www.mateusz.pl/mt/dp

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ

Zdrowy rozsądek przegrywa z Jezusem

 

 

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Jezus mówi do nas rzeczy przeczące naszemu codziennemu doświadczeniu. Wydaje się, że pochwala biedowanie, głodowanie, płacz, bycie znienawidzonym i pogardzanym. A przecież na ogół staramy się uniknąć tych trudnych sytuacji, a gdy już na nas spadną, wcale się z nich nie cieszymy.

„Jezus zszedł z Apostołami na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; A On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił: „Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże. Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni. Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie. Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą, i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom. Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą. Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie. Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie. Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom“ (Łk 6, 17.20-26).

W dzisiejszej Ewangelii Jezus zwraca nam uwagę, że dobre życie nie oznacza ziemskiej pomyślności. Po drugie, decydujące w życiu jest pielęgnowanie relacji z Bogiem i innymi, a nie gromadzenie i korzystanie z różnego rodzaju dóbr.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Jezus mówi do nas rzeczy sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Wydaje się, że pochwala biedowanie, głodowanie, płacz, bycie znienawidzonym i pogardzanym. A przecież na ogół staramy się uniknąć tych trudnych sytuacji, a gdy już na nas spadną, wcale się z nich nie cieszymy.

Przeciwnie, jeśli tylko możemy, staramy się jak najszybciej zmienić naszą sytuację na lepszą, a jeśli nam się to nie udaje, cierpimy jeszcze bardziej. A jak się o tym wyraża Jezus? Nie tyle wzywa nas do tego, aby nie rozpaczać w takich sytuacjach, ale utożsamia je ze szczęściem. Przecież to kompletnie rozmija się z naszym doświadczeniem. Zapytajmy więc, cóż takiego miałoby w pośrodku niedostatku, braku, smutku i odepchnięcia przez ludzi budzić w nas szczęście? Jak można być szczęśliwym, odczuwając jakiś brak?

Zauważmy najpierw, że Jezus nie mówi: macie głodować, płakać, smucić się, robić z siebie ofiary i męczenników. I wtedy będzie szczęśliwi. Nie należy tego tak rozumieć, jakoby Bóg był przeciwnikiem dobrobytu i radości. W dzisiejszej Ewangelii ważne jest słówko „teraz”. Jezusowi chodzi o naszą obecną sytuację, a nie o wyszukiwanie sobie jakiejś biedy. Mówi o doświadczeniach, które niejako spadają na nas bez naszej woli, które zastajemy w życiu.

 Jezus mówi o tych trudnych doświadczeniach z perspektywy wieczności. A w niej wszystkie dobra na tej ziemi są względne, chociaż potrzebne, poza jednym: więzią z Bogiem i bliźnimi. Chrystus wypowiada „biada” do ludzi, którzy swoje szczęście związali z różnymi dobrami, a nie z Bogiem i bliźnimi. Żeby być sytym, ciągle się bawić i śmiać, trzeba w naszym świecie po prostu odciąć się od innych, zamknąć oczy na ludzką biedę. Psalmista mówi: „Zazdrościłem bowiem niegodziwym. Bo dla nich nie ma żadnych cierpień. Ich ciało jest zdrowe i tłuste. Nie doznają ludzkich utrapień, ani z innymi ludźmi nie cierpią” (Ps 73, 3-5).

Z kolei im więcej łączy nas z innymi ludźmi, tym bardziej z nimi współ-czujemy, współ-odczuwamy, bolejemy. Staramy się być z nimi solidarni. Nie będę ucztował i cieszył się, jeśli mój przyjaciel cierpi.

Paradoksalnie najbardziej smuci nas cierpienie innych. Im są nam bliżsi, tym smutek jest większy. Jeśli ktoś się nie smuci, to po prostu za bardzo skoncentrowany jest na sobie. Inni go nie interesują. Taki człowiek pogrąża się, a nie wzrasta. Przestaje kochać. Myli środki z celem swojego życia. A jest nim wzrost w miłości. Ludzie, do których Jezus kieruje „biada” w banalny sposób zaspokajają głód, którego żadne dobra materialne, stanowiska, ambicje, czy potrzeby nie są w stanie zaspokoić. Głód bliskości Boga i człowieka. Ludzie syci myślą, że „lepszy jest wróbel w garści niż gołąb na dachu”. To, co mam daje mi jakieś poczucie nasycenia. Ale przecież to są tylko rzeczy. Głód posiadania trzeba ciągle zaspokajać. To jest studnia bez dna. Biada więc sytym, bogatym i śmiejącym się nie dlatego, że korzystają z dóbr materialnych, ale że przedkładają je ponad wszystko, ponad więź z innymi. I tutaj wcale nie chodzi o ilość tych dóbr, ale o pewien sposób myślenia i pożądania. W gruncie rzeczy tacy ludzie bywają bardzo samotni. Kiedy rzeczywiście przyjdzie choroba i kryzys, zostaną sami jak goły palec. Nie budowali relacji, a wszystko inne przeminęło. Ale to jest ich wybór, a nie Boża kara. I na tym polega ich problem. Największym nieszczęściem człowieka jest poczucie braku Boga i osamotnienie. Dlatego na końcu syci będą głodować, a śmiejący się, płakać.

Człowiek ubogi, do którego zwraca się Jezus, wie, że tak naprawdę nie ma nic z siebie, że wszystko, co otrzymuje, jest darem Boga. Ale też wie, że nie ma nic cenniejszego na ziemi niż więzi osobowe. Królestwo Boże oznacza bliskość samego Boga. „Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam” – mówi św. Paweł. Jeśli rzeczywiście wierzę, że Bóg jest ze mną, to głód, płacz, wykluczenie chociaż są to ciężkie doświadczenia i nikt z nas nie jest tutaj bohaterem, nie będą dla nas źródłem tragedii i rozpaczy. To właśnie spotkanie z Bogiem i człowiekiem może mi wskazać wyjście z trudnej sytuacji lub po prostu pomóc przyjąć ją ze spokojem

Dziwną częścią dzisiejszej Dobrej Nowiny jest to, że Jezus zapowiada swoim uczniom, że będą wykluczeni i znienawidzeni z Jego powodu. Dlaczego? Właśnie dlatego, że jeśli idą za Nim, to swoim życiem na tym świecie głoszą wyższość osoby nad rzeczą, zaufania nad wyrachowaniem, współodczuwania nad skoncentrowaniem na sobie i samozadowoleniem. I ci ludzie otrzymają wieniec zwycięzcy. To jest przepustka do nieba – miłość. To, co Jezus głosi, sprzeciwia się naszej prostej logice, którą żyjemy na co dzień. Pojawia się jednak pewien problem. Pierwsi chrześcijanie byli prześladowani przez pogan. A dzisiaj? To często chrześcijanie, którzy de facto są niewierzący, śmieją się z innych chrześcijan. Chcąc być wiernym Bogu, narażam się na obelgi i uśmieszki także wśród swoich najbliższych, wśród otoczenia, które chodzi do Kościoła.

Prośmy więc w tej Eucharystii, w której Ojciec, Syn i Duch Święty dają się nam jako wspólnota osób, abyśmy w codziennym życiu nie pomylili prawdziwego szczęścia z jego pozorami.

Dariusz Piórkowski SJ
darpiorko@mateusz.pl

 

Dariusz Piórkowski SJ, obecnie pracuje jako duszpasterz akademicki w DA „Xaverianum” w Opolu

 

 

 

© 1996–2007 www.mateusz.pl