„Chcemy ujrzeć Jezusa”

KS. DARIUSZ LARUS

 

II. Słów kilka o szczęściu w wolności

 

Idąc dalej, czynimy kolejny krok w poznawaniu Jedynego Prawdziwego Boga. Odkrywając Go, odkrywamy i siebie. Można zapytać, czy zasadną jest troska o własne szczęście. Czy stałe myślenie o pragnieniu bycia szczęśliwym jest i może być dla mnie wyzwalające? Może warto byłoby w tym miejscu postawić nieco inne pytanie, nie tyle, czy jestem szczęśliwy, a raczej, czy jestem wolny? I właśnie wtedy, poczucie bycia wolnym, ono powinno wprowadzać mnie w doświadczenie szczęścia. Wolność od pychy, chciwości, nieczystości, zazdrości, nieumiarkowania w jedzeniu i piciu, gniewu, lenistwa, wolność od pragnienia bycia doskonałym, zawsze silnym, nigdy słabym, wolność od zniewalającej opinii ludzkiej, lęku, wszędobylskiej nieuczciwości i wolność do czynienia dobra w duchu roztropności, sprawiedliwości, umiarkowania i męstwa.

To, że i ja i inni pragniemy doznawać szczęścia, nie podlega, myślę, najmniejszej wątpliwości. Jako osoba ochrzczona, świadomie przeżywająca swoją wiarę, pragnąca w coraz bardziej rozumny sposób być z Bogiem, definiując i interpretując pojęcie szczęścia bardziej odnajduję się w szczęściu rozumianym jako pragnienie nieustannnego wzrostu, niż w pojęciu szczęścia ujmowanym jako święty spokój, czy w szczęściu zdeterminowanym pragnieniem doznawania przyjemności. Nie chodzi tu o dojrzewanie dla dojrzewania, podejmowanie trudów dla samego faktu trudzenia się, wyciskanie duchowych potów dla samorealizacji, czy udowadniania i sobie i innym, że do tego, czy tamtego jestem zdolny, że to, czy tamto potrafię. Podejmuję wysiłek nie dla czego innego, jak właśnie dla kształtowania własnego człowieczeństwa na Boży obraz i na Boże podobieństwo. Chcę być jak Jezus. Pragnę szczęście i radość odnajdywać w pełnieniu woli Ojca, u boku Jezusa w Duchu Świętym. Koncentracja na szczęściu i jego poszukiwanie uzależnia i zawsze przynosi rozczarowanie. A zatem mimo, iż szczęście jest i powinno być rzeczywistością dla każdego z nas bardzo istotną, to jednak, w świadomości człowieka powinno ono zajmować miejsce poboczne, takie, które ustępuje pola wolności.

A’propos przedświątecznych zakupów, ale nie tylko. Wydaje się nam, że jesteśmy wolni, że sami w poczuciu wolności w taki, czy inny sposób wybieramy to, czego faktycznie potrzebujemy. Tymczasem w dużym stopniu jesteśmy podporządkowani mediom, oczekiwaniom i żądaniom innych ludzi. Dostosowujemy się do norm i trendów aktualnie w naszym środowisku panujących. To często nie ja ze świadomością posiadanej wolności, a moda i presja społeczna, kształtują moje postawy i zachowania. Chęć podobania się innym. Bycie jak inni. Bycie na fali, na topie. Bycie modnym i nowoczesnym. Temu podlega moja wolna wola – powierzchownej i dumnie nadętej ułudzie wolności. Wolna wola umiera, oddając ostatnie tchnienie w ręce demokratycznej większości.

Trudna jest odpowiedź na pytanie, czy jeszcze należę do Boga i do siebie samego, do moich autentycznych pragnień i tęsknot, czy jeszcze do Boga jestem i pragnę być podobnym, czy już raczej większym i bardziej widocznym jest moje podobieństwo do świata kuszącego pseudowolnością i mamiącego na każdym kroku szczęściem, którego nigdy w swoim posiadaniu nie miało i mieć nie będzie.

Ks. Dariusz Larus

 

 

© 1996–2002 www.mateusz.pl