JACEK POZNAŃSKI SJ
Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.
(Ez 34,11-12.15-17): „Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisko – wyrocznia Pana Boga. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał.” Jaką owcą jesteś: zagubioną w labiryncie życia? a może zabłąkaną gdzieś na manowcach, wertepach i bagnach swoich lekkomyślnych wyborów? być może czujesz się jak owca zraniona przez ludzi? albo jako ta chora i osłabiona, która nie jest w stanie już zrobić najprostszej rzeczy? Albo przeciwnie, być może czujesz się jak owca tłusta i mocna, pełna wigoru, aktywności i pomysłów na życie. Pan Bóg, jak pasterz, zatroskany jest o kondycję każdej poszczególnej owcy, daje każdej z nich to, co akurat potrzebuje, wspiera zarówno tą potrzebującą pomocy, jak i tą, której wydaje się, że wszystko może. Pan Bóg nie ma jednego wytrychu na wszystkie problemy. Ale z każdym/każdą z nas, Jego owiec, w naszej szczególnej sytuacji życiowej, poszukuje najwłaściwszego rodzaju opieki i pomocy.
(Ps 23): „Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia i zamieszkam w domu Pana po najdłuższe czasy.” Jest to piękne pragnienie, by za sobą zostawiać ślady dobroci i miłości. Być może czasem źle rozumiemy to pragnienie. Mianowicie chcielibyśmy, aby zawsze zostawało po nas miłe i przyjemne wrażenie. To jest niestety tylko tak zwana poprawność polityczna. Prawdziwa dobroć i miłość są w relacji do prawdy, są zawsze adekwatne do sytuacji. To może oznaczać mocne słowo, zdecydowany twardszy gest, protest czy nawet pewną formę gniewu. Prawdziwa dobroć i miłość potrafią rozróżnić co, komu i w jakiej sytuacji będzie służyć dla jego/jej dobra. Zostawiać dobroć i miłość to pragnąć szczęścia dla innego. Szczęście zaś, aby było rzeczywiste i głębokie, często wymaga zdecydowania, wysiłku, zmagania się z sobą.
(1 Kor 15,20-26.28): „A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich.” Czyżby św. Paweł sugerował, że Chrystus nie jest całkowicie poddany Bogu Ojcu? Tak. Bo od wydarzenia Zmartwychwstania także i my należymy do Chrystusa, jesteśmy Jego Ciałem, jesteśmy Jego członkami. Chrystus połączył się z nami do tego stopnia, że już nie chce być bez nas i bierze na siebie nasze nieposłuszeństwo Bogu, nasze ‘nie’, nasze zakłamanie i sprzeciw, by w sobie, w swoim Ciele, mocą miłości przemienić je w ‘tak’, przemienić je w nasze całkowite przylgnięcie do Ojca z czystej miłości. Pragnie, aby w nas żyła pełnia zmartwychwstania, to znaczy, aby i dla każdego/każdej z nas i w każdym/każdej z nas Bóg stał się wszystkim.
(Mt 25,31-46): „A Król im odpowie: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.” Nasze codzienne życie jest sprawą moralną. Wyborów moralnych nie dokonujemy tylko wtedy, gdy decydujemy się płacić albo nie płacić podatków, albo głosujemy za lub przeciw aborcji lub eutanazji. Wybory moralne podejmujemy w najprostszych sprawach życia i codzienności. Odwiedziny chorego, uśmiech i dobre słowo dla nieznajomego przybysza, kubek wody dla tego, kto prosi, czy nawet westchnienie modlitewne za tego, który potrzebuje – choć dla nas są może sprawami marginalnymi – mają dużą wagę dla życia moralnego i decydują o kształcie naszej wieczności. Ten kształt wykuwa się przez całe życie, poprzez drobiazgi i rzeczy pozornie nieistotne. Wybory wielkie są tylko ich konsekwencją.
o. Jacek Poznański SJ, Dublin
www.jezuici.pl/dublin
© 1996–2008 www.mateusz.pl/mt/jp