O. KAROL MEISSNER OSB
Uwaga! Tekst poprawiony – maj 2000
Przedruk z: SPECJALISTYCZNE ASPEKTY PROBLEMU ANTYKONCEPCJI, wyd. Studium Przywydziałowe Teologii Rodziny w Krakowie; Rzym 1982; ss.37-64.
Tłumaczenie niemieckie pt.: Geschlecht — Person — Empfängnis-Verhütung; Anthropologische Erwägungen,w: ARZT UND CHRIST, Wien, [Przedruk w: Ernst Wenisch (red.) ELTERNSCHAFT UND MENSCHENWÜRDE, Patris Verlag, Vallendar-Schönstatt, 1984, ss. 46-61.]
Właściwym przedmiotem zainteresowania lekarza jest człowiek chory, czy — szerzej ujmując — człowiek potrzebujący troski i opieki lekarza 1. Toteż nie można się dziwić, że wielu lekarzy interesuje się filozofią człowieka. Świadczą o tym prace takich lekarzy jak u nas Biegański, Aleksandrowicz, Bogusz czy Kępiński a poza naszymi granicami Jaspers, Binswanger, Frankl, Szasz czy Laing. Zajmują się oni problemami człowieka w szerszym aspekcie niż ciasno pojęte zdrowie, prawidłowa czynność narządów czy zachowanie homeostazy ustroju. Idąc śladem tego szerszego spojrzenia na człowieka, postaramy się ukazać problem antykoncepcji na tym bardziej rozległym tle.
Spotykamy się z lekarzami, którzy mówiąc o antykoncepcji, biorą pod uwagę przede wszystkim skuteczność 2 określonej metody, choć nie pomijają oni się wskazywania ujemnych dla zdrowia ubocznych następstw posługiwania się daną metodą antykoncepcyjną. Nierzadko wyrażane są opinie, że do tych zagadnień ogranicza się lekarska problematyka antykoncepcji. Według tego stanowiska, z lekarskiego punktu widzenia nie można by było wysuwać żadnych zastrzeżeń przeciw stosowaniu jakiejś metody antykoncepcji, gdyby była ona w pełni skuteczna i zupełnie dla zdrowia nieszkodliwa.
Ta opinia, spotykana przecież w codziennej praktyce, musi budzić zastrzeżenia. Jest to bardzo zawężone ujęcie zagadnienia. Zwolennicy tego poglądu ujmują skądinąd zdrowie ciasno, a prawidłowość przebiegu czynności ustroju oceniają arbitralnie, powierzchownie i w ograniczonej do teraźniejszości perspektywie czasu.
Życie seksualne — to nie tylko pewna czynność ustroju, lecz zespół ludzkich zachowań. Zachowanie człowieka stanowi również przedmiot troski lekarza. W swojej pracy obserwuje on niejednokrotnie zachowania ludzkie i ocenia ich prawidłowość lub nieprawidłowość. Bywa również powoływany jako rzeczoznawca do oceny odpowiedzialności człowieka za określone zachowania. Często zachodzą wypadki, w których lekarz nie ma żadnej wątpliwości, że określone zachowania człowieka są w sensie psychospołecznym nieprawidłowe, choć nie wyrządzają danemu człowiekowi szkody na zdrowiu. Dla przykładu zabójstwa dokonane przez przestępców nie wyrządzają im przecież szkody na zdrowiu. Wśród lekarzy mogą istnieć różnice zdań co do stopnia odpowiedzialności przestępców za te czyny, żaden jednak lekarz nie przychyliłby się do opinii, że z lekarskiego punktu widzenia należy postępowanie tych ludzi uznać za prawidłowe tylko dlatego, że nie wyrządzało im szkody na zdrowiu. Podobnie zresztą, jeżeli mały Maciuś ukradnie jabłka w ogrodzie sąsiada, to żaden lekarz — zwłaszcza gdy Maciuś jest jego dzieckiem — nie powie, że Maciuś postąpił prawidłowo, bo jabłka zawierają witaminy, więc przynoszą korzyść zdrowiu, a przygoda przechodzenia przez płot wyrabia dzielność i odwagę, a więc warta jest tego, by Maciuś nauczył się w ten sposób wpływać korzystnie na swoje zdrowie i psychikę.
Stwierdzić zatem należy, że zdrowie, również z lekarskiego punktu widzenia, nie stanowi adekwatnego, ani tym bardziej jedynego, kryterium oceny prawidłowości czy nieprawidłowości zachowań człowieka. Właśnie dlatego, zdrowie nie może stanowić wyłącznego kryterium oceny prawidłowości czy nieprawidłowości tego zespołu zachowań człowieka, jakim są różnorodne postaci działania seksualnego, a zatem — między innymi — postępowanie antykoncepcyjne.
Zachodzi więc potrzeba znalezienia innego kryterium, bardziej adekwatnego, dla oceny tych zachowań ze stanowiska medycznego.
W umyśle lekarza może zatem powstać pytanie: Co winien przyjąć za podstawę pozwalającą sformułować normę dla zachowań seksualnych? Podstawa ta powinna mieć swoje źródło po prostu w nauce o człowieku, przekonującej dla każdego, niezależnie od przekonań światopoglądowych.
