ZBIGNIEW NOSOWSKI
Książkę można nabyć m.in. w Księgarni Mateusza |
Pewnego razu zaczęliśmy się z żoną zastanawiać, dlaczego w gronie świętych i błogosławionych tak trudno znaleźć osoby żyjące w małżeństwie, a już praktycznie w ogóle nie ma w nim świętych par małżeńskich, w których i żona, i mąż byliby czczeni jako święci. Zadawaliśmy te pytania naszemu Kościołowi, nie otrzymując satysfakcjonującej odpowiedzi. Trzeba się było zatem samemu zająć tym problemem.
Zacząłem krążyć wokół tematu świętych par małżeńskich. Rozmowy, dyskusje, lektury, artykuły, spotkania, prelekcje, wywiady, wykłady – było tego bardzo dużo. Często zadawałem słuchaczom na początku cztery proste pytania. 1) Czy słyszeli Państwo o tym, że małżeństwo jest sakramentem? 2) A o tym, że jest ono drogą do świętości? – na te dwa pytania zawsze uzyskiwałem odpowiedź twierdzącą, i wśród osób prostych, i wykształconych. Oficjalna nauka Kościoła nie idzie w las… Ludzie intuicyjnie rozumieli, że świętość w życiu małżeńskim jest możliwa.
Pytałem jednak dalej: 3) Czy słyszeli Państwo o jakiejś parze małżeńskiej, która została ogłoszona świętą lub błogosławioną? Ze zdziwieniem i zaskoczeniem wszyscy odpowiadali: „nie”. Wbrew typowemu w takich sytuacjach schematowi (że katolicy „na dole” nie znają nauki swego Kościoła) to nie ci ludzie byli winni temu, iż nie potrafili sobie przypomnieć żadnego kanonizowanego małżeństwa. Po prostu – do 21 października 2001 r. –papieże nie wynieśli na ołtarze żadnej małżeńskiej wspólnoty. Przez wiele wieków katoliccy małżonkowie nie otrzymywali od swego Kościoła wzorów do naśladowania w postaci beatyfikowanych czy kanonizowanych par małżeńskich, a o istniejących świętych, którzy żyli w małżeństwie, wiadomo było bardzo niewiele.
Równie ważna była odpowiedź na czwarte pytanie: 4) Czy znali Państwo jakieś małżeństwo, o którym można by powiedzieć, że wspólnie przeżyli swe życie w święty sposób? Po wahaniach i głębszym zastanowieniu zazwyczaj padała odpowiedź twierdząca… Nie było wcale trudne znalezienie znajomych, którzy przeżyli swoje małżeństwo tak sensownie i szczęśliwie, że można mówić, iż przeżyli je w sposób święty! Okazywało się zatem, że ów – zdawałoby się, niedościgły – ideał małżeńskiej świętości można było dotknąć, zobaczyć, naśladować, i to tuż obok siebie, w życiu bliskich sobie osób.
Kościelny problem z brakiem świętych par małżeńskich polega właśnie na tym, że choć w historii chrześcijaństwa zapewne tysiące małżeństw doświadczały w swej miłości niezwykłego dotknięcia i bliskości Boga, promieniowały wokół siebie ciepłem domowego ogniska i bezwarunkowej przebaczającej miłości, wychowywały swe dzieci na dobrych ludzi i chrześcijan, następnie były wspaniałymi dziadkami i mądrymi teściami, przez całe życie służyły Bogu i czyniły wiele dobra bliźnim – to jednak ich imiona i nazwiska znał tylko Bóg (oraz ich bliscy). Dla Kościoła pozostawali oni anonimowi.
Zorientowałem się, że o problemie świętych par małżeńskich trzeba napisać książkę. Wielokrotnie zasiadałem do pisania, ale wcale nie szło mi szybko. Na przeszkodzie stanęła… historia. Postanowiłem bowiem szperać w przeszłości Kościoła. I okazało się, że im bardziej zagłębiałem się w historię, tym więcej znajdowałem przykładów świętych małżonków, a także – ku mojemu wielkiemu zdziwieniu – małżeństw, w których i żona, i mąż czczeni byli jako święci lub błogosławieni.
