JACEK POZNAŃSKI SJ
Kiedy ktoś choć trochę żyje rokiem liturgicznym, to zawsze będzie pragnął jakoś specjalnie zaznaczyć w swojej codzienności jego zmieniającą się tematykę, wejść we właściwą danemu okresowi duchowość i wewnętrzny nastrój przeżywanego czasu. Wierzy, że w taki sposób stanie się lepiej przysposobiony do przyjęcia Bożej łaski. By choć trochę podjąć to pragnienie, warto na progu Adwentu zwrócić uwagę na trzy rzeczy: drogę, obietnicę, czujność.
Najpierw o drodze. Adwent to droga, do której przejścia jesteśmy zaproszeni. Na drodze tej każdego dnia będą nam towarzyszyły specjalnie dobrane czytania. Będą one opowiadały o tym, kto ma przyjść i dlaczego ma przyjść, będą zapewniały z coraz większą radością o nadchodzeniu Mesjasza. Te fragmenty z Pisma świętego będą starały się w nas i w naszych wspólnotach obudzić pragnienie Mesjasza, wskazać na to, że bardzo Go potrzebujemy także dzisiaj. W pierwszą niedzielę Adwentu psalm wkłada w nasze usta bardzo dobrą modlitwę na to budzenie duchowych pragnień i potrzeb: „Daj mi poznać, Twoje drogi, Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami. Prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń, Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję.” Jest to modlitwa o to, by zacząć chodzić w prawdzie o sobie przed Bogiem. Ktoś kto poznał, jak kręta staje się droga, gdy człowiek sam się zabiera za jej wymyślanie, szybko zapragnie chodzenia drogą Bożą. Prosząc o tę łaskę możemy być pewni, że Pan nas wysłucha. „Dobry jest Pan i prawy, dlatego wskazuje drogę grzesznikom. Pomaga pokornym czynić dobrze, pokornych uczy dróg swoich.” Tylko drogą Bożą, drogą nawrócenia i pokory, dotrzemy do żłóbka Bożej Dzieciny. Inne zaprowadzą nas jedynie na kolejną imprezę.
Teraz kilka słów o obietnicy. Ustami Jeremiasza Bóg mówi: „Oto nadchodzą dni – wyrocznia Pana – kiedy wypełnię pomyślną zapowiedź”. Ta zapowiedź to obietnica narodzenia się kogoś, kto przyniesie sprawiedliwość i bezpieczeństwo. Bóg to obiecuje. Bóg jest taki, że pragnie nam obiecywać. Miłość lubi obiecywać. Wiemy to dobrze. Ale prawdziwa miłość dotrzymuje obietnic i historia Jezusa jest tego świadectwem. Bóg wie, że człowiekowi jest potrzebna obietnica sprawiedliwości. Bardzo często czujemy się poszkodowani. I to nie tylko przez państwo i urzędy, ale także przez bliskich, bo często właśnie w rodzinach bardzo się ranimy, wyrządzamy sobie krzywdy, traktujemy się niesprawiedliwie, tzn., bez szacunku. Każdy człowiek zasługuje na szacunek i jego brak jest niesprawiedliwością. Podobnie, Bóg wie, że potrzebujemy bezpieczeństwa. Zagraża nam wiele wydarzeń, spraw, osób, sytuacji. Czujemy własną kruchość wobec tylu rzeczy, które mogą się nam przytrafić i to całkiem niespodziewanie, przypadkowo. Bez poczucia bezpieczeństwa nie jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować. Bóg chce naszej pełni dlatego obiecuje sprawiedliwość i bezpieczeństwo, to znaczy, Zbawiciela. Nieraz doświadczamy, że tylko Bóg jest jeszcze naszą nadzieją na sprawiedliwość wobec krzyczącej do nieba niesprawiedliwości i naszym jedynym ukojeniem wobec przeczuwanych zagrożeń. Już może w niejednej sytuacji doświadczyliśmy w ten sposób zbawienia. Ale ta obietnica ma się całkowicie wypełnić. I do odnowienia tej nadziei jesteśmy wezwanie w okresie Adwentu.
I w końcu Adwent jest o uważności, o ćwiczeniu swojej uwagi, by była czujna. Jezus mówi w Ewangelii: „Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym.” Najpierw mówi więc, że samo czuwanie, uważne przebywanie w obecności, w tu i teraz, że samo czuwanie jest modlitwą! Nie trzeba już słów, specjalnych gestów czy innych ceremonii. „Czuwajcie i w ten sposób módlcie się w każdym czasie!” – tak wydaje się mówić. Uważność jest ogromnie ważna, by móc uniknąć katastrofy w życiu. Wiele ludzkich biografii pogmatwało się przez brak należytej uwagi, przez zaniedbanie w czujności na różne znaki, które dawał Bóg, które dawali inni, oraz własne serce. Ludzie nieraz jakby budzą się ze snu po wielu latach, nawet kilkunastu, i już im pozostaje tylko przyglądać się jak wszystko, co długo i zapamiętale budowali rozpada się. Nie byli uważni na to, co działo się przez ten czas w relacji małżeńskiej, rodzinnej, co działo się z ich życiem, z ich relacją z Bogiem. I nagle uświadamiają sobie ogrom pogubienia. Wszystko trzeba zaczynać od początku. A Święta, czyż nie przez brak uwagi i czujności, kończą się często kolejnym cichym rozczarowaniem, bo znowu nic? Bo znowu nie stanęliśmy przed Synem Człowieczym.
Adwent to droga i prośmy Jezusa byśmy ruszyli w drogę, może po miesiącach, albo latach wewnętrznego zastoju. Na adwentowej drodze pamiętajmy o obietnicach, które Bóg wiernie chce doprowadzić do pełni, o obietnicach sprawiedliwości i bezpieczeństwa. W końcu czujmy się zaproszeni do praktyki czuwania i uważności, która sama w sobie już jest modlitwą miłą Bogu.
Jacek Poznański SJ
© 1996–2012 www.mateusz.pl/mt/jp