JERZY SZYRAN OFMConv
Dla wielu młodych ludzi samotność (brak chłopaka/dziewczyny) jest przerażająca. Nie chodzi nawet o obecność drugiego człowieka czy zaspokojenie emocjonalne, ale przede wszystkim o presję środowiska. Samotnej dziewczynie nie wypada pokazać się na dyskotece czy imprezie, gdyż naraża się na pytania w stylu: „Ty ciągle sama?”. Ten koszmar zaczyna przeradzać się w obsesję i strach przed samotnym spędzeniem życia i bycie traktowaną, jako kobieta drugiej kategorii. Stąd też młoda dziewczyna rzuca się w ramiona pierwszego napotkanego chłopaka, który okaże odrobinę ciepła i gotowa jest na wszelkie poświęcenia, byle utrzymać go przy sobie Współczesne młode pokolenie nie umie przeżywać tego rodzaju doświadczenia i nie dostrzega w nim Bożego powołania ani tym bardziej innego sposobu realizacji siebie.
We współczesnym świecie obowiązują pewne normy i stereotypy, według których ocenia się „przydatność” drugiego człowieka, jako partnera. Mężczyźni cenią kobiety zadbane, o nienaganne figurze i zawsze chętnych (syndrom lalki). Kobiety za preferuja mężczyzn wysportowanych, dobrze zbudowanych, mogących poszczycic się odpowiednim majątkiem, itd. (syndrom macho). Młodym z takim podejściem do życia (zarówno chłopcom, jak i dziewczętom) bardzo trudno kogoś pokochać. Stąd też ci, którzy czekają na spotkanie kogoś naprawdę szczerego i oddanego mogą niejednokrotnie przeżywać rozterki i zastanawiać się czy faktycznie oni sami są nieudacznikami czy też los płata im głupiego figla.
Samotność w powszechnym rozumieniu jawi się jako stan odosobnienia, odrzucenia, braku towarzystwa, brak wspólnoty rodzinnej czy brak pomocy w potrzebie. Określenia te ze swej natury negatywne, nie ukazują jednak w pełni prawdziwego wymiaru samotności. Istnieje bowiem pozytywny jej aspekt, który charakteryzuje się takim stanem, w którym można zaspokoić własną potrzebę (właściwą dla każdej osoby ludzkiej) dysponowania czasem na bycie samemu. Niedostatek tego czasu może stanowić poważne zagrożenie dla rozwoju osobowego i dla jakości służby człowieka dla dobra wspólnego. Samotność więc jawi się jako „sytuacja człowieka /.../ pozbawionego chwilowo, doraźnie lub trwale możliwości korzystania z międzyosobowych więzi z innymi ludźmi” [K. Osińska, Doświadczenie samotności, w: Samotność chciana i niechciana, A. Matusiak (red.), Kraków 2002, s. 17]. Chociaż wydaje się, że człowiek praktycznie nigdy nie jest samotny, ponieważ ze wszystkimi ludźmi łączy go dar istnienia, to jednak aktualizacja tej więzi może być w jakiś sposób zachwiana, co pociąga za sobą negatywne odczucia..
Wielu zastanawiało się, dlaczego samotność jest tak trudna do zniesienia. Wśród podawanych hipotez dowodzono, że więzi poprawiają samopoczucie człowieka, zwiększa się możliwość samorealizacji, w duecie można liczyć na pomoc i podział obowiązków. Żadne z tych wyjaśnień nie oddaje w pełni głębi biblijnego rozumienia ani nie docenia faktu, że Biblia ma na uwadze nie punkt widzenia człowieka, lecz sposób patrzenia Boga, który decyduje czy dobrze jest, żeby człowiek nie był sam, czy też samotność będzie dla niego zbawienna.
Przeżywanie samotności w wielu ludziach otworzyło nieznane im dotąd pokłady ich twórczej osobowości. Wielką pomocą w twórczym przeżywaniu samotności jest modlitwa do Boga, który zawsze jest obecny i czeka na każdego człowieka. Samotność daje możliwość odnalezienia Boga w pełni i służenia Mu bez ograniczeń zawodowych czy rodzinnych, pozostając jednocześnie osobą świecką. We współczesnym świecie powstaje coraz więcej wspólnot, gromadzących w swoich szeregach świeckich celibatariuszy, którzy chcą swoje życie oddać na służbę Boga i bliźniego. Samotny kontakt z Bogiem przynosi wyciszenie i ułatwia uporządkowanie życia, co w efekcie daje niesamowitą głębię ducha.
Wielu w samotności odkrywa wartość służenia drugiemu człowiekowi, który bardziej potrzebuje ciepła i miłości. Do takich osób z pewnością należą dzieci opuszczone przez rodziców, których jedynym źródłem bliskości i namiastką matczynego ciepła jest wychowawczyni w domu dziecka. Drugą zaś grupą są chorzy, niejednokrotnie osamotnieni, pozbawieni opieki i środków do życia. Znalezienie dla nich czasu wymaga niejednokrotnie zrezygnowania z własnej rodziny, by dostrzec potrzebę bliźniego, żyjącego obok.
Wiele spośród osób samotnie przemierzających życie, odkrywa w sobie nieznane dotąd talenty, na które tak naprawdę wcześniej nie mieli czasu. Samotność jest także doskonałą okazją do odkrywania siebie: swego wewnętrznego piękna i bogactwa, by nimi obdarzać innych.
Samotność jest niejednokrotnie świadomym wyborem, wobec groźby życia w zakłamanym małżeństwie, gdzie nie ma miłości ani szacunku dla drugiej osoby, gdyż zawarty związek jest tylko ratunkiem przed staropanieństwem. Także dziecko nie może być wypełnieniem pustki w życiu osoby samotnej, ponieważ jest ono osobą mającą prawo do pełnej rodziny, nie zaś luksusowym przedmiotem samotnej pani. Niektórzy żyjący samotnie są dumni z tego, że dzięki samotności stali się ludźmi zaradnymi i odpornymi na brutalność współczesnego świata. Za taką uważa się 36-letnia Teresa: „Uważam, że osiągnęłam o wiele więcej niż niejedna żona przylepiona do boku swojego męża. Jestem twarda, zahartowana w samotnej walce z codziennymi problemami, mam silny charakter, umiem upomnieć się o swoje. To o wiele trudniejsze niż bycie szczęśliwą mężatką, ale ma się z tego powodu satysfakcję” (Teresa, Samotność nie jest karą, w: Samotność chciana i niechciana, A. Matusia (red.), Kraków 2002, s. 151-152).
Samotność być może nie jest najszczęśliwszą formą spędzania swojego życia, jednak nie można się jej bać i za wszelką cenę, nawet kosztem własnej godności, czystości i świętości życia, rzucać się w ramiona pierwszego napotkanego człowieka.
Jerzy Szyran OFMConv
Strona autora: www.szyran.republika.pl
© 1996–2004 www.mateusz.pl