WOJCIECH JĘDRZEJEWSKI OP
Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono. (Ewangelia św. Jana).
W wideoklipie piosenki zespołu T. Love noszącej tytuł Gnijący świat widzimy zebraną w milczeniu przy jednym stole rodzinę. Wszyscy tłumią w sobie ból, frustracje, rozpacz i rezygnację. Słowa towarzyszące obrazowi: ja już nie wierzę, ja ciągle wierzę w gnijący świat… W pewnej chwili następuje eksplozja emocji, jakby każdy z członków rodziny zrzucał z siebie niewidzialny głaz. Coś prawdziwego i żywego zaczyna się wreszcie dziać w tym rodzinnym grobowcu.
Serce przygniecione niepokojem, bólem, zwątpieniem, milczącą rozpaczą. Serce przytłoczone niewiarą, że coś się jeszcze może zmienić. To doświadczenie zbyt dobrze znane wielu z nas. W rodzinach, osobistym życiu, we własnym kraju, kościele.
Po śmierci na Krzyżu Jezusa – cała jego rodzina – kobiet i mężczyzn, którzy związali z Nim swe życie ma również serca przytłoczone wielkim kamieniem smutku i braku nadziei.
Ciężar Wielkiej Soboty. Maria Magdalena płacze przy grobie przeżywając doświadczenie utraconej miłości. Zabrano jej Tego, który stał się Kimś najważniejszym w jej życiu. Utraciła Ukochanego, który nadał jej życiu nowy sens uwalniając od demonów przeszłości.
Gdy Apostołowie znajdują się na jeziorze Genezaret – jeszcze przed spotkaniem Zmartwychwstałego – siedzą w milczeniu. Ogarnięci cichą rozpaczą nie rozmawiają ze sobą o sprawach zasadniczych. Zbyt dużo bólu, poczucia rozczarowania sobą i innymi. Muszą się czymś zająć, żeby za dużo nie myśleć dlatego powracają do starego zajęcia – łowienia ryb.
Uczniowie podążający do Emaus idą smutni i rozczarowani, mówiąc: a myśmy się spodziewali, że to On miał wyzwolić Izraela… Już za chwile poznają, że ta nadzieja zrealizuje się – choć jej nieuchronnym etapem musiała być śmierć, cierpienie i krzyż.
Zmartwychwstanie to tryumf życia nad rozpaczą śmierci. Zwycięstwo nadziei nad rezygnacją i apatią. Miłość, która wniosła tyle ufności, nowego życia, światła i pokoju w ludzki świat – nie dała się pogrzebać. Powstaje z mroków grobu, aby wypełnić sobą wszystko.
Chrześcijanie wierzą, że Zwycięstwo dokonane w Zmartwychwstaniu Pana promieniuje swą siłą, aby człowiek mógł podnosić się z każdego przygniecenia. Powstawać z każdego upadku, budować na nowo tam, gdzie coś ważnego popadło w ruinę.
Zanim przylądek Dobrej Nadziei zyskał to miano wcześniej był nazywany Przylądkiem Grozy. Dopiero gdy Vasco da Gama przepłynął żywy ów „kraniec świata” nastąpiła zmiana nazwy i skojarzeń. Śmierć, która straszyła ludzkość, że jest ostatnim słowem traci swą grozę odkąd Chrystus pokonał jej mroczną otchłań. Każde umieranie – a jest ono nieodłączną częścią miłości i życia– zostało przez Zmartwychwstanie oddramatyzowane.
Wielkanoc staje się pełną nadziei obietnicą nowych początków wszędzie tam, gdzie sprawa wydaje się przegrana.
To, co zwykliśmy nazywać nadzieją jest tajemniczym promieniowaniem prawdy o życiu mocniejszym od śmierci. Owo światło pali się nawet w najgłębszych ciemnościach. Każda noc może stać się Wielką Nocą.
Bóg wołał w Starym testamencie: Ruiny – zabrzmijcie radosnym śpiewem. Wielkanocne Alleluja to właśnie śpiew ruin, które zaczynają się wznosić w nową, piękniejszą i bardziej trwałą budowlę. Jeśli pragniemy takiego cudu – potrzeba zgodzić się, aby to, co zmurszałe, rozbite, kruszejące – nazwać po imieniu. Nie udawać, że jest dobrze, tam się dokonuje się rozpad. Często w odbudowie tego, co zrujnowane przeszkadza nam okłamywanie samych siebie. Różowe okulary, lub fałszywa perspektywa, jaką rodzi oddalenie, ucieczka od problemów.
Takim wezwaniem rozpoczął swój Pontyfikat Jan Paweł II. Zaczerpnął je z ewangelicznych scen po Zmartwychwstaniu. Jezus dodaje ducha swoim uczniom zapraszając do życia pełnego ufności. Radość i nadzieja są możliwe nawet w świecie pełnym rozczarowań, ponieważ Bóg bezpowrotnie pozostał blisko człowieka. Pozostał jako Zwycięzca śmierci, piekła i szatana – nieprzyjaciela ludzkiego szczęścia. Jak mówił św. Paweł: nadzieja zawieść nie może ponieważ miłość Boża rozlana jest w naszych sercach. Mistrz Echart pisał zaś, że miłość Boga jest w nas zielona i kwitnąca. Dlatego świat wokół nas – budząc się do życia zapachem wiosny – potwierdza tę nadzieję życia pokonującego śmierć.
o. Wojciech Jędrzejewski OP
© 1996–2006 www.mateusz.pl