu.
Jest całkowicie jedno z Ojcem.
Istota Syna
równa we wszystkim Ojcu
jest całkowicie dla Ojca.
Są ze sobą w głębokiej komunii
kochając się wzajemnie.
Miłość jednego do drugiego jest tak całkowita,
tak pełna,
że tworzy Trzecią Osobę
Trójcy Świętej,
Ducha Świętego,
Pocieszyciela.

Całe stworzenie ma swoje źródło w życiu Trójcy Świętej,
w całkowitym darze jednej osoby dla drugiej,
w jedności między nimi.
W tym zjednoczeniu wiecznej miłości
jest początek i koniec każdej rzeczy.
Całe stworzenie jest naznaczone tą wieczną miłością Trójcy Świętej,
wzajemnym dawaniem i przyjmowaniem miłości
między Ojcem i Synem.
Cały nasz ogromny i piękny wszechświat sławi tę miłość,
każda stwarzana rzeczywistość daje i otrzymuje,
by wszystko pozostawało w jedności i harmonii.

Słowo stało się ciałem
by przekazać nam, ludziom --
wciągniętym w błoto, cierpienie, lęki
i rozdarcie naszej egzystencji --
życie, radość, jedność,
radosny dar miłości,
będącej źródłem wszelkiej miłości, życia i jedności
we wszechświecie,
będącej samym życiem Boga.
Słowo nie przybrało postaci cielesnej
jak ubrania, które można potem zdjąć,
ale ciało stało się boskie,
stało się narzędziem przekazywania
życia Bożej miłości,
życia miłości w Bogu.
Tego życia nie można się nauczyć
z książek lub od nauczycieli;
jest to obecność jednej osoby dla drugiej,
całkowity dar jednej osoby dla drugiej,
serca dla serca,
komunii w miłości.

Słowo stało się ciałem
aby żyć w jedności z każdym z nas,
aby być pocałunkiem miłości
przekazującym życie,
wprowadzającym nas w więzi miłości
między Nim i Ojcem,
w więzi tworzące Jego istotę.

W komunii z Jezusem,
Synem Ojca, pochodzącym od Ojca,
stajemy się w pełni dziećmi Ojca,
będącymi jedno z Ojcem, pochodzącymi od Ojca.

Jezus powiedział swoim uczniom:
"Tak jak Ojciec Mnie umiłował
tak i ja was umiłowałem."
Miłość Ojca
spływa na Syna,
a z Jego serca
płynie do serca każdego człowieka,
który Mu ufa.
Poprzez ten dar
w pełni uczestniczymy w życiu Boga,
w najgłębszej istocie Trójcy Świętej.
Jezus modlił się do Ojca:
"aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś,
w nich była i Ja w nich." (J 17)
Każdy z nas jest zaproszony
na wieczną, weselną ucztę miłości.

"Gdybyś tylko znała dar Boga",
powiedział Jezus do Samarytanki. (J 4)

Dar Jego miłości
jest nam dany w Duchu Świętym.
Jezus przyszedł aby wszystko uczynić nowe.

* * *

Słowo stało się ciałem,
stało się słabością,
aby w komunii połączyć się z kobietą,
z Maryją,
powołaną przez Boga
by stała się umiłowaną matką,
obrazem i znakiem umiłowanego Ojca.
Była to pierwsza więź,
jakiej Jezus doświadczył na ziemi,
i ona uwarunkowała
wszystkie późniejsze relacje Jezusa,
tak jak pierwotna więź, więź z naszą matką
naznacza
wszystkie późniejsze więzi w naszym życiu.

Słowo stało się ciałem
by objawić czułość Boga
nie tylko poprzez słowa,
ale przez słabość swojego ciała,
spragnionego dotyku,
obecności, komunii.
Pijąc z piersi swojej matki,
Jezus karmił się jej miłością i łagodnością
i przekazywał jej swoją miłość i łagodność.
Poprzez jej ciało,
poprzez dawanie i otrzymywanie miłości,
poprzez pieszczotę, zabawę, śpiew i gesty pełne troski,
trwając w tej czułej jedności --
Jezus dzielił z Maryją
tę więź i komunię, która łączyła Go z Ojcem.

To jest tajemnica Jezusa
i również tajemnica Maryi,
która została przemieniona Jego miłością,
jego dziecięcym wołaniem o miłość
rozbudzającym we wnętrzu Maryi źródła miłości,
źródła tryskające życiem wiecznym,
źródła ukryte w jej kobiecym ciele.
Poprzez wołanie płynące z Jego ciała
Jezus wprowadził Maryję w tajemnicę --
doświadczaną w pokorze i uniżeniu wiary --
tajemnicę więzi między
Słowem a Bogiem,
Synem a Ojcem.
Miłość Jezusa do Maryi
i jej miłość do Niego
płynęły z serca Trójcy Świętej;
ich jedność płynęła z jedności Trójcy.
Stanowili jedno
tak jak Jezus i Ojciec byli jedno.