Proponuję uznanie za prawidłowe ze stanowiska lekarskiego takiego działania seksualnego, które odpowiada temu, kim jest człowiek jako istota płciowa i jako osoba, tzn. jako istota urzeczywistniająca swoje człowieczeństwo w relacjach. z innymi ludźmi 3.
Zatem, dla właściwej oceny zachowań seksualnych człowieka trzeba dokonać analizy funkcji płciowości w człowieku oraz określić — w sposób najbardziej choćby podstawowy — warunki, w których relacje z innymi osobami (w tym wypadku relacje o charakterze seksualnym) mają związek z urzeczywistnianiem człowieczeństwa. Dopiero w świetle tej analizy będzie można się zorientować czy dane zachowanie seksualne jest właściwe, a w następstwie wybrać takie postępowanie lekarskie, które będzie wyrazem troski o człowieka znajdującego się w staniepotrzeby, oraz które wyrażać będzie konieczne ze strony lekarza uszanowanie pacjenta jako człowieka, do czego zobowiązują go zasady etyki lekarskiej 4.
Następujące funkcje płciowości są oczywiste każdego, kto się nad tym zastanowi.
Rozważmy nieco dokładniej wymienione funkcje płciowości, aby zanalizować relacje zachodzące między antykoncepcją a nimi.
Ze stanowiska biologii człowieka, męskość jest równoznaczna z możliwością ojcostwa, a kobiecość — z możliwością macierzyństwa. Odmienność w budowie ciała między mężczyzną i kobietą jest ściśle funkcjonalna. Ustrój kobiety zbudowany jest właśnie tak, że umożliwia to macierzyństwo. Mężczyzna nie jest zbudowany tak jak kobieta, toteż nigdy nie będzie matką. Analiza uczuciowości mężczyzn wykazuje nawet czasem pewną frustrację związaną z faktem, że nie mogą swoich dzieci rodzić tak jak matka.
Jeżeli przyjmiemy za jedną z cech dojrzałości psychoseksualnej akceptację człowieka jako istoty płciowej, to nie można o dojrzałości psychoseksualnej danego człowieka, mówić tak długo, dopóki mężczyzna nie widzi siebie jako możliwego ojca a kobiety jako możliwej. matki, dopóki kobieta nie widzi siebie jako możliwej matki, a mężczyzny jako możliwego ojca. Widzi piszemy w cudzysłowie, chodzi bowiem tutaj o coś więcej niż o fakt liczenia się z możliwością ojcostwa czy macierzyństwa, możliwością, która w doświadczeniu płciowym przeszkadza, bo jest nieakceptowana. Widzenie rozumiemy tutaj jako akceptację drugiego człowieka jako istoty płciowej, akceptację obejmującą możliwość ojcostwa, czy odpowiednio macierzyństwa tej osoby. Miłość jest postawą, w której wysuwa się na czoło akceptacja drugiego człowieka. Toteż można o niej mówić tylko wtedy, gdy mężczyzna kocha kobietę jako potencjalną matkę, o ile kobieta kocha mężczyznę jako potencjalnego ojca.
Wydaje się, że pragnienie by dziecko było podobne do partnera czy partnerki, a więc właśnie owo widzenie w perspektywie rodzicielstwa, akceptacja jako ojca czy odpowiednio jako matki, jest poważnym kryterium sprawdzającym siłę więzi uczuciowej i jej jakość. Myśl o przyszłym potomstwie i radość; jaką ona niesie, jest rękojmią trwałości przyszłego małżeństwa (o ile w ogóle o takiej rękojmi można mówić).
Toteż w pracy oświatowo–wychowawczej, zlecanej niejednokrotnie 1ekarzowi, gdy idzie o problematykę wychowania seksualnego oraz przygotowanie do życia w rodzinie, celową jest rzeczą stawianie następujących pytań~ Czy chciałbyś, żeby twoja córka była podobna do twojej dziewczyny? Czy chciałabyś, żeby twój syn był podobny do twego chłopca? Jeżeli odpowiedź będzie negatywna lub wyrażać będzie zastrzeżenia, oznaczać. to będzie, że ten drugi człowiek, z którym więź uczuciowa określana jest mianem miłości, jest wprawdzie ujmowany jako jakaś wartość, ale tą wartością nie jest męskość czy kobiecość danej osoby lecz przede wszystkim — jeśli nie wyłącznie — fakt, że ta osoba stanowi źródło osobistych przeżyć i doznań.
W życiu rodzinnym nieakceptacja współmałżonka jako ojca czy też jako matki prowadzi do znamiennych faktów. Zdarza się, ze matka przesuwa agresywność, jaką żywi względem męża, na syna, jako na dziecko tego mężczyzny. Wyrzuca wówczas swemu synowi, że ma po swoim ojcu wszystkie złe cechy charakteru. Krańcowym wyrazem nieakceptacji, o której mówimy, jest przerywanie ciąży. Ze stanowiska analizy uczuć, przerywanie ciąży można uważać za agresję względem męża, którego dziecka matka nie chce. Ze strony mężczyzny — za agresję względem kobiety, która jest matką tego dziecka.
