www.mateusz.pl/mt/jp

JACEK POZNAŃSKI SJ

Zaproszenie do refleksji nad czytaniami

XXIII niedziela zwykła

 

Wprowadzenie: Każdy czytany w niedziele fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min) w ciągu czterech dni tygodnia. Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem danego czytania. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.

(Ez 33,7-9): „To mówi Pan: Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu Izraela po to, byś słysząc z mych ust napomnienia przestrzegał ich w moim imieniu.” Pan przypomina nam o odpowiedzialności za innych ludzi. Wszyscy należymy do jednej rodziny ludzkiej, mamy udział we wspólnym człowieczeństwie, mamy wspólne przeznaczenie. Bycie chrześcijaninem to zaciągnięcie szczególnej odpowiedzialności w stosunku do drugiego człowieka, kimkolwiek by on był. W szczególności chodzi o pomoc drugiemu w tym, by był człowiekiem, a tego nikt nie może zrealizować w pełni bez świadomości transcendencji oraz świadomości moralnej. Powinniśmy jako naśladowcy Jezusa budzić w ludziach te dwa wymiary: pomóc im w otwieraniu się na Boga, oraz w pogłębianiu ich moralnych standardów. Czy masz świadomość tej misji? Jak realizujesz ją konkretnie w Twoim życiu?

(Ps 95): „Obyście dzisiaj usłyszeli głos Jego: Niech nie twardnieją wasze serca”. Nawał pracy, troski o codzienne sprawy, nieporozumienia w rodzinie i między sąsiadami … wszystko to sprawia, że z czasem nasze serca stają się twarde. Brakuje czasu na modlitwę, pozwalamy na rozrastanie się w sercu niewiary, nasze nadzieje zostały sfrustrowane, a miłość zlekceważona i zraniona. Coraz bardziej zamykamy się w sobie, skupiamy się na sobie, zdajemy się tylko na siebie, tzn. nasze serca twardnieją. Bóg natomiast ciągle do nas woła i to na różne sposoby: przez ludzi, wydarzenia: „niech nie twardnieje twoje serce”. Chciej usłyszeć ten głos, proś abyś go usłyszał. Twarde serce jest faktycznie śmiercią za życia.

(Rz 13,8-10): „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością.” Nie być nic dłużnym poza miłością to tak naprawdę być dłużnym wszystko. Bo miłość odnosi się do całego człowieka, miłości zależy na całym człowieku, na jego integralnym dobru. Chodzi o to, że bycie dłużnym miłość nie jest przygniatającym obowiązkiem, ale radością z służenia innemu, z tego, że on/ona może wzrastać. Miłość przecież to rzeczywistość, którą z natury bardzo chcielibyśmy dawać innym. Ale chodzi też o miłość wzajemną, tzn. ten inny winien z taką samą miłością wyjść do mnie. Powinienem dać mu szansę. Tak każdy z nas będzie zdolny/-a do jeszcze większej miłości. Tak wzajemnie napędzając nasze miłości, kiedyś będziemy mogli niezauważenie wrosnąć w Miłość jedyną – w Boga.

(Mt 18,15-20): „Jezus powiedział do swoich uczniów: Gdy brat twój zgrzeszy [przeciw tobie], idź i upomnij go w cztery oczy.” O ileż prościej by nam się żyło, gdybyśmy umieli spokojnie komunikować sobie nawzajem to, co nas boli, mówić sobie o tym, że czujemy się zranieni. Jest w nas zazwyczaj dużo lęku, by pójść do innej osoby i powiedzieć jej spokojnie o tym, co nam się nie podoba. Czasami uważamy to za bezsensowne, przekreślamy drugą osobę, wątpimy, że ta druga osoba może się zmienić. Niekiedy nawet wydaje się to dobrze uzasadnione. Ale w ten sposób stajemy się magazynem ran, magazynem żalów i pretensji. Jeżeli jeszcze potrafimy o nich mówić to tylko krzykiem, wyrzutem, złośliwie – to wszystko staje się osmalające i przypiekające innych (często niewinnych) ludzi. Jezus wskazuje na prostą rozmowę, dialog jako sposób zapobieżenia, wyjaśnienia, uzdrowienia sytuacji – drogę prostej miłości, która pragnie zbawienia także tego, który mnie zranił.

o. Jacek Poznański SJ, Dublin
www.jezuici.pl/dublin

 

 

 

© 1996–2008 www.mateusz.pl/mt/jp