* * *
Kiedy dziś coraz bardziej poznaję Jezusa
powstałego z martwych,
kochającego i żyjącego w moim sercu,
inspirującego wierzących na całym świecie,
poznaję Go poprzez wiarę i miłość,
a także, kiedy pogłębiam moją wiedzę o człowieku
i moim własnym człowieczeństwie,
kiedy czytam historię,
zwłaszcza tę sprzed dwóch tysięcy lat;
wzrastam w rozumieniu i w miłości
czterech ksiąg Ewangelii,
nie widzę przeciwieństwa pomiędzy Jezusem żyjącym dzisiaj
a Jezusem historycznym.
Objawionym w czasie, w historii, w Ewangeliach,
objawionym przede wszystkim przez tych, którzy byli
świadkami Jego życia i Jego miłości.
Jest to jeden i ten sam Jezus.
Jeśli Go kochamy,
wszystkie Jego słowa i czyny
pozostają dla nas żywe,
tak jak wszystko, co dzisiaj objawia naszym sercom
Duch Święty,
i wszystko, co zostało objawione w historii Kościoła
na przestrzeni dziejów.
W tym wszystkim jest jedna osoba Jezusa.
Jezusa, żyjącego w Judei i Galilei,
który wyraźnie powiedział, że umył nogi swoim uczniom
by dać nam przykład, by być dla nas wzorem.
Jako jego uczniowie
jesteśmy powołani by żyć i kochać
tak jak On żył i kochał,
byśmy naśladowali Go we wszystkim,
nie zewnętrznie
ale wewnętrznie,
poddając się tak jak On woli Ducha Świętego,
w jedności i komunii z Ojcem.
Zadaniem Ewangelii nie jest nauczać nas wiary,
wiary w to, że jest On żywy wśród nas
i w swoim Kościele,
ale nauczyć nas jak żyć i co robić
w naszym dzisiejszym, rozdartym świecie,
Dlatego właśnie Jan, jego umiłowany uczeń mówi
w liście, który napisał do swojej wspólnoty:
"Jeśli mówimy, że mamy w Nim współuczestnictwo,
a chodzimy w ciemności, kłamiemy
i nie postępujemy zgodnie z prawdą.
Jeśli zaś chodzimy w światłości,
wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo." J (1, 6-7a)