www.mateusz.pl/mt/jp

JACEK POZNAŃSKI SJ

Zaproszenie do refleksji nad czytaniami

XVI Niedziela Zwykła

Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania, w razie potrzeby inspirując się poniższą refleksją. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.

(Rdz 18,1-10a): „Zapytali go: Gdzież jest żona twoja, Sara? Odpowiedział im: W tym oto namiocie. Rzekł mu jeden z nich: O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara, będzie miała wtedy syna.” Bóg przychodzi do człowieka, którego przyszłość jest bardzo niejasna. Abraham i Sara są przecież bezpłodni, nie mają komu przekazać swojego dorobku, swoich wartości i ideałów. Oczywiście, Abraham wiedział o Bożej obietnicy w stosunku do niego. Ale ta obietnica bardzo długo się nie spełniała – czekał już kilkadziesiąt lat. Jednakże owo czekanie i życie obietnicą przez tyle lat nie było na marne. Przecież ta wiara i nadzieja pracowały w nim, przetwarzały go wewnętrznie, rozszerzały przestrzeń jego serca. Jest interesujące, że Abraham natychmiast rozpoznał w tych trzech gościach szczególną Bożą obecność. To właśnie owa wiara i nadzieja złożone w obietnicy uczyniły jego serce wrażliwym na Boga, Jego obecność i działanie, uczyniły go człowiekiem ducha. To, że Bóg nie realizuje swoich obietnic od razu też ma swój sens.

(Ps 15): „Kto będzie przebywał w Twym przybytku, Panie, kto zamieszka na Twojej świętej górze? Ten, który postępuje bez skazy, działa sprawiedliwie, a mówi prawdę w swoim sercu i nie rzuca oszczerstw swym językiem.” Zamieszkać na świętej górze, wejść do świątyni Boga to nic innego, jak żyć w ciągłej Bożej obecności. Jest to dawne pragnienie ludzi. Jednym ze sposobów jego zrealizowania jest przyjęcie prawdy, że być ciągle w obecności Boga to po prostu żyć według tego, co jest Jemu miłe. Bóg bowiem zawsze jest dla nas obecny. To my nie zawsze jesteśmy dla Niego obecni. Grzech, bunt przeciw Bogu, odrzucenie Jego wskazówek, co do sposobu życia, sprawia, że zasłaniamy się przed Bogiem, ukrywamy się przed nim, uciekamy sprzed Jego obecności. Trudno się więc dziwić, że nie czujemy Jego obecności, że nie możemy Go odnaleźć. Przecież sami Go sobie zasłaniamy. Życie w prawdzie, sprawiedliwe działanie, szczere pragnienie dobra otwiera nas na Transcendencje, na Bożą obecność.

(Kol 1,24-28): „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół.” Dlaczego Paweł jeszcze musi dopełniać cierpień Chrystusowych? Czyżby czegoś brakowało Męce Jezusa? Na pewno nie. Paweł musi doświadczać cierpienia ze względu na zatwardziałość ludzkich serc. To, co trzeba przecierpieć to opór ludzki, prześladowania, lekceważenie, które napotykają każdego, który głosi Ewangelię. Chrystus cierpiał z powodu zatwardziałości ludzkich serc. Podobnie uczeń Chrystusa. To, że coś wybierzemy zgodnie z wolą Bożą nie oznacza automatycznie, że wszystko pójdzie gładko i bezproblemowo, że nie będzie przeszkód i trudności, nawet bardzo znacznych. Gdyby tak rzeczywiście było, trzeba byłoby powiedzieć, że Jezus wybrał źle, decydując się na stan życia, w którym żył oraz głoszenie Bożego Królestwa. Przecież napotkał tyle trudności łącznie z śmiercią. To właśnie wybór zgodnie z wolą Bożą – właśnie dlatego, że jest wyborem zgodnym z wolą Bożą – będzie napotykał na trudności w jego realizacji: z powodu złego ducha, który sprzeciwia się woli Bożej i zatwardziałości ludzkich serc.


(Łk 10,38-42): „Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła.” Nieraz jest w nas wiele pretensji do innych osób, szczególnie do tych najbliższych. Uważamy, że coś powinny, albo że czegoś nie powinny; mamy im za złe pewne zachowania, słowa, czyny. Ale być może jest to tak naprawdę tylko konsekwencja szeregu podstawowych zaniedbań. Często bowiem brakuje zaangażowania w kształtowanie wspólnej wizji świata, brakuje ustalenia wspólnego systemu wartości, jest wiele zaniedbań związanych z uczeniem się rozmawiania o tym, jak rozumiemy pojęcia i ideały, które sprawy są ważniejsze, a które mniej ważne. Właśnie brak dialogu i porozumienia co do szeregu ogólnych choć podstawowych spraw łatwo przekłada się na wiele konkretnych pretensji, nieporozumień, raniących słów i zachowań. Gdyby Marta i Maria więcej ze sobą rozmawiały o tym, co/kto jest dla nich najważniejszy i jak wyrażać hierarchię ważnych dla nich wartości, zapewne uniknęłyby niepotrzebnych, raniących pretensji.

Jacek Poznański SJ, Kraków
http://exercitia-spiritualia.blogspot.com/

 

 

 

© 1996–2010 www.mateusz.pl/mt/jp