GRAŻYNA KRAŚNIEWSKA
Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec Serca Jezusowego, maj 2005 |
Korespondencja matki z Panem Bogiem to seria listów (prezentujemy kilka z nich), powstała na przestrzeni niemal trzynastu lat, bo tyle ma Dominik – mój ukochany syn. Codzienne życie matki stało się pretekstem do rozważań prawd wiary. Źródłem przemyśleń zawsze był Dominiś. Niestety, nie zawsze tak milutki, jak ten maluch na czworakach. Zawsze jednak kochany, najukochańszy mój syn.
Od niego uczyłam się prostoty wiary. To on uczył mnie cierpliwości i pokory. Patrząc na niego, odkrywałam Boże prawdy w niezwykle prosty, niemal dziecięcy sposób.
Te listy dedykuję Tobie, Dominiku, abyś potrafił zgłębiać wraz ze mną Bożą Miłość, w każdej chwili życia. Kochany Synku! Kochaj Boga i Matkę Najświętszą do bólu swego dziecięcego jeszcze serca. Warto!
Odkryłam, że moja potrzeba pisania listów może również być ścieżką korespondencyjną do Ciebie, Panie. Postanowiłam więc słać listy do Pana Boga. Jestem matką maleńkiego, nienarodzonego jeszcze dzieciątka. Dziękuję za ten darowany mi okres bicia dwóch serc. Ten radosny czas oczekiwania jest też czasem wielu pytań. Jak wielu – tylko Ty Jeden wiesz. I oto dzisiejszy spacer przyniósł nieoczekiwane rozstrzygnięcie moich wątpliwości: Kto to będzie? Jaki będzie?...
Otrzymałam odpowiedź, która wprowadziła wewnętrzny spokój. To był Twój głos, Panie: Obojętne czy to Agatka czy Dominik, zdrowe czy chore, ładne czy brzydkie. Ono już jest, żyje. Takie, a nie inne, bo takie dla ciebie najlepsze. Nie pytaj już o nic więcej, przecież niczego nie zmienisz. Teraz twój spokój zachęci maleństwo do powitania tego świata. Przecież od dawna już je kochasz. Tak kocham. Kocham takim, jakim jest, i zapraszam do nas.
Bądź uwielbiony, Panie, w pokoju mego serca, jaki darowałeś mi dzisiaj. Za te tak oczywiste słowa, dziękuję Ci, Boże.
Jezu, Ty znałeś moje liczne obawy. Wiedziałeś, jak bardzo bałam się tego nieznanego przeżycia, jakim jest poród. Wiedziałeś też o tym, że prócz zdawkowego: I proszę o szczęśliwe rozwiązanie w codziennej modlitwie, nie potrafiłam prosić o nic więcej. Tak, łatwiej było modlić się w intencji innych. Nie potrafiłam prosić dla siebie.
Teraz chcę dziękować za cud narodzin mego synka. Zdrowego, cudnego, wspaniałego chłopczyka. Pragnę też prosić o Twoją opiekę i błogosławieństwo dla tych, którzy przez długi czas oczekiwania wspierali nas swoją modlitwą.
Boże! Po raz pierwszy w życiu odczułam taką wielką moc modlitwy. Te wszystkie cuda, które się dokonały, nie byłyby możliwe, gdyby nie Ty, gdyby nie atmosfera modlitwy, która mnie otaczała. Szczęśliwy, lekki, krótki poród został wymodlony dla tak histerycznie bojaźliwej matki, jaką jestem. W tę noc, gdy przebywałam na sali porodowej, mój mąż, który zgodnie z wcześniejszym planem miał być przy mnie – był w cudownym miejscu – w Lourdes.
Teraz oboje z Dominikiem czekamy na powrót taty, żeby dowiedział się o niespodziance. Polecamy Tobie, Boże, jego szczęśliwy powrót. Prosimy, wspieraj go w pracy, którą wykonuje dla nas, ale też na większą Twoją chwałę. Bądź pozdrowiony, Panie nasz.
Z wielkim wzruszeniem pragnę podzielić się z Tobą tym, że nasz tato wrócił do domu. Jesteśmy razem! Ogromna radość i wielkie zaskoczenie: Przecież mówiłaś, że zaczekacie. Mieliśmy być razem. Tak Agatka miała zaczekać, ale chłopcy przecież częściej zaskakują. Dominik podjął pierwszą “męską” decyzję, by z Bożą pomocą obejrzeć ten świat wcześniej.
Panie! Ty widziałeś łzy wzruszenia, gdy po raz pierwszy mój mąż wziął swego pierworodnego na ręce. To był obraz, który matce pozostanie na długo przed oczyma. I w tym momencie przebłysk świadomości: On będzie dobrym ojcem. Musi być, gdyż inaczej to, co widzę w tej chwili, nie byłoby nic warte. To nie mogą być tylko emocje!
Bądź, Boże, uwielbiony w Dominiku i w jego ojcu. Bądź uwielbiony w miłości matczynej, ojcowskiej i rodzicielskiej. Naucz nas pokory i cierpliwości w pełnieniu nowych ról. Bądź nam wzorem Miłości Doskonałej. Spraw, byśmy chcieli u Ciebie szukać pocieszenia w chwilach trudnych, jakie nieuchronnie nas czekają. Niech Dominik będzie ogniwem jednoczącym nasz związek. Dziś po raz pierwszy wspólnie uklękniemy przy łóżeczku Dominika, aby dziękować za wszystko i wielbić Cię, Panie, całym sercem.
