PAWEŁ SZPYRKA SJ
Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec Serca Jezusowego, 7/2006 |
Pod koniec życia pewien kulawy i małomówny Bask przymuszony został do opowiedzenia historii swojego życia. Skrzętnie spisana przez sekretarza relacja nie należy do pereł światowej literatury. Niemniej jednak w momencie, kiedy wytrwały czytelnik niewielkiej książeczki – Opowieści Pielgrzyma zdoła nieco dokładniej wgryźć się w tekst, doświadczy pewnej prostej i natchnionej mądrości. Mądrości ponadczasowej, która pomoże i jemu spojrzeć inaczej na swoje życie.
Iñigo López de Loyola urodził się prawdopodobnie w 1491 r. w rodzinnym zamku w północnej Hiszpanii, w kraju Basków. Jak sam wspomina pod koniec życia, do 26 roku życia był człowiekiem oddanym marnościom tego świata. Szczególniejsze upodobanie znajdował w ćwiczeniach rycerskich, żywiąc wielkie i próżne pragnienie zdobycia sobie sławy. Był paziem na dworze królewskiego podskarbiego, a służbę rycerską rozpoczął u księcia de Lara, wicekróla Nawarry. Umiał obcować z kobietami, ale gdy było trzeba, potrafił zasłonić się przywilejami kleryka i uciec od odpowiedzialności karnej za drobne przestępstwa, które można złożyć na kark młodzieńczego temperamentu. Ze zrozumiałych względów hagiografowie nie rozwijają tych wątków. Sam Ignacy wracał do nich chętnie w poufnych rozmowach ze współbraćmi przeżywającymi cielesno-duchowe trudności. Charakterystycznym rysem Iñiga było pragnienie wielkości i sławy, które pchało go do czynów odważnych, a nawet zuchwałych. Po nawróceniu jego pragnienia uległy zmianie, pozostał jednak ten sam ogień, którym chciał zapalić cały świat. Pierwsze przykazanie Iñiga: Pielęgnuj w sobie wielkie pragnienia.
Znalazł się pewnego dnia w twierdzy oblężonej przez Francuzów. Kiedy wszyscy jego towarzysze, widząc jasno, że nie potrafią się obronić, byli zdania, że trzeba się poddać, o ile tylko otrzymają obietnicę zachowania życia, on przytoczył tyle racji alkadowi, iż zdołał go przekonać i skłonić do obrony – wbrew opinii oficerów, których także do odwagi zachęcił swoim zapałem i energią. Iñigo potrafił działać odważnie, nawet wbrew otoczeniu, wysoko ceniąc rycerski honor. 20 V 1521 r., w poniedziałek Zielonych Świąt, po sześciogodzinnym szturmie, armatnia kula strzaskała mu prawą nogę, a drugą poważnie raniła. Jednak nawet podczas długiej rekonwalescencji w rodzinnym gnieździe nie przestał marzyć o wielkich czynach. Zdecydował się nawet na bolesną operację ponownego łamania źle złożonej nogi. O stanie rannego świadczy fakt, że w wigilię święta Apostołów Piotra i Pawła, poważnie liczono się z jego śmiercią. Kariera rycerska okazała się niemożliwa. On jednak rychło znalazł innego Króla, któremu oddał się na służbę. Drugie przykazanie Iniga: Nie przejmuj się przeciwnościami.
Gdy wrócił do zdrowia, opuścił bezpieczny dom i rozpoczął pokutniczą pielgrzymkę do Jerozolimy. Pierwszym ważnym etapem było położone wysoko w górach maryjne sanktuarium – Montserrat. Iñigo, błędny rycerz, znalazł nową damę swego serca. W wigilię święta [Zwiastowania] Najświętszej Panny w marcu 1522 roku udał się w nocy ukradkiem na poszukiwanie jakiegoś żebraka. Zdjąwszy z siebie całe swoje ubranie oddał mu je, a przywdział swoje upragnione odzienie [pielgrzymie]. Następnie uklęknął przed ołtarzem Matki Boskiej z kosturem w ręce i spędził tam całą noc – już to klęcząc, już to stojąc. To, co narodziło się w głębi serca, wymagało teraz jasnego i uroczystego potwierdzenia. Tylko w ten sposób trud, który podjął, mógł przynieść odpowiednie owoce. W Montserrat, jak sam wspomina, po odbyciu spowiedzi z całego życia, trwającej trzy dni, zwierzył się ze swoich planów, ponieważ aż do tej pory nie mówił tego żadnemu spowiednikowi. Była to dyskretna, a równocześnie uroczysta deklaracja podjęcia nowego życia. W sanktuarium do dziś można zobaczyć miecz złożony jako wotum przez Iniga, którego trzecie przykazanie brzmi: Niech słowo, które wypowiadasz, ma wartość.
