PAWEŁ SZPYRKA SJ
Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec Serca Jezusowego, październik 2005 |
Dwunastoletnia Jadwiga przybyła do Wrocławia na dwór księcia śląskiego Bolesława Wysokiego, by poślubić jego syna Henryka. W Polsce spędziła ponad 50 lat, czynnie angażując się w życie kulturalne i polityczne. Ujmowała wszystkich roztropną cierpliwością i matczyną troską o los poddanych. W czasach, gdy panująca dynastia Piastów popadła w moralne rozprężenie, była prawdziwą gwiazdą morza, wskazującą właściwy kierunek.
Żywot Jadwigi jest obszerną kompilacją z XIII w. Ma dużą wartość historyczną, choć skomponowany jest według obowiązującego w średniowieczu schematu hagiograficznego. W 1353 r., na polecenie Ludwika, księcia brzeskiego, Mikołaj z Lubienia sporządził cykl 60 kolorowych miniatur, przedstawiających żywot św. Jadwigi. Ta legenda obrazowa stanowi wyjątkowy zabytek sztuki średniowiecznej i jest utrwaleniem dworskiej tradycji o popularnej patronce.
Pochodziła z możnego rodu Andechs z Bawarii, który zrobił u boku cesarskiej dynastii Hohenstaufów zawrotną karierę w drugiej połowie XII stulecia. Siostry Jadwigi poślubiły królów Francji i Węgier. Najstarszy brat Ekbert był biskupem Bambergu, bardzo politycznie zaangażowanym w sprawy Cesarstwa. Z młodszych braci Otton I, dzięki małżeństwu z siostrzenicą króla Filipa Szwabskiego, zdobył palatynat burgundzki, a Bertold z kanonika bamberskiego awansował na Patriarchę Akwilei.
Hagiograf Jadwigi podkreśla, że od lat dziecięcych odznaczała się dojrzałością serca i umysłu. Unikając beztroskiej pustoty dziecięcej, przyswajała sobie dobre obyczaje. Ród Andechs wysoko cenił chrześcijańskie cnoty. Ojciec Jadwigi Bertold VI wyprawiał się jako krzyżowiec do Palestyny. Wpływ na jej wychowanie miał także liczny zastęp pobożnych ciotek. Pogłębił je pobyt w benedyktyńskim klasztorze w Kitzingen, który słynął jako prężny ośrodek wychowawczy dla szlachetnych panien.
Początkowo planowano małżeństwo Jadwigi z księciem serbskim jako zabezpieczenie sojuszu na Bałkanach w związku z ruchem krucjatowym. Zmiana rządów w Serbii i jej zbliżenie się z Bizancjum przekreśliły te plany.
Wydaje się, że życie młodej księżniczki nie różniło się bardzo od życia innych dobrze urodzonych panienek. Pieczęć z zachowanym wizerunkiem przedstawia ją jako modnie i bogato ubraną kobietę. Przełom w jej życiu religijnym spowodowały niewątpliwie nieszczęścia, jakie dotykały jej rodzinę, w których z pobożnym lękiem odczytała palec Boży. Nieszczęście siostry Agnieszki, która wplątana została w europejski skandal, gdy jej królewski małżonek Filip oddalił siostrę króla duńskiego Ingeborgę, co ściągnęło na Francję papieski interdykt, rychło doprowadziło do jej śmierci. Podobny los spotkał siostrę Gertrudę, wydaną za księcia Andrzeja, brata króla węgierskiego. Uczestniczyła razem z nim w udanym spisku, prowadzącym do pozyskania korony, ale jako surowa i chciwa królowa ściągnęła na siebie gniew węgierskich panów, którzy zamordowali ją, wykorzystując nieobecność męża. Ambitna polityka Ansbachów załamała się ostatecznie po zabójstwie króla Niemiec, Filipa Szwabskiego, syna Barbarossy, przez Ottona Wittelsbacha, którego narzeczoną została córka Jadwigi, Gertruda. Możliwe, że bracia Jadwigi ułatwili Ottonowi ucieczkę, czym ściągnęli na siebie podejrzenia o udział w spisku, konfiskatę majątku i banicję. Ojczyste gniazdo Jadwigi zostało zniszczone. Córka Gertruda schroniła się w trzebnickim klasztorze, gdzie po osiągnięciu dojrzałości została ksienią. Rodzice jej złożyli wobec biskupa Wawrzyńca w 1209 r. ślub czystości, aby przebłagać Bożą Opatrzność. Jakby ofiara była zbyt mała, niedługo potem zmarło ich dwu najstarszych synów.