Rzecz jasna, żadna z tych par – aż do 2001 r., gdy Jan Paweł II beatyfikował małżonków Beltrame Quattrocchi – nie była kanonizowana wspólnie, ani też właściwie nie zdarzało się¸ aby ukazywano małżeństwo jako ich drogę do świętości. Ale byli! W roku 1998 znałem 6 takich par, potem 10, 20, 34, 57, aż wreszcie dzisiaj… 83! Z niektórymi nawet się nieco duchowo zaprzyjaźniłem. O każdej z nich napisałem w tej książce.
Jak to w Kościele bywa – gdy się dobrze poszuka w skarbcu Tradycji, można znaleźć wiele ciekawych rzeczy. Niekiedy informacji o małżeńskich i rodzinnych relacjach poszczególnych świętych trzeba było jednak szukać bardzo długo. Autorzy (zwykle duchowni…) opracowań hagiograficznych i martyrologiów często nie uważali ich bowiem za godne umieszczenia.
Dołożyłem starań, aby niniejsze opracowanie w części historycznej było jak najbardziej kompletne. Przyjąłem zasadę, że piszę jedynie o tych małżeństwach, w których obie strony były wyniesione na ołtarze. Weryfikowałem informacje w różnych opracowaniach, sprawdzałem i porównywałem. Nie umieszczałem w książce przypisów, gdyż niekiedy na każdej stronie musiałoby ich być kilkanaście. Za wszelkie błędy odpowiadam, rzecz jasna, osobiście.
Mam jeszcze „w odwodzie” kilka par z pierwszych wieków chrześcijaństwa, w których przypadku istnieją sprzeczne informacje, czy byli małżeństwem. Zapewne są jeszcze inne święte małżeństwa, o których dotychczas nic nie wiem. Wydaje się to najbardziej prawdopodobne zwłaszcza w tradycji Kościołów Wschodnich, a także wśród mało powszechnie znanych świętych z okresu wczesnego średniowiecza, czczonych w lokalnych Kościołach zachodniej Europy.
Część historyczna książki rozrosła mi się zatem w sposób nieprzewidywany. Nie zamierzałem jednak pisać leksykonu hagiograficznego. Parami do nieba to książka nie tylko o tym, jakie były święte małżeństwa, lecz także o tym, jakie będą i powinny być. Sądzę bowiem, że pierwsza wspólna beatyfikacja pary małżeńskiej sprzed trzech lat jest początkiem nowej epoki w dziejach chrześcijańskiej duchowości. Opisem tego przełomu i związanych z nim nadziei zajmuję się – publicystycznie, nie naukowo – w kolejnych rozdziałach książki.
Próbując zrozumieć przyczyny, dla których przez dwadzieścia wieków chrześcijaństwa pary małżeńskie nie były wspólnie kanonizowane, szkicuję – w rozdziale Pojedynczo czy parami? – historię stosunku Kościoła do małżeństwa i do seksualności. Przedstawiam też dotychczasowe dominujące modele świętości, by na tym tle ukazać znaczenie beatyfikacji Marii i Alojzego Beltrame Quattrocchi.
Kolejna część książki – Czy we dwoje łatwiej się uświęcić? – to refleksja nad współczesną duchowością małżeńską. Analizuję tu różne teologiczne i praktyczne sposoby rozumienia i przeżywania małżeństwa na drodze wiary. Zajmuję się także związkami między duchowością a seksualnością, między mistyką a erotyką. Piszę również o kryzysach i trudnościach, które są nieodłączną częścią życia małżeńskiego.
W rozdziale Święci przyszłości przedstawiam wybrane pary małżeńskie, które czekają w kolejce na ołtarze. Procesy beatyfikacyjne w ich przypadkach niekiedy już trwają. Czasem jednak jest to kwestia dalszej przyszłości – tym bardziej trzeba mówić o świadectwie świętości ich życia. W rozdziale tym piszę również o przyszłości małżeńskiej drogi uświęcenia – co będzie w niej najważniejsze, jakie czekają zadania i problemy, czy będzie ona „zaraźliwa”.
