www.mateusz.pl/mt/dp

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ

Siła pragnień

 

 

Pragnienia mają wiele wspólnego z wiarą. Nie wiemy, dokąd nas zaprowadzą. Nie wiadomo, czy uda się je spełnić. Trudno przewidzieć, na jakie natrafimy przeciwności. Wzywają nas do ufności.

»Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha”. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami!” Lecz On odpowiedział: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”. A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: „Panie, dopomóż mi!” On jednak odparł: „Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom”. A ona odrzekła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów”. Wtedy Jezus jej odpowiedział: „O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!” Od tej chwili jej córka była zdrowa« (Mt 15, 21-28).

Oto Burt Munro, poczciwy i nieco dziwaczny Nowozelandczyk od lat mieszka w warsztacie, który zarazem jest jego domem. Żyje skromnie. Cały jego świat kręci się wokół motocykli. Od lat własnoręcznie przerabia swoją maszynę „Indian Scout”, rocznik 1920. Odlewa tłoki ze starych części, udoskonala cylindry i inne akcesoria motocyklowe. A wszystko po to, by udać się na Słone Pola w USA i pobić rekord prędkości. Część mieszkańców jego miasteczka raczej z uśmieszkiem odnosi się do pomysłu starego pryka. Pewnego dnia Burt z nadszarpniętym zdrowiem, oszczędnościami całego życia i zmodernizowanym motocyklem rusza w kierunku Ameryki. Jego podróż najeżona jest rozmaitymi przeciwnościami i przygodami. A to dokucza mu choroba morska, a to samochód psuje się w szczerym polu, a to organizatorzy konkursu nie chcą zgodzić się na jego udział itd. Jednakże determinacja bohatera doprowadza go do upragnionego celu. Przezwyciężywszy wiele przeszkód startuje w wyścigu i ustanawia rekord, którego do tej pory nikt nie zdołał pobić.

Burt dopiął swego, ponieważ kierował się prostą zasadą: „Jeśli nie realizujesz swoich pragnień, równie dobrze mógłbyś być warzywem”. Człowiek to istota, w której istnieją różne poruszenia: popędy, potrzeby, emocje, pokusy, myśli i pragnienia. Jak wiemy nie są one równorzędne. Nie jest też łatwo odróżnić te różne impulsy od siebie. Niemniej to właśnie docieranie do własnych pragnień i wytrwałe dążenie do ich realizacji umożliwia nasz pełny rozwój.

Spójrzmy na dzisiejszą Ewangelię właśnie z tej perspektywy. Chyba najbardziej zaskakuje w tej scenie pełna pokory nieustępliwość Kananejki. Taką siłę daje jej właśnie pragnienie. Zauważmy, że kobieta przychodzi do Jezusa ze względu na córkę, a nie dla samej siebie. To bardzo istotna cecha pragnienia. Pragnienia są silnie związane z miłością. Im bardziej kochamy, tym więcej w nas pragnień i siły do ich urzeczywistnienia. W gruncie rzeczy nieważne, do czego pragnienia nas wzywają. Nieważne, jaką przybierają postać i rozmiary. Nieważne, czy podobają się otoczeniu. Ważne jednak, abyśmy wiedzieli, że w świecie pragnień nie króluje konieczność, lecz wolność. Wcale nie musimy ich realizować. Pragnienia mają wiele wspólnego z wiarą. Nie wiemy, dokąd nas zaprowadzą. Nie wiadomo, czy uda się je spełnić. Trudno przewidzieć, na jakie natrafimy przeciwności. Wzywają nas do ufności.

Z potrzebami jest nieco inaczej. Jedne muszą, a inne mogą być zaspokojone. Musimy jeść, pić, ubierać się. Musimy od naszych rodziców czy bliskich otrzymać minimum poczucia bezpieczeństwa, ciepła, akceptacji. Potrzeby bardziej nakierowują nas na branie i otrzymywanie. Ale nie ma w tym nic złego. Jest to pewien kapitał, który Bóg nam daje wprost i przez ludzi, abyśmy mogli później dać coś z siebie.

Kiedy kieruję się pragnieniem? Na przykład wtedy, gdy w chatce nie czekam jedynie na to, co ktoś poda mi do jedzenia, ale kiedy sam chcę pomóc w przygotowaniu posiłku. Muszę przekroczyć własną potrzebę, głód, skoncentrowanie na sobie, aby wydobyć z siebie to, co najpiękniejsze. W taki ukryty sposób działa w nas Bóg.