Przerywanie ciąży ujawnia paradoksalne zjawisko, że płciowość partnera frustruje doznania płciowe, a zatem przeszkadza, skoro partner nie jest akceptowany integralnie. Nawet i własna płciowość jest w tym wypadku źródłem głębokiego konfliktu. Człowiek jest rozdarty w sobie, nie akceptuje bowiem tego, co jest w jego własnej płciowości funkcją istotną: nie akceptuje możliwego rodzicielstwa, nie akceptuje też potencjalnego rodzicielstwa relacji płciowej. Przeciwnie: to potencjalne rodzicielstwo przeżywa jako przeszkodę, niedogodność relacji płciowej.
Nie można się dziwić, że podmiotowe funkcje płciowości stanowią przedmiot zainteresowania lekarzy, psychologów, pisarzy i poetów. Zastanawia jednak fakt, że zainteresowania te przesłaniają inne funkcje płciowości i ich wzajemne relacje. Wiązać to chyba należy z nadwartościowym traktowaniem doznań seksualnych i przeżywaniem płciowości raczej jako faktu, różnicującego ludzi, dzielącego społeczność na odrębne pod względem fizycznym i psychicznym grupy, niż jako pewnej biegunowości uzupełniającej się w funkcji rodzicielskiej, i związanymi z nią u człowieka funkcjami wychowawczymi oraz rolami społecznymi. Tego rodzaju urazowo nadwartościowe traktowanie podmiotowych funkcji płciowości ma swoje źródło w określonym modelu wychowania. Do płciowości przywiązuje się w życiu społecznym dużą wagę, przy czym dziedzina ta przeżywana jest z dużym niepokojem.
Urazowo nadwartościowe traktowanie doznań płciowych spotyka się nierzadko również i w piśmiennictwie lekarskim. Są lekarze podający się za seksuologów, którzy za główne zadanie tej specjalności uważają troskę o prawidłowy przebieg orgazmu u partnerów seksualnych. Pewna lekarka w dyskusji o wychowaniu seksualnym /"Perspektywy" V–VI 1970/ wypowiada otwarcie zdanie, że według niej wychowanie seksualne polegać powinno na nauczeniu młodzieży przyjemnej zabawy we dwoje w łóżku. Poza doznaniowymi — wszystkie inne funkcje płciowości zostają w takim ujęciu wyłączone. W dalszym ciągu dyskusji wykazał tej lekarce pedagog, prof. Muszyński, co wyniknąć musi z "ludycznego" potraktowania płciowości. Drugi człowiek zostaje tu "zreifikowany", czyli sprowadzony do roli rzeczy. Z przedmiotem zabawy nikt nie nawiązuje więzi osobowej, a tego rodzaju więzi są głęboką potrzebą psychiczną dla każdej jednostki i koniecznością dla życia społecznego. Toteż ludyczne traktowanie płciowości musi prowadzić do rozpadu istotnych dla społeczeństwa więzi i musi w ostatecznym wyniku głęboko frustrować ludzi.
Nadwartościowe traktowanie doznań seksualnych oraz różnic w budowie ciała mężczyzny i kobiety ma rzecz jasna — tak jak wszystkie postawy — określone przyczyny. Jeśli idzie o doznania seksualne; to wiązać należałoby nadwartościowe przeżywanie tej dziedziny z trojakimi psychofizjologicznymi skutkami orgazmu. .
Po pierwsze, orgazm odbarcza napięcie psychoruchowe czy emocjonalne, które bynajmniej nie musi mieć swego źródła w bodźcach seksualnych. Może ono być spowodowane, np. przemęczeniem, brakiem snu, stresami psychicznymi, frustracją. Jeżeli chłopiec np. popełnia samogwałt, to nie dlatego, iż jest podniecony seksualnie, a przede wszystkim dlatego, że doświadcza pewnego napięcia psychoruchowego z zaburzeniami uwagi, zaburzeniami snu, obniżeniem nastroju, zwiększeniem drażliwości, zwiększeniem bezwładności układu nerwowego itd. W tych warunkach orgazm na pewien czas rozładowuje to przykre napięcie. To samo zauważa wiele par małżeńskich. Wiele kobiet jest przekonanych o tym, że mężczyzna musi doznawać orgazmu, bo w przeciwnym razie będzie odnosił szkodę na zdrowiu, będzie zdenerwowany, nie da się z nim żyć itp..
Po drugie, orgazm zawęża pole świadomości, podobnie jak używki, alkohol, narkotyki i szereg czynności automatycznych (np. prowadzenie, samochodu). Orgazm stanowi zatem łatwą, choć tylko doraźną, reakcję na sytuację konfliktową. Nie rozwiązuje on żadnego konfliktu (podobnie jak np. alkohol czy narkotyk), pozwala jednak na chwilę o nim zapomnieć, odciąć się od niego. Po doznaniu — przeżywanie konfliktu powraca, co dodatkowo obciąża już i tak bezradną wobec konfliktu jednostkę. U osób ciężko skonfliktowanych może istnieć nieodparte natręctwo orgazmu. U kobiety częstą przyczyną poszukiwania orgazmu jest frustracja emocjonalna. Chociaż, wydaje się, że kobieta znacznie ściślej wiąże przeżycie orgazmu z emocjonalną relacją z osobą, niż mężczyzna. Stąd łatwo tu o szereg trudności występujących równolegle ze stresami emocjonalnymi i z zawodem w życiu emocjonalnym.