Wyjaśnienia wymaga jeszcze kwestia terminologiczna. Aby uniknąć nieporozumień, usiłuję konsekwentnie rozróżniać trzy sytuacje: świętych małżonków (pojedyncze osoby kanonizowane, które żyły w małżeństwie), święte małżeństwa (związki, w których i żona, i mąż zostali – indywidualnie – beatyfikowani lub kanonizowani) oraz święte pary małżeńskie (które świadomie traktują małżeństwo jako wspólną drogę świętości). Ta książka opowiada zatem: po pierwsze, o tym, że udało mi się znaleźć wiele świętych małżeństw; po drugie zaś, że zaczyna się epoka świętych par małżeńskich.
Jest wiele osób, którym chciałbym podziękować za pomoc przy powstaniu tej publikacji. Przede wszystkim moja kochana żona, Kasia, której zawdzięczam wszystko, a w przypadku tej książki – bardzo wiele, zwłaszcza tytuł. Dziękuję Ci, Kasiu, także za prawie dwadzieścia już lat naszego małżeństwa!
Dziękuję Agnieszce i Karolince, naszym córkom, za to, że tak wspaniale kibicowały mojej pracy. Dziękuję moim Rodzicom, którzy zgodnie i spokojnie żyją w małżeństwie już czterdziesty piąty rok, za pierwsze praktyczne lekcje o tym, czym jest małżeństwo.
Dziękuję za radość, jaką sprawił mi pan Ventzislav Piriankov, zgadzając się, aby książkę ozdobiły reprodukcje jego obrazów. Być może niektórym czytelnikom powiedzą one więcej o mistycznym wymiarze małżeństwa niż wszystkie moje słowa. Dziękuję też Katarzynie Jabłońskiej, sekretarzowi redakcji „Więzi”, za to, że odnalazła dla mnie twórczość pana Piriankova.
Dziękuję wszystkim przyjaciołom z „Więzi” za pomoc i życzliwość, szczególnie Jackowi Borkowiczowi za konsultacje historyczne, Józefowi Majewskiemu za porady teologiczne, Pawłowi Kądzieli za cierpliwość w oczekiwaniu na maszynopis i za wnikliwe uwagi. Dziękuję Monice Waluś, Ludmile Grygiel, Annie Karoń-Ostrowskiej, Michałowi Płoskiemu i wszystkim licznym osobom, z którymi kiedykolwiek rozmawiałem na ten temat. Bez Waszego zainteresowania i zachęt ta książka by nie powstała.
Wiele razy od różnych osób słyszałem, że skoro piszę o świętych parach małżeńskich, to książka będzie bardzo cienka. Okazuje się, że wcale tak nie jest. Mam nadzieję, że pod koniec XXI wieku analogiczną książkę trzeba już będzie wydać w kilku tomach…
Zbigniew Nosowski
fragment książki
Włoski teolog Elio Guerriero napisał, że dzięki licznym beatyfikacjom i kanonizacjom, jakie przeprowadził Jan Paweł II, „wyłoniła się nowa generacja świętych – piękna, młoda i urzekająca”. Teraz w tym panteonie zaczynają pojawiać się święte pary małżeńskie. One też powinny być piękne, młode i urzekające. Innymi słowy – ich duchowość powinna być jak najbliższa problemom i potrzebom współczesnych małżeństw.
Beatyfikacje i kanonizacje to istotne sygnały, jakie postawy są w Kościele uważane za godne propagowania. Sprawą najwyższej wagi jest zatem obecnie odpowiedni dobór par małżeńskich, które będą wynoszone na ołtarze. Powinni to być ludzie bliscy współczesności. Powinny to być małżeństwa, które cieszyły się swoją miłością, także erotyczną. Powinni być nie tylko rodzicami, ale także teściami i dziadkami. Nie chodzi mi bynajmniej o to, że dzieci świętych par małżeńskich nie mogą iść do klasztoru. Sądzę jedynie, że promieniowanie świętej miłości małżeńskiej jest najbardziej wyraźne, gdy także (przynajmniej niektóre) dzieci danej pary naśladują swych rodziców w małżeństwie.
