JACEK POZNAŃSKI SJ
Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania, w razie potrzeby inspirując się poniższą refleksją. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.
(Za 12,10-11): „Będą patrzeć na tego, którego przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą nad nim, jak się płacze nad pierworodnym.” Często zbyt późno uświadamiamy sobie nasze błędne sądy, niewłaściwe reakcje, czy złe zachowania; zbyt późno otwierają się nam oczy i zbyt późno zaczynamy rozumieć nasze własne zagubienie. Najczęściej musi przyjść jakieś mocne doświadczenie, by wyrwać nas z zaślepienia. Dlaczego trzeba czasami wielkiej katastrofy, aby nasze serca się skruszyły, nawróciły, przejrzały? Dlaczego musimy nieraz ślepo brnąć aż tak daleko? Dlaczego musi nas mocno szturchnąć, wstrząsnąć – tak jak śmierć Jezusa-Mesjasza i kontemplacja Jego krzyża wstrząsnęła światem i wciąż sprawia, że wielu otrząsa się z matni i zaślepienia, w które popadli. Gdy taki wstrząs już przyjdzie, warto świadomie pozwolić na to, by wywołana nim przemiana była całkowita i dogłębna.
(Ps 63,2-6.8-9): „Boże, Ty Boże mój, szukam Ciebie i pragnie Ciebie moja dusza.
Ciało moje tęskni za Tobą, jak ziemia zeschła i łaknąca wody… Moja dusza syci się obficie, a usta Cię wielbią radosnymi wargami. Bo stałeś się dla mnie pomocą
i w cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie.” Ten psalm przywołuje na myśl opis dwóch podstawowych doświadczeń w życiu duchowym człowieka. Z jednej strony, jest to poczucie Bożego oddalenia, nieobecności Boga i zamieszania, smutku, które to odczucie rodzi w duszy. Z drugiej, doświadczenia jego bliskości, czułości i troski, napełniające serce pokojem i radością. Całe życie duchowe, jeśli jest ono żywe, przebiega pomiędzy tymi dwoma doświadczeniami, pomiędzy strapieniem a pocieszeniem, jakby powiedział św. Ignacy. Dzisiaj często mylimy te doświadczenia duchowe z psychologicznymi stanami: strapienie z depresją, a pocieszenie z egzaltacją i emocjonalnym uniesieniem. Są to jednak różne i niesprowadzalne do siebie doświadczenia. Gdy nie umiemy ich od siebie odróżniać, możemy, np. leczyć depresję u księdza, a strapienie u psychoterapeuty; w emocjonalnym uniesieniu podejmować zgubne decyzje, a pocieszenia w ogóle nie zauważyć. Aby uniknąć tych nieporozumień potrzeba ciszy, modlitwy, duchowej rozmowy. To jest podstawowa szkoła komunikacji z Bogiem w tym subtelnym duchowym języku o dwóch słowach.
(Ga 3,26-29): „Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie.” Jako chrześcijanie jesteśmy kimś jednym w Chrystusie. Jednakże, doświadczenie ukazuje nam każdego dnia coś innego: my najpierw dostrzegamy różnice, dostrzegamy szczególnie to, co nas dzieli, a to często prowadzi nas do ustanawiania wielu podziałów, następnie do nieporozumień, sporów i przemocy. Ciągle nie dorastamy do naszego powołania i obciążamy nasze wspólnoty podziałami. Paweł zaprasza nas do przekroczenia wszystkich pozornych podziałów i do budowania rzeczywistej, choć duchowej jedności. Ta jedność jest rzeczywista, bo osiągnięta przez realną śmierć Jezusa. Wszyscy we chrzcie zostaliśmy też realnie złączeni z Chrystusem. Do Niego wszyscy przynależymy. Paweł zachęca nas do podkreślania i realizowania najpierw naszej rzeczywistej jedności i równości wobec Boga. Ona jest bardziej pierwotna niż wszelkie różnice, które, oczywiście, mogą się pojawić, ale tylko na jej tle.
(Łk 9,18-24): „Gdy Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, (…) zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? Piotr odpowiedział: Za Mesjasza Bożego.” Odpowiedź na pytanie, kim jest dla mnie Jezus, jest bardzo ryzykowna. Ryzykuję wprost moim życiem. Od odpowiedzi na to pytanie zależy moje życie, jego kształt, moje wybory, sens wielu rzeczy, które robię. Dlatego chodzi też o odpowiedź bardzo osobistą. Nie może to być odpowiedź, której udzielając tak naprawdę ukrywałbym się za innymi, za tłumem, za moim proboszczem, nawet za teologami czy za Kościołem. Przyklejanie sobie do ust odpowiedzi innych, tak naprawdę jest unikiem przed odpowiedzią, jest pozorowaniem odpowiedzi. Podobnie, zbyt pospieszna, zbyt entuzjastyczna odpowiedź może być złudną. Udawana odpowiedź doprowadzi do udawanego życia. Wtedy, oczywiście, będę mógł zachować życie (w końcu z odpowiedzią, która nie jest moja, nie da się do końca identyfikować, a więc zaryzykować życie). W rzeczywistości jednak je stracę: najpierw stracę jego smak, a później jego sens, w końcu także samo życie.
Jacek Poznański SJ, Kraków
http://exercitia-spiritualia.blogspot.com/
© 1996–2010 www.mateusz.pl/mt/jp