Po trzecie, orgazm może być przeżywany jako swoisty wyraz męskości czy kobiecości, a więc uchodzić :może jako istotny element autoportretu seksualnego ,jak to określił prof. Kępiński. Zwłaszcza często spotykamy się z takim przeżywaniem orgazmu u mężczyzn. Doświadczając poczucia niepełnowartościowości swojej męskości, mężczyzna szuka jej potwierdzenia w przeżywaniu orgazmu czy też równorzędnie podkreślaniu męskiej budowy ciała lub jego wydolności Jak z tego wynika, orgazm — element życia seksualnego — może być poszukiwany z powodów niezależnych od życia seksualnego. Można by zatem mówić o pozaseksualnych funkcjach orgazmu.
Te uwagi pozwalają dostrzec złożone problemy życia seksualnego nie tylko poza małżeństwem, ale i w samym małżeństwie. Jeśli np. mężczyzna nauczy się ograniczać życie seksualne do poszukiwania orgazmu i to ze względu na jego pozaseksualne funkcje, to z koniecznością ucierpi na tym więź między małżonkami, ucierpi też i funkcja znaczeniowa stosunku małżeńskiego. Kobieta przeżywa to wówczas boleśnie. Można z ust kobiety usłyszeć wówczas z goryczą zadane pytanie: Dlaczego mój mąż m u s i się do mnie zbliżyć, gdy mnie boli głowa?" Czym dla jej męża jest stosunek małżeński, skoro on musi do niego przystąpić? Nie ma mowy o tym, by stosunek taki stanowił wyraz uczuć wzajemnych, czy więzi emocjonalnej.
Powstaje pytanie: Kiedy doznanie seksualne może stać na usługach takiej więzi? Odowiedź brzmi: Tylko w wypadku, gdy zarówno mężczyzna jak i kobieta będą wewnętrznie wolni od potrzeby poszukiwania tego rodzaju doznania, tzn. gdy poszukiwanie orgazmu nie będzie się narzucało jako pewnego rodzaju nieunikniona konieczność wobec nieumiejętności dojrzałej reakcji na powstałe sytuacje stresowe.
Prawidłowe kształtowanie się współżycia z innymi ludźmi jest istotnym czynnikiem prawidłowego rozwoju osobowości. Od samego początku swojego życia, człowiek poczęty przez parę ludzką żyje i rozwija się wśród innych ludzi i od nich — jeśli tak wolno powiedzieć — uczy się człowieczeństwa. Podstawową wspólnotą ludzką, która kształtuje rozwój człowieka, jest rodzina. Wszystko wskazuje na to, że rola więzi rodzinnych jest decydująca w życiu psychicznym człowieka. Więzi z rodzicami, kształtujące osobowość dziecka, ulegają w miarę dojrzewania przemianom. Potrzeba bezpieczeństwa, potrzeba życzliwości, potrzeba fizycznej bliskości z kimś kochającym i kochanym — cechująca psychikę dziecka — rozwija się nadal i przekształca w więź o charakterze małżeńskim. Więzi te są związane z płciowością, są jedną z funkcji płciowości w człowieku. Płciowość staje się tworzywem w relacjach międzyludzkich, czy może należy powiedzieć ściślej — staje się tworzywem tych relacji.
Otóż zauważyć trzeba, że każdy człowiek wchodząc w związek małżeński, a więc wchodząc w więź o charakterze seksualnym z osobą odmiennej płci, żywi nadzieję, że więź ta będzie trwała. Nie tylko więc założenie rodziny, ale i trwałość międzyosobowej więzi seksualnej, jest najbardziej podstawową potrzebą seksualną człowieka jest jego głębokim oczekiwaniem. Wszelka przelotność relacji seksualnej wiąże się z frustracją .
