Jezus żyje!

22 KWIETNIA 2001, NIEDZIELA MIŁOSIERDZIA BOŻEGO

 

 

Weźmijcie Ducha Świętego!
J 20, 19-31

Najwspanialszym momentem w życiu człowieka jest ten, w którym otrzymuje Ducha Świętego. Jezus zapewnił nas, że Bóg nie odmówi Ducha tym, którzy Go proszą. A dziś On sam udziela Go Apostołom – to jeszcze nie jest Pięćdziesiątnica, ale moc odpuszczania grzechów i świadczenia o Nim wobec tych, którzy wątpią.

Tomaszu rozumiem cię. Dopóki nie otrzymałem Ducha Świętego też szukałem potwierdzeń, upewnień, znaków i namacalnych dowodów. Ale teraz, za tobą często powtarzam: „Pan mój i Bóg mój.”

Bóg Swe niespodzianki zawsze tak „rozkłada”, by człowiek mógł je dobrze przyjąć i niejako „strawić”. W Jego zamierzeniach mają przynieść jak największy owoc i to zarówno temu, kto prezent otrzymuje, jak i jego otoczeniu. Po uzdrowieniu mojej osoby z tego, co „zalegało” w moim sercu myślałem, że na tym koniec cudów. Przecież ile można, nie jestem godzien aż tak wielkiej troski ze strony Boga. Ale On wcale na to nie patrzy i nie zwraca najmniejszej uwagi na moje próby „ograniczenia” Go w czymkolwiek. Udałem się do Łodzi na drugą sesję. Tym razem odbyła się Msza Święta z modlitwą o wylanie Ducha Świętego – prośba o chrzest w Duchu Świętym. Miałem wielkie pragnienia, zresztą do dzisiaj we mnie są. Przede wszystkim chciałem być charyzmatykiem – człowiekiem, który świadomie współpracuje z Bogiem korzystając z darów Ducha Świętego dla dobra wspólnoty. Chciałem pomagać jak największej liczbie osób. Jak? Środki i metody pozostawiłem Duchowi Świętemu. Pragnąłem, by moja modlitwa wstawiennicza za innych ludzi była skuteczną i zmieniającą tych, za których się modlę. Wreszcie prosiłem Ducha Świętego, by całym moim życiem zawładnął i pokierował mnie tak, jak sam tego chce.

On przyszedł i rzeczywiście spełnił wszystkie moje prośby. Jeszcze nie odkryłem wszystkich moich charyzmatów, jeszcze nie potrafię poddać się całkowicie Jego panowaniu, ale każdy dzień zbliża mnie do Niego i wciąż odkrywam coś nowego w sobie, otoczeniu, drugim człowieku. Przyprowadza do mnie ciągle nowych braci i siostry, którzy potrzebują pomocy, modlitwy, bliskości. Nieustannie prowadzi mnie ku „śmierci”, której tak bardzo pragnę. Śmierci samemu sobie, swoim zachciankom, przywiązaniom – temu wszystkiemu, co nie pozwala mi wzlecieć jak orzeł, wysoko w górę, ku nieprzebytym przestworzom, gdzie Bogiem się oddycha.

Jezus żyje, prawdziwie zmartwychwstał i moje życie może być tego przykładem. Duch Święty jest i działa pośród Swego ludu, udzielając Mu nieustannie Swoich darów. Bóg Ojciec... z jaką miłością przygarnia nas do Swego tak wrażliwego Serca!

 

To już koniec. Zatrzymałem się na dniu dzisiejszym. Nie chciałem się chwalić, wywyższać, szukać sławy czy też poklasku... Pragnąłem pokazać Ci tylko, że Jezus jest obecny w moim życiu jako Ktoś realny i żyjący, mający moc zmieniać moje życie. Chciałem Cię uwrażliwić na Jego obecność w Twoim sercu, choć może dzisiaj nie uświadamiasz sobie tego; wreszcie chcę Cię zapewnić, że On działa też w Twoim życiu i to konkretnie, każdego dnia. Twoje życie to nie zlepek przypadkowych sytuacji i osób, ale konkretny plan, jaki ma względem Ciebie Bóg.

Czy wierzysz w to?... Masz jeszcze czas, by uwierzyć.

Grzegorz Ginter SJ

 

 

 

 

 

 

na początek strony
© 1996–2001 Mateusz