W pragnieniach zapisana jest także nasza życiowa misja. Jako chrześcijanie wezwani jesteśmy przez Stwórcę do współstwarzania świata, do przynoszenia zysku, jak o tym mówi Jezus w przypowieści o talentach. Często trudno rozpoznać nasze powołanie, znaleźć męża lub żonę, ponieważ mylimy potrzeby z pragnieniami, nie wiemy, co pochodzi od Boga, a co od nas. Możemy też oczekiwać od kogoś zbyt wiele, czego druga osoba nie może nam dać. I odwracamy się od niej, szukając następnej. I tak może to trwać całymi latami.

Wróćmy jeszcze do Ewangelii. Z pewnością szokuje nas zachowanie Jezusa. Kobieta błaga go i woła. A on zdaje się ją lekceważyć. Wbrew pozorom Jezus nie obraża Kananejki, lecz wystawia jej wiarę na próbę, zwłaszcza, że właśnie o wierze tej kobiety i setnika Jezus wypowiada się w Ewangelii z największym podziwem: „U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary”. Chrystus mówi, że jest posłany do Izraela, gdyż zgodnie z planem Boga najpierw Izraelici mają dostąpić Jego szczególnej bliskości i miłości. Ale poganie nie są wykluczeni z planu Bożego. Mają otrzymać łaskę dzięki tym, którzy uwierzą spośród Izraela. Bóg nie wybiera ze względu na zasługi, lecz dla misji.

Najbardziej może nas dziwić porównanie poganki do psa. Ale w tekście oryginalnym mamy wyrażenie „szczenięta”, „małe pieski”. Chyba czujemy różnicę pomiędzy byciem psem, a byciem pieskiem. To jest pewien obraz, a nie wyzwisko. Chodzi o to, że w Bożym planie istnieje pewien porządek i kolejność. W domu szczenięta nie cieszą się tymi samymi przywilejami co dzieci.

Wielkość Kananejki polega na tym, że z pokorą przyjmuje Boży plan, że na Bogu niczego nie wymusza. Nie obraża się, nie odwraca od Jezusa, ponieważ kieruje się pragnieniem i wiarą wzbudzoną przez Ojca. Jezus kilka razy powtarza w Ewangelii: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeśli go nie pociągnie mój Ojciec”. Jezus poznał, że w sercu poganki działa Ojciec, przez co robi swoisty wyłom w swoim planie.

Nas także Bóg wystawia często na próbę, aby oczyścić nasze motywacje, aby wydobyć z nas pragnienia. Czyni to dla naszego dobra. Nie będzie spełniał naszych zachcianek. Chce, abyśmy wiedzieli, czego naprawdę pragniemy. Nie podoba Mu się nasza chwiejność i niepewność. Dlatego często może nam się wydawać, że nie odpowiada na nasze prośby, bo nie zawsze mają one związek z naszymi pragnieniami. Św. Ignacy z Loyoli podczas każdej modlitwy każe prosić Boga o to, czego chcę i pragnę. Czy to nie dziwne? Nie o to, czego Bóg pragnie i chce, ale czego ja pragnę. Święty zachęca nas do tego, ponieważ jest przekonany, że pragnienia są w nas głosem Boga i odblaskiem dobra. „To Bóg – jak powie św. Paweł – jest w nas sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą”. Nie istnieje przepaść między bóstwem a człowieczeństwem. Przeciwnie w Chrystusie bóstwo zjednoczyło się z człowieczeństwem.

Szczytem rozwoju człowieczeństwa jest oddanie samego siebie Bogu i innym ludziom. Do tego ostatecznie prowadzą nas pragnienia. Tak właśnie czyni Jezus w Eucharystii, kiedy woła: „Bierzcie i jedzcie Moje Ciało”, „Bierzcie i pijcie moją Krew”. Jezus daje siebie z czystego pragnienia, nie tylko jako wzór, ale jako moc. I dzięki przyjęciu tego daru my również możemy dawać siebie innym, iść za głosem naszych pragnień, bo one nadają właściwy smak naszemu życiu.

Dariusz Piórkowski SJ
darpiorko@mateusz.pl

 

Kazanie wygłoszone na obozie duszpasterstw Wrocławia i Opola w Białym Dunajcu 9.09.2006.

Dariusz Piórkowski SJ, obecnie pracuje jako duszpasterz akademicki w DA „Xaverianum” w Opolu

 

 

 

© 1996–2006 www.mateusz.pl