Ta jedność zostaje jeszcze wyraźniej ukazana
gdy Maryja stała przy Jezusie
ukrzyżowanym i zhańbionym,
Maryja trwała przy Nim
pełna współczucia,
w jedności.
Maryja była pierwszą,
która doświadczyła tego życia miłości
z Bogiem, który stał się ciałem.
Żyła w głębokiej jedności z Bogiem,
była jedno z Bogiem,
naznaczona życiem Boga i Jego miłością,
tak jak nie było to udziałem żadnego innego mistyka.
Ponieważ doświadczyła życia miłości
poprzez swoje ciało,
poprzez zachwyt i cierpienie,
poprzez Słowo, które stało się ciałem.

Dlatego spośród wszystkich świętych
Maryja jest szczególnie kochana
i zajmuje miejsce w samym sercu Trójcy Świętej
i w sercu Kościoła.
Jak zawołała Elżbieta, jest ona:
"błogosławiona między niewiastami".
I wszystkie pokolenia będą ją nazywać błogosławioną.

Miłowanie Maryi nie oznacza stawiania jej na pobożnym piedestale,
ale pozwolenia, by prowadziła nas do Jezusa,
do komunii z Nim
i z Jego Ojcem,
do dawania wszystkiego, o co Jezus poprosi, (J 3)
do trwania
u stóp krzyża,
wszystkich tych, którzy są dzisiaj ukrzyżowani.
Maria, kobieta niosąca współczucie
jest dla nas wzorem.

* * *

Życie w miłości i świetle,
w komunii miłości,
którą Wcielone Słowo dało Maryi,
zostaje dane nam, ludziom,
każdemu w zależności od jego powołania
i zaufania, jakie pokłada
w Jezusie.

Istotą Jego przesłania
nie jest robienie dobrych uczynków,
nie jest nawet czynienie czegoś dla Boga,
ale trwanie w jedności z Bogiem,
bycie z Nim jedno
w ufności.

Tak jak Jezus dał swoje ciało Maryi
jako narzędzie miłości,
tak poprzez Kościół
daje On swoje ciało jako pokarm,
swoją krew jako napój,
by w ten sposób
wszyscy, którzy jedzą i piją
żyli z Nim w komunii,
a On w nich.
Podobnie Jezus daje nam swoje słowa,
ukazujące Jego miłość i życie.
Poprzez Jego słowa miłości
żyjemy w jedności z Nim,
i w ten sposób w jedności z Ojcem.

Żyjąc w jedności z Jezusem
pozwalamy, by kierował nami Duch Święty,
możemy wtedy działać pełniej, bardziej twórczo
i tak jak Jezus możemy czynić wszystko nowe,
w walce o Królestwo,
o Miejsce Miłości.

Poprzez Jezusa i dzięki Niemu
możemy przeciwstawić się siłom zła i kłamstwa,
wpisanym w ludzkie serca i społeczności,
siłom niszczącym życie,
niszczącym słabych i maluczkich.
To już nie my mówimy,
ale Duch Święty mówi przez nas.
To już nie my żyjemy,
ale Jezus żyje w nas.
Jezus przyszedł czynić wszystko nowe.
W jedności z Nim,
w Duchu Świętym
możemy my także czynić wszystko nowe,
a nawet czynić rzeczy jeszcze większe
niż Jezus.

Kiedy trwamy w jedności z Jezusem
nasze czyny płyną z tej jedności;
i są ku niej skierowane;
także nasze słowa są powołane do tego,
by wypływać z ciszy komunii
i prowadzić w ciszę miłości.
Jesteśmy powołani do picia z serca Jezusa,
aby stać się źródłem życia dla innych,
by dawać innym nasze życie:

"Jak Mnie umiłował Ojciec
tak Ja was umiłowałem. (...)
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem." (J 15)

"Jeśli ktoś będzie spragniony, a wierzy we Mnie --
niech przyjdzie do Mnie i pije!
Jak rzekło Pismo:
Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza." (J 7)

Takie jest ostateczne objawienie,
ukazane przez Jezusa Samarytance.
"Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam,
nie będzie pragnął na wieki,
lecz woda, którą Ja mu dam
stanie się w nim źródłem wody wytryskującej
ku życiu wiecznemu." (J 4)

Przemienieni przez Jezusa,
wezwani jesteśmy by pić wodę życia
ukrytą w sercu każdego z nas.

