mateusz.pl / Krzysztof Osuch SJ
Krzysztof Osuch SJ
Będzie dość nietypowo, ale „coś” ważnego powinno zaświtać…
Doświadczyliśmy już trochę krzyży. Może nawet dużo i w bardzo bolesnym wydaniu. Jedne dźwigaliśmy my sami, inne spoczęły na ramionach naszych bliskich, znajomych i bardzo wielu osób na ziemi. Ten „wątek” można osobiście rozwinąć i pokosztować, posiłkując się pamięcią, wspomnieniami… Warto to uczynić, by w punkcie wyjścia mieć żywe odczucie, że mówimy o czymś dojmująco ważnym.
1. Najpierw jednak sięgnijmy po „detektor”, który wskaże błędne przekonanie (zwykle jest ich w nas nie tak mało), że oto ja, człowiek, jestem lepszy i mądrzejszy od samego Boga! Czy nie jest tak, że w obliczu ogromu cierpienia w świecie, myślimy sobie czasem: Gdybym tak mógł doradzić Panu Bogu w paru ważnych kwestiach, zwłaszcza w temacie skutecznego wyeliminowania … Krzyża – dźwiganego przez Jezusa i przez każdego! Oczywiście, u podstaw takiej „szczerej” i zda się szlachetnej chęci leży nasze (ciche bądź głośno manifestowane) przekonanie, że (przynajmniej) w tym jednym temacie okazalibyśmy się lepsi i mądrzejsi (niż Bóg)! Może – mając do dyspozycji Boską Wszechmoc i nieskończoną Miłość – zechciałby skorzystać z naszej większej… dobroci i wrażliwości?
Można wyobrazić sobie jeszcze inną sytuacje (która nigdy się nie zdarzy). Oto Przedwieczny Bóg Ojciec czyni mnie uczestnikiem na-rady na temat losu wcielonego Syna Bożego na ziemi (a także losu miliardów ludzkich istnień). Wzmocnijmy wydźwięk tego doproszenia nas (mnie) do Boskiej narady. Pomyślmy, że Bóg chce – jeszcze raz, być może pragnąc nanieść poprawki – zaplanować bieg historii, a więc nas wszystkich, naszych bliskich i samego Pana Jezusa…; i że mnie (nas) pyta o radę! Co bym Mu poradził? Czy od razu świta mi śmiała myśl, że tak, owszem, potrafię udzielić Mu paru dobrych rad, dzięki którym bieg historii przybrałby inny, lepszy kształt?
2. A teraz stańmy wobec faktycznego Krzyża Jezusa Chrystusa (i naszych życiowych krzyży). Jego Krzyż jest! Wydarzył się niebywale realistycznie. Krzyż „twardo” czy raczej mocno wbity w naszą ziemię stoi jako niezmienny punkt odniesienia, gdy tymczasem wszystko inne obraca się wokół niego. Krzyż, a dokładniej Jezus Chrystus na nim, staje naprzeciwko każdego pokolenia, każdej ludzkiej osoby (nawet gdy poważna część ludzkości nie jest go jeszcze świadoma). Ukrzyżowany Pan prowokuje do zadawania pytań i do myślenia! Być może niektórym z nas – z różnych powodów – wyda się on jakąś, o zgrozo, zbanalizowaną oczywistością (w krajobrazie wnętrz i kultury); inni się nim zgorszą (potkną się o niego), a jeszcze innym wyda się głupstwem, jak religijnym Żydom mającym jasną koncepcję Boga, i jak mądrze filozofującym Grekom.
Tymczasem Kościół katolicki na niemal dwa tygodnie od V Niedzieli W. Postu zwykł Krzyż zakrywać! Po co? Zapewne po to, żebyśmy mogli w Wielki Piątek na nowo zapytać i z nową świeżością odkryć przejmującą i olśniewającą wymowę tego, że Przedwieczny Syn Ojca Wszechmocnego (i najdoskonalej Dobrego) zechciał ku pełni Życia kroczyć Krzyżową Drogą i oddać swego ducha Ojcu na Golgocie – właśnie na drzewie w kształcie skrzyżowanych belek (czy może litery T)! Taka droga i taka śmierć miały Go ukarać, pohańbić i na zawsze wymazać z pamięci ludzi religijnych!