Nasz mały synek śpi cichutko. Jego spokój wprowadza pokój w serca. Jego spojrzenie i uśmiech potrafią zniewolić nie tylko serce ojca i matki. Patrzę i napatrzeć się nie mogę: takie to maleństwo słodkie. Wzbudza ciągły zachwyt. I nagle “stop” – czerwone światło. To mój mąż, mówi coś do mnie. Nie bardzo rozumiem, dopiero po chwili... Otóż dzieli się ze mną mądrością pochodzącą ze starego, hinduskiego przysłowia, które mówi o tym, że dziecko od samego początku jest tylko “gościem”. W ten sposób mamy je traktować. Gość, który przychodzi, zatrzymuje się, by po pewnym czasie ruszyć w dalszą drogę.
Nie od razu spodobała mi się ta myśl. Jak to gość? Dopiero po chwili zrozumiałam, że tak jest naprawdę. Opuści człowiek ojca i matkę (Mt 19,5). To maleństwo dane nam od Ciebie, Panie, na wychowanie, kiedyś od nas odejdzie. Jednak ten czas, który mamy, trzeba wykorzystać jak najpełniej. Ofiarować, to co możemy, pamiętając o tym, że on kiedyś pójdzie w swoją dalszą, własną drogę. I do tej drogi mamy go przygotować. Cieszę się, że te słowa dotarły do mnie już teraz u progu macierzyństwa. Będę starać się pamiętać o tym, chociaż nie będzie to łatwe.
W tej chwili nasz maluch otwiera oczka i za moment zapłacze: Mamo jeść! Wracam więc do moich słodkich, naprawdę przyjemnych obowiązków.
Na koniec jeszcze... Dzięki Ci, Panie, za dzień dzisiejszy. Wspieraj w dniu jutrzejszym i w następnych. Przesyłam wielki, ogromny uśmiech od Dominika.
Jezu, czy naprawdę w swym ziemskim życiu byłeś małym, rozkosznym chłopcem? Taka jest prawda, której nie kwestionujemy. A jednak tak rzadko przychodzi nam ona na myśl. Również ja głębiej się nad tym nie zastanawiałam.
Kilka dni temu mąż, patrząc na rozbawionego Dominika, powiedział: Wyobraź sobie, że Pan Jezus też był takim dzieckiem. Była to myśl rzucona w przypływie ojcowskiej czułości, mówiąca tak wiele.
Jezu, to nowe odkrycie faktu tajemnicy Twego ziemskiego życia sprawiło, że wiele o tym myślałam. Patrzyłam na synka z podwójną ciekawością, myśląc o tym, jak Twoja Matka przeżywała macierzyństwo. Jak bardzo podobnie do mnie. Ona była Matką, jak każda matka. Ty Synem, jak każde dziecko. Jakże bardzo upodobniłeś się do nas w swej bezgranicznej miłości do człowieka.
Pozwól mi, Panie, zachwycić się Dzieciątkiem Jezus w Dominiku. On Cię wielbi swymi maleńkimi rączkami, robiąc “Amen”.
Tak często patrząc na ciebie, Dominiku, zadajemy sobie to pytanie. Odpowiedzi może być tysiące. Znajomi i rodzina już żartują: On będzie biskupem – ja, prababcia wam to mówię.
Kim będzie nasz synek, Panie? Tylko Ty, jeden wiesz. Przyszła mi do głowy taka myśl. Dlaczego lekarzem, nauczycielem...? A może szewcem, drwalem...? Nieważne kim, lecz jakim on będzie? Jakim będzie człowiekiem? Jaki będzie dla Ciebie, Boże, jaki dla ludzi, dla nas, dla siebie? Z naszej strony trzeba dużo wiary, wiele starań, aby prowadzić krok za krokiem tą jedynie słuszną drogą – ku Tobie.
Panie nasz, Stwórco i Nauczycielu, dzięki Ci za te krótkie myśli i refleksje, które nasuwają się między smoczkiem, butelką a pieluszką. To znak, że każdy czas jest dobry dla dialogu z Tobą. Bądź uwielbiony w tajemnicy życia kolejnego człowieka – mego syna Dominika.
Cóż znaczą te słowa? Czy naprawdę tylko mleczko, soczki i pieluszki? Wyrwane lata z kariery zawodowej, ograniczenie kontaktów towarzyskich, spadek intelektualnego rozwoju? Nic, tylko kaszka, smoczek, kupka...? Nie, jeszcze raz nie!
Dla mnie to czas wszelkiej aktywności. Ta fizyczna często jest na wysokich obrotach, bo inna być nie może. Rozwój intelektualny też nie stanął w miejscu. Sięgam do książek – poradników; czytam, analizuję, porównuję, by dojść do własnych wniosków. A rozwój duchowy? To dzięki Dominikowi odkryłam, że w relacjach z Tobą, Panie, jestem na etapie dziecka. Gdzieś tam po drodze się zatrzymałam. Teraz wspólnie z synkiem stawiam małe kroki, które mają mnie przybliżyć do Ciebie. Życie Dominika stało się pretekstem do rozważań tajemnicy życia w wymiarze duchowym. To również dzięki temu, że jestem “matką dziecku”, siadam do pisania kolejnego listu matki do Pana Boga. Wiem, że te moje kroki ku Tobie są naprawdę maleńkie. Chcę wierzyć, że już niedługo wraz z Dominikiem będziemy stawiać większe kroki ku Twej Miłości. Przyjmij, Panie, moją chęć wzrastania...
Grażyna Kraśniewska
Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec Serca Jezusowego, maj 2005
© 1996–2005 www.mateusz.pl