WOJCIECH JĘDRZEJEWSKI OP
A oto Mędrcy ze wschodu przybyli do Jerozolimy. (Mt 2,1)
Bożonarodzeniowa opowieść o spotkaniu trzech mędrców z Dzieckiem, to snop światła rzucony na jeden z najistotniejszych wymiarów ludzkiego życia.
Owa historia wybrzmiewa jak pieśń, dodająca otuchy i mądrości każdemu, kto tylko szczerze pragnie otwartym sercem i umysłem podążać za tajemniczymi znakami w celu znalezienia Odpowiedzi na najistotniejsze pytania.
Początkiem wędrówki Mędrców jest właśnie znak: zauważony z oddali i odczytany jako zaproszenie do wyruszenia w drogę. Oto bowiem nowa gwiazda na firmamencie nieba woła ich swoim blaskiem. Natychmiast podejmują ów zew spowitego mrokami Tajemnicy.
Tajemnica posiada jednak zdolność poruszenia ludzkiego serca. Oczywiście, człowiek potrafi pozostać na nią obojętnym lub gwałtownie zdusić rodzące się zadziwienie.
Tajemnicą jest już bowiem samo istnienie, harmonia nieba i ziemi; jest nią też ludzka zdolność, by marzyć, szukać, tęsknić, odczuwać głód sensu i wolności. Tajemnicą jest również (a może przede wszystkim) miłość, która w przedziwny sposób łączy dusze i ciała tak, że chcą trwać razem w nieskończoność. To także intuicja związków na pozór przypadkowych zdarzeń. Tajemniczym światłem płonie więc nadzieja, która niesie obietnicę szczęścia nawet tam, gdzie panuje mrok.
Moment odczucia tajemnicy jest jak zapalenie iskry we wnętrzu człowieka. Nie padnie ona jednak w serce otępiałe przez egoizm, rozleniwienie, bezmyślność i pychę. A jeśli nawet zagości tam na chwilę, to wnet zgaśnie z niedotlenienia.
Owa otrzymana iskra rozpala się, gdy powieje nań wiatr podjętej wędrówki. Nie wystarczy zachwyt. Nie wystarczy rozmyślanie. Gdy objawia się ta Pani – trzeba pójść za jej głosem. Nie da się Jej zatrzymać; to Królowa wielkich, otwartych przestrzeni.
Blask w sercu jest, ja się wydaje, odbiciem tamtej gwiazdy na niebie. Wewnętrzny żar pozwala dostrzec owego przewodnika i niestrudzenie podążać za nim.
W obrębie chrześcijaństwa wielu konwertytów podążało za swoimi gwiazdami. Dla Mertona była to architektura sakralna i poezje Blakea. Małżeństwo Maritainów oparło swe poszukiwania Boga na miłości i świadectwie ich głęboko wierzących przyjaciół. Dla Edyty Stein gwiazdą prowadzącą do Zbawiciela była filozofia i głód prawdy, jaki przy jej źródle zaspokajała przyszła Karmelitanka. Tak oni, jak i niezliczeni wędrowcy nie ustawali na drodze, wiodącej ku tajemnicy. Święta wytrwałość była zaś ich Aniołem Stróżem.
Na wielorakich drogach podążania za głosem tajemnicy, w nadziei na spotkanie Odpowiedzi, jedną z najważniejszych i najpiękniejszych cech jest właśnie wytrwałość. Tym różni się pragnienie od zachcianki, że posiada siłę wierności; nie szuka chwilowych poruszeń estetycznej, przelotnej ciekawości, ale dąży do spełnienia.
Mędrcy z ewangelicznej opowieści to właśnie wytrwali wędrowcy. Podążają oni za gwiazdą – obietnicą i przewodniczką ich podróży. Oczarowani jej blaskiem, pokonują przeciwności, wiedzeni nieugiętym pragnieniem dotarcia do Tego, którego gwiazda jest znakiem.