Dla wytchnienia przed dalszą podróżą miał się zatrzymać tutaj tylko kilka dni. Został prawie rok, ćwicząc się w postach i innych umartwieniach, rozmawiając z Bogiem, który prowadził go przez stany strapienia i pocieszenia. Bóg obchodził się z nim podobnie jak nauczyciel w szkole z dzieckiem i pouczał go. Nękany pokusami raz jeszcze spoglądał na swoje dotychczasowe życie. Pojawił się lęk o przyszłość i wątpliwości dotyczące skuteczności zastosowanych przez niego ascetycznych środków, takich jak: biczowanie, posty wycieńczające organizm, długie czuwania i zaniedbywanie osobistej higieny. Rezygnując z nich, Iñigo powoli odkrywał prostą drogę prowadzącą do spotkania z Bogiem. Owocem tych doświadczeń są Ćwiczenia Duchowne, w których nieustannie pobrzmiewa zachęta – czwarte przykazanie: Reflektuj nad własnym postępowaniem.
Opowieść Pielgrzyma szczegółowo opisuje trudy podróży: brak pieniędzy, niebezpieczeństwa na statku, choroba morska, głód, zagrożenie ze strony Turków, a nawet ze strony współtowarzyszy, kiedy piętnowanie ich jawnych grzechów o mało nie spowodowało wysadzenia go na jakiejś wyspie. Nic jednak nie mogło zdusić radości, którą odczuł, gdy wreszcie zobaczył Święte Miasto. Ujrzawszy Miasto [4 IX 1523] Pielgrzym doznał wielkiej pociechy. I według tego, co inni mówili, pociecha ta była powszechna u wszystkich wraz z radością, która nie wydawała się być tylko naturalna. Iñigo planował nawet pozostanie w Ziemi Świętej, ale nie uzyskał na to pozwolenia i musiał wrócić do Europy. Nie był to jednak powód do zniechęcenia w myśl piątego przykazania: Nie bój się przygody i nowych doświadczeń.
Odtąd Pielgrzym zrozumiał, że nie było wolą Bożą, aby pozostał w Jerozolimie, zawsze zastanawiał się nad sobą, quid agendum – co teraz robić. W końcu poczuł w sobie skłonność do podjęcia nauki przez jakiś czas, aby móc pomagać duszom. Decyzja o podjęciu nauki w tak późnym wieku była kolejnym przejawem duchowej brawury. Okres studiów w Hiszpanii związany był z wieloma przeciwnościami, wynikającymi z prześladowania ze strony władz kościelnych. Iñigo nie zaprzestał prowadzić kierownictwa duchowego. W Alkala zwrócił na siebie uwagę inkwizytora i został osadzony w więzieniu. W Salamance uwięzili go dominikanie, zapraszając na obiad do swego klasztoru. Pielgrzym zawsze starał się wyjaśniać każdą sytuację, by móc oczyścić się z krzywdzących i opartych na donosach zarzutów. Mimo że w żadnej ze studiowanych przez siebie dziedzin nie osiągnął wybitnych sukcesów, z naiwnym uporem pragnął przekonać wszystkich, że życie chrześcijanina opiera się na umiłowaniu Prawdy. Kochaj prawdę – to było jego szóste przykazanie.
