JACEK POZNAŃSKI SJ
Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania, w razie potrzeby inspirując się poniższą refleksją. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.
(Iz 52,13-53,12): „Tak mnogie narody się zdumieją, królowie zamkną przed Nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i pojmą coś niesłychanego. Któż uwierzy temu, cośmy usłyszeli?” Jako chrześcijanie chyba zbyt bezproblemowo przyzwyczajamy się do fundamentalnych wydarzeń naszej wiary i ich wymowy. Spowszedniało nam to, że Bóg stał się człowiekiem; jest czymś bardzo dla nas oczywistym, że Bóg cierpiał i umarł za nas na krzyżu. Jakoś chronimy się przed tym, by nas to zaszokowało. Być może tyle szokujących wiadomości ze świata, znieczuliło nas na największy szok w historii świata. Być może nauczyliśmy się niczemu już się nie dziwić. Dlatego, nie jest łatwo zadziwić się tym, co się stało z Jezusem Chrystusem. Jak to przeżyć, by rzeczywiście mną wstrząsnęło? Chyba jest tylko jedna droga – pozwolić na ciszę i milczenie. Przed Tajemnicą można tylko zamilczeć. Tajemnicy trzeba pozwolić wsiąkać w trzewia w ciszy. Dopiero po pewnym czasie, wszystko zbiera się w całość i nagle uderza nas z niespotykaną jasnością. Dogłębnie wiemy o co chodzi! Pojmujemy coś niesłychanego!
(Ps 31): „Panie, do Ciebie się uciekam: niech nigdy nie doznam zawodu, wybaw mnie w sprawiedliwości Twojej! W ręce Twoje powierzam ducha mego: Ty mnie odkupisz, Panie, wierny Boże.” Jezus modli się tym pełnym ufności psalmem w sytuacji, która dla wielu ludzi jest często ostatecznym kresem: w momencie umierania. Jakże często jednak wiele innych wydarzeń i spraw w naszym życiu postrzegamy jako takie sytuacje ostateczne, sytuacje bez wyjścia. Nie potrafimy sobie wyobrazić, że można już inaczej: że jeszcze potrafimy z mężem (żoną) spokojnie porozmawiać i uratować nasze małżeństwo; że jeszcze jesteśmy w stanie dojść do porozumienia z buntującymi się dziećmi; że jestem w stanie przebaczyć bliskiej osobie, która bardzo mnie zraniła. Przeżywamy to wszystko jako sytuacje śmierci, beznadziei, ostateczny koniec. Jest bardzo trudno przekonać ludzi do tego, że przed Bogiem warto żywić nadzieję wbrew nadziei. Jakże ludzie się przed tym bronią! Są często na granicy wejścia w pokusę rozwiązań przekreślających wszystko. Oby Święte Triduum Paschalne pomogło tę pokusę przezwyciężyć! „Ty jesteś moim Bogiem. W Twoim ręku są moje losy.”
(Hbr 4,14-16;5,7-9): „Mając więc arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu.” Jakże często ukrywamy nasze cierpienie i słabość. Jest to coś wstydliwego. Nikt nie powinien o tym wiedzieć, że cierpimy, nikt nie powinien nas widzieć płaczących albo bezradnych wobec bólu i ran. Bóg nie boi się cierpieć na naszych oczach. Nie boi się, że zgorszymy się tym, jak Go boli, jak mówi „Pragnę”, jak krzyczy „Boże czemuś mnie opuścił”. Bóg ufa nam, że Go zrozumiemy, że język cierpienia i słabości w końcu poruszy nasze serca i pojmiemy, co chce nam przekazać.
(J 18,1-19,42): „Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?” Liturgia Wielkiego Tygodnia podaje nam do refleksji teksty ewangeliczne, które stopniową potęguję atmosferę napięcia i konfliktu. Mówią o zacieśnianiu się pętli nienawiści wokół Jezusa. Coraz bardziej narasta intryga, decyzje zostają podjęte, pewne osoby podejmują konkretne działania. Jezus coraz bardziej jest osaczany. Zauważamy, jak coraz bardziej zaczynają ujawniać się w ludziach destrukcyjne tendencje, tendencje do niszczenia człowieka, do niszczenia relacji. Niewinne złośliwe myśli i słowa stopniowo przeradzają się w śmiertelne czyny. Ewangelie ukazują jak w zwierciadle ludzki potencjał destrukcji. Każdy z nas ma w sobie te tendencje. Czytania wielkiego Tygodnia konfrontują nas z nimi, pomagają nam stawać w prawdzie o nich. W każdym z nas jest tendencja do tego, by zniszczyć drugiego człowieka. Wyrażamy to na różne sposoby: pozwalając sobie na zazdrość i zawiść, obmawiając, oczerniając, rzucając oszczerstwa, niszcząc dobre imię innego człowieka, przekazując niesprawdzone informacje, knując intrygi, pielęgnując w sobie nienawiść i odmawiając przebaczenia. Gdy tak w szczerości się temu przyjrzymy, ogrom tego, co odnajdziemy w sobie może przerazić. Dlatego z faryzeuszy i arcykapłanów oraz apostołów trzeba natychmiast wzrok przenieś na Jezusa. W trakcie jak Męka posuwa się w swych przerażających konsekwencjach coraz jaśniejsze się staje, że w Nim nie ma żadnej tendencji do niszczenia człowieka i do niszczenia relacji z bliźnim, kimkolwiek by on był. Jezus podnosi i uzdrawia nawet odcięte ucho Malchusa. Nie pozwala na najmniejsze zwycięstwo destrukcji. Jezusowi zależy na człowieku, na relacji z człowiekiem. Nie chce zniszczyć możliwości komunikacji nawet z tym, który chce Go zniszczyć. Przebacza swoim katom i szydercom także na krzyżu, na krzyżu nawiązuje relację ze złoczyńcą i nie niszczy ale odbudowuje jego godność. Po zmartwychwstaniu będzie przychodził po to by odbudować komunikację, by odnowić więzi z ludźmi, by ludziom pomóc odrodzić wzajemne odniesienia i uruchomić ich twórcze energie. Taki jest Bóg: bierze na siebie nasze destrukcyjne tendencje, które często głupio w sobie rozbudzamy i pielęgnujemy. Na destrukcje nie reaguje destrukcją ale ponowną propozycją relacji, komunikacji, kreatywności, tworzenia. Całkowicie niezrozumiałe. Ale jakże przemieniające.
Jacek Poznański SJ, Dublin
www.jezuici.pl/dublin
© 1996–2010 www.mateusz.pl/mt/jp