JACEK POZNAŃSKI SJ
Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.
(Syr 3,2-6.12-14): „Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie.” Prędzej czy później, mocniej czy słabiej, na pewnym etapie relacji między rodzicami a dziećmi prawie zawsze pojawia się konflikt. Wydaje się on nawet być czymś koniecznym zarówno dla rodziców jak i dla dzieci. Dzieci odkrywają własną odrębność, niezależność, wolność. Rodzice muszą się nauczyć, że dzieci nie są ich własnością, że nie są tylko dla nich, że prawdziwa miłość daje wolność, i że same dzieci muszą w końcu wziąć odpowiedzialność na siebie. Właściwe przeżycie napięć i trudności, które się pojawią w tym momencie, wymaga wyrozumiałości i miłosierdzia względem siebie nawzajem. Nie można popaść w osądzanie, pretensję, wytwarzanie w sobie nawzajem poczucia winy (najgorzej, gdy to poczucie winy stwarza się manipulując biblijnymi tekstami). Szczególnie w takim okresie czasu potrzeba dużej duchowej dojrzałości, życia głębokiej modlitwy i zawierzenia Bogu, ufności, że On przeprowadzi przez konflikt do większego dobra.
(Ps 128): „Błogosławiony każdy, kto się boi Pana, kto chodzi Jego drogami. (…) Małżonka twoja jak płodny szczep winny we wnętrzu twojego domu. Synowie twoi jak sadzonki oliwki dokoła twojego stołu.” Dzisiaj jest bardzo trudno zachować rodzinną harmonię bez odniesienia się do dobrze ugruntowanego systemu wartości. Lecz jakże rzadko tak się dzieje! Stąd czasami rodzice bezradnie muszą się nagle skonfrontować z pytaniami: dlaczego dzieci stały się nam obce? dlaczego nie chcą mieć już nic wspólnego z nami, ich rodzicami? dlaczego nie odzywamy się do siebie z żoną? dlaczego z mężem żyjemy w osobnych światach, choć pod jednym dachem? Czasami zbyt późno przychodzi głębszy namysł. Błogosławieństwo jest związane z drogami Bożymi, nie z ludzkimi drogami. Chodzenie niesprawdzonymi drogami może być atrakcyjne na krótką metę. Na długi dystans przynosi jednak katastrofę szczęścia. Słowo Boże to nie arbitralne nakazy, ale wielka, choć wymagająca mądrość, sprawdzona i dająca prawdziwe szczęście.
(Kol 3,12-21): „I bądźcie wdzięczni! Słowo Chrystusa niech w was przebywa z /całym swym/ bogactwem: z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach. I wszystko, cokolwiek działacie słowem lub czynem, wszystko /czyńcie/ w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu przez Niego.” Wdzięczność jest ogromnie ważnym elementem ludzkich relacji, zwłaszcza w rodzinie. Nie można ograniczać się tylko do nakazów i zakazów, do wymagań, kar i nagród. To wdzięczność stwarza właściwą przestrzeń dla rozwoju człowieka. Wdzięczność Bogu, że jesteśmy razem, że mamy kogoś obok siebie, choć czasem może to być trudne i wymagające (wymagające ale zbawienne, bo często po prostu chodzi o odzieranie nas z naszego egoizmu); wdzięczność współmałżonkowi, że jest przy mnie, choć tyle jest we mnie słabości, tyle głupot popełniłem (łam) w życiu, tyle zagubienia. Wdzięczność dzieciom, że pomagają w rezygnacji z siebie i swoich własnych, może nieraz skoncentrowanych tylko na sobie planów. Wdzięczność, że Pan postawił nas obok siebie, bo bardzo dobrze wie, że jesteśmy sobie potrzebni, właśnie tacy, jacy jesteśmy.
(Łk 2,41-52): „Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali?” Każdy rodzic marzy nie tylko o zdrowym, ale też o mądrym, utalentowanym, zdolnym dziecku. Jednakże czasami rodzice tak bardzo są skoncentrowani na pewnych swoich marzeniach, że nie potrafią odkryć, zauważyć i docenić rzeczywistych zdolności dziecka, prawdziwych, choć może unikalnych i nieoczekiwanych talentów, na których przyjęcie nie byli przygotowani. Każdy człowiek nosi w sobie wiele dobra. To, że się buntuje, że zamyka się w sobie, staje się złośliwy, wynika często z braku zauważenia tego dobra. Prawdziwy dynamiczny rozwój dokonuje się przez odkrycie, przyjęcie i wzmacnianie tego, co dobre. Szukanie dobra w młodym człowieku wymaga wspólnego spędzania czasu, umiejętności słuchania i akceptacji, dobrej znajomości drugiej osoby, rezygnowania z własnych wyobrażeń.
Jacek Poznański SJ, Dublin
www.jezuici.pl/dublin
© 1996–2009 www.mateusz.pl/mt/jp