3. Zapewne wszyscy odczuwamy wielką trudność w dotarciu do sedna wymowy Jezusowej śmierci na Krzyżu. I to nawet jeśli już dobrze wiemy, że ten bardzo bolesny „epizod” w życiu Zbawiciela zakończył się tryumfem Zmartwychwstania i otoczeniem na zawsze Chwałą Ojca, uwielbieniem. – Jak i gdzie mamy szukać pomocy w obliczu tak zasadniczej trudności? Trudności w pojmowaniu umysłem i sercem najważniejszych prawd, które zwiastują, że oto jesteśmy zbawieni. Za darmo, z nadmiaru Boskiej Miłości darmo nam danej. Nieodwołalnie.
Odpowiedź na zadane pytanie i skuteczną pomoc w obliczu trudności znajdujemy w Chrześcijaństwie, czyli w poznawanym i miłowanym Jezusie Chrystusie, w Piśmie Świętym, w Kościele, w Jego żywym przepowiadaniu, w całej kulturze chrześcijańskiej, w wielkich dziełach sztuki, w książkach. Jest ich dużo. Kiedyś sięgnąłem do jednej z nich; jej tytuł brzmi Słownik Teologii Biblijnej (stron 1163). Setki biblijnych haseł opracowało ponad 70 autorów, biblistów. Jedno z haseł dotyczy Krzyża. Przybliżenie tej tajemniczej rzeczywistości – jawiącej się jako… głupstwo lub zgorszenie – zajęło autorowi (tylko) trzy strony (bitego) tekstu. Ale ma on strukturę dość złożoną: dwa punkty rzymskie (I, II) i siedem szczegółowych tematów; to nie koniec, tekst upstrzony jest ok. 48 gwiazdkami, które odsyłają do innych ważnych haseł. Na końcu są jeszcze dodatkowe odsyłacze (23). W sumie trzeba by przeczytać ponad 70 innych haseł (ile to znowu stron!), by rozświetlić sobie tajemnicę Krzyża – zbawczego Krzyża Jezusa Chrystusa.
– Na początku ostrzegłem, że będzie dość nietypowo; miałem na myśli właśnie parę ostatnich zdań i zastanawiającą wymowę prostych „liczbowych” spostrzeżeń… Może ktoś zechce sięgnąć do w/w Słownika: Słownik Teologii Biblijnej. Dzieło zbiorowe. Redaktor naczelny Xavier Leon-Dufour SJ, tł. i oprac. bp Kazimierz Romaniuk, Pallottinum, Poznań – Warszawa 1985.
4. To wszystko powiedziawszy, jesteśmy jeszcze dość daleko od zdumienia Miłością Pana Ukrzyżowanego. Ale warto – niejako od strony metodycznej – uświadomić sobie, że do poznania Pana Jezusa i do przeżycia Jego zbawiającej nas Miłości trzeba „wydreptywać” sobie ścieżki i ścieżyny. I że warto wydreptywać sobie osobistą drożynę do adoracji Pana na Krzyżu. Inaczej mówiąc, potrzebne jest tu osobiste zaangażowanie i trud. Nikt nie da nam zbawczej wiary ot tak na tacy. Dużo mniej poważne rzeczy wymagają niemałego zaangażowania i trudu, a ta Najważniejsza – choć skądinąd najzupełniej gratis data – miałaby nic nie kosztować (naszego poznawczego otwarcia, trudu, pamięci i rozpamiętywania)!
Duch Święty, będący duszą naszych dusz i ożywiający wszelką aktywność w Kościele, też na pewno zachęca nas, by iść ku Źródłu (jakim jest Krzyż Pana) – choćby i pod prąd wielu przeciwności… A docierając do niego, po wielekroć zresztą, trzeba mieć dość pokory, by uklęknąć, pochylić się nisko i zaczerpnąć parę łyków źródlanej wody zbawczej Łaski…
Kiedyś w tym miejscu – w podobnym rozważaniu – odesłałem do wspomnianego tekstu ze Słownika… I wyrażałem nadzieję, że już w czasie lectio uderzy nas „coś”, wokół czego zechcemy krążyć, przypatrywać się… – aż kontemplowane drzewo Krzyża zapali się od Miłości Jezusa i naszej – ubogiej bo ubogiej, ale jednak – miłości!
Częstochowa, czwartek, 17 marca 2016 AMDG et BVMH o. Krzysztof Osuch SJ
Rozważanie o Krzyżu – o innym charakterze – będzie w Wielki Piątek: WOŁA nas MIŁOŚĆ w W. Piątek!
Zapraszam na mój blog: http://osuch.sj.deon.pl/
© 1996–2016 www.mateusz.pl