Dzięki nowatorskiej teologii ciała oraz beatyfikacji Marii i Alojzego Beltrame Quattrocchi Jan Paweł II zaczął nadrabiać wielowiekowe zaniedbanie Kościoła. Czy da się nadgonić stracony czas? Pewne szkody wydają się nieodwracalne, jak chociażby przekonanie wielu pokoleń chrześcijan, że należą do „drugiej kategorii” wierzących. Nie da się zawrócić biegu czasu i odwołać wydarzeń, które mogłyby nie mieć miejsca, gdyby nauczanie Kościoła było bardziej przyjazne małżeństwu. Można jednak z zapałem i zaangażowaniem włączyć się w tworzenie nowej duchowości małżeńskiej.
Wyzwania są pod tym względem wielkie, gdyż nie ma wzorców chrześcijańskiej duchowości przeżywanej przez parę małżeńską. Istnieje zaś wiele głęboko zakorzenionych przekonań, które fałszywie formułują priorytety w duchowym życiu małżeństwa. Z pewnością jest na przykład pewna liczba pobożnych małżeństw codziennie uczestniczących we Mszy świętej, które postawione wobec dylematu – „udział we Mszy albo odrabianie lekcji z dziećmi” – wybiorą Eucharystię w przekonaniu, że w relacji międzyludzkiej łatwiej nadrobić zaniedbania.
A przecież świecka świętość nie oznacza konieczności codziennego udziału we Mszy świętej! Duchowe złączenie z ofiarą Chrystusa może się dokonywać na wiele innych sposobów w codziennym życiu małżeńskim i rodzinnym, w przeżywaniu problemów zawodowych i międzyludzkich. Włoscy autorzy, Maria i Gigi Avanti, napisali: „Konieczne jest, aby wszyscy wewnętrznie utwierdzili się w przekonaniu, że nie jest czasem skradzionym liturgii czas poświęcony wspólnemu życiu braterskiemu w rodzinie i że jest to tzw. liturgia rodzinna…”. Zdaniem tego włoskiego małżeństwa, uświęcenie pary małżeńskiej „będzie miało miejsce w domu, a nie na ołtarzu, chociaż nie straci się oczywiście z oczu ołtarza”.
Ta refleksja dobitnie pokazuje, że o uświęceniu poprzez małżeństwo trzeba myśleć inaczej niż dotychczas myślano o świętości. Nie ma się co dziwić, że brakuje wzorców duchowości małżeńskiej, skoro przez stulecia chrześcijaństwa autorami dzieł i porad z zakresu duchowości byli prawie wyłącznie celibatariusze! W ich gronie bardzo nieliczni są zaś ci, którzy dobrze rozumieją istotę powołania do małżeństwa.
Klucza do duchowego przeżywania małżeństwa jako drogi uświęcenia nie może ofiarować tradycyjna duchowość zakonna, która opierała się na założeniu konieczności oderwania człowieka od spraw ziemskich ku sprawom Boskim. W małżeństwie – i szerzej: w życiu świeckich chrześcijan – chodzi zaś o to, aby odnajdywać Boski wymiar spraw ziemskich. Nie chodzi wcale o to, aby życie małżeńskie stawało się klasztorem! Ma ono być życiem prawdziwie małżeńskim ze wszystkimi jego radościami i troskami.
Obecnie główna odpowiedzialność za przyszłość małżeńskiej duchowości spada zatem na świeckich teologów i inne osoby żyjące w małżeństwie. Ich zadaniem jest znalezienie odpowiedniego języka do konkretnej refleksji o wielkości i zarazem trudzie tego powołania. Jeśli naprawdę zaczyna się nowa epoka w dziejach chrześcijańskiej duchowości, to potrzebne też będą nowe, małżeńskie „Filokalia” – duchowe opowieści czytane ku zbudowaniu i naśladowaniu. Nie napiszą ich mnisi…
Spis treści
© 1996–2005 www.mateusz.pl