JACEK POZNAŃSKI SJ
Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.
(Lb 21,4b-9): „Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.” Ten sam wąż niesie śmierć, jest karą za grzech i ten sam wąż przynosi zbawienie. Ten sam krzyż – znak śmierci, hańby, zgorszenia, potępienia, dzięki odwiecznemu planowi Boga przez Jezusa staje się znakiem nadziei – drzewem życia. Znaczenie rzeczy zależy od Boga. Bóg nadaje znaczenie rzeczom i sprawom z naszego życia. To, czego nie lubimy, co odtrącamy, czym pogardzamy, co kojarzy nam się z cierpieniem i śmiercią, może być w planach Boga czymś, co daje życie, umocnienie, zbawienie. Potrzebny jest tylko proces nawrócenia, nowe spojrzenie, które pozwoli nam myśleć i czuć według Boga.
(Ps 78): „Przypominali sobie, że Bóg jest ich opoką, że Bóg najwyższy jest ich Zbawicielem. Lecz oszukiwali Go swymi ustami i kłamali Mu swoim językiem.” Od czasu do czasu, zwłaszcza gdy wyczerpały się wszystkie możliwości, przypominamy sobie, kto jest naszą Opoką, gdzie jest nasze Zbawienie. Ale być może często jest to tylko chwila, przelotny moment. Dziękujemy ustami, chwalimy Go językiem, a być może w sercu myślimy, że ratunek nam się należał, być może – po rozważeniu wszystkich okoliczności – wątpimy, czy rzeczywiście zadziałał tu Bóg, a w związku z tym wątpimy, czy rzeczywiście powinniśmy zaangażować dla Niego nasze życie. Jeśli nawet nie uświadamiamy sobie tych myśli naszego serca, jasno o tym mogą mówić nasze zachowania, postawy i wybory.
(Flp 2,6-11): „Chrystus Jezus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi.” My chcemy korzystać ze sposobności, wszelkich sposobności, łatwo nam znajdować tysiące argumentów i wymówek, gdy tylko trafi się sposobność, by ją wykorzystać. A nawet gdy czasem nie korzystamy ze sposobności, to raczej dlatego, że boimy się, czujemy się niegodni, nie jesteśmy pewni siebie. Syn Boży nie skorzystał z największej możliwej sposobności: być totalnie transcendentnym Bogiem. Wybrał uniżenie, nie dlatego, że bał się odpowiedzialności, czuł się niegodny, albo brak mu było pewności siebie, aby być Bogiem. Świadomie nie skorzystał ze sposobności. Wybrał to, na co wskazywała miłość, co było służeniem innym. On chciał wywyższenia miłości i to właśnie miłość Go wywyższyła.
(J 3,13-17): „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.” Jeden z filozofów kiedyś powiedział: „Kochać to powiedzieć: chcę abyś żył (-a) wiecznie”. Bogu bardzo zależy na naszym życiu wiecznym, czyli takim życiu, jakie On posiada. By tym nas obdarzyć nie wacha się wydać Tego, kogo najbardziej miłuje, który jest najbliższy Jego Boskiemu Sercu: swojego Syna. Na tym polega miłość: pragnąć dla innego tego, co się samemu posiada, i starać się ze wszystkich sił, aby ten inny to osiągnął – nie cofając się nawet przed największymi ofiarami. Czy potrafię tak pragnąć? Czy raczej zazdrośnie strzegę tego, co mam? Czy staram się, aby inni to, co mam osiągnęli?
o. Jacek Poznański SJ, Dublin
www.jezuici.pl/dublin
© 1996–2008 www.mateusz.pl/mt/jp