www.mateusz.pl/mt/jp

JACEK POZNAŃSKI SJ

Zaproszenie do refleksji nad czytaniami

27 września 2009, XXVI niedziela zwykła

 

Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.

(Lb 11,25-29): „Jozue, syn Nuna, który od młodości swojej był w służbie Mojżesza, zabrał głos i rzekł: ‘Mojżeszu, panie mój, zabroń im’. Ale Mojżesz odparł: ‘Czyż zazdrosny jesteś o mnie? Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha’.” Każdy z nas potencjalnie jest prorokiem, mistykiem, świętym – dlatego nikomu nie musimy tego zazdrościć. Fundamenty są w nas już położone. Nikt nam nie może zabronić, by te dary w nas się rozwinęły. Taka jest wola Boża dla nas. Jedyną przeszkodą możemy być i jesteśmy my sami. Marzenie Mojżesza o tym, by Pan wszystkim dał swego ducha spełniło się dzięki Jezusowi. Pragnieniem Boga jest by na każdym z nas spoczął Duch Boży z taką mocą jak to widzimy w Jezusie Chrystusie. Każdy człowiek ma się ukształtować na Jego wzór, niejako odwzorować Go w sobie, dzięki pracy jaką dokonuje w nim Duch Święty. Wpatrywanie się w świętych i mistyków trzeba uzupełnić o refleksję nad własną otwartością na dzieło, które Duch dokonuje i pragnie dokonać z nami i w nas.

(Ps 19): „Kto jednak widzi swoje błędy? Oczyść mnie z błędów, które są dla mnie skryte. Także od pychy broń swojego sługę, by nie panowała nade mną.” Własne błędy jest często trudno dostrzec, a nawet, gdy je dostrzeżemy nie jest łatwo się do nich przyznać. Błędy, które są dla nas ukryte albo przez nas ukryte (bo się ich wstydzimy, bo się do nich tak przyzwyczailiśmy, bo nie widzimy ich błędności) możemy odkryć pozwalając sobie na szczerą konfrontację ze słowem Bożym oraz wchodząc w przyjacielskie relacje z innymi ludźmi. W takich konfrontacjach jasno mogą się ukazać nasze słabości i trudności i mogą stać się przestrzenią, która da nam możliwość pogłębienia naszych relacji z innymi, z Bogiem, a przede wszystkim z samymi sobą. Ludzie bez skazy nie mogą zbudować prawdziwych relacji. Zostają wyizolowani ze społeczności ludzkich przez pychę.

(Jk 5,1-6): „Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi.” W systemie gospodarczym opartym na wolnym rynku w sposób naturalny każdy z nas jest wystawiony na szereg różnorakich niepewności. Jedną z najboleśniej odczuwanych przez ludzi jest możliwość utraty pracy albo niesprawiedliwa zapłata za wykonaną pracę. Ogromną odpowiedzialność mają ci, którzy znając mechanizmy tego systemu jeszcze bardziej to ryzyko i niepewność podwyższają, podejmując niebezpieczne decyzje, albo, co gorsza, próbując wykorzystać różne szare strefy i luki w tym systemie, by samemu odnieść jeszcze większe korzyści niż normalnie on na to pozwala. Taka beztroska i „tuczenie serca wśród dostatków” odbija się później nieproporcjonalnie boleśnie na milionach całkiem niewinnych ludzi, którzy chcą po prostu normalnie pracować i żyć. System wolnego rynku jest układem naczyń ściśle i subtelnie ze sobą połączonych. Tym większa jest odpowiedzialność, także w obliczu Boga, każdego i każdej za wszystkich.

(Mk 9,38-43.45.47-48): „Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony.” Nie jest nam łatwo odrzucić to, co nas sprowadza do zła i grzechu. Łatwo odsuwamy w czasie zdecydowaną reakcję i podjęcie decyzji. Łatwo znajdujemy różne usprawiedliwienia dla ocalenia tego, co nas kusi. Myślimy, że może to tylko czasowo, przekonujemy siebie, że uda nam się to pokonać, wstydzimy się ucieczki i „dezercji”, stwierdzamy, że tak naprawdę to nie jest coś bardzo złego – przecież ludzie robią gorsze rzeczy, w końcu, boimy się bólu utraty czegoś. To powinien być dla nas jeszcze dodatkowy znak, że zaplątaliśmy się w sieć pokus i brniemy w nich – czasem tylko dlatego, że jesteśmy zmęczeni i nie mamy czasu na refleksje. Tak bezwiednie i głupio. Tymczasem pokusa wymaga natychmiastowej i zdecydowanej reakcji, jasnego postawienia sprawy. Ból odrzucenia części, choćby takiej, do której jesteśmy bardzo przywiązani i przyzwyczajeni, jest warunkiem ocalenia całości naszego życia.

Jacek Poznański SJ, Dublin
www.jezuici.pl/dublin

 

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl/mt/jp