JACEK POZNAŃSKI SJ
Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania, w razie potrzeby inspirując się poniższą refleksją. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.
(Iz 66,18-21): „Ustanowię u nich znak i wyślę niektórych ocalałych z nich do narodów Tarszisz, Put, Meszek i Rosz, Tubal i Jawan, do wysp dalekich, które nie słyszały mojej sławy ani nie widziały mojej chwały. Oni ogłoszą chwałę moją wśród narodów.” Izajasz zwraca się do „reszty Izraela”, do tych nielicznych, którzy, po gwałtownych zawieruchach historii, pozostali wierni wierze Abrahama i Mojżesza. Są to ci, którzy ufają Bogu do końca pośród powszechnego zniechęcenia i zwątpienia. To właśnie ta garstka osób jest dla Boga szczególnie ważna. Jest zadziwiające, że Bóg łączy uniwersalność swoich planów zbawienia wszystkich ludzi, nie z wielkimi masami wierzących, a właśnie z garstką, ocalałą resztą. To nie ogromne masy, a właśnie małe, głęboko wierzące wspólnoty mają moc głoszenia Ewangelii na krańce ziemi. Właśnie na takie wspólnoty liczy Bóg, je wybiera dla misji i służby zbawieniu całej ludzkości. W planach Bożych to w nich szczególnie może się okazać chwała Boga, one mają szczególne predyspozycje, by świadczyć o dobrej Nowinie, która daje światło ludzkim drogom.
(Ps 117): „Chwalcie Pana, wszystkie narody, wysławiajcie Go wszystkie ludy, bo potężna nad wami Jego łaska, a wierność Pana trwa na wieki.” Ten najkrótszy psalm Psałterza jest jednocześnie streszczeniem celu tej księgi: wszyscy są zaproszeni do wychwalania Boga, do radosnego wołania Alleluja – Chwała Bogu. Hebrajska nazwa psałterza: „Tehillim”, ma ten sam źródłosłów, co „Alleluja”. Chwała Boga to cel całego Psałterza. Dlaczego Żydzi czuli tak wielką potrzebę wychwalania Boga, śpiewania: Alleluja? Z powodu poczucia ogromnej wdzięczności za to, co Bóg im wyświadczył. Bo pamiętali, i ciągle sobie o tym przypominali, że Bóg wyrwał ich z niewoli i dał wolność; że ich smutek przemienił w radość, a czas żałoby stał się świętem; że przeprowadził ich z ciemności do światła. I Żydzi byli świadomi, że dopiero ciągła pamięć o tym, co Bóg dla nich uczynił i wyśpiewywanie doświadczenia Bożej wierności i czułości, jest sposobem na to, aby inni uwierzyli. To, co Bóg uczynił dla swojego ludu, dając mu zbawienie, ma być świadectwem, aby inne narody uwierzyły. Warto się więc zapytać, czy i ja mam co wyśpiewać? Czy i ja pamiętam o Bożych dziełach?
(Hbr 12,5-7.11-13): „Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje. Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Dlatego wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana! Proste czyńcie ślady nogami, aby kto chromy nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony.” Z poprzednich rozdziałów listu do Hebrajczyków możemy się dowiedzieć, że jego odbiorcy, z racji wierności swojej wierze, już dużo wycierpieli. Autor chce ich pocieszyć, umocnić, dlatego próbuje jakoś podejść do bardzo delikatnego problemu cierpienia. Nie czyni tego po to, by je usprawiedliwić albo błyskotliwie wytłumaczyć, ale po to, by spróbować odkryć jego sens. Cierpienie nie jest dobre, ani chciane przez Boga (choć w czytaniu tak sugeruje bezpośrednie znaczenie słów). Po prostu jest składnikiem naszej ludzkiej kondycji. Biblia zawsze utrzymywała, że cierpienie jest złem, ale też ukazywała, że może się ono stać drogą. Ponieważ jest ono pewną próbą dla wiary, może pomóc wierze wzrastać. Cokolwiek się dzieje, Bóg, choć może się wydawać nieobecny albo niesłyszalny, jednak nie jest głuchy ani obojętny. Przeciwnie, On towarzyszy każdemu naszemu krokowi na tej twardej i wymagającej drodze. Z tego zła, możemy wyjść, z Bożą pomocą, dojrzalsi. W Starym Testamencie, Bóg jest często porównywany do pedagoga, który każdego dnia towarzyszy wzrostowi tych, których wychowuje. Kiedy cierpienie jest przeżywane w zaufaniu Bogu, może się stać dla tych, którzy na nas patrzą miejscem świadectwa o naszej nadziei, miejscem wewnętrznego pokoju, który jest darem Ducha Świętego. Cierpienie może się stać szkołą, w której uczymy się żyć w Duchu, cokolwiek się nam przydarzy.
(Łk 13,22-30): „Jezus nauczając, szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do Jerozolimy. Raz ktoś Go zapytał: Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni? On rzekł do nich: Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli.” Jezus nie daje bezpośredniej odpowiedzi na postawione pytanie, kto będzie zbawiony a kto potępiony. Nic bowiem nie jest zawczasu ustalone. Dlatego pytanie to jest źle postawione. To nie od Boga zależy kto, gdzie będzie. To zależy od człowieka. Dokładniej, od tego, czy będzie zdolny przejść przez bramę. A jest to brama bardzo wąska. Co może przeszkadzać w przejściu przez tą bramę? Na pewno swojego rodzaju otyłość, otyłość duchowa. Z czego ona powstaje? Z egoizmu, skoncentrowania na sobie i gromadzenia wszystkiego dla siebie. To właśnie nasze spuchnięte, nadęte Ja, nie pozwala nam przejść przez wąską bramę, a także zbytnia pewność siebie, zaufanie we własne duchowe siły – to wszystko, co zamyka na pokorę i zawierzenie tylko Bogu. Musimy spuścić powietrza, trochę wypompować, tzn., stać się ludźmi „cichymi i pokornymi według serca Jezusa” (to, oczywiście, nie oznacza, że nie mamy głośno sprzeciwiać się złu, albo zajmować wysokich godności i stanowisk w społeczeństwie).
Jacek Poznański SJ, Kraków
http://exercitia-spiritualia.blogspot.com/
© 1996–2010 www.mateusz.pl/mt/jp