* * *

W księdze Apokalipsy
św. Jan opisuje wizję
życia Trójcy
w całej jej pełni i chwale,
życia przekazywanego przez Jezusa
ludzkości,
Kościołowi,
oblubienicy,
i wszystkim, którzy zostają ocaleni:

"Weselmy się i radujmy,
i dajmy Mu chwałę,
bo nadeszły gody Baranka,
a Jego małżonka się przystroiła,
i dano jej oblec bisior lśniący i czysty. (...)
Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę
Godów Baranka." (Ap 19, 7-9)

"I Miasto Święte -- Jeruzalem Nowe
ujrzałem zstępujące z Nieba od Boga,
przystrojone jak oblubienica
zdobna w klejnoty dla swego męża.
I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu:
«Oto przybytek Boga z ludźmi:
i zamieszka wraz z nimi
i będą oni Jego ludem,
a On będzie «Bogiem z nimi».
I otrze z ich oczu wszelką łzę,
a śmierci już odtąd nie będzie.
Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu
już [odtąd] nie będzie,
bo pierwsze rzeczy przeminęły.»" (Ap 21, 2-4)

"I przyszedł jeden z siedmiu aniołów
i tak się do mnie odezwał:
«Chodź,
ukażę ci Oblubienicę,
Małżonkę Baranka.»" (Ap 21, 9)

Taki jest koniec wszystkich rzeczy,
kiedy ludzkość uczestniczy
w chwale,
w miłości
i życiu Trójcy.
Taka jest Uczta Weselna,
na którą wszyscy jesteśmy zaproszeni.

* * *

Jan nazwał Jezusa
Oblubieńcem,
objawiając tym samym,
że jest On tym,
który przyszedł wypełnić
obietnicę Boga,
że jest Umiłowanym,
Oblubieńcem Izraela,
Ukochanym,
przychodzącym napełnić szczęściem oblubienicę.

Jezus zapewnia, że Królestwo Boże
jest jak Uczta Weselna, (Mt 22)
na którą ubodzy i słabi
są szczególnie zaproszeni.

Podczas wesela w Kanie, (J 2)
na prośbę Maryi,
Jezus dokonuje cudu
i przemienia wodę w wino.
Św. Jan mówi nam,
że był to "pierwszy" znak Jezusa.
Słowo "pierwszy", po grecku "arche",
nie oznacza jedynie pierwszego w czasie,
ale niesie ze sobą pojęcie wartości i jakości.
Tłumaczenie mogłoby więc brzmieć: "arcyznak",
tak jak mówimy arcybiskup czy arcydzieło.
Uczta Weselna jest najpełniejszym ze wszystkich znaków.
Objawia nam nasze ostateczne ludzkie przeznaczenie.
Jesteśmy powołani aby być przemieniani
jak woda w wino
i w ten sposób uczestniczyć w świętowaniu
miłości, jedności i chwały
Trójcy Świętej,
nie jako obserwatorzy czy widzowie z aparatami fotograficznymi,
albo wielbiciele, stojący gdzieś daleko,
ale jako najważniejsi uczestnicy,
jako oblubieniec i oblubienica
z radością daru
i komunią,
z radością miłości
i życia.

Wszystko zaczyna się Ucztą Weselną
Trójcy Świętej.
Wszystko się kończy Ucztą Weselną
Trójcy Świętej.

Na końcu czasów
ludzkość zniszczona wojnami i katastrofami
i miażdżona wewnętrznie
brakiem moralnych i religijnych barier oraz punktów odniesienia,
będzie wołać z samej głębi
swojej samotności, swojego strachu, udręki i rozpaczy,
spragniona prawdziwej komunii i miłości.

W przeciwnym razie zamknie się
w świecie szaleństwa i przemocy,

Wtedy na obłoku nadejdzie
Syn Człowieczy,
odpowiadając na ten krzyk ludzkości.
Jezus pojawi się
w przerażającym huku
naszego rozbitego, chaotycznego świata,
niczym uśmiech miłości,
niewinne dziecko,
Umiłowany,
wschodzący w ciemnościach
jak słońce o świcie,
by objąć każdego
uściskiem miłości.

Pismo objawia nam ostateczny krzyk ludzkości: (Ap 22)
"A Duch i Oblubienica mówią:
«Przyjdź!»"

Oblubienica zraniona miłością,
jej umierające z miłości ciało,
spragnione obecności i miłości,
obecności Ukochanego,
Oblubieńca,
by przyjąć Jego miłość
i oddać Mu się
w miłości.