Wcześniejsze doświadczenia nauczyły go, że nie powinien łączyć studiów podjętych w celu lepszego pomagania duszom z duszpasterskim zaangażowaniem. W tym czasie [X 1529-IV 1535] przestawał z magistrem Piotrem Favre i z magistrem Franciszkiem Ksawerym, których potem pozyskał za pomocą Ćwiczeń [Duchownych] do służby Bożej. Wokół nich zgromadzili się pierwsi towarzysze. Z ich przyjaźni narodziło się Towarzystwo Jezusowe. Doświadczenie Ćwiczeń oraz złożone na Montmartre śluby ubóstwa, czystości i pielgrzymki do Jerozolimy scaliły grupę przyjaciół poruszonych wspólnym pragnieniem. Z podjęciem tego wielkiego dzieła zdecydowali się jednak czekać do ukończenia studiów, by tym owocniej móc się jemu poświęcić. Z tego doświadczenia wypływa jedna z podstawowych maksym Ignacego, niestety często zapominane siódme przykazanie: Jeśli chcesz coś robić dobrze, skup się na jednej rzeczy.
Oczekując na statek do Ziemi Świętej, towarzysze posługiwali w szpitalach i przytułkach, prowadzili rozmowy duchowe. Pragnęli zobaczyć ojczyznę Jezusa, a spotykali Jego umęczone oblicze w ludziach potrzebujących pomocy. Wzniosłe plany w zderzeniu z szarą codziennością stały się sprawdzianem trwałości pragnień i czystości motywacji. Tutaj także pojawili się ludzie wątpiący o dobroci ubogich kleryków. Oni jednak widzieli w działaniu, które podejmowali, realizację największego przykazania: Kochaj Boga i bliźnich. W Wenecji ci, którzy jeszcze nie byli kapłanami, przyjęli święcenia.
Pielgrzymowi wypadało wędrować z Favrem i Laynezem do Vicenzy [lipiec 1537]. Tam znaleźli poza miastem pewien dom bez drzwi i okien. Spali w nim na garści słomy, którą sobie przynieśli. Dwaj z nich chodzili zawsze żebrać w mieście dwa razy dziennie, lecz przynosili tak mało, że prawie nie mogli się z tego utrzymać. Zazwyczaj jedli trochę chleba ugotowanego w wodzie, jeśli go mieli, ten zaś z nich, który pozostawał w domu, zajmował się gotowaniem. W ten sposób spędzili tam 40 dni, poświęcając się tylko modlitwie. Wspólne trudy, jakie podjęli, jeszcze bardziej scementowały grupę. Doświadczenie wspólnoty w misji stało się fundamentem dojrzewającego projektu założenia nowej wspólnoty zakonnej. Ósme przykazanie to: Staraj się, by ci, z którymi pracujesz, byli także twoimi przyjaciółmi.
Aby oddać się do dyspozycji papieża, trzeba było znaleźć się w Rzymie. Stąd, poza krótkimi podróżami, Ignacy nie wyjeżdżał, porozumiewając się ze współbraćmi za pomocą listów. Papież Paweł III bullą Regimini militantis Ecclesiae, ogłoszoną 27 IX 1540 r. zatwierdził nowy zakon Towarzystwo Jezusowe. Ignacemu – wybranemu na generała – zlecone zostało zadanie napisania Konstytucji. On ponadto angażował się w posługi duchowe i charytatywne: Z pomocą Pielgrzyma i towarzyszy założono w Rzymie kilka dzieł pobożnych jak Dom Katechumenów, Dom św. Marty, Dom Sierot i inne. W dwu osobnych zakładach opiekowano się sierotami: chłopcami i dziewczętami. W dwóch innych mężczyznami i kobietami przygotowującymi się do wyznania wiary, przede wszystkim żydami, a niekiedy i muzułmanami. Dom św. Marty dawał schronienie upadłym kobietom, które w ten sposób otrzymywały szansę rozpoczęcia nowego życia. Podobne domy powstały w Bolonii, Florencji, Mutinie, Messynie i w Palermo. Pełne miłosierdzia spojrzenie na drugiego człowieka, zwłaszcza złamanego grzechem i poczuciem winy, charakteryzowało starego, kulawego Baska, który z dumnego rycerza stał się towarzyszem Chrystusa, powtarzającym często swoje dziesiąte przykazanie: Słuchaj innych, starając się wydobyć z nich to co najlepsze…
Paweł Szpyrka SJ
Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec Serca Jezusowego, lipiec 2006
© 1996–2006 www.mateusz.pl