www.mateusz.pl/mt/jp

JACEK POZNAŃSKI SJ

Zaproszenie do refleksji nad czytaniami

XVII niedziela zwykła

 

Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.

(2 Krl 4,42-44): „On zaś rozkazał: Podaj ludziom i niech jedzą! Lecz sługa jego odrzekł: Jakże to rozdzielę między stu ludzi? A on odpowiedział: Podaj ludziom i niech jedzą, bo tak mówi Pan: Nasycą się i pozostawią resztki.” Nie rzadko doświadczamy bolesnej przepaści między naszymi możliwościami a potrzebami naszymi i tych, którzy są jakoś od nas zależni. Dostrzegamy te potrzeby, pragniemy je zaspokoić, ale uderzamy gołą głową o twardy mur ograniczonych możliwości. Potrzeby rosną w zastraszającym tempie, mnożą się jak grzyby po deszczu; nasze możliwości przychodzi nam rozszerzać z wielkim trudem i zawsze znacznym kosztem. Jedyne co możemy zrobić to złożyć te możliwości i potrzeby w ręce Boga, zawierzyć temu, co mówi Pan, ufać, że przy naszej dobrej woli pomnoży On to, co mamy i zaspokoi to, czego potrzebujemy. A robi to w zadziwiający sposób. On sprawia, że to niewiele, które mamy zyskuje nadzwyczajną efektywność i zaspakaja wszystkie potrzeby, bo zaspakaja je u samych ich korzeni, w samej ich istocie, a nie jak my to często robimy – tylko na powierzchni.

(Ps 145): „Oczy wszystkich zwracają się ku Tobie, a Ty karmisz ich we właściwym czasie. Ty otwierasz swą rękę i karmisz do syta wszystko, co żyje.” W obliczu plagi głodu, która nęka setki milionów osób na całym świecie, słowa tego psalmu prowokują do buntu przeciw Bogu, bo stoją w jawnej sprzeczności z tym, co doświadcza tyle ludzi. Ale być może to odczucie buntu wynika z naszej obłudy. Chcielibyśmy by ktoś inny (właśnie Bóg) załatwił za nas problem głodu, a my żebyśmy mieli spokój, żebyśmy mieli możliwość dalej się bogacić, dalej myśleć tylko o sobie, dalej gromadzić tylko dla siebie. Chciwie gromadzić i zazdrośnie strzec, niesprawiedliwie manipulować cenami i dostępnością towarów i w dodatku wyrzucać Bogu, że nie karmi tych, którzy cierpią z powodu naszych nieprawości jest szczytem zakłamania i musi skończyć się tragedią. Przecież gdyby ludzie sprawiedliwie używali tego, czym Bóg ich obdarzył: talentami, technologiami, bogactwami naturalnymi, wtedy jasno by nam się ukazało, że Bóg we właściwym czasie udziela wszystkim wszystkiego, że hojnie otwiera swą rękę, że każdy może być nasycony i to ponad miarę.

(Ef 4,1-6): „Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich.” Jedność stworzenia, a przede wszystkim jedność ludzi jest zakorzeniona w jedyności jedynego Boga. Jego obecność i działanie można w zasadzie rozpoznać wszędzie: jest On i działa w każdym człowieku i przez każdego człowieka, choć jednocześnie jest On ponad każdym człowiekiem, to znaczy, nie można wszystkich czynów, słów i postaw danego człowieka identyfikować z Bogiem w nim obecnym i działającym. Nadzieja i powołanie są jedne dla każdego człowieka. W ich rozpoznawaniu i realizowaniu ma nam pomagać Duch Święty, nasza wiara, chrzest. Celem jest zaś rozpoznanie naszego wzajemnego powiązania, naszego bycia naczyniami połączonymi, gdzie stan jednego z nich wpływa na stan innych, niezależnie od tego, jaki dystans czasowy czy przestrzenny mógłby nas dzielić.

 (J 6,1-15): „Jezus zatem rzekł: Każcie ludziom usiąść! A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy. Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał.” Pięć chlebów i dwie ryby dla pięciu tysięcy mężczyzn (nie licząc innych osób) to rozpaczliwie mało. Jednakże Jezus nie rozpaczał nad tym, ale uczynił coś zadziwiającego: zaakceptował to, co było, przyjął to, co posiadano, i … odmówił dziękczynienie, podziękował Bogu za tę odrobinę. To właśnie dziękczynienie, wdzięczność wobec Boga za to, co daje, stwarza warunki dla zaistnienia cudu. Dziękczynienie rozszerza serce, czyni je wrażliwszym na Boże dary, czyni je bardziej receptywnym, otwartym na ogrom tego, co Bóg pragnie dawać i daje. Dziękczynienie to współdziałanie z Bogiem w urzeczywistnianiu cudu. Ciasne serce nie jest w stanie przyjąć nic więcej poza iskierką. Serce rozdęte dziękczynieniem może przyjąć całą przeobfitość i hojność Boga i obdarowywać nią innych.

Jacek Poznański SJ, Dublin
www.jezuici.pl/dublin

 

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl/mt/jp