Rozpad więzi małżeńskiej jest też frustracją, jest zniszczeniem tych najgłębszych ludzkich oczekiwań Nie można mówić o więziach, gdzie brak jest prawdziwej akceptacji człowieka, gdzie brak jest wymiany dóbr i traktowania drugiej osoby z życzliwością i oddaniem. Trudno będzie mówić o prawdziwej więzi kształtującej człowieczeństwo tam, gdzie człowiek będzie traktowany pod jakimkolwiek względem jako pewnego rodzaju rzecz, przedmiot służący zaspokojeniu własnych potrzeb. Stosunek seksualny może stać na usługach więzi międzyludzkiej w małżeństwie. Nie jest to jednak zjawisko częste ze względu na pozaseksualne funkcje orgazmu. Jest niestety częstym zjawiskiem w małżeństwie poszukiwanie zbliżenia seksualnego przez mężczyznę ze względu na to, co bywa określane jako "potrzeba seksualna". Rozumie się przy tym potrzebę analogicznie do fizjologicznych potrzeb głodu, pragnienia itp. W takiego rodzaju poszukiwaniu zbliżenia, partner traktowany jest — przynajmniej w jakimś stopniu — służebnie a stosunku do własnych potrzeb. W tym samym stopniu zostaje sfrustrowana jego głębsza, ludzka potrzeba więzi, zostaje zranione poczucie godności. Zostaje zatem zraniona więź między małżeństwem; pojawia się u kobiety obojętność względem życia seksualnego, rozwijająca się niejednokrotnie w agresywność względem męża — z wszystkimi skutkami tej postawy emocjonalnej. Współżycie seksualne może przyczyniać się do pogłębienia więzi między małżonkami tylko w tym stopniu, w jakim jest poszukiwane jako wyraz tego wszystkiego, co małżonków łączy, jako wyraz serdeczności, wzajemnej czułości i wzajemnego oddania. Wydaje się to oczywiste, a jednak pozaseksualne funkcje orgazmu mogą narzucać się z taką siłą (zwłaszcza mężczyźnie), że w partnerach powstaje rzeczywista niepewność co do istotnego motywu szukania zbliżenia. Jedyną rękojmią prawidłowości motywu jest umiejętność zrezygnowania ze zbliżenia w imię określonej wartości, jaką jest drugi człowiek czy porządek etyczny. Przy czym rezygnacja ta nie może wywoływać rozdrażnienia, agresywności, bo to świadczy właśnie o braku wewnętrznej wolności w stosunku do doznań seksualnych .
We współczesnej kulturze znaczeniowa funkcja płciowości odgrywa znaczną rolę. Człowiek współczesny przywiązuje do tej funkcji duże znaczenie, wiąże z nią wielkie oczekiwania. W większości wypadków oczekiwania te zostają zawiedzione.
Każde działanie, którego przedmiotem jest drugi człowiek, może się stać wyrazem naszej postawy względem drugiego człowieka. Charakter stosunku seksualnego i przeżyć z nim związanych sprawiają, że sam ze siebie jest on wieloznaczny. przygodny stosunek ludzi, Których nic głębszego ze sobą nie wiąże, może być w swej zewnętrznej szacie identyczny ze zbliżeniem kochającego się małżeństwa. Dopiero zespół okoliczności pozwala odczytać konkretne znaczenie tego gestu.
Słowem — stosunek seksualny może być narzędziem kłamstwa tak samo, jak inne zewnętrzne wyrazy— którymi człowiek ujawnia swe wewnętrzne stany.
Źródłem wieloznaczności stosunku seksualnego jest to, że stanowi on przekroczenie fizycznych granic osoby ludzkiej. Terytorium stosunku seksualnego — jeśli wolno użyć takiej przenośni — jest osoba kobiety. Tym, który przekracza granice tego terytorium jest mężczyzna. Skala postaw, zajmowanych przez partnerów stosunku, jest bardzo szeroka: od głębokiego pragnienia jedności życia i radości z istoty będącej ucieleśnieniem tej jedności — dziecka, poprzez szukanie różnych korzyści osobistych, gdzie drugi człowiek występuje w roki służebnej względem tych korzyści, do jawnego gwałtu i okrucieństwa. Problem powstaje w związku z tym, że stosunek seksualny wiąże się z doznaniami i przeżyciami, które mogą być poszukiwane same dla siebie. W takim wypadku drugi człowiek jest po prostu wykorzystywany jako źródło tych przeżyć. Zostaje wtedy sfrustrowana potrzeba więzi, o której mówiliśmy, a stosunek seksualny jest jakąś formą agresji, skoro nie stanowi wyrazu pragnienia wyrażania więzi międzyosobowych i akceptacji drugiego człowieka. Stroną poszkodowaną w tego rodzaju stosunku będzie zawsze kobieta 2e względu na samą strukturę działania, które polega na przekroczeniu fizycznych granic jej osoby.
Zrozumiałą rzeczą jest więc, że zdolność do wyrażania stosunkiem seksualnym swojej wewnętrznej pozytywnej i akceptującej postawy względem drugiej osoby, zależy od tego, jak człowiek traktuje swoje doznania seksualne. Im bardziej strona doznaniowa, podmiotowa, działania seksualnego jest przeżywana jako nieodparta potrzeba, jako pewnego rodzaju konieczność, tym mniej człowiek jest zdolny do wyrażania tym działaniem czegokolwiek.
W naszej analizie ograniczymy się do antykoncepcji w ścisłym znaczeniu, a więc do określonego sposobu postępowania małżeństwa w dziedzinie życia seksualnego. Chodzi więc o ludzi, którzy utrzymują jedność swojej więzi małżeńskiej, zmieniają jednak celowo działanie swoich ustrojów lub zachowanie się w czasie stosunku seksualnego, aby stosunek nie dał początku życia dziecka.
