JACEK POZNAŃSKI SJ
Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.
(1 Sm 3,3b-10.19) „I znów Pan powtórzył po raz trzeci swe wołanie: Samuelu! Wstał więc i poszedł do Helego, mówiąc: Oto jestem: przecież mię wołałeś. Heli spostrzegł się, że to Pan woła chłopca.” Wrzawa świata, a przede wszystkim wrzawa w nas samych bardzo często uniemożliwiają nam rozpoznanie głosu Pana, który przecież cały czas nas wzywa, przyzywa, pociąga nas. Bóg cierpliwie wciąż zwraca się do nas, nie zniechęca się naszym brakiem rozeznania, które być może pochodzi z naszego zaniedbania. Ale nawet, gdy usłyszymy głos Boga, pojawiają się następne problemy: jak go interpretować? jak podjąć w swoim życiu to, do czego zaprasza? Istnieje ważna pomoc. W życiu duchowym każdy potrzebuje kogoś, kto nauczy, jak wyłuskać głos Boga, kto potrafi mądrze prowadzić, wychowywać do rozumienia i życia Słowem Boga. Zapuszczanie się samemu na głębokie wody życia duchowego jest niebezpieczne. Dlatego warto cenić sobie ludzi prawdziwie duchowych, doświadczonych w sprawach Ducha, szukać z nimi rozmowy, pytać się o sprawy duchowe. Wiara potrzebuje karmić się przebywaniem i rozmowami z mistrzami, z ludźmi głęboko duchowymi.
(Ps 40, 2.4.7-10): „Z nadzieją czekałem na Pana, a On się pochylił nade mną i wysłuchał mego wołania. Włożył mi w usta pieśń nową, śpiew dla naszego Boga.” Bóg się pochyla nad nami, to znaczy, nie czeka aż my podejmiemy wspinaczkę w Jego kierunku (co z resztą jest niemożliwe o naszych własnych siłach, ale my i tak często uważamy, że potrafimy). Bóg schodzi na nasz poziom, jak matka. I jak matka wkłada do buzi smoczek, który łagodzi niepokój dziecka, tak Bóg wkłada nam w usta pieśń nową, swoje kojące Słowo, które krąży w sercu, umyśle i na ustach. Nowa pieśń to nowe, głębsze zrozumienie, nowy sposób przeżywania relacji z Bogiem, nowy sposób widzenia i opowiadania własnej historii życia i spraw, które w niej się pojawiają.
(1 Kor 6,13c-15a.17-20): „Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za /wielką/ bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!” Także ciało chrześcijanina należy do Pana. Chrześcijaństwu bardzo zależy na ciele, ono jest nawet, by tak powiedzieć, celem wiary chrześcijańskiej. Jezus narodził się w ciele i zmartwychwstał w ciele, i co więcej, zabrał ludzkie ciało do samego wnętrza Trójcy Świętej. Ciało ludzkie jest świątynią, miejscem sakralnym, jedynym naszym sposobem komunikowania się i spotkania z drugim człowiekiem i Bogiem. Właśnie dlatego nasze ciało nie należy tylko do nas. Będąc chrześcijanami, mamy być nimi nie tylko duszą, nie tylko sercem, czy umysłem, ale ciałem także. Celem wiary jest ciało, wiara musi wyrazić się w ciele, dojść do wyrażenia się w ciele, inaczej zatraci swoją naturę.
(J 1,35-42): „[Andrzej] spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: Znaleźliśmy Mesjasza – to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas – to znaczy: Piotr.” Jak ważne jest przyprowadzać swoich bliskich do Jezusa. Bardzo często jest to jednak trudne. Często sami nie potrafimy tego zrobić, nasze starania są nieporadne, brak komunikacji, wzajemnego zrozumienia. Ale na modlitwie zawsze można przyprowadzać swoich bliskich do Jezusa. Jak dobrze robi taka możliwość zobaczenia ich Jego oczami. Wtedy możemy odkryć, co Bóg o nich myśli, co się w nich naprawdę kryje, możemy odkryć na nowo ich tajemnicę, odnowić relację sympatii i współodczuwania oraz miłosierdzia, nabrać nadziei.
Jacek Poznański SJ, Dublin
www.jezuici.pl/dublin
© 1996–2009 www.mateusz.pl/mt/jp