Zrywając coraz bardziej ze świeckimi przyjemnościami, zwalczając swą dumę, Jadwiga nie wyzbyła się jednak ambicji. Księżna chciała być pierwsza przed Bogiem, chciała wsławić swą ascezą i swymi dziełami pobożnymi swój kraj, swoją rodzinę i swój ród. Wspólnie z małżonkiem podjęła szeroką akcję fundacyjną: hojne nadania dla fundowanego w 1202 r. klasztoru w Trzebnicy, fundacja Szpitala Świętego Ducha we Wrocławiu, szpital dla trędowatych kobiet w Środzie, szpital w Trzebnicy, fundacje dla zakonów rycerskich, zwłaszcza templariuszy, hospicjum i kuchnia ubogich we Wrocławiu, nie wspominając o licznych kaplicach i kościołach na całym Śląsku. – Nikt z potrzebujących ubogich nie powinien przymierać głodem w książęcym grodzie wrocławskim – miała często powtarzać księżna. Osobiście podejmowała różne posługi. Osobliwym pomysłem było stałe utrzymywanie na dworze 13 kalek. Nie chodziło w tym tylko o udzielenie doraźnej pomocy, lecz miało to także uwrażliwić bogatych na obecność nędzy i choroby. Swoją opieką Jadwiga obejmowała także więźniów. W jej Żywocie czytamy: Pewien biedny człowiek ukradł swojemu sąsiadowi pół świni. Został pochwycony na gorącym uczynku, przyprowadzony do księcia i tam bezzwłocznie skazany na śmierć przez powieszenie. Krewni skazanego przypomnieli sobie wielką miłość, jaką Księżna otacza ludzi biednych, dlatego udali się do niej i natarczywie prosili, aby mu ratowała życie. Księżna poważnie potraktowała tę prośbę. Prosiła pokornie męża, aby z błahego powodu nie zabijał życia ludzkiego. Na to jej książę odpowiedział: Sądzę, że człowiek ten został już powieszony, jeżeli jednak jeszcze żyje, wycofuję moją decyzję. Jadwiga natychmiast wysłała rycerza imieniem Henryk, pochodzącego z Hesji, z poleceniem, aby uwolniono skazanego. Ten od razu ruszył w drogę, ale zastał go już wiszącego na szubienicy. Wyjął swój miecz i przeciął sznur. W ten sposób człowiek, którego powieszono, przybył zdrowy przed oblicze Księżnej. Jadwiga wyprosiła u męża zwyczaj zamiany wyroków śmierci na prace budowlane jako zadośćuczynienie za popełnione zbrodnie. Henryk ponoć musiał wydać zakaz wpuszczania miłosiernej małżonki do więzienia, aby się ustrzec przed jej interwencjami.
Działaniom charytatywnym towarzyszyła opieka duszpasterska: Stąd sama lub przez swego kapelana pouczała ludzi prostych, którzy przychodzili do jej dworu, a mianowicie o tym, co dotyczy sakramentu pokuty, modlitwy, w ogóle o wszystkim, co dotyczy zbawienia duszy. Wśród jej służących była praczka, która, mimo że była osobą starszą, nie umiała „Modlitwy Pańskiej”. Uczyła się tej modlitwy z wielkim poświęceniem przez dziesięć tygodni. Musiała zamieszkać wraz z księżną, aby wyuczone w ciągu dnia wersety modlitwy powtarzać i utrwalać podczas nocy dla lepszego zapamiętania.
W latach 1221-1222 powódź nawiedziła znaczne obszary Śląska. Jadwiga sprawnie organizowała pomoc poszkodowanym, rozporządzając zgromadzonymi wcześniej zapasami. Łagodziła skutki katastrofy, obniżając daniny chłopskie w swych majątkach.