Należy przede wszystkim zauważyć, że nie ma małżeństwa, które uciekałoby się do antykoncepcji, gdyby wiedziało, że prawidłowe współżycie nie da początku. nowemu życiu. Innymi słowy, każde małżeństwo wołało by współżyć prawidłowo. Dlatego też postępowanie antykoncepcyjne zawsze rodzi frustrację. Najbardziej nawet przekonany, zwolennik antykoncepcji nie odmówi słuszności temu spostrzeżeniu. Frustracja ta jest głębsza u kobiety, wobec jej roli w stosunku seksualnym oraz wobec głębszego u niej lęku przed nieoczekiwaną ciążą. Za frustracją idzie agresywność małżonków względem siebie wzajemnie oraz negatywizm kobiet względem współżycia małżeńskiego. Statystyki podają różne wielkości, jednak najbardziej nawet ~optymistyczne z nich stwierdzają, że liczba kobiet nie zainteresowanych współżyciem seksualnym w małżeństwie przekracza 50%. Negatywizm ten może mieć — rzecz jasna — również inne źródła, np. wadliwą formację psychoseksualną, lęk przed doznaniem seksualnym przeżywanym jako coś złego etycznie, może też być spowodowany bezwzględną, autoerotyczną postawą mężczyzny, szukającego w stosunku małżeńskim tylko zaspokojenia swojej "potrzeby seksualnej" Niemniej, frustracja związana z postępowaniem antykoncepcyjnym jest faktem, wobec powszechnego pragnienia prawidłowego współżycia. Nie można lekceważyć jej znaczenia. Za jej rolą w powstawaniu negatywizmu kobiet żyjących w małżeństwie do życia seksualnego przemawia również fakt, że liczba zniechęconych kobiet wzrasta z upływem czasu trwania małżeństwa.
Dlaczego zatem ludzie podejmują postępowanie antykoncepcyjne, skoro chcieliby współżyć prawidłowo?
Jedna grupa małżeństw chwyta się antykoncepcji w poczuciu zupełnej bezradności. Ludzie ci chcieliby planować poczęcia, a nie wiedzą jak to zrobić aby równocześnie został zachowany głębszy, ludzki wymiar życia seksualnego. Ta grupa małżeństw ucieka się zresztą raczej do przerywania stosunku, przejawiając niechęć do innych metod antykoncepcyjnych, przeżywanych jako bardziej "sztuczne", "nienaturalne". W tej sytuacji żona przeżywa konflikt, staje się niechętna lub otwarcie agresywna względem współżycia, przestaje traktować współżycie seksualne jako wyraz łączności uczuciowej. Powoduje to regresję mężczyzny do młodzieńczego autoerotyzmu, do szukania w stosunku seksualnym przede wszystkim rozładowania napięć emocjonalnych czy ucieczki od konfliktów niesionych przez życie.
W stosunku do tej grupy małżeństw otwiera się przed lekarzem wdzięczne zadanie dopomożenia tym ludziom, aby mogli żyć seksualnie w taki sposób, jak tego pragną, aby ich współżycie seksualne było elementem integrującym uczuciowo. Dokładne rozpoznanie przez kobietę cyklu płodności jest warunkiem powrotu do prawidłowego życia seksualnego. Tutaj autorytet i pomoc lekarza mogą być decydujące, wobec istniejącej już w tych małżeństwach degradacji życia seksualnego, zniechęcenia i narosłej agresywności.
Druga grupa małżeństw podejmuje postępowanie antykoncepcyjne, programowo traktując życie seksualne jako nieodpartą potrzebę, pewnego rodzaju konieczność, wobec której człowiek jest bezsilny, a która — z drugiej , strony — pozwala przeżyć coś co odbarcza napięcia emocjonalne, co pozwala na chwilę wyłączyć się z życia, co wreszcie może mieć znaczenie dla budowania własnych wyobrażeń o swojej "męskości" czy "kobiecości". Do tej grupy małżeństw zaliczyć należy wypadki, w których żona ucieka się do antykoncepcji jako do źródła obrony przed skutkami pewnego rodzaju gwałtu, jakim są dla niej stosunki seksualne z mężem, wywierającym na nią przymus. W obawie przed rozbiciem małżeństwa, odejściem ojca od dzieci, w obawie przed możliwą zdradą męża czyni wszystko, co w jej mocy, aby tak zmodyfikować działanie swojego ustroju, czy tak się przygotować do stosunku, by przynajmniej nie dał on początku ciąży, w tych warunkach przeżywanej jako tragedię.
W tej grupie małżeństw psychiczne postawy płciowe wykazują zaburzenia, których wyrazem jest brak głębszej więzi emocjonalnej, regresja mężczyzny do postawy autoerotycznej, duże nasilenie agresywności u kobiety. Krańcową postacią agresywności jest usunięcie ciąży, zawsze przez kobietę przeżywane jako zabicie własnego dziecka (niezależnie od obronnych mechanizmów racjonalizacji lub zaprzeczenia). Przerywanie ciąży jest wyrazem pełnej dezintegracji życia seksualnego i dezintegrację tę utrwala w trudny do odwrócenia sposób. Płciowość, a więc potencjalne rodzicielstwo, jest przeżywana jako przeszkoda dla działania płciowego. Następuje degradacja więzi między małżonkami i — rzecz jasna — więzi między rodzicami a żyjącymi już dziećmi, skoro mają one za rodziców ludzi, którzy odnieśli się do ich rodzeństwa z agresją w jej krańcowej postaci.