Dla Mędrców widok Dziecka w stajni musiał być wstrząsem. Nie tak zapewne wyobrażali oni majestat nowo narodzonego Króla. Wydaje się, że znak przyćmiewa tutaj rzeczywistość. Co jest bowiem w końcu bardziej niezwykłe: nowa gwiazda na firmamencie czy też małe dziecko w żłobie, owinięte w pieluszki? Gwiazda była zjawiskiem niezwykłym, bezdyskusyjnym. Natomiast Król narodzony w stajni – wydarzeniem mogącym jedynie budzić głęboki sceptycyzm.
I oto wędrowcy wykazują się największą mądrością: oddają pokłon ubogiemu Dziecku. Nie dość na tym: ofiarowują Mu w dodatku przyniesione skarby. Ten gest czci i uniżenia można odczytać jako hołd dla osiągniętego Celu, uznając równocześnie dotychczasowe doświadczenia tajemnicy jako drogę wiodącą do jej Źródła.
Otóż Bóg okazuje się do tego stopnia przekraczać piękno poznawanych tajemnic, że zachwycony nimi człowiek może Go porzucić dla ich blasku. Czyż nie na tym właśnie polegała panteistyczna fascynacja naturą, którą w końcu ubóstwiono, zamiast zobaczyć w niej dzieło Stwórcy? Można również ubóstwić własne doświadczenia, przeżycia duchowe, nie zajmując się samych Duchem – żywym Bogiem.
To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy. Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych stali się głupimi (Rz 1, 19-22).
Gdy człowiek odda hołd Całkiem Innemu, wówczas powrót do siebie, własnego świata, dokonuje się również inną drogą, jak opisuje podróż mędrców Ewangelia (Mt 2,12). Nowy obraz Boga zmienia bowiem sposób patrzenia na siebie. Nieoczekiwane światło o całkiem innym blasku daje nowy wgląd we własne życie.
Mędrcy osiągnęli cel swej drogi. Nie wiedzieli jeszcze, że spotykają u kresu wyprawy Tego, który wyruszył również na ich spotkanie, przyjmując postać sługi (choć odwiecznie istniał w postaci Bożej – Flp 2,6n).
Odtąd w nowym już świetle jawi się sprawa duchowej podróży. Mianowicie jest ona w swojej w istocie podjęciem wołania z oddali. Wołania Tego, który – jak się okazuje – pierwszy wychodzi naprzeciw człowiekowi i jego pragnieniom. Wspólna zaś podróż niesie spełnienie dla tych, których nie przestraszy i nie znuży trud wędrówki i nie zgorszy Inność odkrywanego Boga. Bóg pociąga nasze serca ludzkimi więzami (Oz 11, 1); więzami miłości, otwierającej się na wejście w świat tajemnic: piękna świata, więzi z innymi, blasku prawdy, a nade wszystko łaskę uczestniczenia w komunii.
Przyjęcie Przychodzącego staje jednak aktem wiary, jako że Jego blask jest przyćmiony nędzą tego świata: głodem, ubóstwem, cierpieniem, zagubieniem, dyskryminacją, lękiem, grzechem. Tajemnica ludzkiego istnienia jest nieustannie zagrożona tym, co małe i mroczne. Dlatego właśnie to żywy Bóg w Jezusie Chrystusie przychodzi i objawia się „w stajni” ludzkiej kondycji. Wkracza w ciemność doczesności i śmiertelności, aby ją rozproszyć i przezwyciężyć blaskiem nieskończonej miłości.
Ewangelia zaprasza do wiernego i wytrwałego kontemplowania tajemnic, bez gorszenia się małością i złem. Mistyk ma się stać człowiekiem współcierpienia i czynnej miłości: byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie (Mt 25, 35n.).
Betlejem oznacza dom chleba. Dziecko, prostota, dzielony chleb – oto objawiony Król. Bóg pośród nas, wychodzący nam naprzeciw. To On jest Celem naszej wędrówki.
Wojciech Jędrzejewski OP
© 1996–2005 www.mateusz.pl