www.mateusz.pl/mt/jp

JACEK POZNAŃSKI SJ

Zaproszenie do refleksji nad czytaniami

II niedziela Wielkiego Postu

Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.

(Rdz 15,5-12.17-18): „Bóg poleciwszy Abramowi wyjść z namiotu, rzekł: „Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić”; a potem dodał: „Tak liczne będzie twoje potomstwo”. Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za wielką zasługę. Potem zaś rzekł do niego: „Ja jestem Pan, którym cię wywiódł z Ur chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność”.” Bóg obiecuje Abrahamowi dwie rzeczy: „potomstwo” oraz „kraj”. Obiecuje więc przyszłość oraz dom. Obiecywać dom, to zapewniać o bezpieczeństwie, przestrzeni do rozwoju i spełnienia. Obiecywać przyszłość to zapewniać, że nie umrze, że będzie trwał, że nicość go nie pochłonie. Te obietnice oznaczają, że życie ma sens, że warto coś w nim robić i coś z sobą robić. Dlatego owe obietnice są tak istotne, aby chciało się żyć, aby móc sensownie żyć. Zarazem jeśli spojrzymy we własne serca są to też głębokie nasze pragnienia. Pragniemy, by ktoś nam to obiecał, by ktoś nas o tym zapewnił. Czasami może myślimy, że może to zrobić człowiek. Więc szukamy człowieka, który byłby w stanie nas o tym zapewnić. Ale przecież często okazuje się to zwodnicze. Bóg pragnie nas o tym zapewnić. I tak jak z Abrahamem, tak też z każdym z nas chce zawrzeć przymierze.

(Ps 27): „Pan moim światłem i zbawieniem moim, kogo miałbym się lękać? Pan obrońcą mego życia, przed kim miałbym czuć trwogę? Usłysz, o Panie, kiedy głośno wołam, zmiłuj się nade mną i wysłuchaj mnie.” Psalm ten łączy z sobą i przeplata słowa i zdania pełne ufności i radości oraz słowa gwałtowne, wołanie na granicy rozpaczy. Człowiek wierny Bogu doświadcza w swoim życiu wszystkiego. Nie jest tak, że coś mu zostaje oszczędzone. Tak jak każdy człowiek musi przejść przez różnorakie, nieraz bardzo skrajne ludzkie doświadczenia. Chrześcijanie są doświadczeni we wszystkim, dlatego też każdemu człowiekowi, we wszystkich sytuacjach jego życia mogą kompetentnie nieść przesłanie nadziei, której sami doświadczyli. Ich doświadczenie przeżyte w wierze mówi w każdej sytuacji: „Szukaj Jego oblicza”. Oni doświadczyli, że „Pan moim światłem i zbawieniem moim.” Dlatego, nieraz może wbrew ludzkiej nadziei, powtarzają gdzieś głęboko w swoim sercu: „Będę szukał oblicza Twego, Panie.” Wiedzą, że trzeba mężnie oczekiwać Pana, On na pewno przyjdzie. Trzeba być odważnym i oczekiwać, aż oczy przywykną i dostrzegą w końcu Jego twarz, oblicze Tego, który zawsze jest z nami obecny.

(Flp 3,17-4, 1): „Bracia, bądźcie wszyscy razem moimi naśladowcami i wpatrujcie się w tych, którzy tak postępują, jak tego wzór macie w nas.” Te słowa Pawła mogą zaskakiwać – przecież mamy naśladować Jezusa, On jest naszym wzorem, a nie naśladować naśladowcę. Ale Paweł jest realistą i wie bardzo dobrze, że ludzie potrzebują żywego modelu, który żyje z nimi tu i teraz. Tym modelem on chciał być dla swoich duchowych dzieci. Ale mógł nim być tylko dlatego, że bardzo pragnął, by Chrystus żył w nim, by Chrystus całkowicie nim zawładnął. I pozwolił na to. Wziąć sobie św. Pawła za model, to przede wszystkim postawić w centrum życia Jezusa Chrystusa, to oczekiwać Go jako Zbawiciela, czyli złożyć ufność w Nim, a nie w sobie i tym świecie. W ten sposób nasze śmiertelne ciała przez wiarę i ufność już niewidzialnie, od wewnątrz przekształcają się w ciało chwalebne. A że jest to możliwe, tego świadectwo mamy w Jezusie. Ale trzeba iść krok dalej i za świętym Pawłem stać się wzorami do naśladowania, czyli pokazywać, jak całą ufność składać w Chrystusie, jak mocno stać w Panu i mieć udział w łasce Zmartwychwstania.

(Łk 9,28b-36): „A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim.” Często jesteśmy całkiem nieświadomi tego, że obok nas dzieją się wielkie rzeczy. Bóg udziela nam lub innym ważnych łask. My jednak nie mamy sił i czasu i zauważyć i na nie odpowiedzieć. Jesteśmy ciągle zmęczeni. Rzeczywiście, ciągłe zmęczenie bardzo niszczy życie duchowe, znieczula na to co dzieje się we wnętrzu człowieka. Jeżeli z powodu zmęczenia nie mam czasu na modlitwę, usypiam na modlitwie, to czy mogę jeszcze prowadzić życie duchowe. Oczywiście, życie jest pełne niespodziewanych spraw i czasami trzeba poświęcić czemuś nadzwyczajną ilość czasu czy sił. Ale gdy dzień w dzień mam ten sam problem, jest to już jakiś sygnał ostrzegawczy. Coś jest nie tak. Przecież bez momentów ciszy, bez chwil sam na sam z Bogiem i sobą samym tracę rozeznanie rzeczywistości, tracę duchową perspektywę, zacierają mi się wymiary dobra i zła, zaczynam żyć na powierzchni. I łatwo zaczynam myśleć, mówić i robić głupie rzeczy.

Jacek Poznański SJ, Dublin
www.jezuici.pl/dublin

 

 

 

© 1996–2010 www.mateusz.pl/mt/jp