Jak ocenić postępowanie antykoncepcyjne w świetle określonych wyżej spostrzeżeń? Co wnosi do lekarskiego spojrzenia na antykoncepcję przeprowadzona analiza funkcji płciowości w człowieku?
a) Funkcja prokreacyjna a antykoncepcja
W postępowaniu antykoncepcyjnym wyraża się nieakceptacja płciowości, równoznacznej przecież z potencjalnym rodzicielstwem. Postępowanie antykoncepcyjne bądź pozbawia aktualnie człowieka płodności (np. pigułki antykoncepcyjne), bądź stanowi z e s p ó ł c z y n n o ś c i mających na celu przekreślenie możliwości ojcostwa względnie macierzyństwa w działaniu seksualnym. Potencjalne rodzicielstwo. — istota płciowości — jest przeżywane jako przeszkoda dla działania płciowego. Staje się ono działaniem posługującym się narządami płciowymi ale wyrażającym nieakceptację dla płciowości partnera i swojej własnej. Nieakceptacja siebie i partnera jako potencjalnego ojca czy potencjalnej matki stanowi wyraz degradacji psychoseksualnej i prowadzi do frustracji więzi i do następstw omówionych już powyżej (s.5–7).
b) Podmiotowe funkcje płciowości a antykoncepcja
Antykoncepcja jest wyrazem rezygnacji ze sterowania działaniem seksualnym. Jest więc wyrazem rezygnacji z wewnętrznej wolności człowieka, która stanowi przedmiot troski psychoterapeuty. Potrzeba seksualna jest przeżywana jako konieczność, relacje seksualne są wówczas wyrazem dezintegracji. Doznania płciowe, których poszukiwanie staje się pewnego rodzaju natręctwem, nie stanowią jedności z relacjami międzyosobowymi o charakterze więzi i nie wchodzą w ich pełnię. Zamiast sterować swoim działaniem, człowiek szuka sposobów uniknięcia skutków niesterowanego działania, pozbawiając to działanie wymiarów prawdziwie człowieczych.
c) Tworzenie więzi a antykoncepcja
Gdzie nie ma akceptacji człowieka takim, jakim on jest, trudno mówić o istnieniu prawdziwych więzi z nim. W postępowaniu antykoncepcyjnym zawiera się protest przeciwko rodzicielstwu, a więc przeciwko ojcostwu i macierzyństwu. Jest to więc protest przeciwko drugiemu człowiekowi jako istocie płciowej. Brzmi to paradoksalnie, a jednak jest rzeczywistością. Paradoks ten wskazuje na dezintegrację, jaką w życie seksualne wprowadza antykoncepcja. Działanie seksualne zostaje podejmowane niezależnie od więzi emocjonalnych z partnerem, a niejednokrotnie wbrew temu, co jednoczy i kosztem tego.
d) Znaczeniowa funkcja płciowości a antykoncepcja
Z tych samych powodów stosunek antykoncepcyjny nie może stać na usługach wyrażania postawy akceptującej drugiego człowieka, a więc miłości. Zwłaszcza wyraźnie ujawnia się ten fakt ilekroć kobieta zostaje zmanipulowania w tym celu, aby mężczyzna mógł bez poczucia odpowiedzialności i jakiegokolwiek sterowania swoim działaniem, podjąć stosunek seksualny. Jakkolwiek by rozpatrywać antykoncepcję, analiza postaw i motywów działania wykazuje w tym wypadku podporządkowanie drugiej osoby swoim przeżyciom i potrzebom. Ta postawa nie da się pogodzić w wyrażaniem postaw akceptujących drugiego człowieka jako wartość.
Powstaje jednak pytanie, czy planowanie rodzicielstwa drogą okresowego powstrzymywania się od stosunków seksualnych w fazie płodności nie jest wyrazem — lub ewentualnie czy nie prowadzi do podobnej dezintegracji psychoseksualnej jak stosowanie zabiegów antykoncepcyjnych?
W postępowaniu antykoncepcyjnym, jak zostało powiedziane, protest i agresywność względem płciowości posunięte są do czynnego p r z e k r e ś l e n i a potencjalnego rodzicielstwa drogą manipulacji dokonanej na człowieku, w celu odniesienia osobistej korzyści, a mianowicie do uzyskania pewnej sumy doznań czy przeżyć z uszczerbkiem dla innych funkcji płciowości: jakimi są tworzenie więzi czy komunikowanie uczuć.
Tego rodzaju manipulacja dokonywana na człowieku nie ma miejsca w wypadku, gdy małżeństwo powstrzymuje się od stosunku seksualnego. Jest to zasadnicza różnica zachodząca między tymi dwoma rodzajami zachowań.
Rozpoznawanie rytmu płciowego pozwala małżeństwu na współżycie w pełni prawidłowe, co — jak stwierdziliśmy — jest głęboką potrzebą każdego małżeństwa.