Wiernie też stała u boku małżonka w jego sporach z biskupami wrocławskimi. Poszło o prowadzoną intensywnie akcję osadniczą. Ugoda z biskupem Cyprianem przewidywała zwolnienie osadników z kościelnych dziesięcin na czas zagospodarowania się, a następnie płacenie przez nich daniny zryczałtowanej w określonej ilości zboża lub w pieniądzu. Jego następca Wawrzyniec zaczął się jednak domagać dawnej daniny snopowej z pola, a ponadto chciał nią obłożyć wolnych dotąd chłopów książęcych, a nawet domagał się dziesiątej części dochodów z kopalń złota w okolicach Lwówka i Złotoryi. Spór oparł się o Rzym. Henryk wprawdzie obronił sprawę zryczałtowanych dziesięcin, zgadzając się na zaspokojenie innych pretensji biskupa. Gdy z kolei biskup podjął intensywną akcję osadniczą w okolicach Nysy i Otmuchowa, wdzierał się w okoliczne książęce puszcze, nawet w graniczną przesiekę, spór się zaostrzył do tego stopnia, że kolejny biskup Tomasz obłożył pobożnego księcia ekskomuniką. Henryk zmarł w dość niejasnej sytuacji zawieszonej ekskomuniki. Jego syna, Henryka Pobożnego straszono nawet groźbą nakazu usunięcia ciała ojca z grobu na poświęconej ziemi, jeśli nie zmieni polityki dworu. Nie odważono się jednak na to.
Na straży rodowego mauzoleum w Trzemesznie stała Jadwiga. Przypominała o podjętym wspólnie z mężem zobowiązaniu przestrzegania czystości. Syn Henryk w wielu źródłach jest określany przydomkiem pius (pobożny). Podążał, na ile było to dlań możliwe, jej ścieżkami czystości i pokory (…), stał się jakby mnichem, wprawdzie nie pod względem ślubów lub ubioru, lecz przez pobożne oddanie serca i pokorę ducha, które jaśniały w jego dziełach. W rocie z przywileju trzebnickiego z 1208 r. Henryk prosił Boga: „Prowadź, Panie, kroki moje ścieżkami Twymi, aby nie wahały się me stopy”. Chociaż był dostojnym księciem, do tego stopnia jednak gwoli pokory zniżał się do ludzi ubogich i prostych, że jeżeli kiedykolwiek przynosili jakieś dary, nawet niewielkiej wartości, przyjmował je wdzięcznie i dziękował im uprzejmie powiadając, że bardziej jest mu miłe, gdy człowiek ubogi lub wieśniak darowuje mu miskę jajek, niż gdy bogacz przynosi dary.
Jadwiga dbała o dobór osób i nie znosiła donosicieli i pochlebców. Powszechnie była szanowana jako prawdziwa matka. Potrafiła stworzyć dobry klimat na dworze, skoro nawet dziedzic książęcej mitry, Henryk gorliwie współpracował z ojcem i cierpliwie czekał na swoją kolej. Stosunki rodzinne wśród Piastów były w tym czasie na ogół odległe od wskazań moralności chrześcijańskiej. Na tle przypadków jego stryjów i kuzynów, nie mogących się doczekać tronu, lojalność wobec ojca mogła uchodzić nawet za przejaw braku życiowej zaradności.
Niełatwo było być synową Jadwigi. Doświadczyła tego najbardziej Anna czeska, żona Henryka Pobożnego. Anna szybko uległa jej wpływom. Wytrwale naśladowała ją w długich modlitwach i postach, w dziełach dobroczynnych i donacjach kościelnych. Jedynie do ślubów czystości nie dała się przekonać. Jej małżeństwo z Henrykiem było bardzo harmonijne i zaowocowało dwanaściorgiem dzieci.
Jadwiga dokonała żywota w trzebnickim klasztorze, gdzie na stałe zamieszkała po śmierci małżonka.
W Bulli kanonizacyjnej z 1267 r. czytamy: Należy podkreślić, jak bardzo ona kierowała się we wszystkich sprawach roztropnością, tym darem, który właśnie sprawia, że owa cnota czyni człowieka dla innych pociągającym, a równocześnie sprawia, że utrzymana jest w ramach właściwego umiaru. W ten sposób starała się zaoszczędzić sobie nieprzemyślanego działania i pomyłki. (…) Żadne, nawet najbardziej twarde ciosy zadane jej przez los, nie były w stanie złamać jej twardego usposobienia. (…) Ta pobożna i oświecona nadprzyrodzonym światłem kobieta z pewnością dostrzegła, że miernikiem przy zdobywaniu cnót jest panowanie nad sobą i że ofiara związana z pełnieniem dobrych uczynków Bogu się nie podoba, jeśli jest pozbawiona soli mądrości. Mądrze więc należy czynić dobro mimo przeciwności…
Paweł Szpyrka SJ
Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec Serca Jezusowego, październik 2005
© 1996–2005 www.mateusz.pl