Fascynujące zaproszenie. Msza święta krok po kroku

WOJCIECH JĘDRZEJEWSKI OP

III. TAJEMNICA BOŻEGO MIŁOSIERDZIA

Zamiast zakończenia

 

 



Wersję książkową Fascynującego zaproszenia można zamówić na stronie wydawnictwa „Więź”

Wszystko, co Bóg czyni z grzesznikiem jako miłosierny Zbawca, zmierza do naszego rozwoju i pełnego bogactwa osobowości. Do każdego z nas kieruje swoje fascynujące zaproszenie, abyśmy podążali za Nim do pełni życia, które w Jego Królestwie Niebieskim nigdy się nie skończy.

Obdarowani łaską Pana jesteśmy równocześnie wezwani do stania się narzędziami Jego przeobrażającego miłosierdzia w świecie. Pragnie On uczynić nas swoimi apostołami.

Gdzie znajdował się początek, źródło zapału Apostołów, ich wytrwałego głoszenia Ewangelii? Czy był to porywający plan, świetna strategia rokująca duszpasterski sukces? Jeśli kiedykolwiek mieli triumfalistyczne marzenia, rozbiły się one w Wielki Piątek o twarde i surowe drzewo krzyża. Wraz z Jezusem zmartwychwstałym zostali podniesieni z tej ruiny, stając się jednak, po tym doświadczeniu, innymi ludźmi. Byli jak biblijny Jakub, kuśtykający z przetrąconym biodrem po walce z Bogiem. Ich zbyt ziemskie nadzieje starły się z „klęską” krzyża, łamiąc pychę i euforyczne myślenie o Królestwie miażdżącym już teraz potęgi tego świata.

Źródło tego strumienia, który zaniósł ich na krańce świata, odkryli w przebitym boku swojego Pana. Tam, gdzie ludzka nieprawość, małoduszność, zaślepienie, głupota wydawały się zwyciężać, silniejsza od nich okazała się miłość Boga. Zdruzgotane grzechem świata serce Boga ożyło miłością do tych samych ludzi, którzy ją odrzucili.

Nie istnieje dla chrześcijan inne ożywcze źródło apostolstwa niż ta prawda: Miłość Boga jest silniejsza od grzechu. Niszczycielskie zło, sprzeciwiające się Słowu Ojca, nawiedza Zmartwychwstały. Chrystus powraca nie po to, aby dowieść, że „odliczony” trzema dniami potrafi się podnieść z „desek” i zadać zwycięski cios. Ten powrót oznacza niezniszczalną wiarę Boga w człowieka, który czyni zło. Świat, który Go odrzucił, zostaje objęty Jego miłością, ponownie przygarnięty, jak niewierna Oblubienica, o której piszą prorocy. Uderzony Bóg, nadstawia drugi policzek, powstając z upadku śmierci.

Jeśli chcemy wytrwale głosić Ewangelię musimy adorować tajemnicę przebitego serca, które staje się źródłem Ducha Świętego. Potrzebujemy wpatrywania się w tajemnicę Miłości, która, odepchnięta, powraca jak fala, aby ogarnąć z jeszcze większą czułością swoich nieprzyjaciół.

Największym dramatem apostoła jest zatrata odruchu, aby powracać z wiarą i nadzieją do świata manifestującego, czasami ostentacyjnie i brutalnie, swoją niechęć do Światła (J 3, 19). Ilekroć poddajemy się zniechęceniu, przyjmując postawę: „Niech umierają w swoich grzechach, a my starajmy się jedynie postawić tamę szerzeniu się ich nieprawości”, znaczy to, że odeszliśmy od krzyża i źródła miłosierdzia. Duch Święty zostaje zasmucony i wygnany z serc głosicieli Ewangelii, jeśli nie pozwalają Mu wciąż na nowo wskrzeszać swej wiary w możliwość przemiany wszystkich Szawłów w przyjaciół Pana.

Objawem największej tragedii, jaka może dosięgnąć Kościół odpowiedzialny za zwiastowanie Dobrej Nowiny, nie będą puste świątynie lub nawet najbardziej przemyślana strategia prześladowań. Największa tragedia to postawienie przez chrześcijan tamy strumieniowi Bożego miłosierdzia, który, nie chciany przez świat, powraca doń, aby ożywiać to, co umarłe. Powstrzymywanie Ducha miłosierdzia może mieć miejsce, gdy zechcemy zewrzeć szeregi i stworzyć własny, chrześcijański krąg zjednoczony w autoafirmacji swej prawości i walce na słowa i czyny z beznadziejnie pogrążoną w złu „resztą”. Tak powstrzymywany Duch nie da się jednak usidlić, aby wachlować skrzydłami obywatelom „państwa Bożego” ku ich dobremu samopoczuciu i pociesze. Paraklet (Pocieszyciel), który został posłany z przebitego serca Zbawiciela, nie jest nigdy duchem getta.

Kryzys niewiary w ludzi, choćby nawet dających niezbite dowody swego zamknięcia na łaskę, może też przybrać formę cynizmu w stosunku do „letnich katolików”. „Czy warto się angażować wobec tego ochrzczonego pogaństwa? Jaki ma sens robienie dla nich czegokolwiek?” Duszpasterz podtrzymujący w sobie taką „trzeźwą diagnozą” kieruje się naturalnym odruchem odstąpienia od tego, który mu zadaje ból, zamiast nadstawić drugi policzek. Swoją drogą nie każdy „cios”, który otrzymujemy, utożsamia się od razu z odrzuceniem Boga. Czasami wybucha w ten sposób długo tłumiony żal do Kościoła i, paradoksalne, również prośba: „Pomóż mi wrócić”. Jak możemy usłyszeć to wołanie, gdy jesteśmy już strasznie daleko, ukryci w poczuciu krzywdy, urazy, niedoceniania, wysuwanych zarzutów i obojętnego cynizmu?

Nowa ewangelizacja zaczyna się nie przy biurku i planach nowych strategii duszpasterskich, lecz przy krzyżu. Tam odnawiamy wiarę w miłość silniejszą od panoszącej się śmierci i grzechu. Krzyż jest mocą dla rozbitków, wygnanych ze świata, którzy mogą o sobie powiedzieć jak Paweł:

Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni; obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele.[...] Cieszę się przeto owym duchem wiary, według którego napisano: Uwierzyłem, dlatego przemówiłem; my także wierzymy i dlatego mówimy [...] (2 Kor 4, 8-14).

Moc ta jednak nie jest udzielana nam po to, byśmy uciekali od świata, ale byśmy nieustannie doń powracali. Jest mocą niezniszczalnej wiary w każdego człowieka, ukochanego przez Boga, który posyła nas do wszystkich z przesłaniem pojednania. Przypomina nam o tym nieustannie tajemnica Mszy świętej.

Eucharystia, fascynujące zaproszenie Boga do udziału w Jego życiu, nie jest ucztą przeznaczoną jedynie dla wspólnoty wybranych. Z wieczernika naszych świątyń, gdzie celebrujemy Ofiarę Jezusa Chrystusa, Duch Boży wyprowadza nas do świata, do wszystkich ludzi, byśmy wszystkich zapraszali do udziału w tym życiu.

Wojciech Jędrzejewski OP

 

 

© 1996–2004 www.mateusz.pl