W powstrzymywaniu się od stosunków seksualnych, w celu regulacji poczęć, możliwość ojcostwa i macierzyństwa steruje działaniem seksualnym, wpływa na kształtowanie samych zachowań seksualnych, które nabierają charakteru ludzkiego przez to, że są podległe ludzkiemu sterowaniu. Umożliwia to podejmowanie stosunków seksualnych w sposób znacznie bardziej ludzki, jako swobodnego wyrazu tego wszystkiego, co małżonków łączy. Postępowanie antykoncepcyjne natomiast, podporządkowuje drugiego człowieka swojej własnej "potrzebie seksualnej" — nie sterowanej.
Rzecz jasna — i w takim postępowaniu może się ujawniać dezintegracja psychoseksualna, gdy mianowicie powstrzymywanie się od stosunków przyjmowane jest z rozdrażnieniem, niechęcią, poczuciem frustracji, owej "potrzeby seksualnej", o czym nieraz się mówi. Trudno w tym wypadku mówić o dojrzałości psychoseksualnej. Dezintegracja jest tu podobna jak u ludzi wybierających postępowanie antykoncepcyjne, chociaż należy odnosić się tutaj z szacunkiem do owego wysiłku zmierzającego ku uczłowieczeniu życia seksualnego, pomimo, że aktualnie jeszcze płciowość — a więc potencjalne rodzicielstwo jest właściwością budzącą agresywność.
W wypadku, gdy płciowość jest w pełni akceptowana jako właściwość i wartość kochanej osoby, okresowe odkładanie stosunków, mające na celu planowane przekazywanie życia, jest wyrazem więzi, stosunki stają się czynnikiem głęboko jednoczącym związaną uczuciem parę małżeńską.
Przeprowadzona analiza prowadzi do wniosku, że doradzanie antykoncepcji, jako programowej metody planowania rodzicielstwa, jest błędem sztuki lekarskiej, powoduje bowiem nieuchronnie wystąpienie frustracji istotnych oczekiwań człowieka w dziedzinie życia seksualnego, mianowicie: frustracji pragnienia prawidłowego współżycia, frustracji związanej z osłabieniem więzi międzyosobowej we współżyciu oraz prowadzi do rozkojarzenia między życiem seksualnym a więziami emocjonalnymi łączącymi małżonków.
Lekarz, który udziela porad, winien o tym pamiętać zawsze, tzn. również w wypadku, gdy sytuacja małżeństwa jest subiektywnie przeżywana jako bardzo trudna i powikłana. Sytuacje takie zachodzą. Nie ma jednak sytuacji, w której antykoncepcja byłaby postępowaniem dojrzałym i ludzkim ze stanowiska psychologii seksualnej. Sprawa przedstawia się o tyle trudno, że niedojrzałość psychoseksualna lekarza rzutuje na porady udzielone w tym zakresie. Lekarz, skądinąd odpowiedzialny w innych dziedzinach porad lekarskich, w poradach dotyczących życia seksualnego przejawia nieraz zaskakujący brak odpowiedzialności, tym groźniejszy dla pacjenta, im mniej sam uświadamia sobie swój własny brak dojrzałości.
Jedno jest pewne: rozwiązanie problemu planowanego rodzicielstwa, przy zachowaniu w pełni prawidłowego i dojrzałego życia seksualnego, w małżeństwie jest możliwe. Któż bardziej jak lekarz powołany jest do tego, by pomóc ludziom, dla których problemy seksualne są udręką, w dojściu do tej dojrzałości?
1 Patrz Kodeks etyki lekarskiej z 1993 r., art. 2 i 3.
2 Paradoksem jest, że skuteczność jest tu rozumiana jako skuteczne zawieszenie prawidłowej skądinąd czynności ustroju!
3 Nie może nas dziwić odniesienie normy do osoby, bo w naszym postępowaniu .lekarskim nieustannie musimy się liczyć z osobą. Lekarz nie może abstrahować od tego, iż przedmiotem jego troski jest c z ł o w i e k tej troski potrzebujący. Wiadomo np., że lekarz ma. w odniesieniu do pacjenta tylko tyle uprawnień ile mu pacjent udziela i udzielić może. Pacjentowi skądinąd przysługują — jako osobie — pewne prawa podmiotowe o charakterze niezbywalnym,tzn. takie, których nie tylko nie godzi się człowieka pozbawiać, ale których i on sam nie może się zrzec, ponieważ ,zrzekając się ich, przeczylby temu ,kim jest. Szereg tych praw wylicza Karta Praw Czlowieka, uchwalona przez ONZ pięćdziesiąt lat temu. Jeśli chodzi o ciało ludzkie, to nie przysluguje człowiekowi nieograniczone prawo do dysponowania nim. Np. człowiek, któryby prosił lekarza o odjęcie zdrowej ręki, bo chciałby — przypuśćmy — uzyskać jakieś świadczenia, nie może liczyć na wykonanie tego, o co prosi. Pacjentowi bowiem nie przysługuje prawo takiego dysponowania swoim ciałem. Z drugiej strony lekarz jest zobowiązany do kierowania się w swoim działaniu wskazaniami lekarskimi. Nie jest rzemieślnikiem działającym wyłącznie na życzenie klienta.
4 Patrz powoływane wyżej art. 2 i 3 Kodeksu etyki lekarskiej.
© 1996–2001 www.mateusz.pl