"Przyjdź, Panie Jezu!"

* * *

Dotykamy tutaj ostatecznego znaczenia
Słowa, które stało się ciałem,
jak również każdego ludzkiego ciała.
To właśnie słabość
i podatność na zranienia
naszego ludzkiego ciała
wzbudza miłość i przekazuje ją

Słowo stało się ciałem,
stało się słabością.
by sama ta słabość
i to podatne na zranienia ciało
dawały miłość i życie,
życie wieczne,
pokarm dla wszystkich.
Jezus przyszedł przemienić słabość --
coś czego się unika --
w dar,
wezwanie do jedności,
wzbudzającej i pomnażającej współczucie;
otwierającej serca
i ukazuje światło.
Przyszedł uczynić ze słabości i ciała
sakrament,
miejsce obecności Boga.

Słowo, które stało się ciałem objawia
tajemnicę i znaczenie
każdego ludzkiego ciała.
Ciało człowieka, mężczyzny i kobiety
oczyszczone,
uzdrowione
i wywyższone
przez Słowo, które stało się ciałem,
zostało stworzone by być doskonałym i cudownym instrumentem
miłości
i współczucia,
przekazującym
i objawiającym
miłość,
płynącą z Serca Trójcy Świętej.
Nasze ciało nie jest pełnym cierpienia więzieniem
naszego ducha i umysłu,
próbującym dotknąć Boga,
oddzielonego od naszego świata i materii,
od wszystkiego co jest ograniczone i skończone.
Nasze ciało nie służy podziwianiu
naszego własnego piękna,
piękna, które przyciąga i uwodzi.
Nasze ciało nie służy podnieceniu i przyjemności,
które trwają krótko i pozostawiają jeszcze większą pustkę.
Nasze ciało nie jest po to, by dowodzić naszej wyższości i siły
w życiowym współzawodnictwie,
powodującym wojny i prześladowania.
Nie, nasze ciała wezwane są do pełni,
do rozwoju całego ich piękna i umiejętności,
ale nie dla naszej własnej chwały i wielkości
lub chwały i wielkości jakiejś społeczności.
Nasze ciała powołane są do komunii
i jedności całej ludzkości,
która znajduje swe źródło
w Słowie, które stało się Ciałem,
przyciągającym wszystkie ludzkie serca
do jedności komunii,
w całkowitym zaufaniu,
w prawdzie
i czułości.

Nasze ciało jest stworzone by trwać w Bogu,
by stać się jego domem.
Ciało Jezusa
jest Świątynią Boga.
My również jesteśmy Świątynią Boga.
Z tej świątyni
popłynąć mają strumienie wody żywej
ku innym ludziom,
aby zaspokoić ich pragnienie,
aby ich uzdrowić,
aby objawiać im miłość i współczucie.
Przemienione przez Słowo, które stało się ciałem,
nasze własne ciało staje się wrażliwym instrumentem
Bożej miłości
rozlewającej się w innych.
Nasze ciało nie jest już przeszkodą
w zjednoczeniu ze Słowem, które stało się ciałem
i z Ojcem.
Tak jak dla Marii
ciało Chrystusa,
Jego człowieczeństwo
jest drogą przez którą i na której
spotykamy Boga.
Nie jesteśmy wezwani by wypierać się człowieczeństwa Chrystusa,
by spotkać Boga wykraczającego poza ciało,
ale po to by odkrywać i przeżywać
ciało Jezusa jako ciało Boga,
jako sakrament,
który objawia nowe znaczenie naszego ludzkiego ciała,
objawia nam
wieczną miłość Trójcy,
gdy Ojciec i Syn
w jedności z Duchem Świętym
miłują się wzajemnie.
Nasze ciała zostały poczęte w ciszy
i w miłości;
nasza pierwsza więź z naszą matką
jest więzią jedności,
miłości objawiającej się w dotyku
i w słabości ciała.
Jesteśmy wezwani by wzrastać, rozwijać się,
doskonalić swoje umiejętności
oraz walczyć o pokój i sprawiedliwość,
ale ostatecznie wszystko to ma nas prowadzić do daru z samych siebie,
do wytchnienia i świętowania
wspólnoty.

Wszystko zaczyna się w jedności i komunii
i wszystko się w nich kończy.

Wszystko zaczyna się od Uczty Weselnej
i wszystko kończy się Ucztą Weselną,
gdzie dajemy się sobie wzajemnie
w miłości.

Jean Vanier

 

 

 

 

P O P R Z E D N I  
XIV. JEZUS ŻYJE  
na początek strony
© 1996-1999 Mateusz